Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dukaj - W Kraju Niewiernych» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W Kraju Niewiernych
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W Kraju Niewiernych: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Kraju Niewiernych»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W Kraju Niewiernych — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Kraju Niewiernych», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Teleportacja, telepatia i co jeszcze?
– Zgroza – przytaknął Celiński. Milczenie.
– Czasami wydaje mi się, że to jeden wielki kawał. Rozumiesz, Janusz? Że w konia nas robią z tym Bogiem, a za naszymi plecami rechoczą dziko.
– To proste: samoobrona. Umysł broni się przed szaleństwem.
Milczenie.
– A czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę – natarł z desperacją Lopez – że Bóg, z definicji wszystkowiedzący i wszechmocny, każdą twą myśl, ruch, instynkt, słowo zaplanował na długo wcześniej, niż zaistniały, że są to Jego myśli, słowa? Że mówię to teraz, ponieważ tak to sobie wymyślił – i to – i to – i to? Że jesteśmy mniej niż pionkami? Edypami, co swoje uczynki – swoje przez ułudę wolnej woli – oceniają podług stopnia własnej niewiedzy. To Bóg jest ostatecznym punktem odniesienia, tylko On -a żaden z nas – wie, co za grzechy popełniliśmy, co uczyniliśmy dobrego. Jeśli dla takiego absolutu istnieje jeszcze dobro i zło. Skąd wiesz, czy przez to, że teraz mrugnąłeś, nie zabiłeś milionów ludzi? Co, Zwrotnicowy? Przelicz to sobie w tej twojej maszynce. Nie masz gwarancji. Jesteś niczym. Niczym, niczym, niczym… – szeptał Praduiga.
Milczenie.
– Chciałbym już wrócić, Lopez.
– Wrócić?
– Na Stalina.
– A co by to zmieniło?
– Żartujesz? Wszystko!
– To znaczy?
– On.
– Nie byłoby Go, co?
– Właśnie.
– Idiota jesteś. Myślałem, że pojąłeś: nie ma wszechświata bez Boga. W niektórych jest nieznany, w niektórych się w Niego wierzy, w niektórych istnieje jawnie -wszędzie jest.
– Nie strasz mnie.
– Umysł broni się przed szaleństwem, co? – zauważył sarkastycznie Praduiga. – Bo sama idea jest ci doskonale znana. Światy alternatywne, specjalistą jesteś w tej dziedzinie.
– Lopez…
– Nie przerywaj! Nie ma takiej deformacji, która mogłaby wyrugować z rzeczywistości istotę naprawdę wszechmocną. A skoro choć w jednym z wszechświatów istnieje ona z całą pewnością, to w jakim ukryciu by się nie znajdowała we wszechświatach pozostałych – również tam jest. Uzyskaliśmy tutaj ostateczny dowód na istnienie Boga, dowód na Jego istnienie wszędzie, zawsze, w każdym z odbić Stalina. Ponieważ nie ma innej możliwości.
Milczenie.
– To straszne, Lopez.
– Nie ma ratunku?
– Są tylko dwa wyjścia. Przystosować się, jak ci tutaj być doskonałym „chrześcijaninem", a przez wszechmocnego Boga, który nie chowa się za parawanem religii, ale jest – i działa – być doskonałym człowiekiem, supermanem miłości; choć po prawdzie nie wierzę w takie cuda: oni się tu urodzili i innego świata po prostu nie znają.
– A drugie wyjście?
– Obłęd.
– Czyli wyjścia nie ma.
– I tak zawsze ci się tylko wydawało, iż dokonujesz wyboru. Teraz masz świadomość własnej małości.
– Och, ten twój determinizm…! Milczenie.
– Toż to czysty horror. Nawet w tej chwili może nas tu trafić piorun, jeśli taka będzie Jego wola. – Celiński pokręcił głową.
– A może.
– A w innych światach…
– W innych światach też może, tylko tam zostanie to uznane za przypadek.
– Ale nie przeze mnie. Ja będę już wiedział… Będę pewien: nie istnieje przypadek!
– Hej, uspokój się, Janusz! Nic na to nie poradzisz. Popatrz: lezie mrówka. Patyk z tej, patyk z tamtej: igram z nią. Co ona może na to poradzić? Nic! W końcu się znudzę. Natomiast ma ten owad nad nami jedną przewagę: nie wie, po co ten but wznosi się do góry, nie wie, że mogę go – o! – rozgnieść. Gdyby to wiedział, gdyby mógł to wiedzieć…
– Ja nie chcę oszaleć! Ty bydlaku!
Lopez nigdy już nie dociekł, do kogo adresowana była owa inwektywa.
A nazajutrz wróciły dzieci gospodarzy; razem z nimi przybył cały tabun znajomych Ohlenów. Nazajutrz Ho zamordował Esslen.
9.
Lopez Praduiga obudził się już przerażony. Zasnął w strachu, lęk był ostatnim uczuciem zapamiętanym z wczorajszego wieczoru, a ponieważ nigdy nie pamiętał słów – nie było przerwy między jednym przerażeniem a drugim. Bał się świata. Świat jest nieobliczalny. Bał się Boga – to On rządził tym światem – Bóg zaś z definicji jest dla człowieka nieobliczalny.
Jak zwykle od kilku dni, musiał się przemóc, by unieść powieki: czego nie widzisz, tego nie ma. Przypomniały mu się ciche noce z dzieciństwa, przedyszane w czerwonej ciemności zamkniętych oczu, przed którymi kłębiły się upiory i demony, niezdolne do zranienia go, póki sam ich nie urealni swym spojrzeniem. Majaczyła mu w umyśle indiańsko kamienna twarz Boga. Jego oczy patrzące nań zewsząd. Uniósł powieki. Nikogo.
Lopez wybrał sobie na kwaterę pokój narożny, mały, słoneczny, ubogo wyposażony. W pracy był ascetą, w życiu prywatnym sybarytą. Traktował niewygody związane ze swą profesją jako swego rodzaju pokutę, dawało mu to specyficzne poczucie wewnętrznej równowagi.
Wstał, podumał, wyjrzał przez okno (świat nadal istniał) i, ubierając się powoli, zaczął w myśli pierwiastkować kolejne liczby całkowite, które to zajęcie miało odegnać odeń lęk. Pierwiastkował dalej, usiadłszy na twardym drewnianym krześle. Zapatrzył się ślepo w przeciwległą ścianę. Wschodziło słońce: cień nieruchomego Lopeza przepełzał z drzwi na podłogę.
Prócz strachu, egzorcyzmował matematyką szaleństwo: buzował mu gdzieś w gardle krzyk, cisnęły się na usta jękliwe słowa. Mało mu brakowało do prowadzenia rozmów z łóżkiem: On słucha.
– Kurwa mać! Lopez! – zawył mu w głowie major.
– Osiem koma zero sześć… Tak, o co chodzi?
– U siebie jesteś?
– Tak.
– Do kuchni! Już! Tam na górze nie mogę cię ochronić! Wybiegając na korytarz, Praduiga krzyknął przez gadałkę:
– Co się, do cholery, stało?! – Spodziewał się wszystkiego.
– Zobaczysz.
Lopez biegł szerokim korytarzem, wyłożonym grubym dywanem. Przecinał on dom Ohlena wzdłuż linii wschód- zachód; piętro wyżej korytarz taki zorientowany był południkowo. Na parterze nie było żadnego. Dworek sam w sobie stanowił architektoniczną zagadkę.
Koniec korytarza. Dalej – schody o poręczy pięknie rzeźbionej w kwiaty, hol jasno oświetlony, sala boczna, uchylone drzwi, kuchnia, Crueth, Celiński, stop i precz od wejścia, oto – trup.
Esslen leżała nieruchomo pod ścianą. Miała kilkumilimetrową dziurę w głowie.
– Nie żyje – zauważył niezbyt inteligentnie Praduiga.
– Ano.
– Jak to się…
– Nie teraz – przerwał mu Crueth. – Spieprzamy stąd. Poinformowałem już Dunlonga, Janusz potwierdził bezpośrednie zagrożenie, teraz ty… Dunlong musi nas zabrać stąd w ciągu kwadransa, inaczej złamie połowę paragrafów waszych kontraktów.
– Moment, moment. – Praduiga mimowolnie oddalił się od ciała Esslen, przesuwając się w kierunku zamkniętych drzwi prowadzących na tyły domu. – Niczego nie potwierdzę, jeśli się nie dowiem, co tu się stało.
– Ty idioto! – wrzasnął Celiński. – Jeszcze ci mało?! Jedyna okazja, żeby się stąd wyrwać!
Lopez nerwowo oblizał wargi, jednocześnie zerkając przez okno, za którym zwidziała mu się czyjaś postać. Przez lewe ramię, przez prawe ramię: nikt cię nie obserwuje. Boże, zapomnij o mnie.
– Sierżant Ho ją zabił – rzekł major.
– Co?!
– Calver pilnuje go na zewnątrz.
Praduiga szybko doszedł do siebie.
– Ale dlaczego?
Zadał o jedno pytanie za dużo, zawiodło go jego wspaniałe wyczucie ksenopsychologa. Celiński, całą tą sytuacją wyraźnie zdenerwowany, przeszeptujący sobie pod nosem klątwy, prośby i żale, strzelający naokoło krótkimi spojrzeniami, oczekujący potwierdzenia przez Lopeza stanu najwyższego zagrożenia niczym wyroku na Sądzie Ostatecznym – wreszcie wybuchł. Z wściekłym, szarpiącym mu wnętrzności szlochem, słyszalnym jako ciche, świszczące rzężenie, rzucił się na Praduigę.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W Kraju Niewiernych»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Kraju Niewiernych» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W Kraju Niewiernych» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.