Harry Harrison - Planeta Smierci 2

Здесь есть возможность читать онлайн «Harry Harrison - Planeta Smierci 2» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1999, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Planeta Smierci 2: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Planeta Smierci 2»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ścigany listem gończym międzyplanetarny szuler Jason dinAlt zostaje schwytany przez szalonego fanatyka. Mikah Samon zamierza dostarczyć swojego jeńca na Cassylię, gdzie czeka go sąd i pewna śmierć. W czasie podróży Jasonowi udaje się doprowadzić do awarii pokładowego komputera nawigacji. Pozbawiony systemów sterowania statek rozbija się na tajemniczej planecie…

Planeta Smierci 2 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Planeta Smierci 2», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Znaleziono jeszcze dwa tajemnicze przedmioty i Ch'aka zjadł je. Dopiero, po zaspokojeniu swojego głodu, zaczął myśleć o swoich obowiązkach karmicie-la. Gdy dokonano następnego znaleziska, przywołał niewolnika i wrzucił tę rzecz do prymitywnie plecionego koszyka na jego plecach. Od tej chwili człowiek ten szedł tuż przed Ch'aką, który pilnował, by wszystko, co zostało wykopane, trafiało do koszyka. Jason zastanawiał się, co to takiego. Wiedział już, że to coś jadalnego, a wściekłe burczenie w brzuchu przypomniało mu o niezaspokojonym głodzie. Niewolnik, który szedł obok Jasona, nagle krzyknął i wskazał na piasek. Gdy wszyscy stanęli, Jason posadził Mikaha i z zaciekawieniem patrzył, jak dzikus zaatakował piach swym kawałkiem drewna, rozdłubu-jąc ziemię wokół sterczących z niej maleńkich, zielonych pędów; W rezultacie wykopał coś szarego i pomarszczonego, jakiś korzeń czy bulwę z zielonymi liśćmi. Jasonowi wydawało się to równie jadalne jak kamień, ale niewolnik najwyraźniej był innego zdania. Głośno przełknął ślinę i w swej zuchwałości odważył się nawet powąchać ów korzeń. Ch'aka widząc to gniewnie ryknął i gdy niewolnik wrzucił korzeń do kosza, zafundował mu takiego kopa, że nieszczęśnik ledwo dokuśtykał na swoje miejsce.

Wkrótce potem Ch'aka krzyknął, by wszyscy się zatrzymali i cała grupa oberwańców skupiła się wokół niego. Grzebał w koszyku i wzywał ich pojedynczo, a następnie posługując się jakimś własnym systemem ocen, dawał każdemu jeden lub więcej korzeni. Koszyk v był już prawie pusty, gdy wskazał pałką Jasona.

— K'e nam h'vas vi? — zapytał.

— Mia mono estas Jason, mia amiko estas Mikah.

Jason odpowiedział w poprawnym esperanto, które Ch'aka wydawał się rozumieć bez specjalnego trudu, mruknął bowiem i przez chwilę grzebał w koszyku. Jego zamaskowana twarz była obrócona w stronę Jasona, który czuł nieomal wwiercające się w niego spojrzenie. Pałka znowu skierowała się w jego stronę.

— Skąd jesteście? To wasz statek palił się, zatonął?

— To był nasz statek. Jesteśmy z daleka.

— Z drugiej strony oceanu? — Była to zapewne największa odległość, jaką Ch'aka mógł sobie wyobrazić.

— Tak jest, z drugiej strony oceanu. — Jason nie był w nastroju do dawania lekcji astronomii. — Kiedy dostaniemy jeść?

— Ty bogaty człowiek w twoim kraju. Ty miałeś statek, miałeś buty. Teraz ja mam twoje buty. Ty jesteś tu niewolnik. Mój niewolnik. Wy dwaj moi niewolnicy.

— Dobrze, dobrze — odparł z rezygnacją Jason. — Jestem twoim niewolnikiem. Ale nawet niewolnicy muszą coś jeść. Gdzie jest jedzenie?

Ch'aka pogmerał w koszu i wreszcie wyciągnął maleńki, pomarszczony korzonek. Przełamał go na pół i cisnął Jasonowi pod nogi.

— Pracuj pilnie, dostaniesz więcej.

Jason podniósł kawałki z ziemi i oczyścił je z piasku, jak mógł najlepiej. Podał jedną część Mikahowi i ostrożnie nadgryzł drugą. Piasek zazgrzytał mu w zębach, a korzeń smakował jak lekko zjełczały wosk. Jedzenie tego obrzydlistwa przychodziło mu z dużym wysiłkiem, ostatecznie jednak udało mu się. Niewątpliwie było to jakieś pożywienie, mniejsza o to do jakiego stopnia niestrawne. Musiało mu wystarczyć dopóki nie znajdzie czegoś lepszego.

— O czym rozmawialiście — spytał Mikah, przeżuwając ze zgrzytem swą porcję.

— Po prostu wymieniliśmy kłamstwa. On myśli, że jesteśmy jego niewolnikami, ja zaś się z nim zgodziłem. Ale to tylko chwilowe! — dodał szybko, widząc jak Mikah z pociemniałą z gniewu twarzą zaczyna podnosić się z ziemi i silnie pociągnął go w dół.

— To obca planeta, jesteś ranny, nie mamy ani krzty żywności, ani zielonego pojęcia jak tu można przetrwać. Jedyne, co możemy zrobić, by utrzymać się przy życiu, 19 robić to, co nam ten Stary Brzydal rozkaże. Jeżeli ma ochotę nazywać nas niewolnikami — dobra, możemy nimi być.

— Lepiej umrzeć, niż żyć w łańcuchach.

— Daj spokój tym bzdurom! Lepiej żyć w łańcuchach i zorientować się, jak można się ich pozbyć. W ten sposób wyjdziesz z tego żywy i wolny, a nie martwy i wolny. To pierwsze rozwiązanie jest chyba o wiele sympatyczniejsze. A teraz zamknij się i jedz. Nie możemy nic zrobić, dopóki nie wykaraskasz się z tej kategorii chodzącego rannego.

Przez całą resztę dnia tyraliera piechurów brnęła po piasku i Jason, poza pomaganiem Mikahowi, znalazł dwa krenoj — jadalne korzenie. Zatrzymali się przed zmierzchem i z ulgą opadli na piasek. Podczas rozdziału żywności otrzymali nieco większe porcje, być może w nagrodę za przykładną pracę Jasona.

Następnego ranka nastąpiła przerwa w ich monotonnym marszu. Poszukiwanie żywności odbywało się równolegle do linii wybrzeża niewidocznego oceanu, a jeden z niewolników zawsze szedł po grani wydm, które zakrywały przed nimi wodę. W pewnym momencie musiał zobaczyć coś ważnego, zeskoczył bowiem z pagórka i zaczął dziko wymachiwać rękami. Ch'aka podbiegł do wydmy, porozmawiał przez chwilę z wywiadowcą i wreszcie przepędził go kopniakiem.

Jason z zaciekawieniem się przyglądał, jak Ch'aka rozwinął niesiony na plecach pokaźny tobołek i wyjął z niego solidnie wyglądającą kuszę, napinaną za pomocą specjalnej korby. Ta skomplikowana i śmiercionośna machina wyglądała tu, w tej prymitywnej, opartej na niewolnictwie społeczności, bardzo nie na miejscu i Jason żałował, że nie mógł się przyjrzeć jej z bliska. Ch'aka z jednej z sakw wyciągnął bełt i założył go na cięciwę.

Niewolnicy w milczeniu siedzieli na piasku, podczas gdy ich pan podkradł się ostrożnie wzdłuż podstawy wydm, a potem bezszelestnie podczołgał się na ich szczyt i zniknął po drugiej stronie. Parę minut później zza wydm rozległo się wycie pełne bólu. Wszyscy zerwali się i pobiegli, by zaspokoić ciekawość. Jason zostawił Mikaha leżącego na piasku i był w pierwszych szeregach gapiów, którzy pokonali wydmy i znaleźli się na brzegu oceanu.

Wszyscy zatrzymali się w zwykłej odległości i krzyczeli na całe gardło, jak wspaniały był to strzał i jak wielkim myśliwym jest Ch'aka. Jason musiał przyznać. że było w tych okrzykach sporo racji. Na skraju wody leżało wielkie, owłosione, dwudyszne stworzenie. W jego grubym karku sterczał pierzasty koniec bełtu, a cienki strumyk krwi spływał w dół i mieszał się z nadbiegającymi falami.

— Mięso! Dziś mięso!

— Ch'aka zabił rosmarol Ch'aka jest wspaniały!

— Bądź pozdrowiony Ch'aka żywicielu! — wrzasnął Jason nie chcąc być gorszy od innych. — Kiedy będziemy jeść?

Władca nie zwracał uwagi na niewolników. Siedział na wydmie, aż do chwili, gdy odpoczął po męczących podchodach. Potem znowu napiął kuszę, podszedł do zwierzęcia, wyciągnął za pomocą noża bełt i założył go, ociekający krwią, ponownie na cięciwę.

— Zbierzcie drewno na ogień — rozkazał. — Ty, Opisweni, weź nóż i krój.

Ch'aka cofnął się na sam szczyt wydmy i usiadł tam z kuszą wycelowaną w niewolnika, który zbliżył się do zdobyczy. Opisweni wyciągnął nóż tkwiący w zwierzęciu i zaczął rozbierać tuszę. Przez cały czas był odwrócony plecami do Ch'aki i wycelowanej broni.

— Nasz pan i władca, jak widzę, darzy swych niewolników zaufaniem — mruknął pod nosem Jason przyłączając się do zbierających wyrzucone przez morze drewno. Ch'aka miał broń, ale zarazem wciąż bał się, że ktoś go zamorduje. Gdyby Opisweni spróbował użyć noża do czegoś innego niż mu polecono, zarobiłby strzałę w kark. Niezwykle przekonywający układ.

Zebrano dość drewna, by rozpalić pokaźne ognisko i gdy Jason powrócił ze swoją porcją paliwa, rosmaro został już pocięty na duże kawały. Ch'aka kopniakiem odpędził niewolników od stosu drewna i z kolejnego woreczka wydobył maleńkie urządzenie. Jason, zaciekawiony, przecisnął się jak mógł najbliżej, do pierwszego szeregu gapiów. Choć nigdy dotąd nie widział krzesiwa, cała operacja była prosta i zrozumiała. Napędzana sprężyną dźwignia uderzała kawałkiem kamienia o stalową płytkę krzesząc iskry, które padały na czarkę z hubą. Tam zaś Ch'aka rozdmuchiwał je tak długo, aż wreszcie rozgorzały płomieniem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Planeta Smierci 2»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Planeta Smierci 2» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Planeta Smierci 2»

Обсуждение, отзывы о книге «Planeta Smierci 2» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x