Bohdan Petecki - Sola z Nieba Północnego

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Sola z Nieba Północnego» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Katowice, Год выпуска: 1985, Издательство: Śląsk, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sola z Nieba Północnego: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sola z Nieba Północnego»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opuścił głowę i osłupiał. Jakieś sześćdziesiąt metrów przed nim, w samym środku polany, wyrósł czwarty bunkier. Tak samo, jak tamte, miał białoszare ściany, pozbawione okien i w ogóle jakichkolwiek otworów. Tyle, że jego powierzchnia lśniła jak szkło. A poza tym Jarek nie widział w życiu bunkra, który by miał kształt lekko spłaszczonego jaja o obwodzie co najmniej trzydziestu metrów w najszerszym miejscu. Mało tego. Wodząc nieprzytomnym wzrokiem po tajemniczej budowli chłopiec odkrył nagle, że…

Sola z Nieba Północnego — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sola z Nieba Północnego», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nieprzyjemnie, to słowo, które nie brzmi tak, żeby f nie można się z tym pogodzić. W porządku. Nieprzyjemnie.

Przyszło mu na myśl, że powinien coś powiedzieć. Że ona na to czeka.

— No, a baza? — spytał.

— Co baza?… — nie zrozumiała w pierwszej chwili. — Aha, pole? To było konieczne — powiedziała z przekonaniem. — Strumień promieniowania powodował zakłócenia łączności także wewnątrz… nie wiem, czy dobrze rozumiesz?…

— Co, nie mogłaś sobie pogadać z komputerem?… — Jarek ocknął się na moment, po to tylko, by tchnąć w swój głos tyle zjadliwej ironii, że starczyłoby jej dla tysiąca bezcielesnych istot, które pozostając pod jednym dachem z równie bezcielesnymi komputerami, cierpią z powodu braku możliwości nawiązania przyjacielskiej pogawędki.

— Jednak nie rozumiesz — stwierdziła bez gniewu Sola. — Ten strumień promieniowania… nawiasem mówiąc — wtrąciła — on dlatego jest taki silny, że gdzieś właśnie w tym rejonie jego fala czołowa zderza się z promieniowaniem biegnącym z Jowisza, w którego atmosferze też jak na złość akurat teraz miało miejsce jakieś potężne wyładowanie… otóż ten strumień powoduje niespotykane zaburzenia w łączności… praktycznie wygasza wszystkie fale. Gdybyśmy mu pozwolili przeniknąć do wnętrza bazy, zakłóciłby nie nasze rozmowy, jak mówisz, bo przecież — uśmiechnęła się znowu — nie musimy rozmawiać… ale obieg informacji pomiędzy poszczególnymi urządzeniami stacji… nie wszystkie płyną kablami.

— Informacji?… powtórzył bezwiednie Jarek. Jego chwilowe ożywienie zgasło. Szum w jego skroniach przybrał nieco na sile.

— To znaczy sygnałów, impulsów i tak dalej… podjęła dziewczyna. — Wiesz, wszystkiego, co sprawia, że w danym momencie jakiś automat robi to, co powinien. Przecież musi „wiedzieć” co i kiedy. Każdy z takich impulsów coś znaczy, a więc jest informacją… prawda?

Chłopiec już otwierał usta, aby powiedzieć, że na ogół biorąc, ziemianin w piętnastym roku życia wie już, co to jest informacja, ale w tym właśnie momencie aparatura zakończyła wymianę atmosfery wewnątrz komory śluzy. Nad wyjściem do korytarza zgasło pomarańczowe światło, a błękitne przestało migotać i zapłonęło równym, matowym blaskiem. Zaraz potem drzwi drgnęły i zaczęły się otwierać, sunąc posłusznie za stalowymi mackami.

Jarek przypomniał sobie scenę sprzed… ile właściwie czasu to wszystko trwało? Mniejsza z tym. Czas nie ma tutaj znaczenia. W każdym razie posłusznie ustawił się plecami do pustego miejsca w rzędzie wiszących pod ścianą skafandrów i nie drgnął nawet, kiedy automat obłupił go z białawej powłoki. Tylko kiedy było już po wszystkim, odwrócił się nagle i sięgnął dłonią do wciąż jeszcze otwartej kieszeni na piersi swojego dyndającego już pod sufitem skafandra. Coś z niej wydobył i szybkim, dyskretnym ruchem przeniósł to coś do tylnej kieszeni dżinsów. Zaciągnął starannie zamek błyskawiczny, po czym dopiero zwrócił się do Soli.

— Chodź już — powiedziała naglącym tonem. Mamy kłopoty…

To ostatnie znowu zabrzmiało odrobinę zbyt poważnie jak na jego gust.

— Kłopoty? — bąknął — Jakie kłopoty?…

— Później… — Sola przekroczyła już próg, swoim zwyczajem przenikając połową ciała przez pancerną płytę.

Znowu jechali windą, która wyniosła ich na poziom granatowej sali i znowu szli potem korytarzem w stronę przeciwną do tej sali, aż minęli półokrągłą salkę, pomost i znaleźli się wewnątrz jajowatego pojazdu.

Tam Jarek jeszcze raz znalazł się w różowawej kabinie, gdzie, jak było do przewidzenia, natychmiast kazano mu zająć miejsce na płaskiej leżance. A następnie ponownie umieszczono mu głowę w wydrążonej dyni, która wychynęła zza wezgłowia, gdzie, na ludzki rozum biorąc, nie powinna się zmieścić nawet tenisowa piłeczka.

Tym razem jednak nie spędził tu więcej niż pięć minut. Poczuł, że baniasty hełm odsuwa się znad jego głowy, i usłyszał głos Soli w którym brzmiała jakby ulga:

— Wstawaj — rzuciła niemal wesoło. — Nic ci nie jest…

Nic mu nie jest. Nic, to nic. Tylko ten szum w głowie…

— Pewnie, że nic mi nie jest… — burknął ponuro.

— Teraz i my to wiemy — odparła. — Mimo wszystko wchłonąłeś jednak potężną dawkę promieniowania. Tam jest wszystko, co kto chce… — zaakcentowała to „tam”, jakby specjalnie podkreślając wyśmienite warunki panujące „tutaj”. — To znaczy w tym strumieniu… — dodała. — Protony, zjonizowane jądra atomów metali cząstki promieniowania twardego… mniejsza z tym…

— Mniejsza z tym… — powtórzył jak echo chłopiec.

Uśmiechnęła się.

— W każdym razie — powiedziała — ta dawka, jaką przyjąłeś, jest jeszcze nieszkodliwa. Nic ci nie grozi. Muszę ci powiedzieć, że byliśmy trochę niespokojni…

Proszę. „Trochę” niespokojni. Aż tyle?

— No to jakie macie jeszcze kłopoty? — spytał leniwie, gramoląc się z leżanki. — Coś się zepsuło?…

Sola spoważniała natychmiast.

— Człowiek, który leci tutaj z… — Jarek odniósł wrażenie, że niewiele brakowało, a padłaby wreszcie nazwa tego gwiazdozbioru, układu słonecznego, czy może nawet planety, z której pochodzą obcy.. Nie padła jednak.

— …z Centrali — dokończyła Sola — znalazł się w poważnym niebezpieczeństwie. W tej chwili wszystkie sekcje naszej aparatury pracują, żeby przywrócić łączność między jego statkiem a nami. Ale jak dotąd, bez rezultatu… wiesz, on znalazł się w tym samym strumieniu, który zdmuchnął mnie wtedy z przełęczy…

— Zdmuchnął?… — chłopiec poczuł nagle, że dzieje się z nim coś dziwnego. Kto właściwie jest w niebezpieczeństwie? Obcy? Jaki obcy?…

Zatoczył się. Przeszło mu jeszcze przez myśl, że nie ma mowy o żadnym niebezpieczeństwie, skoro dotarł wreszcie tutaj, pod kopułę bazy, skoro zbadali go i orzekli, że nic mu nie jest, no i wreszcie, jeżeli jest przy nim ona…

Ściana, której usiłował się przytrzymać, uciekła nagle w górę, natomiast podłoga ruszyła w kierunku jego głowy, szybko, zbyt szybko, żeby można spróbować jakoś temu zaradzić… zresztą, po co właściwie?… położy się tylko na chwilę…

Zatoczył się jeszcze raz i grzmotnął na ziemię jak długi. Sola przyglądała się temu spokojnie. Odczekała chwilę, zanim jednym krótkim gestem wy wabiła zza wezgłowia leżanki wiadomy przedmiot, pękaty i podobny do dyni, po czym przypatrywała się już bez ruchu, jak to coś pełznie w stronę głowy Jarka, rozwijając za sobą cieniutkie, różnobarwne przewody. Nie musiała czekać na orzeczenie aparatury diagnostycznej. Wiedziała, że chłopiec po prostu i najzwyczajniej w świecie zemdlał. Miał do tego niezaprzeczalne prawo. I to właśnie teraz, kiedy było już po wszystkim. Kiedy po wysiłku fizycznym i tym… jak to było?… aha, „nieprzyjemnym uczuciu”, poczuł się wreszcie bezpieczny. To znaczy tylko teraz. Wcześniej nie mógł sobie na to pozwolić. A później? No cóż, później, przyznajcie sami, nie miałoby to już doprawdy żadnego sensu…

Gdzieś w kosmosie…

— Właz był cały czas otwarty — powtórzyła Sola, opierając się o ścianę. Tym razem udało jej się pozostać plecami na jej powierzchni.

Jarek nie odpowiedział. Przeżuł ostatni kęs gorącej papki i utkwił wzrok w talerzu, żeby nie przeoczyć momentu, kiedy niewidzialne dłonie sprzątną go ze stołu. Nie czekał długo. Ruch jednak był szybki jak myśl. Talerz po prostu zniknął, przez ułamek sekundy zaledwie pozostawiając w powietrzu jakby nikłą smugę dymu, taką jaką kreśli się za samochodami, które na naszym rysunku mają pędzić z największą szybkością.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sola z Nieba Północnego»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sola z Nieba Północnego» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Sola z Nieba Północnego»

Обсуждение, отзывы о книге «Sola z Nieba Północnego» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x