Дмитрий Биленкин - Kroki w nieznane - 1970
Здесь есть возможность читать онлайн «Дмитрий Биленкин - Kroki w nieznane - 1970» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1970, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Kroki w nieznane - 1970
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1970
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Kroki w nieznane - 1970: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kroki w nieznane - 1970»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Kroki w nieznane - 1970 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kroki w nieznane - 1970», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Niektórzy autorzy zagraniczni sądzą, że trzeba będzie zamrozić energetykę na jakimś niezmiennym poziomie i jak najsurowiej zakazać jej dalszego rozwoju. Wątpię jednak, aby to było możliwe. Myślę, że społeczeństwo, w którym zahamowano ilościowy i jakościowy wzrost sił wytwórczych, skazane jest na zagładę.
Przypuśćmy teraz, że produkcja energii i dóbr materialnych będzie wzrastać tylko o 1/3 procent rocznie. Ale nawet przy takim żółwim tempie rozwoju globalna produkcja po 100 latach się podwoi, po upływie 1000 lat wzrośnie 20 tysięcy razy, a za 2500 lat — 10 miliardów razy!
Co do energii, to jej sekundowa produkcja osiągnie potworną wielkość, równą stukrotnej ilości ciepła i światła otrzymywanej przez Ziemię od Słońca.
Pomińmy na razie niebezpieczeństwo przegrzania atmosfery i zastanówmy się, czy oceany z ich, zdawałoby się, niewyczerpanymi zasobami wodoru, zdołają zaspokoić to energetyczne pragnienie.
Gdyby wszystek deuter zawarty w wodach planety chciano spalić w urządzeniach termojądrowych, to uzyskana w ten sposób energia wystarczy (zakładając to nieprawdopodobnie niskie tempo rozwoju energetyki 1/3 procent rocznie) ludzkości nie dłużej niż na 2550 lat. Nawet jeżeli do tego czasu ludzie nauczą się spożytkowywać w reakcjach syntezy zwykły wodór, a nie tylko jego ciężkie izotopy, to i tak „spalenie” całej wody zawartej we wszystkich oceanach świata (a dalsze osuszanie Ziemi wydaje się niecelowe) dostarczy energii zaledwie na jakiś dalszy tysiąc lub dwa tysiące lat.
Co się tyczy promieniowania słonecznego padającego na Ziemię, to nawet przy jego stuprocentowym wykorzystaniu pokryłoby ono zaledwie jedną stutysięczną potrzeb energetycznych ludzkości w wieku XLV.
W roku 1895 ukazała się w Rosji książka Konstantego Ciołkowskiego „Tęsknoty do Ziemi i nieba”. Autor zwracał uwagę czytelników na bezsens sytuacji, w której Ziemia przechwytuje zaledwie jedną dwumiliardową całkowitego strumienia słonecznej energii, i wyrażał przekonanie, iż ludzie winni zawładnąć „wszystkim słonecznym ciepłem i światłem”. Ciołkowski wierzył, że ludzkość wcześniej czy później zacznie osiedlać się w kosmosie, gdzie znajdzie pod dostatkiem nie tylko energii, ale również zasoby materialne i przestrzeń życiową.
Przebudowa przestrzeni okołosłonecznej zajmie według Ciołkowskiego setki tysięcy, a nawet miliony lat. Zagospodarowany kosmos dostarczy wszystkiego co niezbędne praktycznie nie ograniczonej liczbie ludzi.
„Tęsknoty” Ciołkowskiego wydawały się na początku naszego wieku jałowym marzycielstwem, nieszkodliwym dziwactwem prowincjonalnego nauczyciela. Jakże się czasy zmieniają! Niedawno radziecki kosmonauta Aleksy Leonów i amerykański kosmonauta White dowiedli, że człowiek może pracować w pozbawionej powierzchni przestrzeni wszechświata. To doświadczenie stało się nowym krokiem na drodze realizacji marzeń Ciołkowskiego.
Zagospodarowanie przestrzeni kosmicznej pozwoli pomyślnie rozwiązać wiele podstawowych problemów wysuniętych przez Malthusa w jego pesymistycznych proroctwach.
Przełożył Tadeusz Gosk
Borys Lapunow
Zamieszkany kosmos
Dążenie do niezwykłości, żądza zobaczenia czegoś nowego, nie zbadanego, jest prawdopodobnie jedną z najważniejszych cech natury ludzkiej. Dlatego właśnie w romantyce odkryć zawsze tkwiła doza fantazji, która — co prawda — czasami nie wytrzymywała konfrontacji z życiem, z realnymi faktami. Kiedy więc nie zostało miejsca dla fantastycznego świata, jaki spodziewano się znaleźć na Ziemi, znikło, zdawałoby się, wszystko, co romantyczne.
Nie ma już prawie żadnej nadziei znalezienia na naszej planecie osobliwych istot, zagubionych światów, oaz życia przedhistorycznego. Nie zostały żadne „białe plamy” na kuli ziemskiej, chyba tylko na dnie oceanu i gdzieniegdzie w okolicach wysokogórskich. Ale nic „nadnaturalnego” i tam raczej się nie znajdzie. Bajeczna Atlantyda? Relikty innej kultury? Czy wreszcie inne tajemnice, ukryte głęboko pod ziemią albo w krajach, gdzie rzadko stąpała noga człowieka?
Nikomu oczywiście nie wzbrania się wkroczyć na drogę porywających odkryć. Jednakże uwagę uczonych coraz to silniej przyciągają inne światy, problem cywilizacji pozaziemskich. Ale czy wyłącznie uwagę uczonych? Nie, nie istnieje bowiem inne tak ogólnoludzkie zagadnienie.
Dawniej na pytanie, czy we wszechświecie jesteśmy samotni, mogliśmy odpowiadać jedynie w drodze spekulacji. Przekonanie o występowaniu w nim innych rozumnych istot czerpaliśmy z nieskończoności gwiezdnego świata, z powszechności rządzących nim praw. Odpowiedzieć: „Tak, jedyni” — znaczyłoby to uznać wyjątkowość planety Ziemi, odrodzić geocentryzm, od którego już blisko do idei boskiej kreacji świata, przybranej — rzecz jasna — we współczesną, naukową na pozór szatę.
W naszych czasach myśl o wielości zamieszkanych światów nabrała mocy realnej hipotezy, nie dowiedzionej wprawdzie, lecz w pełni prawdopodobnej. Istota rzeczy właśnie tkwi nie w intuicyjnym przekonaniu Giordana Bruna, nie w analogii między Ziemią a „niezliczonymi ziemiami”, w których istnienie wierzył, lecz przede wszystkim w licznych faktach nagromadzonych przez nauki przyrodnicze naszego stulecia.
Można dyskutować nad słusznością takiej czy innej oceny liczby zamieszkanych planet we wszechświecie, można różnie traktować problem poszukiwania pozaziemskich ognisk rozumu, można wreszcie wahać się między twierdzeniami, iż życie jest niezmiernie rzadkie lub — przeciwnie — nader rozpowszechnione. Dowodzić jednak, że „my jedni”, stało się obecnie całkiem niemożliwe, jeśli nie chcemy sięgać do absurdalnych argumentów i stawiać wszystkiego do góry nogami.
Jakże w istocie rzeczy nazwać taki „argument” wysunięty przez leningradzkiego literata W. Lwowa: „Cała przestrzeń wokół Ziemi i sama Ziemia dawno już powinny roić się od techniki z innych gwiazd…” Skoro tak nie jest, to wypływa z tego wniosek o „jedyności ziemskiego ogniska rozumu”, o samotnej egzystencji ludzkości „na olbrzymim polu rozpostartym na miliardy lat świetlnych”.
To właśnie oznacza przystrajać geocentryzm w nowe szaty, a na dobitek grać na ludzkiej pysze! Skorośmy samotni, to sądzone nam jest gospodarować w całym dostrzegalnym kosmosie i ciąży na nas odpowiedzialność nie tylko za naszą własną planetę, ale i za cały wszechświat (nawiasem mówiąc, wynika z tego, że „pusty”?).
Ma się rozumieć, o wiele prościej i łatwiej uznawać się za jedynych władców kosmosu ukrywając się za pancerzem „neogeocentryzmu”. A powołując się na Ciołkowskiego można przy tym mówić o potędze człowieka podbijającego bezgraniczny wszechświat. Ale przecież tenże Ciołkowski — jak o tym będzie mowa niżej — nigdzie nie zaprzeczał i nie mógł zaprzeczać, że nie jesteśmy samotni w przestrzeniach kosmicznych.
Wszystkie dowody „neogeocentryzmu” opierają się na tym, że ludzkość ziemska dotychczas nie znalazła się w zasięgu „działalności gospodarczej” innych cywilizacji, że na razie nie znaleziono żadnych śladów gości z kosmosu… Trudno orzec, czego więcej w rozważaniach „neogeocentrystów”: ograniczoności (zamaskowanej rzekomą śmiałością myśli, nie odrzuca się bowiem postępu w skali kosmicznej, ale tylko dla nas, Ziemian: jesteśmy wszak jedyni!) czy niechęci do uznania różnorodności, elastyczności, możliwości istnienia rozmaitych dróg ewolucji życia we wszechświecie i istnienia kogoś, kto może być od nas „rozumniejszy”.
Czy tego jednak chcemy, czy nie, nauka XX wieku wyrzekła się geocentrystów… Na przykład w czasie konferencji ogólnozwiązkowej w Biurakanie astronomowie, astrofizycy, inżynierowie, radioelektrycy, a nawet językoznawcy (lingwistyka kosmiczna — nauka o środkach porozumienia z braćmi w rozumie — także zaczyna się rozwijać!) dyskutowali nad problemem cywilizacji pozaziemskich. Rozważali go ze stanowiska materialistycznego korzystając z doświadczenia nauki i techniki, przygotowując grunt dla przyszłych kontaktów. Jakiekolwiek wypowiadano by sądy o szczegółach, to jednak wnioski ogólne okazały się bezsporne dla wszystkich.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Kroki w nieznane - 1970»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kroki w nieznane - 1970» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Kroki w nieznane - 1970» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.