Анджей Трепка - Zagubiona Przyszłość

Здесь есть возможность читать онлайн «Анджей Трепка - Zagubiona Przyszłość» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1953, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zagubiona Przyszłość: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zagubiona Przyszłość»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Более четырёх столетий длится полёт космического корабля поколений "СМ-2" от Солнечной системы к планетам Альфы Центавры. Несколько тысяч человек разделились на касты рабов, рабочих, техников, учёных и правителей. Вспыхивает мятеж…
Роман "Zagubiona Przyszłość" (Загубленное будущее) — первый из Космической трилогии (Kosmiczna trylogia) польских писателей-фантастов Кшиштофа Боруня и Анджея Трепки. Добротная, увлекательная фантастика. Срочно нуждается в переводе и издании на русском языке

Zagubiona Przyszłość — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zagubiona Przyszłość», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— I zabijali, babciu?

— Tak. Okrutnie, a bardzo zwyczajnie. Buntowników — bo tak ludzie mówili wtedy o nas — wrzucali po prostu do tej wielkiej kadzi na 78 poziomie, do której w ogóle wrzuca się trupy. Kadź jest pełna jakiejś palącej cieczy. Tam ciało się rozpuszcza, podobno nawet i kości także.

— Jak to, babciu? Żywych tam wrzucali?

— Tak! — Murzynka skinęła głową. — Ale po co ja ci to opowiadam? Nie będziesz mógł spać.

— Mów jeszcze, babciu. I dużo naszych tak zabili?

— Pewnie, że dużo. Aż stało się coś, że więcej tam już nikogo nie wrzucali. Potem zabijali elektrytem w tył płowy, tak jak dziś zabijają wariatów, i dopiero zabitych wrzucali do tej samej kadzi, przeznaczonej i przedtem, i do dzisiejszego dnia do wrzucania trupów murzyńskich i zwierzęcych. Bo ludzi umarłych wrzucają do innej kadzi, takiej samej, ale w innym miejscu. Im religia każe, żeby nawet po śmierci byli osobno. Tak! Ciężko żyć Murzynowi na świecie…

— A co to się stało, babciu, że po tym już tam żywych nie wrzucali?

— Nienawidziliśmy wtedy okropnie ludzi. Można sobie przecież wyobrazić. Ale znalazł się tylko jeden taki, który postanowił im zapłacić za śmierć — śmiercią. Silny, barczysty, chwycił wpół policjanta, pewnie właśnie tego, który miał go wrzucić, i pociągnął za sobą. Murzyn nazywał się Miney. Za mego dzieciństwa każdy o tym wiedział, choć rodzinę jego wymordowano, aby pamięć łatwiej umarła. A trzeci oddział zakładów przetwórczych Morgana nazywaliśmy Oddziałem Śmierci. O tym też mówić nie wolno. Dlatego Murzyni milczą i zapomną zupełnie, bo jakżeby inaczej… Pewnie i dlatego niemiłe jest naszym katom wspomnienie Mineya, że nosił ludzkie imię, jak wielu Murzynów wówczas. O tym także nie wolno wiedzieć. Nazywał się James. Matka mówiła mi.

— On musiał być bardzo odważny, ten James. Prawda, babciu?

— Tak, moje dziecko, bardzo. Ale ty już idź spać. Późna noc, ja przed szóstą muszę być w chlewni. Ty też się nie wyśpisz.

— Babciu, opowiedz coś jeszcze — prosił wnuczek. — Tak duszno tam, gdzie śpimy. Tu, na korytarzu, trochę więcej powietrza.

— Ale musisz spać. Duszno, to prawda. Taki nasz los. I było, i będzie jednakowo. Ale tu niedobrze długo siedzieć. Są miejsca niezdrowe w Celestii i takim jest właśnie ten korytarz. Nie umiem ci powiedzieć, dlaczego. To pochodzi spoza świata. Jakieś promienie, zdaje się. Podobno ochrony brakuje. Tak mówią ludzie. Oni dużo wiedzą.

— Babciu, opowiedz jeszcze o tym Jamesie — molestowało dziecko.

Staruszka odwróciła głowę, jak gdyby nie słyszała słów malca. Uwagę jej przykuł nieoczekiwany dźwięk.

— Babciu, powiedz…

— Cicho! — przerwała niecierpliwie. — Nie słyszałeś niczego? Tam — wskazała ręką ku górze.

— Nie.

Odgłos powtórzył się.

— O, teraz. Ty lepiej słyszysz. Ja stara. Oczy chłopca wypełniło przerażenie.

— Słyszałeś? — zawołała z przestrachem, chwytając go za rękę.

— Coś puka… w ścianę — wyjąkał malec. — Co to, babciu?

Znów rozległo się dudnienie. Było ono teraz wyraźniejsze, jakby bliższe. Dreszcz przerażenia wstrząsnął ciałem staruszki.

— Uciekaj! — zawołała nieprzytomnie. — Uciekaj! Prędzej! To diabelska sprawa. Chciała zerwać się z miejsca, ale strach paraliżował jej ruchy.

— Ratunku! — zakrzyczała nieprzytomnie, prawie mdlejąc.

Odpowiedziały jej jakieś zasapane głosy. Dwoje drzwi otwarło się z hałasem. Nadbiegło kilku Murzynów pytając, co się stało.

Przekonawszy się, że stara nie bredzi, okrzykami zwołali najbliższych, tamci jeszcze innych. Zebrał się tłum, stłoczony w zwartą gromadę.

Sto par oczu kierowało się tam, gdzie przebiegał dość szeroki pas ściany bocznej, pozbawiony ochrony przed szturmem niewidzialnej armii promieni kosmicznych. Przestrach, zdziwienie i ciekawość mocowały się ze sobą.

Początkowa cisza, przerywana co parę chwil rytmicznymi sygnałami z zewnątrz, zaczęła wypełniać się wzbierającą falą głosów.

Nie chciano wierzyć, aby tam się dostał człowiek, tak daleko od wylotów. I w jakim celu? A jednak…

— Profesor Bradley? Tu Summerson. Zgłosisz się do mnie natychmiast. Że śpisz? No, to wstaniesz. Nie. Nie wypadek. Ale musisz tu być natychmiast. Czekam w gabinecie.

Prezydent odłożył słuchawkę.

— To nie wypadek — uśmiechnął się do siebie. Oparł plecy wygodnie o poręcz i czekał. Nagle wzdrygnął się. Tak jakby przez gabinet przebiegł jakiś nieprzyjemny, złowrogi powiew.

— Powiew śmierci… — wyszeptał w zamyśleniu i usiłując ukryć przed samym sobą niedawną chwilę słabości, mruknął: — Właśnie tak być powinno…

Po kilku minutach mierzył wzrokiem wysokiego, siwego mężczyznę w okularach, który skłonił się z godnością.

— Usiądź. Mam do ciebie pilną sprawę. Bardzo pilną i poufną.

George Bradley poczuł dreszcz. Przypomniał sobie epizod ze swej młodości, epizod, który otworzył przed nim drogę do kariery pierwszego lekarza Celestii. Poprzedziła go rozmowa z Summersonem. Rozmowa zaczynająca się właśnie takim wstępem.

— W niedługim czasie w separatce twego szpitala znajdzie się chory — rozpoczął prezydent — którego przywiozą z… wypadku. Ten człowiek nie ma wielkich szans na wyzdrowienie…

Prezydent urwał.

— Powierzasz mi wyleczenie go? — zapytał profesor po dłuższym milczeniu.

— Właściwie… Tak. Zaopiekujesz się nim.

Znowu zapanowało milczenie, którego Bradley uparł się nie przerywać.

— Ale ten człowiek umrze — zapadło w ciszę.

— Niech się dowiem, co to za choroba?

— Bardzo ciekawa. Pacjent może ci posłużyć jako obiekt do naukowych obserwacji. Chodzi o wycieńczenie wywołane długotrwałym przebywaniem na płaszczu Celestii, a ściślej wspinaniem się po klamrach na jego powierzchni przy jednoczesnym przeciwstawianiu się sile rotacyjnej, która dąży do wyrzucenia śmiałka w pustkę. I to wszystko przy malejącym szybko dopływie tlenu.

Profesor nie wytrzymał.

— Jeśli tylko jeszcze żyje, pod moją opieką ten człowiek na pewno wyzdrowieje. Summerson rad nie rad musiał odsłonić karty.

— Ten człowiek powinien umrzeć. Wymaga tego dobro ludzkości. Cisza.

— A więc?

Bradley wiedział, że musi coś odpowiedzieć.

— Nie mam wątpliwości co do twego zamierzenia. Tak samo jak nie czuję w sobie siły do wykonania go.

— Przecież to takie proste — zachęcał prezydent.

— Może proste. Jak każdy fach, o ile zna się go dobrze. Cóż, ja umiem tylko leczyć.

— I lubisz zawód lekarza?

— Jak zapewne mało kto, mogę powiedzieć bez zastrzeżeń, że odnalazłem swoją drogę.

— Dzięki mojej pomocy, wydatnej pomocy — podkreślił prezydent. — Sądząc z rozmowy, mam powody wątpić, czy pamiętasz o niej. A przecież gdyby nie ten szczęśliwy traf, że byłeś mi potrzebny, byłbyś może dotąd felczerem podającym usłużnie lancet Tortonowi. Okazałeś się bardzo zdolny, to prawda. Ale ilu zdolnych marnieje, powiedzmy sobie szczerze. Żeby być głośnym chirurgiem, nie wystarczy mieć złote ręce. Aby zdobyć pozycję, potrzeba poparcia sfer wpływowych, a tego nie posiadałeś. I gdyby nie to, że ja sam zająłem się twoją karierą, nie byłbyś dziś profesorem Bradleyem, o którym wie każde dziecko w Celestii. Wtedy byłeś mądrzejszy. Gdy dzięki mnie otrzymałeś stanowisko zastępcy Tortona i gdy przyszedłem do ciebie upomnieć się o zapłatę, rozumiałeś dobrze, iż jedynie bezwzględne posłuszeństwo sprawi, że zapomnę o twym pochodzeniu i otworzę ci drogę do przyszłości człowieka. Do tej pięknej przyszłości, której owoce teraz zbierasz. Ale wróćmy do sprawy. Teraz moja łaska jest ci szczególnie potrzebna.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zagubiona Przyszłość»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zagubiona Przyszłość» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Анджей Збых - Пароль
Анджей Збых
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Сапковский
Анджей Сапковский - Сезонът на бурите
Анджей Сапковский
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Джевинский
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Ясинский
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Земянский
Анджей Стасюк - На пути в Бабадаг
Анджей Стасюк
Анджей Сапковский - Цири (сборник)
Анджей Сапковский
Krzysztof Boruń - Zagubiona Przyszłość
Krzysztof Boruń
Отзывы о книге «Zagubiona Przyszłość»

Обсуждение, отзывы о книге «Zagubiona Przyszłość» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x