Aleksander Kroger - Ekspedycja Mikro
Здесь есть возможность читать онлайн «Aleksander Kroger - Ekspedycja Mikro» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ekspedycja Mikro
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ekspedycja Mikro: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ekspedycja Mikro»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ekspedycja Mikro — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ekspedycja Mikro», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Tam – szepnął Chris do Jacka.
Była to liściasta roślina.
Kiwnęli na siebie porozumiewawczo, a po chwili helikopter wylądował na jednym z liści. Chris wyskoczył na chwiejące się jeszcze podłoże, a Jack momentalnie wysunął przez właz nadajnik. Chris chwycił go z drugiej strony i położył ostrożnie na zielonym gruncie, w którym mogli zauważyć pulsację komórek. Jack wskazał miejsce nieco dalej. Była to jakaś blizna na powierzchni, zagłębienie, mogące swobodnie pomieścić cały nadajnik. Zanieśli tam sprzęt. Wprawnie zamocowali na liściu dwa uchwyty, po czym przywiązali do nich nadajnik, Jack trzymał przewód antenowy. Chris wskazał na górę. Olbrzymi liść rozpościerał się tam na kształt baldachimu.
– Umocujesz go tam, kiedy wystartujemy – powiedział.
– No, to szybko do helikoptera – szepnął Jack. Były to pierwsze słowa, jakie wypowiedzieli od momentu rozpoczęcia akcji.
Chris przesuwał w dłoni przewód antenowy, a Jack ostrożnie nabierał wysokości. Kiedy dotarli do górnego liścia, zauważyli odnóżkę rośliny. Chris wskazał na nią. Maszyna wzbiła się jeszcze wyżej i wtedy Chris zarzucił pętlę. Nie był to szczególnie trudny wyczyn; Jack sterował tak dokładnie, że nawet ktoś mniej zręczny od Chrisa nie mógłby chybić.
– Koniec! – zawołał Chris,
Wystarczyło kilka sekund, aby zorientować się w położeniu. Tam, gdzie było najwidniej, znajdowało się zbawcze okno. Znowu przesuwali się wzdłuż szklanej ściany, która tym razem nie odbijała tak intensywnie światła. Po chwili ekran radaru zasygnalizował wolną drogę – i już byli na zewnątrz. Dopiero teraz Chris poczuł, że jest cały mokry od potu.
Jack skinął głową z uśmiechem, dał pełen gaz, śmiało poderwał maszyną i skierowali się ku bazie.
Nadajnik podrzucony makrosom przez Chrisa i Jacka stał się źródłem informacji. Dzięki niemu załoga zapomniała, jaka przestrzeń dzieli ich od ojczyzny, a nawet od miejsca, które ją zastępowało: od “Oceanu”. Nadajnik był dla nich motorem, który ożywiał jednostajne, pracowite dni w bazie nawet wtedy, kiedy wierzchołek śnieżnej włóczni znalazł się pod potężną warstwą śniegu o grubości stu stóp. Dostarczył im ciekawych informacji, choć nie od razu. Minęło sporo czasu, zanim rozszyfrowano język. Jeszcze bardziej czasochłonne okazało się formowanie z podsłuchanych rozmów i meldunków, pochodzących prawdopodobnie z komputera domowego, jakiejś sensownej całości. Wszystko to trwało długo, ale dawało temat do bardzo burzliwych dyskusji, intrygując jednocześnie obecnych. Nadajnik był ratunkiem przed bezczynnością.
Chris gratulował sobie w duchu, usprawiedliwiając w ten sposób swój lekkomyślny czyn. Wspomniał święta Bożego Narodzenia i wyobrażał sobie, jak przytłaczający nastrój mógłby zapanować teraz pod śnieżną pokrywą. A tak każda informacja o istotnym znaczeniu stawała się czymś w rodzaju sensacji. Kiedy okazało się, że program trwa zazwyczaj do godziny dwudziestej drugiej, Chris polecił emitować go do pracowni. Wkrótce niemal wszyscy w bazie znali język ludzi makro z pobliskiego miasta; twardy, naszpikowany głoskami syczącymi, wykazujący jednak pewne pokrewieństwo z ich własnym.
Z dużym przejęciem spotkała się wiadomość o podboju przez ludzi makro przestrzeni wokół planety. Wszystko wskazywało na to, że teoria Ennila jest słuszna: tamci przybyli z kosmosu i opanowali tę planetę – pozostało jeszcze do wyjaśnienia, dlaczego część z nich mówiła po angielsku. Tym jednak przestano się już interesować, jak stwierdzonym faktem, który po prostu przyjmuje się do wiadomości.
Informacje uzyskane za pośrednictwem nadajnika oraz pochodzące z nasłuchu radiokomunikacji makrosów świadczyły o tym, że tamci opanowali jedynie tę planetę, ale przecież istoty przybyłe na peryferie Układu Słonecznego nie musiały badać przestrzeni międzygwiezdnej.
Chris czuł się przy tego typu dyskusjach nieswojo. Pamiętał przecież ostatnie słowa Tocsa i wiedział, kim są tamci. Ciągle jednak nie mógł się zdecydować na wtajemniczenie całej załogi, jak swego czasu zamierzał uczynić. Obawiał się, że w danych warunkach, spotęgowanych przez dokuczliwy lód i śnieg, ludzi ogarnie przygnębienie i rozpacz, co mogłoby wpłynąć niekorzystnie na wynik przedsięwzięcia.
Wspólnie z Relpekiem postanowili poczekać z wyjawieniem tej ważnej tajemnicy do wiosny. Chris nie wspomniał o tym nawet Geli, chociaż przyszło mu to z trudem.
Jego powrót z “Oceanu” Gela przyjęła z zadowoleniem i ulgą, chociaż przez cały czas kierowała działalnością bazy bez zarzutu. Na jej twarzy malowała się szczera radość ze spotkania, a w każdym razie coś więcej – tak przynajmniej sądził Chris – niż radość z powrotu kolegi z niebezpiecznej wyprawy.
Potem jednak, kiedy dowiedziała się, że został następcą Tocsa, zaczęła odnosić się do niego z rezerwą. Wydawało mu się nawet, że dziewczyna unika go i stara się nie przebywać z nim sam na sam. Tak jakby bała się zarzutów, że pociąga ją jego stanowisko. Pragnął zbliżyć się do niej, tak jak owego wieczoru, kiedy udawał się w podróż, ale na przeszkodzie stał nie wyjawiony jeszcze sekret. Z wielu więc powodów z niecierpliwością czekał na dzień, w którym “Highlife” straci ostatecznie swój lodowy pancerz.
Wieczorem, dwudziestego siódmego lutego, Chris wyszedł z laboratorium, gdzie zbadał postęp prac nad emitorem ciepła, mogącym w razie konieczności przebić lód. Lśniącym korytarzem udał się do kasyna i tam zastał swoich współtowarzyszy, zawzięcie nad czymś dyskutujących. Chodziło o informację uzyskaną po południu za pośrednictwem “tajnego ucha”, jak nazwano zainstalowany przez Chrisa nadajnik. Chris nie znał jeszcze treści informacji, ale im dłużej przysłuchiwał się dyskusji, tym poważniej się zastanawiał, czy tajne ucho nie koliduje z zasadami etyki, które zawsze obowiązują wśród istot rozumnych.
Nikt prawie nie zauważył, kiedy Chris wszedł i usiadł przy stole. Ennil wygłaszał płomienną mowę. Jego sąsiadem była Gela. Rumieńce na jej twarzy oznaczały, że i ją poruszyła dyskusja.
– …dowodzi w każdym razie, że istoty makro, chociaż są do nas podobne, nie są ludźmi. Nie twierdzę oczywiście, że takie postępowanie jest nieludzkie, ale stoi ono w sprzeczności, i będzie stało zawsze, z naszym pojęciem moralności…
– Jakim prawem tak mówisz? – zawołała z oburzeniem Carol. – Może to nie odpowiada twojemu pojęciu moralności! Ale przecież nie ogłosisz się chyba prorokiem przyszłych pokoleń. A zresztą w naszej historii istnieje wiele przykładów na to, jak z biegiem czasu zmieniają się zasady moralne.
– Ale nigdy tak radykalnie! – bronił się Ennil.
– Wolałabym, żebyśmy przedyskutowali korzyści płynące z takiej możliwości – wtrąciła Gela. – Zostawmy moralność na boku. Po prostu interesuje mnie, kto by wyszedł na tym najlepiej.
– Oczywiście, najlepiej wyszłoby na tym państwo – powiedział Ennil. – Mogłoby produkować ludzi według własnego uznania; dziś więcej, jutro mniej.
– Bzdura! – zawołał Bili Nesnan, monter w średnim wieku. – To zależy od przepisów. Zresztą co wy, żółtodzioby, możecie powiedzieć na ten temat! Ja mam czworo dzieci, wszystkie chciane, rozumiecie? Chociaż ustawa o przyroście naturalnym została zniesiona już więcej niż dziesięć lat temu. A każdy poród, mimo że nosi nazwę bezbolesnego, jest, mówiąc łagodnie, męczarnią. Musielibyście zapytać o to Susan, moją żonę, ona mogłaby wam opowiedzieć to i owo!
Chris nie wytrzymał dłużej.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ekspedycja Mikro»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ekspedycja Mikro» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ekspedycja Mikro» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.