— Czy na planecie X było jeszcze wówczas życie? — spytała Ingrid.
— W stanie naturalnym — nie. Może wegetowały tam jakieś polarne porosty, ale jest to wątpliwe — odparł Allan.
— Klimat już przed dwoma tysiącami lat pogorszył się znacznie — podjął Dean. — Katastrofalny spadek promieniowania Proximy nastąpił jednak dopiero około 1980 lat temu. W ciągu zaledwie kilku tygodni przeszła ona do obecnego stanu, to jest stała się czerwonym karłem klasy dM5e. Oczywiście oznaczałoby to ostateczny kres życia w Układzie Proximy, gdyż nawet na Temie temperatura spadłaby wkrótce do temperatury Urana. Stało się jednak inaczej.
Dean zrobił pauzę.
— Życie w Układzie Proximy przetrwało! — powiedział nie ukrywając wzruszenia. — Przetrwało nie tylko w podziemiach Urpy, ale na Temie, na otwartej przestrzeni. Przetrwało na skutek dziwnych faktów, niewytłumaczalnych działaniem prostych praw przyrody. I to była największa zagadka Układu Proximy, której nie potrafiliśmy rozwiązać aż do odkrycia urpiańskich podziemi. Gdyby nie zaginięcie Igora i Suzy, może zasugerowani Temą i planetą X, ograniczylibyśmy prace na Urpie do bardzo powierzchownych badań i zagadka pozostałaby nie rozwiązana. Wypadki potoczyły się jednak inną drogą.

Rysunek 14. Zmiana orbity Temy
Wszyscy wpatrywali się w skupieniu w twarz astronoma. Znali przecież szczegóły ostatnich odkryć, a jednak dopiero w tej chwili w pełni uświadomili sobie ogromną wagę tego, co przed dwoma tysiącami lat rozegrało się w tym ginącym świecie.
— W ciągu owych kilku tygodni gwałtownego spadania jasności Proximy — ciągnął Dean — Tema zmieniła swą orbitę. Zmieniła tak znacznie, że dalszy rozwój tamtejszego życia stał się zupełnie możliwy. Robiło to wrażenie, jakby ktoś celowo przeniósł tę planetę bliżej życiodajnego źródła. I tak właśnie było! Zmiana orbity Temy nie da się wytłumaczyć żadnymi innymi czynnikami, jak tylko świadomą ingerencją istot rozumnych.
— Czy jednak nie można by przyjąć — odezwał się Hans — że właśnie w tym krytycznym momencie przez Układ Proximy przeszło jakieś obce ciało kosmiczne i ono spowodowało zmianę orbity Temy, Urpy i Nokty?
— Taki kataklizm kosmiczny jest możliwy tylko w jednym przypadku: przejścia przez układ planetarny obcego ciała o masie porównywalnej z gwiazdą. Ten domniemany obiekt znajdowałby się dziś, zaledwie po dwudziestu wiekach, na tyle blisko, że bez względu na swój charakter, nawet jako czarny karzeł, zostałby już dawno wykryty w obserwatoriach astronomicznych krążących wokół Ziemi. Ale nawet zakładając przeoczenie go — z rachunku prawdopodobieństwa wolno wykluczyć niewiarygodny przypadek, że tak niezmiernie rzadkie zdarzenie zbiegło się dokładnie w czasie z przygaśnięciem Proximy. A więc nie działały tu ślepe siły przyrody, ”tylko Rozum. Andrzej i Nym szukali zresztą takiego czarnego karła. Bez wyniku. Ciała tego nie ma, bowiem w ogóle go nie było! Była za to planeta X, która w rękach Urpian stała się narzędziem przesuwania globów. Jedyną siłą, zdolną zmienić moment pędu tych planet, mogła być tylko siła wytworzona kosztem przemian jądrowych. Urpianie potrafili zmienić planetę większą od Marsa w gigantyczny silnik rakietowy. Oczywiście nie dosłownie, ale sens fizyczny jest ten sam. Jakby przez jakieś przepotężne wulkany wyrzucane były w przestrzeń kosmiczną strumienie materii z planety X. Można w ogólnym zarysie zrozumieć zasady zmiany orbit, ale wątpię, czy potrafimy sobie to wyobrazić w plastyczny sposób. Jakie takie pojęcie dają nam dopiero malowidła i fbtoplastyczne obrazy Urpian.
Na ekranie ukazał się fragment kompozycji plastycznej odkrytej przez Suzy w mauzoleum miasta pod Ciemną Plamą.
— Stopniowo zwiększając prędkość Urpy B — tłumaczył Dean — Urpianie doprowadzili wreszcie do rozerwania więzi łączącej ją z Urpą A. Podwójna planeta, Urpa A i B, przestała istnieć. Urpa B zaczęła wędrować przez Układ Proximy jako samodzielna planeta X, Urpa A zaś, o ośmiokrotnie większej masie, na skutek tych manewrów przeszła na inną, nieco mniejszą orbitę. Tymczasem planeta X zbliżyła się do Temy, przyciągając ją, a zarazem sama, dzięki działaniu „silnika rakietowego”, nie poddawała się ciążeniu Temy i Proximy. Urpianie osiągnęli to, co przed wiekami na Ziemi uznawano za wyłączną domenę bogów — możliwość dowolnych zmian odwiecznego porządku w systemie planetarnym.
— Trochę przesadziłeś — przerwał Andrzej wywody Deana. — Oczywiście planeta X mogła manewrować podobnie jak pojazd rakietowy, ale swoboda jej ruchów była bardzo ograniczona. Przyśpieszenie, jakie powodowały wyrzuty gazów w przestrzeń kosmiczną, było nieduże w porównaniu z masą planety.
— Przyznasz jednak, że uczeni urpiańscy potrafili bardzo precyzyjnie wybrać moment przeprowadzenia swego dzieła.
— Nie jest to znów aż tak niezwykłe w warunkach rozwiniętej techniki obliczeniowej.
— Już w początkowym okresie rozwoju astronautyki ziemskiej potrafiono przeprowadzać bardzo precyzyjnie wyliczone operacje — dorzucił Jaro.
— Nie to miałem na myśli. Czy nie uważacie za zadziwiające osiągnięcie wyliczenie, kiedy nastąpi i jaki będzie przebieg zmiany cyklu Proximy? Przecież oni musieli to przewidzieć na wiele lat naprzód. Wykluczone, aby od razu zbudowali te ogromne ogniska jądrowe wyrzucające materię planety. I jak obliczyli ostateczną jasność gwiazdy?
— Ja bym jednak nieco dalej ustanowił punkt przygwiezdny Temy — odezwał się Renę. — Nie mogli stworzyć jakiejś bardziej kołowej orbity?
— Czego od nich chcesz? — oburzyła się Zina i wszyscy się roześmieli.
W drugim punkcie obrad przemawiał Igor. Poruszając problemy geologiczne i geofizyczne, zwięźle omówił przeobrażenia, jakie w ciągu ostatnich trzech miliardów lat następowały w skorupie Temy, Urpy, planety X i Nokty oraz zatrzymał się dłużej nad działaniem lodowców na Urpie. Potem zajął się omawianiem wyników- prac Mary Sheeldhorn. Dotyczyły one przede wszystkim Temy i Nokty. Wiele ze szczegółów badań, wniosków i hipotez uszło dotąd uwagi większości uczestników ekspedycji. Jeśli nawet czytali o niektórych pracach w stałych biuletynach wyprawy, nie będąc specjalistami rzadko potrafili zrozumieć istotną treść odkryć, zawartą w suchych zestawieniach faktów, wynikach analiz i wykresach. Teraz, słuchając Igora, zrozumieli, że utracili nie tylko jakże bliską wszystkim koleżankę, ale również jeden z najwybitniejszych umysłów ekspedycji…
Była mistrzem w ocenie i analizie ogromnych materiałów geologicznych, jakie przynosił każdy dzień. Jej wnioski zaskakiwały wnikliwością i trafnością. Przykładem tego — prace dotyczące wzrostu temperatury, jakie przeżyła Nokta tracąc atmosferę. Wnioski Mary, że kataklizm spowodowany był działaniem strumieni energii wysyłanych przez istoty rozumne zamieszkujące układ planetarny Proximy, zostały później w pełni potwierdzone przez badania Nyma i odkrycia w podziemiach Urpy.
Gdy Igor skończył, Hans podniósł się z fotela. Zdawało się, że chciał coś powiedzieć, ale wzruszenie odebrało mu głos.
Stali tak naprzeciw siebie dłuższą chwilę, bez słowa. Naraz Hans zbliżył się szybko do geologa i ująwszy go za ramiona, mocno uściskał.
Jako następny sprawozdawca zabrał głos Allan. Nakreśliwszy w kilku zdaniach główne kierunki życia na trzech planetach Układu Proximy, przeszedł do szczegółowego omówienia zasadniczych różnic w ewolucji podstawowych pni rozwojowych roślin i zwierząt na Ziemi, Urpie i Temie. Po ekranie przesuwały się zdjęcia skamieniałości, odcisków i szkiców rekonstrukcyjnych. Mimo że w materiałach roiło się od luk i niejasności, wywody młodego biologa były tak wnikliwe, hipotezy tak przekonywające, że przed oczami słuchaczy w ciągu niewielu minut przesunął się jakby cały długi łańcuch ewolucji, w którym każde ogniwo było niezbędnym elementem całości.
Читать дальше