Tanya Huff - Brama mroku I krąg światła

Здесь есть возможность читать онлайн «Tanya Huff - Brama mroku I krąg światła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Brama mroku I krąg światła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Brama mroku I krąg światła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dzika magia szaleje w Toronto, Adept Ciemności wdarł sie do świata śmiertelników. W czasach, gdy tylko głupcy i niewinni wierzą w czary, kto ma walczyć z atakiem zła?
Szczęśliwym trafem w Toronto znalazło się kilku niespodziewanych obrońców Światłości: Rebecca obdarzona darem Widzenia; ROland, uliczny grajek, który pewnego dnia może zostać bardem; pani Ruth, bezdomna kobieta z kilkoma niezwykłymi sztuczkami; Daru, przepracowana opiekunka społeczna, której liczba podopiecznych rośnie tak samo szybko jak moc Mroku; Tom, kot o rzadko spotykanej przenikliwości i odwadze. Jest też Evan, Adept Światłości, który wesprze śmiertelników w walce o to, by Ziemia nie pogrążyła się w ostatecznej, całkowitej Ciemności…

Brama mroku I krąg światła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Brama mroku I krąg światła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Możesz zostać przy nim? Idę po pomoc.

Kot nie reagował i oglądał swą przednią łapkę. Rebecca dygotała z niecierpliwości, lecz wiedziała, że próba poganiania go nie ma sensu. Wreszcie Tom wstał i podszedł, by otrzeć się o jej nogi, szturchając łebkiem w zagłębienia pod kolanami.

– Dziękuję.- Otworzyła drzwi. Kot wszedł do środka, szybko zabierając ogon, gdy drzwi zamknęły się za nim.

Po drodze do schodów zaczęła biec.

Roland przyglądał się posępnie garści pieniędzy w otwartym futerale gitary. To nie był dobry wieczór. Prawdę mówiąc, żałosny – jak na sobotę na skrzyżowaniu Yonge i Queen. Wiatr zdmuchnął jeden z nielicznych banknotów i Roland rzucił się go łapać. Jego wuj okazywał znaczną wyrozumiałość w kwestii czekania na zapłatę za pokój w suterenie, ale stanowczo odmówił karmienia go. Dwudziestoośmioletni mężczyzna, jak powtarzał, powinien mieć prawdziwą pracę.

Z metra wyszła nastolatka w bardzo obcisłych jasnobłękitnych szortach. Pełen podziwu Roland obserwował, jak dziewczyna mija go i staje, żeby zaczekać na światło.

Od czasu do czasu miewał prawdziwą pracę, lecz zawsze wracał do muzyki, a ta zawsze sprowadzała go na ulicę, gdzie mógł grać to, na co miał ochotę. Niekiedy zapełniał luki, gdy miejscowe zespoły w ostatniej chwili potrzebowały gitarzysty. Tego wieczora miał mieć zastępstwo, jednakże po południu zadzwonili do niego, że perkusista i grający na klawiszach złapali tego samego wirusa co facet, którego miał zastąpić, i występ został odwołany. Spojrzał na zegarek. Ósma czterdzieści pięć. Za piętnaście minut zamkną Simpsonsa i Eaton Centrę, a wtedy interesy na ulicy mogą się ożywić.

Z głębi biegnącego pod Queen Street przejścia, które łączyło Simpsons z Centrę i stacją metra, doszły Rolanda dźwięki czegoś, w czym rozpoznawał – jak mu się zdawało – piosenkę Beatlesów. Autorzy prawdopodobnie by jej nie poznali, lecz w ciągu sześciu dni, odkąd ten facet stał na dole, Roland zdążył się przyzwyczaić do jego osobliwych interpretacji. Śpiewający w metrze zarabiali więcej, ale musieli płacić sto dolców rocznie miejskiemu przedsiębiorstwu komunikacji za licencję i przenosić się ze stacji na stację zgodnie z rozkładem wydawanym przez główny urząd. Roland nawet nie chciał brać tego pod uwagę; jego zdaniem wydawanie zezwoleń na granie na ulicy było czymś nieprzyzwoitym.

Znów spojrzał na zegarek. Ósma czterdzieści siedem. Czas leci. Przyjrzał się nielicznym ludziom na ulicy i z haseł na ich podkoszulkach – prawo do zbrojenia niedźwiedzi? [W oryginale the right to arm bears, prawo do zbrojenia niedźwiedzi. Jest to oczywisty żart z amerykańskiego prawa do noszenia broni, the right to bear arms.] – wywnioskował, że są to Amerykanie. Pewnie z Buffalo albo Rochester. Czasami odnosiło się wrażenie, że połowa górnego stanu Nowy Jork przyjeżdża na weekend do Toronto. Westchnął i podrzucił w myślach monetę. Wypadło na Johna Denvera, więc rozpoczął Rocky Mountain High. To tyle w kwestii artystycznej uczciwości.

Przy drugiej zwrotce satysfakcjonujący brzęk nowych monet dolarowych, które sypały się do pokrowca, polepszył mu humor, toteż kiedy zauważył Rebeccę, zdołał uśmiechnąć się do niej. Ta część jego umysłu, która nie była zajęta wędrówką do domu tam, gdzie nigdy jeszcze nie był, zastanawiała się, co dziewczyna drobi na ulicy tak późno. Zazwyczaj widywał ją wczesnym popołudniem, kiedy podczas przerw na lunch słuchała jego grania, lecz nigdy w czasie weekendów. Przypuszczał, że nie wolno jej było wychodzić o tej godzinie, ale nie zakładał tego z góry. Nauczył się już, iż w przypadku Rebeki niewiele można było zakładać z góry.

– Nie jestem niedorozwinięta – oświadczyła pierwszego popołudnia, odpowiadając na jego protekcjonalny ton i manierę. – Jestem umysłowo niepełnosprawna. – Długie słowa wymawiała powoli, ale doskonale.

– Tak? – odrzekł. – A kto ci tak powiedział?

– Daru, moja opiekunka społeczna. Ale bardziej podoba mi się to, co mówi pani Ruth.

– A cóż takiego?

– Że jestem nieskomplikowana.

– A czy wiesz, co to znaczy?

– Tak. To oznacza, że w odróżnieniu od większości ludzi brakuje mi piątej klepki.

– Och. – Żadna inna odpowiedź nie przychodziła mu do głowy.

Uśmiechnęła się do niego szeroko.

– A to oznacza, że jestem solidniejsza niż większość ludzi.

Najzabawniejszy w tym wszystkim jest fakt, pomyślał Roland, że o ile Rebecca była niewątpliwie opóźniona umysłowo, o tyle pod wieloma względami rzeczywiście była solidniejsza od większości ludzi. Wiedziała, kim i czym jest. Co daje jej nade mną przewagę dwóch do jednego, dodał z parsknięciem w duchu. Czasami ni z gruszki, ni z pietruszki potrafiła mówić niesamowite rzeczy, które miały ogromny sens. Z pewnym zaskoczeniem stwierdził, że rozmowa z nią sprawia mu przyjemność, i z utęsknieniem oczekiwał, kiedy zobaczy jej uśmiech wśród ponurych i skwaszonych min w porze na lunch.

Zbliżając się do ostatniego refrenu, Roland zauważył, że Rebecca stale wznosi się na palce i opada, tak jak to czyniła, gdy miała mu coś ważnego do powiedzenia. Ostatnią ważną rzeczą był obrzydliwy pomarańczowy sweter, którym teraz była obwiązana w pasie. (Kupiłam go sobie w Goodwill za jedyne dwa dolary.) Jego zdaniem przepłaciła, lecz tak była dumna ze swego zakupu, że nic nie mógł powiedzieć. Tego wieczora na tle dżinsów i fioletowego podkoszulka bez rękawów sweter wyglądał jeszcze gorzej niż zwykle.

Roland skończył piosenkę i podziękował uśmiechem ubranemu w krzykliwą hawajską koszulę czterdziestokilkuletniemu mężczyźnie, który wrzucił mu garść drobnych do futerału.

– Co u ciebie słychać, dziecino? – zwrócił się do Rebeki.

Rebecca przestała podskakiwać i podeszła do niego.

– Musisz mi pomóc, Rolandzie. Zaniosłam go do mojego łóżka, ale nie wiem, co mam teraz zrobić ani jak powstrzymać krwawienie.

– Co takiego?

Zaskoczona dziewczyna odsunęła się o krok. Wokół było zbyt wiele sztucznych rzeczy, zbyt wiele samochodów, zbyt wielu ludzi. Czuła, jak wszystkie te rzeczy na nią napierają. Czuła, jak świat zewnętrzny ją nadgryza, lecz wiedziała, że nie może udać się do spokojnego, wewnętrznego miejsca, jeśli chce uratować przyjaciela. Podeszła i złapała Rolanda za ramię.

– Pomóż. Proszę – błagała.

Roland uważał się za wnikliwego znawcę uczuć – to umiejętność konieczna do przeżycia na ulicy – i widział przerażenie Rebeki. Niezgrabnie poklepał ją po ręce.

– Jasne, nie martw się. Zaraz przyjdę. Pozwól mi się tylko spakować.

Rebecca szybko skinęła głową i ten ruch zdradził Rolandowi, że dziewczyna jest bliska paniki, zazwyczaj bowiem jej ruchy cechowała powolność i rozmysł. Gdzie, do diabła, podziewa się jej opiekunka społeczna? – zadawał sobie pytanie, zgarniając drobniaki do skórzanego woreczka. To ona powinna przybywać z odsieczą, nie ja. Włożył gitarę do pokrowca, upchał woreczek przy gryfie i zamknął wieko. Co się tam, do Ucha, stało? Jakiego krwawienia nie może powstrzymać? O Jezu, tylko tego mi brakowało; Głupia Weronika zadźgała pasztetnika, kino nocne.

Wyprostował się, narzucił sztruksową marynarkę – pomimo wciąż panującego nieznośnego upału łatwiej ją było nosić na sobie niż w ręku – podniósł gitarę i wyciągnął rękę.

– W porządku – powiedział tonem, który – jak miał nadzieję – dodawał otuchy. – Idziemy.

Rebecca chwyciła go za rękę i pociągnęła naprzód, na drugą stronę Yonge i na wschód wzdłuż Queen.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Brama mroku I krąg światła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Brama mroku I krąg światła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Brama mroku I krąg światła»

Обсуждение, отзывы о книге «Brama mroku I krąg światła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x