Aleksander Kroger - Ekspedycja Mikro

Здесь есть возможность читать онлайн «Aleksander Kroger - Ekspedycja Mikro» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ekspedycja Mikro: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ekspedycja Mikro»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ekspedycja Mikro — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ekspedycja Mikro», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nacisnął przycisk dzwonka. Po chwili przez drzwi zajrzała jasnowłosa referentka. W jej wzroku widniała troska.

– Inez, muszę omówić z tym młodzieńcem mnóstwo spraw. Nie chciałbym przedwcześnie osłabnąć, ani żeby mi przeszkadzano. Podaj mi od razu jeszcze jeden łyk.

Skinęła głową, zamknęła za sobą drzwi, ale wkrótce zjawiła się znowu z dużą strzykawką, podciągnęła Tocsowi rękaw i wbiła fachowo igłę.

– Tak lubiłem jeść! – poskarżył się żartobliwie Tocs, podczas gdy Inez wciskała powoli tłok strzykawki. – A teraz nie wolno mi nawet spróbować pożywienia. – Kiedy wyciągnęła z powrotem igłę, powiedział: – Dziękuję, Inez, i nie wpuszczaj teraz nikogo!

Znowu oparł się wygodniej w fotelu, odprężył się i półgłosem, oszczędzając sił, zaczął mówić.

Robert Tocs zmarł nazajutrz w południe. Umarł samotnie w fotelu, tak jak go widział Chris wieczorem poprzedniego dnia.

Dla Chrisa nastały teraz ciężkie dni. Odpowiedzialność, spotęgowana przez wynurzenia Tocsa, spędzała mu sen z powiek. Potrzeba mu było kilku dni, aby ochłonąć, wyrobić sobie obraz dotychczasowych osiągnięć. Doszedł do przekonania, że do tej pory za bardzo przejmował się swoją misją zwiadowczą, tracąc przy tym trochę z oczu główny cel ekspedycji. Jego zadanie, które mu zlecił Tocs, nie należało do łatwych. Miał zostać nadal zwiadowcą, ale jednocześnie kierować całą ekspedycją. Nie ulegało chyba wątpliwości, że po tym, jak Tocs uczynił go swoim powiernikiem, a tym samym zaufanym rządu, musiał znajdować się w pierwszej linii przy nawiązywaniu kontaktu. Ale co miał zrobić z powierzoną mu tajemnicą? W ciągu pierwszych dni dręczyły go wątpliwości. Czy wolno mu zachować dla siebie tę straszliwą prawdę? Tu, na posterunku w świecie makro? Czy jego towarzysze nie mają prawa dowiedzieć się o wszystkim, skoro narażają dla sprawy swoje życie? A może wiedza rozbudzi w każdym z nich wolę rozwiązania tego zadania?

Powoli dojrzewała w nim decyzja zerwania tego długiego łańcucha wtajemniczonych. Rozważał, jakie reakcje może wywołać wyjawienie prawdy. Po długich wahaniach doszedł do wniosku, że najpierw musi ustalić program działania.

Postanowił mianować Relpeka swoim zastępcą na ”Oceanie”. Jednocześnie uznał za niezbędne wtajemniczyć go we wszystko. Logicznym następstwem tego kroku byłoby poinformowanie w odpowiednim czasie reszty załogi.

Decyzja ta, będąca wynikiem długich zmagań wewnętrznych, zdjęła mu kamień z serca. Teraz uwierzył, że dorósł do swego zadania.

Rozmowa z Jensem utwierdziła go w tym przekonaniu. Postanowili wtajemniczyć całą załogę, nie bacząc na skutki tego wykroczenia przeciw obowiązującym ustaleniem rządu. Zresztą konsekwencje tego kroku mogły zaistnieć dopiero po powrocie do ojczyzny, a ta chwila była jeszcze zbyt odległa.

Chris postanowił wrócić jak najszybciej do bazy. Jego wyobrażenia o sposobie nawiązania kontaktu przybierały coraz bardziej konkretne kształty.

Na razie jednak nadzorował prace przy zmianie miejsca postoju “Oceanu”. Nad jaskinią na zboczu, nowym miejscem postoju statku, można było, choć z trudem, zainstalować wysokiej jakości antenę. Spodziewano się po tym odczuwalnej poprawy łączności.

Po dziesięciu dniach pobytu na “Oceanie” Chris odleciał do bazy. W helikopterze znajdował się odbiornik, który miał umożliwić odbiór programów nadawanych przez ludzi makro, a poza tym miniaturowy nadajnik, którego przeznaczenia nie znał nawet Relpek. Zażyczył sobie, by odwiózł go pilot, który miał być mniej małomówny i “dosyć śmiały”. Relpek spełnił to życzenie, ale dał do zrozumienia, że chętnie dowiedziałby się czegoś więcej o zamierzeniach Chrisa.

– Musisz uzbroić się w cierpliwość – odparł z uśmiechem Chris. – Nie wiem, czy to się uda, dlatego wolę o tym jeszcze nie mówić.

Pilot nazywał się Jack Siwel. Chris zdążył go poznać w czasie podróży jako dobrego szachistę i pieśniarza. Przy obecnych warunkach atmosferycznych lot wiązał się z dużym ryzykiem, ale Jack spoglądał tylko spod krzaczastych brwi, bez widocznych obaw. Miał gęste włosy, a twardy zarost sprawiał, że jego twarz nawet po goleniu połyskiwała czernią. To wszystko nadawało mu ponury wygląd, co kłóciło się z pełnymi humoru piosenkami, które śpiewał podczas towarzyskich wieczorów, czerpiąc ze swego nieprzebranego, jakby się mogło wydawać, repertuaru.

Przelatując tuż nad lasem, Chris wspomniał swój pierwszy lot w tym kierunku. W powietrzu roiło się wtedy od żywych istot. Teraz nad tą bezkresną bielą wszystko wydawało się wymarłe. Tylko w oddali krążyły niesamowicie duże, czarne latające stwory, które jednak albo nie zauważyły helikoptera, albo też ignorowały go całkowicie.

Nagle osłupieli: po dużej leśnej polanie szło dwóch ludzi makro, to nie ulegało wątpliwości. Do nóg mieli przyczepione długie deski, którymi orali gwałtownie śnieg. Posuwali się gęsiego, w równym rytmie, żłobiąc dwa głębokie, wyprofilowane rowy ostrych kantach.

– Opuść się niżej! – zawołał podniecony Chris.

Oczy Jacka zaiskrzyły się. Skinął głową i śmiało obniżył lot. Ostatecznie miał po raz pierwszy zobaczyć na własne oczy makrosów.

O ile obydwaj wędrowcy wyglądali z góry jak zwykli ludzie i niemal całkowicie pasowali do obrazu, to obserwowani z coraz mniejszej wysokości zmieniali się gwałtownie.

W końcu pod helikopterem widać było tylko płaski ruch; zniekształcenie perspektywiczne ukazywało osobliwe obrazy kołyszących się gór, błyszczących, ciągnących się w nieskończoność prostopadłościanów pagórków.

Chris zamachał ręką, dając znak Jackowi, aby zatoczył krąg wokół zamazanych, trudnych do uchwycenia wzrokiem formacji, które sam uważał za głowy makrosów. Jack z uznaniem opuścił kąciki ust; zadanie odpowiadało mu. Zataczał coraz mniejsze koła.

Raptem nastąpiło nowe zjawisko: z nie zidentyfikowanych początkowo źródeł zaczęły wznosie się rytmicznie ku górze obłoki pary, zasłaniając na pewien czas całkowicie widok.

A potem, niczym urojenie, pojawił się przed nimi dziwny obraz: w odległości około trzech tysięcy stóp zza mgły wyłoniło się oko, które wypełniło sobą całe ich pole widzenia. Najpierw ujrzeli dużą, błyszczącą kulistą gałkę, której biel przesłaniało barwne koło niebieskoszarej, usłanej złotymi punkcikami tęczówki. W środku tęczówki znajdowała się duża, czarna jak węgiel źrenica. Na górze i na dole sterczały rzęsy, na których wisiały wodne kule. Oko jak u Geli, przemknęło Chrisowi przez głowę, tylko powiększone dwa tysiące razy. Piękne, porywające, budzące otuchę i równocześnie strach. Teraz z pewnością nas widzą!

Trwało to ułamek sekundy. Raptownie i z prędkością wykluczającą wszelką reakcję, runęła na helikopter jakaś zamazana góra, zaciemniając wieżyczkę, po czym nastąpiło zderzenie.

Jack odchylił się instynktownie do tyłu, przelecieli jeszcze trochę zupełnie na oślep, rozległ się zgrzyt, i nagle wokół nich zrobiło się biało, a potem wszystko poszarzało. Silnik zachłysnął się i ucichł. Obaj leżeli na wklęsłej szybie kabiny, śmigłowiec stał na dachu. Chris pierwszy wrócił do rzeczywistości. Nachylił się do Jacka. – Jesteś ranny?

– Żeby to szlag! – zaklął tamten ł zreflektował się natychmiast. – Nie.

– Zachowujemy się jak ostatni naiwniacy – zauważył Chris.

– Czy to był ich atak? – zapytał Jack jakby samego siebie.

– Tak, ale chyba nie skierowany świadomie przeciw istotom rozumnym! – Słowa Chrisa brzmiały pewnie. – Diabli wiedzą, za kogo wziął nas ten olbrzym. Może zląkł się o swoje oko. Znajdowaliśmy się przecież dokładnie na linii jego wzroku, prawdopodobnie w małej dla niego odległości. Na pewno się zdziwił, że zimą coś leci w powietrzu. – Chris uśmiechnął się.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ekspedycja Mikro»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ekspedycja Mikro» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Aleksander Filonow
Aleksander Świętochowski - Wesele satyra
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Woły
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Nad grobem
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Na pogrzebie
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Starzec i dziecię
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Strachy Pentelikonu
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Cholera w Neapolu
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Dafne
Aleksander Świętochowski
Aleksander Świętochowski - Dwaj filozofowie
Aleksander Świętochowski
Отзывы о книге «Ekspedycja Mikro»

Обсуждение, отзывы о книге «Ekspedycja Mikro» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x