Marek Hemerling - Diabelska Maskarada

Здесь есть возможность читать онлайн «Marek Hemerling - Diabelska Maskarada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Diabelska Maskarada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabelska Maskarada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarcza kontynentu falowała jakby stanowiła ją nie skalista równina, lecz powierzchnia wzburzonego oceanu. Jakaś potworna siła napierała od wewnątrz, rozdymając zastygłe od wieków formy geologiczne. Ruchy te miały swoje centrum, w którym upiorny taniec osiągał maksymalne natężenie. Wreszcie kamienna skorupa nie wytrzymała zmiennych naprężeń i poddała się uwalniając gigantyczny gejzer rozgrzanych do czerwoności głazów. Różnica temperatur powodowała, że w zetknięciu z lodowatą atmosferą Gelwony pękały niczym świąteczne fajerwerki.
(fragment książki)

Diabelska Maskarada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabelska Maskarada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Spokojnie – Jab schwycił go za rękaw i osadził w miejscu. – I tak byś nie dał rady. Nawet gdybym spróbował ci pomóc.

Tom odwrócił ku niemu zmienioną twarz.

– Ale nie zrobiłbyś tego – stwierdził zjadliwie.

– Nie – zgodził się Jab z przepraszającym uśmiechem.

Rozdzielił ich wylot emitera. Edgins spojrzał w stronę kapsuły, gdzie właśnie podnoszono nieprzytomnego Klauda.

– Banda półgłówków!! – pieklił się oficer. – Obedrę was żywcem ze skóry!

– Nic mu nie będzie – próbował oponować strażnik.

– Jeden z twoich poprzedników też był taki dzielny. Gorzko tego pożałował.

– Ale przecież…

– Bez gadania – uciął oficer. – Nie mam zamiaru beknąć za waszą głupotę.

– Boją się, ścierwa – pomyślał Tom z satysfakcją. – Wyraźnie komuś na nas zależy.

Poczuł zdecydowane szturchnięcie w plecy i ruszył w stronę kapsuły. Wspinając się po drabince zbyt mocno chwycił szczebel – lewa ręka przypomniała o swoim istnieniu. Obejrzał wnętrze dłoni, ale nie było tam żadnego śladu.

– Nie marudź tyle – głowa strażnika wynurzyła się zza krawędzi wierzchniej platformy. Edgins zdusił w ustach przekleństwo i ze skrzywioną boleśnie twarzą przebył ostatni odcinek. Nie czekając na zapraszający gest wpuścił nogi w ciemny otwór włazu.

W środku było ciasno i cicho, panował półmrok. Okrągłe wnętrze prawie w całości wypełniały cztery olbrzymie fotele stojące wokół centralnie umieszczonej głowicy, na którą trafiły szukające oparcia stopy. Jedno miejsce zajmował mutant, pozostałe czekały jeszcze na swój ładunek.

– Siadaj – Edgins dopiero po chwili dostrzegł zarys sylwetki, która wydała ten dźwięk. – Tu nie ma rezerwacji – padło z drugiej strony. – Pozostawiamy ci wolny wybór.

– Serdeczne dzięki – skłonił się z przesadną galanterią.

Przyzwyczaił już wzrok do panującego wewnątrz półmroku i wyraźnie widział cztery uzbrojone sylwetki rozstawione za wysokimi oparciami.

– Wyposażenie próżniowe – stwierdził w duchu, oglądając z zainteresowaniem szczegóły konstrukcyjne foteli i blok głowicy sterującej. Urządzenia kontrolne były martwe i to go trochę zmartwiło. – Nawet nie będzie wiadomo, gdzie nas wywalą.

Usiadł naprzeciwko mutanta, wpasowując się wygodnie w łożysko spoczynkowe. Oparcie przywarło szczelnie do ciała. Poczuł, że na stopach i ramionach zaciskają się miękkie uchwyty.

Z góry zszedł Jab, a w minutę po nim Klaud, niezbyt pewnie korzystający z własnych nóg. Cztery uzbrojone cienie opuściły kapsułę, sprawdziwszy uprzednio, czy fotele nie zostawiają pasażerom zbyt dużego luzu. Rozległ się głuchy łoskot zatrzaskiwanego włazu i chrobot dokręcanych oporników odciął więźniów od reszty świata.

– Co teraz będzie? – głos Klauda był drżący i balansował na granicy histerii.

– Temu to się nigdy nie znudzi gadanie – Jab poparł swoją wypowiedź wiązką soczystych określeń.

– Cicho – syknął Edgins.

Przez moment dał się słyszeć przytłumiony zgrzyt, później poczuli lekkie targnięcie, które zapoczątkowało całą serię wstrząsów. Nie trwało to długo. Kapsuła znieruchomiała i tylko od czasu do czasu coś szurało o kadłub. Znowu czekali wytężając słuch, licząc uderzenia tętna.

Basowy grzmot wydał się Edginsowi w pierwszej chwili urojeniem, stworzonym przez zmysły dla ochrony przed ogłuszającą ciszą. Dopiero po kilku sekundach skojarzył ten dźwięk z zagrzebanym w pamięci rykiem przedmuchiwanych dysz próżniowego promu.

Chłodne dotknięcie spływającego na ogoloną głowę hełmu było ostatnim wrażeniem, jakie zarejestrowała jego świadomość. Jeszcze przez moment walczył z napierającą sennością, aż wreszcie poddał się i zapadł w głęboki, hipnotyczny trans.

8.

Przed oczami kreatora rozgrywała się milcząca pantomima procedury przedstartowej. Fuertad, z wyrazem niezadowolenia zastygłym na pomarszczonej twarzy, obserwował każde wskazanie aparatury i każdy gest obsługujących ją operatorów. Ich ruchy wydawały mu się nie dość precyzyjne, reakcje zbyt wolne, a decyzje pozostawiały wiele do życzenia. Najchętniej wygoniłby wszystkich z dyspozytorni i osobiście wyprawił w drogę olbrzymi prom, którego przestrzenny obraz wypełniał większość ekranów. Wpasowane w ażurową konstrukcję kolosa kapsuły zawierały najcenniejszą dla Gelwony rzecz: delikatne ciała ludzkich istot. Kolejny transport oficjalnych nieboszczyków. Skreśleni z listy żyjących, dopiero teraz staną się naprawdę pożyteczni – może nawet bardziej niż niejeden uczciwy obywatel Związku Solarnego.

Kreator Fuertad zawsze osobiście nadzorował przebieg całej operacji. Wychodził z założenia, że jedynym człowiekiem, na którym można w zupełności polegać, jest on sam. Powtarzające się ostatnio wypadki niesubordynacji i jawnego lekceważenia obowiązków utwierdzały go w tym przekonania. A w dodatku ten nieporadny Ubir nuf Dem, wpakowany decyzją Rady na stanowisko komendanta. Gelwona miała już nad sobą wielu idiotów, ale postępowanie obel-borta wyjątkowo działało kreatorowi na nerwy.

– Coś trzeba będzie zrobić z tą nadętą kukłą – myślał Fuertad. – Koniecznie. Inaczej to wszystko się rozleci. Lata pracy, dzieło mego życia… Nie pozwolę! – obciągnięta pergaminową skórą piąstka uderzyła w poręcz fotela.

Siedzący najbliżej kreatora programista zakończył właśnie wirtuozerski pasaż po klawiaturze bloku modelującego. Odetchnąwszy głęboko, wpatrzył się w elipsoidalny monitor, podający w momentalnej projekcji wyniki wykonanych operacji.

– Schemat trajektorii przygotowany do testowania – oznajmił.

– Znowu jesteście spóźnieni – zaskrzeczał Fuertad odsuwając gniewnym gestem zwoje cyfrowych meldunków.

– To nie nasza wina – nieśmiało zaoponował ktoś z boku.

– Milczeć! – sunący na grawitonowej poduszce fotel przemknął między głowicami koderów i kreator zatrzymał się przed tablicą kontrolną hipnotronu. – Co to ma znaczyć? Dlaczego nie rozpoczęto emisji?

– Kilka obiektów znajduje się jeszcze w fazie przejściowej – tłumaczył przestraszony operator. – O, tu i tu… – wskazywał tańczące cyfry w okienkach miernika.

– Zwiększyć stymulację z zastosowaniem bezpiecznika neurostatycznego – zadecydował Fuertad. – Nie potraficie przeprowadzić najprostszej operacji – dodał zirytowany.

Osobiście uruchomił program instruktażowy i skierował fotel na środek dyspozytorni.

– Śpijcie spokojnie – mruknął patrząc na oblepiające rdzeń próżniowego promu kapsuły. – Fuertad pamięta o wszystkim. Śpijcie. Musicie dobrze wypocząć i wiele się nauczyć.

Największy z ekranów testacyjnych zajaśniał właśnie zoptymalizowaną projekcją przestrzeni, uzupełnioną aktualnym stanem zawirowań metryki. Rubinowy krąg symbolizujący satelitarną bazę Związku Solarnego nanizany był na wydłużoną elipsę orbity, w której ognisku pyszniła się różnymi odcieniami fioletu tarcza Gelwony.

– Prognozy negatywnego odchylenia trajektorii rzędu trzech setnych – padło od strony stanowiska nawigacyjnego. – Tolerancja około sześciu sekund bezwzględnych.

– Dokładniej – zażądał Fuertad.

– Sześć koma dwanaście, z inwariantną stopnia pierwszego.

Kreator z zadowoleniem pokiwał głową. Czułym spojrzeniem wypłowiałych oczu ogarnął obraz Gelwony otoczonej ledwie dostrzegalną mgiełką obłoków i pochylony nad dźwignią startera, z widocznym wysiłkiem ujął metalową rękojeść. Kościste palce zacisnęły się kurczowo, trzasnęły przełączniki i prom z majestatyczną powolnością opuścił wnętrze śluzy parkingowej, unosząc z sobą cenny ładunek.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Diabelska Maskarada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabelska Maskarada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marek Krajewski - Erynie
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Róże Cmentarne
Marek Krajewski
Robert Sheckley - Diabelska maszyna
Robert Sheckley
Terry Pratchett - Maskarada
Terry Pratchett
Jo Beverley - Diabelska intryga
Jo Beverley
libcat.ru: книга без обложки
Ireneusz Kamiński
Martin Kat - Diabelska wygrana
Martin Kat
Stephanie James - Diabelska cena
Stephanie James
Frederick Forsyth - Diabelska Alternatywa
Frederick Forsyth
Marek Huberath - Miasta Pod Skałą
Marek Huberath
Отзывы о книге «Diabelska Maskarada»

Обсуждение, отзывы о книге «Diabelska Maskarada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x