Kim Robinson - Czerwony Mars

Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Czerwony Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony Mars: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Niezwykle realistyczny opis kolonizacji Marsa przez Ziemian na początku XXI wieku. Dramatyczne dzieje osadników, którzy doprowadzają do totalnej katastrofy, próbując przystosować planetę do zamieszkania.
Czy mimo eksperymentów na ekosferze planety i zbrodniczych posunięć międzynarodowych korporacji finansowych Mars się odrodzi i stanie się dla ludzi prawdziwym domem?
Czerwony Mars Kolejne części cyklu to
i
.
Powieść otrzymała nagrodę BSFA w 1992, Nebula w 1993.
Nominovana do nagród Hugo, Clarke i Locus w 1993.

Czerwony Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dlaczego przyleciał w to miejsce? Dlaczego tak bardzo się starał tu dotrzeć, poświęcając tyle przyjemności życia, rodzinę, dom, rozrywki, zabawę… Potrząsnął głową. O ile pamiętał, była to wtedy jedyna rzecz, którą chciał robić, po prostu cel życia. Irracjonalny przymus, definicja istnienia… Czy mógł wówczas podejrzewać, jak bardzo różnią się od siebie oba światy?

Księżycowe noce w pachnącym gaju oliwnym, koronkowe cienie gałęzi na ziemi, podniecający świeży powiew ciepłego mistralu, poruszającego w szybkich, łagodnych podmuchach szeleszczącymi liśćmi… Leżał na wznak z szeroko rozpostartymi ramionami, a nad jego głową liście migotały srebrem i szarością pod czarną czaszą pełną gwiazd… Jedna z tych gwiazd świeciła mocniej, emanując delikatną czerwoną poświatą; dostrzegł ją i obserwował wśród falujących oliwnych liści. Miał osiem lat! Mój Boże, zastanowił się wtedy, czym one są? Tajemnica gwiazd! Dlaczego powstały, jaki jest sens ich istnienia?! A jak wyjaśnić malowidła w jaskini Lascaux albo wytłumaczyć, dlaczego ludzie przez tysiąclecia budowali kamienne katedry czubkami strzelające w niebo… Dlaczego koralowce budowały rafy…

Michel miał dość zwyczajną młodość, często się przeprowadzał, tracił przyjaciół, ledwie ich zdobył… Studiował psychologię na Uniwersytecie Paryskim, napisał pracę magisterską o depresji na stacji kosmicznej, a potem zaczął pracować: najpierw w Ariane, potem w Gławkosmosie. Po drodze ożenił się i rozwiódł, gdy Frangoise powiedziała: “Niby jesteś ze mną, ale tak właściwie wcale cię tu nie ma”. Teraz przypomniały mu się wszystkie noce z nią w Avignonie, wszystkie dni w VillefranchesurMer. Mieszkali w najpiękniejszym miejscu na Ziemi, a on wiecznie żył w jakiejś mgle, wiecznie pożądał Marsa! To był absurd! Gorzej, to była głupota. Brak wyobraźni, brak pamięci, brak inteligencji: nie potrafił docenić tego, co ma, i nie potrafił sobie wyobrazić tego, co dostanie w zamian. I teraz za to płacił, uwięziony na lodowej krze w arktycznej nocy z dziewięćdziesięcioma dziewięcioma przedstawicielami innych nacji, z których żaden nie mówił po francusku w stopniu nawet średnim. Tylko troje było w stanie ledwie się porozumieć, a Frank Chalmers mówił w tym języku tak, że lepiej by było, gdyby się w ogóle nie odzywał… Jego francuski brzmiał, jakby zamiast języka miał w ustach siekierę…

Niemożność mówienia w języku, w którym myślał, sprawiła, że Duval nieustannie oglądał francuskie programy telewizyjne nadawane z Ziemi, co tylko potęgowało ból. Ciągle nagrywał na wideo własne monologi i wysyłał je do matki i siostry, prosząc, by mu odpowiadały w ten sam sposób; oglądał potem nadesłane taśmy wiele razy, interesując się bardziej otoczeniem własnych krewnych niż nimi samymi. Od czasu do czasu rozmawiał również na żywo z dziennikarzami, ale tu kolejka była długa. Te wywiady uświadamiały mu przy okazji, jak sławny jest we Francji — jego nazwisko było powszechnie znane. Na wszelkie pytania odpowiadał więc ostrożnie, stereotypowo, udając kogoś, kim od dawna już nie był: odgrywając dawnego Michela Duvala, odtwarzając stworzony przez siebie program pod nazwą “Michel”.

Czasami, kiedy ogarniało go pragnienie posłuchania rodzimego języka, odwoływał nawet konsultacje z kolonistami i zasiadał przed telewizorem. Niech sobie wsadzą gdzieś ten swój angielski! Otrzymywał za to jednak ostre reprymendy od Franka i musiał potem odbywać długie sesje z Mają. Czy był przepracowany? Ależ nie, musiał się tylko starać, aby dziewięćdziesięciu dziewięciu ludzi nie straciło zdrowych zmysłów, sam jednocześnie w wyobraźni wędrując po Prowansji swoich wspomnień: po spadzistych stokach porośniętych winnicami, zabudowanych zagrodami chłopskimi, zniszczonymi starymi wieżami i klasztorami, po żywym świecie o krajobrazie nieskończenie piękniejszym i ludzkim niż ta kamienna pustynia nie dla ludzi, niż pustka tej martwej rzeczywistości…

Nagle uświadomił sobie, że znajduje się w sali telewizyjnej. Najwyraźniej pogrążony w myślach nawet nie zauważył, kiedy wrócił do środka. W ogóle nie pamiętał drogi; myślał, że nadal stoi na szczycie Wielkiej Piramidy. Zamrugał oczyma i okazało się, że znajduje się w świetlicy telewizyjnej (to był jego azyl) i ogląda film przedstawiający jedną z pokrytych porostami stromych ścian Vallis Marineris.

Zadrżał. To mu się zdarzyło nie pierwszy raz. Po raz kolejny stracił kontakt z rzeczywistością na dłuższy czas, podobnie jak kilkanaście razy przedtem. Nie było to zwykłe zatopienie się w myślach, lecz raczej zakopanie się w nich, zarycie powodujące całkowitą obojętność wobec otaczającego świata. Rozejrzał się po pomieszczeniu, konwulsyjnie dygocząc. Było teraz Ls 5, a więc początek północnej wiosny i północne ściany wielkich kanionów wygrzewały się w słońcu. “Skoro i tak wszyscy mają zwariować”…

I nagle było już Ls 157. Sto pięćdziesiąt dwa stopnie zniknęły gdzieś we mgle tele-egzystencji. Wygrzewał się właśnie w słońcu na dziedzińcu nadmorskiej willi Franqoise w Villefranche-sur-Mer, patrzył na leżące poniżej szczyty dachów, na terakotowe kolumny i mały turkusowy basenik połyskujący ponad taflą Morza Śródziemnego o barwie kobaltu. Cyprysy wyglądały jak zielony płomień nad basenem. Kołysały się w powiewach morskiej bryzy owiewającej twarz Michela. W oddali lśnił zielony cypel półwyspu…

Wszystko się zgadzało… z wyjątkiem tego, że w rzeczywistości Duval znajdował się w Underhill, ich pierwszym mieście zwykle nazywanym rowem albo pasażem Nadii, i siedział na górnym balkonie, z którego rozpościerał się widok na karłowate sekwoje i dalej na szklaną ścianę i nachylone pod odpowiednim kątem zwierciadła, które kierowały światło w dół do hali; krajobraz przypominał trochę francuski płaskowyż Cóte D’Or. Niedawno Tatianę Durową zabił automatycznie kierowany dźwig i Nadia była od tego czasu smutna. Tyle że żal spływa po nas jak woda po kaczce, uświadomił sobie Michel, pocieszając Rosjankę. Szybko zapomnisz, Nadiu, pomyślał. Jednak tymczasem nie potrafił jej pomóc. Do diabła, czyżby oni sądzili, że jest czarodziejem? A może księdzem? Gdyby był magiem, już dawno sam by się wyleczył, wyleczyłby całą tę planetę albo, jeszcze lepiej, w jednej chwili znalazłby się z powrotem na Ziemi. Wywołałby prawdziwą sensację, gdyby pojawił się nagle na plaży w Antibes i powiedział: “Bonjour, jestem Michel, czy wróciłem do domu?”

W pewnej chwili zrobiło się Ls=190, a on był jaszczurką. Leżał na szczycie Pont du Gard, na wąskich, idealnie prostokątnych skalnych blokach pokrywających rzymski akwedukt biegnący wysoko ponad przełęczą. Michelowi zaczęła odpadać skóra z ogona, a gorące słońce opalało nowy delikatny naskórek we wzorki stanowiące gmatwaninę linii. Wszystko się zgadzało… z wyjątkiem tego, że Duval wciąż był człowiekiem i tak naprawdę tkwił w atrium. Frank wyjechał, by zamieszkać z grupą Japończyków, którzy zasiedlali Argyre, a Maja i John pokłócili się o pokoje i o to, gdzie należy umieścić lokalną siedzibę UNOMY. Poza tym Maja, piękniejsza niż kiedykolwiek przedtem, znowu wiodła Michela przez atrium, po raz kolejny błagając o pomoc. Marina Tokariewa już prawie cały marsjański rok temu wyprowadziła się z jego pokoju — powiedziała mu, że właściwie wcale go tu nie ma — i teraz patrząc na Maję Michel przyłapał się na tym, że wyobrażają sobie jako swoją kochankę. To oczywiście było szaleństwo, ponieważ ona była “rusałką”, sypiała z szefami Gławkosmosu i kosmonautami, aby ułatwić sobie karierę w systemie, aby piąć się w górę, aby awansować… I to właśnie uczyniło ją nieufną i rozgoryczoną, a jej zachowanie niemożliwym do przewidzenia… I nadal seks był dla niej tylko instrumentem, kwestią polityki, sposobem na załatwienie czegoś dla siebie bez względu na cierpienia innych… Wariactwem było pragnienie, by mieć coś wspólnego z taką kobietą, z Mają żyjącą w taki sposób, dać się pociągnąć w dół, dać się omotać, wpaść w jej sidła… “Dlaczego nie wysłać najpierw szaleńców?”

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony Mars»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kim Robinson - Blauer Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Grüner Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Roter Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Błękitny Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Zielony Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la bleue
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la verte
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la rouge
Kim Robinson
Kim Robinson - Red Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Blue Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Green Mars
Kim Robinson
Kim Stanley Robinson - Green Mars
Kim Stanley Robinson
Отзывы о книге «Czerwony Mars»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x