Jak twarz widziana przez szkło butli.
Maja słuchała więc ze ściśniętym żołądkiem słów Saszy Jefremowej, która nachyliła się ku nim od sąsiedniego stolika i odpowiadając na pytanie Nadii, zastanawiała się głośno, czy Hiroko ma zamiar założyć męski harem. To był czysty nonsens, chociaż po namyśle istotnie jakiś rodzaj przymierza między Hiroko i Arkadym wydał się Mai dość logiczny i niepokojący, chociaż nie była pewna dlaczego. Arkady był otwartym orędownikiem uniezależnienia się kolonistów od Centrum Kontroli Wyprawy, Hiroko w ogóle nie podejmowała tego tematu, ale czyż nie działała w tym duchu? Czy nie odseparowała już całej sekcji farmerskiej od reszty załogi, przekształcając ją w coś w rodzaju zamkniętego torusa wtajemniczonych, do którego inni nie byli w stanie przeniknąć?
Jednak kiedy po chwili Sasza oświadczyła konspiracyjnym szeptem, że Hiroko planuje zapłodnić swoje jajeczka spermą wszystkich mężczyzn na Aresie i kriogenicznie przechowywać embriony, aby później wyhodować je na Marsie, Maja ostentacyjnie zabrała swoją tacę i skierowała się do zmywarek. Czuła coś w rodzaju zawrotu głowy. Stawali się sobie coraz bardziej obcy.
Czerwony półksiężyc urósł do wielkości ćwierćdolarówki, a w miarę zbliżania się do niego rosło również napięcie, jak gdyby za godzinę miała nadejść burza z piorunami i powietrze wypełniał pył, Kreozyt i wyładowania atmosferyczne. Czuli się tak, jak gdyby tam na górze, na tej kropce w kolorze krwi naprawdę oczekiwał ich bóg wojny. Zielone obicia ścian na Aresie były teraz pocętkowane żółcią i brązami, a popołudniami sodowe lampy pogrążały cały statek w złocisto-rdzawej poświacie.
Większość kolonistów spędzała całe godziny w baniaczku, obserwując planetę, której oprócz Johna nikt z nich nigdy dotąd nie widział jeszcze z tak bliska. W ciągłym użyciu był sprzęt treningowy, a symulacje ćwiczono z nowym entuzjazmem. Janet kręciła się po torusach, przesyłając na Ziemię nagrania wideo, rejestrujące wszelkie zmiany w ich małym światku. Pewnego dnia jednak nagle rzuciła okulary na stół i zrezygnowała z posady reportera.
— Słuchajcie, jestem już piekielnie zmęczona statusem autsajdera — oświadczyła. — Za każdym razem, kiedy wchodzę do pokoju, wszyscy milkną albo zaczynają recytować stereotypowe formułki. Czuję się jak szpieg na usługach jakiegoś obcego wywiadu!
— Bo nim jesteś — odparł Arkady i mocno ją uściskał.
Początkowo nikt nie wyraził ochoty, by przejąć jej pracę. Houston wysyłało najpierw pełne niepokoju pytania, potem reprymendy, wreszcie zawoalowane pogróżki. Teraz, kiedy znajdowali się tak blisko Marsa, wyprawa zajmowała naprawdę sporo czasu antenowego w ziemskiej telewizji. To była chwila tuż przed “wybuchem supernowej”, jak to określiło Centrum Kontroli Wyprawy, przypominając kolonistom, że wzmożone zainteresowanie ich losem może przynieść programowi kosmicznemu ogromne korzyści i że muszą filmować i przekazywać na Ziemię to, co robią, aby nie zmalało poparcie opinii publicznej dla kolejnych lotów na Marsa, od których będzie przecież zależne przetrwanie pierwszych kolonistów. Ciągła transmisja była wręcz ich obowiązkiem!
I wtedy Frank stanął przed obiektywem i zaproponował, aby Centrum Kontroli Wyprawy samo sporządzało raporty wideo za pomocą automatycznych kamer rozmieszczonych w wielu punktach statku. Hastings, szef Centrum Kontroli Wyprawy w Houston, wyglądał na rozwścieczonego tym pomysłem. Na dodatek wtrącił się Arkady i z promiennym uśmiechem zadał pytanie, które w zawoalowany sposób podawało w wątpliwość całościową kontrolę Ziemi nad ich poczynaniami:
— Czy oni mogą nam coś zrobić?
Maja ze złością potrząsnęła głową. Ujawnili właśnie Ziemi fakt, który oficjalne raporty starannie ukrywały: że załoga rozpadła się na rywalizujące ze sobą kliki. Dokładnie w tej chwili uświadomiła sobie, że zupełnie straciła władzę nad rosyjską połową kontroli ekspedycji. Miała już poprosić Nadię, aby w ramach przyjacielskiej przysługi przejęła reporterskie obowiązki, kiedy Phyllis i paru jej przyjaciół z Torusa B zgłosili się na ochotnika. Maja natychmiast się zgodziła. Na widok zaskoczonej miny Arkadego wybuchnęła śmiechem, ale kiedy ten nadal udawał, że nic go to nie obchodzi, zirytowana krzyknęła do niego po rosyjsku:
— Właśnie przegapiłeś swoją szansę! Miałeś okazję kształtować naszą rzeczywistość!
— Nie naszą, Maju, ich rzeczywistość. A mnie zupełnie nie obchodzi, co oni myślą.
Maja i Frank zaczęli się naradzać w sprawie rozdziału obowiązków wśród załogi po wylądowaniu. Na ogół były one określone z góry specjalnościami wielu podróżników, ale ponieważ niektórzy z nich mieli wiele różnych umiejętności, należało podjąć pewne dodatkowe decyzje. Trzeba przyznać, że prowokacje Arkadego odniosły przynajmniej jeden skutek: plany, które poczyniło przed wyprawą Centrum Kontroli Wyprawy, były teraz powszechnie uważane za co najwyżej tymczasowe. Z drugiej jednak strony najwyraźniej nikt również nie zamierzał dłużej uznawać władzy Mai czy Franka, więc kiedy rozeszła się wieść, nad czym obecnie pracują, cała grupa w napięciu jęła oczekiwać rychłej konfrontacji.
Plan, który na Ziemi poczyniło Centrum Kontroli Wyprawy, sugerował założenie kolonii-bazy na równinach na północ od rozpadliny Ophir Chasma, olbrzymiego północnego odgałęzienia Valles Marineris. Do tej bazy został przydzielony cały zespół farmerski oraz większość inżynierów i lekarzy — razem około sześćdziesięciu osób. Reszta miała się podzielić na mniejsze grupy wykonujące zadania pomocnicze i tylko od czasu do czasu wracające do macierzystego obozu. Najważniejszym spośród tych zadań było dostarczenie na Fobosa części zdemontowanego Aresa i rozpoczęcie prac nad przekształceniem tego księżyca w stację kosmiczną. Druga, nieco mniej liczna ekipa miała opuścić bazę i podążyć ku północnej czapie polarnej, aby zbudować tam system eksploatacyjno-transportowy, który przeniesie lodowe bloki do bazy. Zadaniem trzeciej grupy było wykonanie na całej planecie serii pomiarów i badań geologicznych i był to z pewnością najprzyjemniejszy przydział. Ekipy pomocnicze mogły przebywać poza bazą nawet przez rok, więc przydzielenie do takiej grupy było ważną decyzją i musiało zostać przemyślane pod każdym względem. Wszyscy podróżnicy dobrze przecież wiedzieli, jak długi jest rok.
Arkady i grupka jego przyjaciół — Aleks, Roger, Samantha, Edvard, Janet, Tatiana i Elena — poprosili o misję na Fobosa. Kiedy Phyllis i Mary o tym usłyszały, natychmiast poszły zaprotestować do Mai i Franka.
— Oni wyraźnie próbują przejąć Fobosa! Kto wie, co zamierzają z nim zrobić!
Maja pokiwała głową i zauważyła, że Frankowi ten pomysł również się nie podoba. Problem jednak leżał w tym, że nikt inny nie chciał lecieć na marsjański księżyc. Nawet Phyllis i Mary nie chciały zastąpić tamtej ekipy, więc trudno było odrzucić propozycję Arkadego.
Jeszcze głośniejsze spory wybuchły, kiedy Ann Clayborne udostępniła wszystkim listę wybranego przez siebie zespołu do pomiarów geologicznych. Mnóstwo osób chciało się do nich przyłączyć i wiele z nich oznajmiło, że bez względu na to, czy Ann się zgodzi, i tak wyruszą z nią na wyprawę badawczą.
Kłótnie stawały się coraz częstsze i gwałtowniejsze. Prawie wszyscy na pokładzie zgłosili się do którejś z misji i czekali na ostateczną decyzję. Maja czuła, że traci jakąkolwiek kontrolę nad ekipą rosyjską; rosła też jej wściekłość na Arkadego. Na ogólnym spotkaniu zaproponowała z sarkazmem, by zgodzili się, aby przydziały zrobił komputer. Pomysł został natychmiast odrzucony. Musiała się przyznać do porażki.
Читать дальше