Дмитрий Биленкин - Kroki w nieznane - 1970
Здесь есть возможность читать онлайн «Дмитрий Биленкин - Kroki w nieznane - 1970» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1970, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Kroki w nieznane - 1970
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1970
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Kroki w nieznane - 1970: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kroki w nieznane - 1970»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Kroki w nieznane - 1970 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kroki w nieznane - 1970», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Czy poszukiwać śladów takich odwiedzin? Tak, poszukiwać. Ale nie w taki sposób, jak to czyniono dotychczas. Niepodobna wszystkiego, co nie da się wyjaśnić — zagadek historii, znalezisk archeologicznych, każdego obiektu nie dającego się rozszyfrować — przypisywać tylko przybyszom z gwiazd. Nie można śpieszyć siię z wnioskami, nie mając oczywiistych dowodów pozaziemskiego pochodzenia jakiegoś tajemniczego faktu. Ale nie można też agresywnie występować przeciw wszystkim, co próbują uzasadnić możliwość przybycia na Ziemię statków kosmicznych.
Zasługa tych, co próbowali zwrócić uwagę na „białe plamy” historii i archeologii czy na zjawiska w skali kosmicznej, których nie można wyjaśnić w sposób naturalny, polega właśnie na tym, że wzbudzili żywe zainteresowanie zagadnieniem gości z kosmosu.
Poszukiwania śladów, którymi zajmowali się początkowo pisarze-fantaści, skupiły także uwagę uczonych na tym pasjonującym temacie. Wiele było kwestii spornych, wiele wymagało sprawdzenia i sprecyzowania. Zresztą prawda rodzi się w dyskusji, jeżeli więc prowadzi się ją w sposób rozumny, pożytek z niej jest niewątpliwy. Czyż więc niebywałe zainteresowanie problemem Meteorytu Tunguskiego, burzliwe dyskusje, hipotezy, a wreszcie ekspedycje naukowe nie zostały wywołane fantastycznymi przypuszczeniami? Nie jest przypadkiem, że właśnie po wypowiedziach pisarzy-fantastów ponownie zaczęły się badania nad tunguskim dziwem, którego sprawa nie zeszła z porządku dziennego do ostatniej chwili. Nie można fantastyki uznać za naukę, podobnie jak nie można odmawiać pisarzowi prawa do fantazji.
Bezwzględnie jeszcze za wcześnie na ostateczne wnioski. Problem okazał się znacznie bardziej zawiły, niż można to było przewidzieć w początkach. Trzeba było odrzucić wiele wariantów, pojawiły się za to nowe. Już nie mówi się o uderzeniu gigantycznego meteorytu w powierzchnię Ziemi, już kwestionuje się spotkanie z lodową kometą, wysunięto koncepcję „antykamienia” — okrucha antymaterii — też na razie dość kontrowersyjną.
Jednakże szala wagi przechyla się na stronę wybuchu jądrowego, i to takiego, który nastąpił wysoko nad tunguską tajgą. Świadczą o tym wyniki niedawnej dyskusji naukowej. I jeszcze jeden, najbardziej interesujący szczegół, o którym wspomina F.J. Zigel: według wszelkiego prawdopodobieństwa gdzieś w rejonie Wanawary tunguskie ciało zmieniło trajektorię lotu, wykonało manewr! Jeżeli tak jest, powracamy do myśli o sztucznym pochodzeniu „meteorytu”, za którą w ogóle przemawia hipoteza wybuchu jądrowego. Co wybuchło, dlaczego nastąpił wybuch? Nie sposób nie wspomnieć przy tym o fantastycznym przypuszczeniu, jakie wysunąłem rozwijając znane opowiadanie-hipotezę A. P. Kazancewa „Wybuch”: międzygwiezdny, właśnie międzygwiezdny statek eksplodował przed lądowaniem dokonawszy manewru1. Jak dawniej, i teraz daleki jestem od utrzymywania, że takie twierdzenie jest bezsporne. Jakkolwiek by jednak było, jest to ciekawy przykład bliskości myśli pisarza-fantasty i dróg poszukiwań naukowych.
„Absurdem byłoby odrzucanie fantazji nawet w najściślejszej nauce” — wskazywał Lenin. Czyż to nie popularny artykuł M. M. Agresta wywołał żywy odzew nie tylko wśród szerokiego kręgu czytelników, ale i wśród uczonych? Profesor J. S. Szkłowski jest zdania, że „sam sposób sformułowania zagadnienia przez Agresta wydaje się zupełnie poprawny i godny szczegółowej analizy”.
W ślad za Agrestem analogiczną myśl wysunął amerykański uczony C. Sagan. Szkłowski podkreśla, że obie hipotezy „mają… duże znaczenie i zasługują na uwagę”. Przecież i hipoteza samego Szkłowskiego o sztucznym pochodzeniu satelitów Marsa, która znalazła odbicie w literaturze fantastycznej, także skierowuje odważną, graniczącą z czystą fantazją ideę z nurtu wyobraźni w łożysko nauki.
Front poszukiwań należy rozszerzyć gromadząc i studiując obiektywnie fakty po odrzuceniu wyraźnie wątpliwych.
Trzeba dokonać analizy, gdzie na j rozsądniej byłoby szukać, gdzie najlepiej mogła się przechować wiadomość, ślad z innego świata. Wszak oblicze Ziemi zmienia się bezustannie, toteż nie wszędzie zgoła ślady takie przetrwałyby okresy milionów lat. Geologowie mogliby wyznaczyć przypuszczalny rejon poszukiwań — miejsca na kuli ziemskiej, mniej od innych nawiedzane kataklizmami. Z pomocą przyszłaby prawdopodobnie introskopia — tworzy ona przyrządy pozwalające widzieć dosłownie na wskroś ziemi.
Czego jednak szukać? Chyba nie statku, który dlaczegoś tam nie odleciał z powrotem, jak sobie to wyobrażają fantaści. Chyba nie przesyłki z filmem lub listem. Chyba też mimo wszystko nie resztek kosmodromów czy innych urządzeń. Prawdopodobnie będzie chodziło o elementarną informację w języku liczb — kryterium rozumności wszelkiej cywilizacji, gdziekolwiek by się ona znajdowała — utrwaloną w materiale zdolnym sprostać próbie czasu.
Można oczywiście tylko snuć domysły, jaki okaże się w rzeczywistości ów pamiątkowy znak. Czy nasi sąsiedzi upewniwszy się, że na Ziemi powstało i rozwija się życie, nie postanowią wysyłać nawet pewnego rodzaju „bomby czasowej”, zawierającej w skondensowanej postaci jakiegoś rejestru swoich wiadomości? Wiemy, że wszystkie wiadomości zawarte w napisanych dotychczas książkach można by zmieścić w zupełnie określonej liczbie jednostek informacji. Wobec tego „sprasowana” skarbnica doświadczenia zajęłaby tak mało miejsca, że dałoby się ją wyprawić w niewielkim pojemniku z jednego krańca galaktyki w drugi.
Wątpliwe jest jednak, czy nasi sąsiedzi zajmowali się kiedykolwiek niepotrzebnym ekspediowaniem na chybił trafił tego rodzaju „prezentów”. Powinni się byli bezwzględnie przekonać, czy ktoś kiedyś zdoła przesyłkę rozszyfrować, a uczyniwszy to, nie użyje jej na szkodę podobnych sobie ani nadawców przesyłki. Słowem, rozstrzygnięcie zagadnienia „poczty kosmicznej” obejmuje wiele punktów niejasnych.
W każdym razie dążenie do ogłoszenia o swoim istnieniu, do zaznajomienia się z sobie podobnymi istotami rozumnymi jest równie silne jak pragnienie poznania otaczającego świata. „Prawdopodobnie wszystkim cywilizacjom (wśród nich i naszej) właściwe jest dążenie do proklamowania swojego istnienia z motywów stanowiących złożony kompleks żądzy wiedzy (zainteresowania naukowego), próżności i altruizmu” — powiada profesor J. Martynow. Będziemy to mieć na względzie!
Jakkolwiek małe byłoby prawdopodobieństwo odwiedzenia przez istoty rozumne Układu Słonecznego zagubionego na peryferiach Galaktyki, to jednak nie da się uznać takiej możliwości za równą zeru. Nie wiemy, w jaki sposób i kiedy nastąpią loty do gwiazd, dlatego też mówimy, że istnieje wyłącznie możliwość kontaktu radiowego, reszta zaś jest nieziszczalna i dla nas, i dla naszych potomków. Któż może zaręczyć, że inne istoty rozumne nie znalazły sposobów podróżowania na dystanse setek, a nawet tysięcy lat świetlnych?
Prawdopodobieństwo odwiedzin jest rzeczywiście znikome, okres czasu natomiast, w którym zdarzenie takie może nastąpić — ogromne. A kierunek poszukiwań wskazuje Ciołkowski, gdy podkreśla, że mogły one „odwiedzić także inne planety”.
Czy nie ma takich śladów na pozbawionym życia Księżycu albo na planetach, albo na ich satelitach planet, gdzie brak atmosfery i wobec tego ślady zachowałyby się znacznie lepiej?
Wyruszenie w kosmos, lądowanie na maj bliższych ciałach niebieskich otworzy też nowe możliwości poszukiwań śladów przybyszów z gwiazd. Nie będzie to, rozumie się, naczelnym celem kosmonautów, przynajmniej w najbliższym czasie. Takiej możliwości nie należy jednak pomijać.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Kroki w nieznane - 1970»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kroki w nieznane - 1970» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Kroki w nieznane - 1970» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.