Kim Robinson - Czerwony Mars

Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Czerwony Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony Mars: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Niezwykle realistyczny opis kolonizacji Marsa przez Ziemian na początku XXI wieku. Dramatyczne dzieje osadników, którzy doprowadzają do totalnej katastrofy, próbując przystosować planetę do zamieszkania.
Czy mimo eksperymentów na ekosferze planety i zbrodniczych posunięć międzynarodowych korporacji finansowych Mars się odrodzi i stanie się dla ludzi prawdziwym domem?
Czerwony Mars Kolejne części cyklu to
i
.
Powieść otrzymała nagrodę BSFA w 1992, Nebula w 1993.
Nominovana do nagród Hugo, Clarke i Locus w 1993.

Czerwony Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie ulegało wątpliwości, że tak właśnie jest. Widać to było po sposobie, w jaki Phyllis kręciła się w ślizgaczach po połyskującym szkliście pokoju, po tym jak się uśmiechała, drwiąc sobie z pogardliwych uwag Franka. Cóż, pomyślał, nigdy nie grzeszyła zbytnią mądrością. Zacisnął zęby. Najwidoczniej nadszedł czas, aby zaczął używać dobrych starych Stanów Zjednoczonych jako młota kowalskiego, czas sprawdzić, czyjego stary kraj ma jeszcze jakąś siłę.

— Większość ponad-narodowców ma ogromne holdingi w Stanach — oznajmił. — Jeśli amerykański rząd zdecyduje się zamrozić ich fundusze, powołując się na fakt łamania przez nie traktatu, to spowolni ich działania i niektórych nawet doprowadzi do bankructwa.

— Nie udałoby ci się — odparła Phyllis. — Doprowadziłbyś w ten sposób do bankructwa raczej rząd.

— To, co mówisz, przypomina straszenie martwego faceta stryczkiem. Kilka zer więcej w gigantycznej liczbie to tylko kolejny poziom nierzeczywistości, nic ponadto. Nikt nie może sobie wyobrażać, że chodzi tu o coś więcej. A jedynymi, którym się zdaje, że tak jest, są właśnie przedstawiciela zarządców twoich konsorcjów ponad-narodowych. Mają pieniądze, ale nikt już o nie nie dba. Mógłbym w minutę przekonać o tym Waszyngton, a wtedy bardzo szybko zobaczyłabyś konsekwencje tego posunięcia. Jakakolwiek będzie reakcja, zniszczy twoją grę. — Frank gniewnie machnął ręką. — I w pewnej chwili ktoś inny zajmie te pokoje, a ty… — nagle intuicja podsunęła mu dokończenie tego zdania: — wrócisz do Underhill.

Phyllis przez długą chwilę zastanawiała się nad jego słowami, po czym ze wzgardą rzuciła ostro:

— Nikt nie zdoła o niczym przekonać Waszyngtonu. Na Ziemi panuje prawdziwy chaos. Grząskie piaski. Mów sobie, co chcesz, ja będę wykonywać swoją robotę i zobaczymy, kto ma większy wpływ.

Przeczłapała w ślizgaczach przez pokój, otworzyła drzwi i głośno powitała czekającą za drzwiami grupkę oficjeli z ONZ.

Tak, uświadomił sobie Frank, przylot na górę był zupełnie niepotrzebną stratą czasu. Zresztą wcale go to nie zaskoczyło; w przeciwieństwie do tych, którzy mu doradzili tę wycieczkę, nie wierzył, że Phyllis mogłaby postąpić rozsądnie. Zachowywała się niczym religijny fundamentalista — interesy stanowiły dla niej część religii; te dwa dogmaty wzajemnie się popierały, były cząstkami tego samego układu. Rozsądek się nie liczył. Mogła uwierzyć, że Ameryka nadal posiada jakąś siłę, ale najwyraźniej nijak nie potrafiła sobie wyobrazić, że jakąkolwiek władzę ma Frank. Dość! Udowodni jej, jak bardzo się myli.

W drodze powrotnej kosmiczną windą Frank sporządził plany trzydziestu półgodzinnych wideospotkań na piętnaście godzin każdego dnia. Informacje, jakie miał dla Waszyngtonu, szybko wciągnęły go w nie kończące się pasmo kolejnych rozmów telefonicznych, którym — ze względu na odległość — towarzyszyło opóźnienie transmisyjne. Rozmawiał ze swoimi ludźmi w departamentach Stanu i Handlu oraz z szefami innych liczących się resortów. Wkrótce również nowy prezydent miał mu udzielić “audiencji”. Tymczasem Frank wysyłał wiadomość za wiadomością, wysłuchiwał odpowiedzi, wysuwał argumenty, uczestniczył w sporach, odpowiadał na wszystkie pytania i sam je zadawał. Takie “opóźnione” rozmowy były trudne i wyczerpujące. Miał wrażenie, że sytuacja na Ziemi przypomina domek z kart, z których wiele się pogięło.

Tuż przed końcem podróży, patrząc w dół, na kabel, którego spód tkwił w sheffieldskim “gnieździe”, Chalmers nagle poczuł się naprawdę dziwnie — przeszyła go jakaś fala energii. Wrażenie szybko ustąpiło, a po chwili namysłu Frank doszedł do wniosku, że jego organizm musiał zareagować w ten sposób na hamowanie wagonika, który otarł się w pewnym momencie o jedno g. Na tę myśl przyszedł mu do głowy dziwny obrazek: długie molo, mokre nierówne deski srebrnie połyskujące rybią łuską. Nawet wydało mu się, że czuje słony rybi zapach. Jedno g! Zabawne, jak dobrze pamięta je jego ciało.

Kiedy Frank wrócił do Sheffield, wpadł znowu w swój stały kołowrót wysyłania wiadomości i analizowania odpowiedzi; dzielił się informacjami ze starymi przyjaciółmi i nowymi osobami, które powoli rosły w siłę. Szukał u nich wszystkich poparcia, argumentował, spierał się i kłócił. W pewnym momencie, gdy z wolna kończyła się już północna jesień, Frank odbywał około pięćdziesięciu konferencji naraz. Czuł się jak szachista grający symultanicznie z całą salą przeciwników. Po trzech tygodniach takiego życia sytuacja wreszcie zaczęła wracać do normy, przede wszystkim dzięki niezwykłemu zainteresowaniu prezydenta Incaviglii, który chciał zdobyć wpływ na Amex, Mitsubishi i Armscor, toteż postanowił przekazać prasie oświadczenie, że jego zamiarem jest sprawdzenie zarzutów łamania traktatu.

Reakcja była natychmiastowa także na giełdzie. A już dwa dni później konsorcjum windy oznajmiło, że wśród ziemskiego społeczeństwa chęć zamieszkania na Marsie jest tak wielka i powszechna, że niestety chwilowo popyt przewyższa możliwości. Na początek podniesiono, oczywiście, ceny, ale i tak trzeba było zwolnić na jakiś czas tempo emigracji, póki na powierzchni nie zbuduje się większej liczby miast i automatycznych maszyn budowlanych.

Frank po raz pierwszy usłyszał o tym w programie informacyjnym, który oglądał któregoś wieczoru w bistro podczas samotnej kolacji. Uśmiechnął się.

No cóż, suko… teraz zobaczymy, kto jest lepszy w zapasach w grząskim piasku. — Skończył jeść i ruszył na przechadzkę wzdłuż stożkowej hali. Wiedział, że wygrał dopiero jedną bitwę, a wojna zapowiadała się na bezwzględną i długą. Niemniej musiał przyznać, że zwycięstwo nawet w jednej małej bitwie jest bardzo przyjemne.

W samym środku północnej zimy zbuntowali się mieszkańcy najstarszego amerykańskiego namiotu na wschodnim stoku. Wyrzucili całą wewnętrzną policję UNOMY i zamknęli się od środka. Mieszkający w pobliżu Rosjanie poszli natychmiast w ich ślady.

Podczas krótkiej rozmowy Slusinski nakreślił tło tych wydarzeń. Frank dowiedział się, że obie grupki pracowały dla filii Armscoru, zajmującej się budową dróg. Pewnej nocy na obie osady napadli azjatyccy bandyci, którzy przecięli materię namiotów i zabili po trzech mężczyzn w każdym. Wielu innych poraniono nożami. Zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie twierdzili, że napastnikami byli rozwścieczeni yakuzi, chociaż Frankowi opis ich wyglądu skojarzył się raczej z pracownikami ochrony Subarashii, małą armią, która składała się przeważnie z Koreańczyków. W każdym razie na scenie natychmiast pojawili się przedstawiciele UNOMY i stwierdzili, że napastnicy uciekli, a w namiotach aż wrze od buntowniczych nastrojów. Zaplombowali więc oba namioty i odmawiali wypuszczenia kogokolwiek na zewnątrz. Mieszkańcy osad, oburzeni, że stali się więźniami, siłą otworzyli śluzy i spawarkami zniszczyli tor magnetyczny biegnący przy ich stacjach. W zamieszkach zginęło wielu ludzi po obu stronach, policja UNOMY w odpowiedzi wysłała do środka regularne oddziały szturmowe, a wtedy robotnicy w dwóch namiotach poczuli się naprawdę uwięzieni.

Rozwścieczony i zdegustowany tym wszystkim Frank pojechał osobiście załagodzić sytuację. Tym razem musiał zignorować nie tylko zwykłe obiekcje swoich własnych ludzi, ale także zakaz, który wydał nowy przedstawiciel UNOMY (Helmuta odwołano na Ziemię). Kiedy znalazł się na stacji, czekała go jeszcze bezpośrednia rozmowa z szefem policji UNOMY, a nie było to zadanie łatwe. Nigdy przedtem tak bardzo nie starał się wykorzystać charyzmy pierwszej setki i rozzłościła go już sama konieczność. Musiał też ominąć policjantów, co już zupełnie doprowadziło do go szału: zwariowany starzec przebijający się przez wszystkie możliwe siły ochrony, jakie stworzyła ludzka cywilizacja. Wiedział jednak, że tym razem nikt nie zdoła go powstrzymać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony Mars»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kim Robinson - Blauer Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Grüner Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Roter Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Błękitny Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Zielony Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la bleue
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la verte
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la rouge
Kim Robinson
Kim Robinson - Red Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Blue Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Green Mars
Kim Robinson
Kim Stanley Robinson - Green Mars
Kim Stanley Robinson
Отзывы о книге «Czerwony Mars»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x