Bohdan Petecki - Tu Alauda z Planety Trzeciej

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Tu Alauda z Planety Trzeciej» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Katowice, Год выпуска: 1988, Издательство: Śląsk, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tu Alauda z Planety Trzeciej: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tu Alauda z Planety Trzeciej»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tu Alauda z Planety Trzeciej — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tu Alauda z Planety Trzeciej», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Niech ojciec tak nie żartuje… — szepnęła pani Helena.

— Przepraszam, przepraszam — ukorzył się z przesadną skruchą dziadek. Nagle spojrzał na synową i spoważniał. — Czy coś się stało?

— Nie, nie — powiedział szybko ojciec Łukasza. — Po prostu Mira zostawiła swoje rzeczy i dokądś poszła. Nie wiemy dokąd…

— Kostium leżał tutaj, kiedy przyszliśmy po obiedzie. Już wtedy jej nie było i dotąd się nie pokazała — wyjaśniła pani Helena. — Jestem troszeczkę zaniepokojona.

— Wszyscy chodzą teraz do Górka — pośpieszył z pociechą piegowaty syn gajowego. Zdjął z ramion siostrzyczkę i nie zważając na jej głośne protesty postawił ją na piasku. — Pewnie Mira specjalnie położyła tu ręcznik i kostium, żeby wykąpać się, kiedy będzie wracać. Po co taszczyć ze sobą rzeczy?

— Sama mądrość przemawia przez usta tego młodzieńca — wyrecytował dziadek. — Zaraz zobaczymy anielskie oblicze twojej córki i usłyszymy:,Co będzie na kolację?”

Tego popołudnia pan Klemens nie był szczęśliwym prorokiem.

— Oby — mruknęła pani Helena. — A jeśli weszła do wody? Zaraz po jedzeniu? — przestraszyła się nagle.

— Co tutaj leży? — dziadek pokazał palcem. — Kostium. Wobec tego gdzie jest Mira? Nie w wodzie. Nawet gdyby postanowiła zhańbić rodzinę i kąpać się publicznie na golasa, to co musiałoby leżeć obok kostiumu? Sukienka. Czy tutaj jest sukienka? Nie ma. Wobec tego, gdzie jest sukienka? Na Mirze. A może myślisz, że Mira poszła pływać w sukience?

— Ojciec ma rację. Mówię niedorzeczności — uśmiech na twarzy pani Heleny zgasł jednak równie prędko, jak się pojawił. — Ale gdzie ona jest…

— Tego nie wiem — odparł lekko dziadek. — Wiem natomiast, gdzie ja zaraz będę. Mam za sobą pracowite godziny. Broniłem przed kosmitami całą ludzkość, a niektórych ludzi dodatkowo przed ziemskim kryminałem. Należy mi się odpoczynek — pan Klemens był najwyraźniej rad z siebie, z towarzystwa, w jakim się znalazł, z jeziora, gór i pogody. Zapewne dlatego stał się taki gadatliwy i, wbrew swoim obyczajom, sypał słowami bez zastanowienia. — Przypominam, że wyzwałem wszystkich obecnych na zawody pływackie. Dziesięć metrów od brzegu prosto, potem dziesięć na lewo, z powrotem, dziesięć na prawo, z powrotem, i na plażę — wyznaczył trasę,maratonu”. — Czekam!

— Jestem do dyspozycji — powiedział ojciec Łukasza.

— Znakomicie. Pański syn także jeszcze nie wrócił?

— Nie.

— Trudno. Zadowolę się rozgromieniem starszego pokolenia. A te zwłoki tam, w pontonie? Och, wybacz mi, Helu. Znowu te cmentarne dowcipy. Czy mimo wszystko pójdziesz ze mną do wody?

Pani Helena pokręciła głową.

— Pływałam już dwa razy — powiedziała przepraszającym tonem. — Jak na moje lata wystarczy. Posiedzę na brzegu i będę się wam przypatrywać.

— Tak, tak. W twoim wieku to rzeczywiście najstosowniejsze zajęcie. Spoczywaj w spoko… tfu, co też mi się dzisiaj uczepiło! Panie Rafale, hop!

Kiedy ucichł potężny plusk, a dwie wystające z wody głowy oddaliły się od brzegu, pani Helena usiadła i jakby przypadkiem położyła rękę na kostiumie Miry. Ale nie dane jej było spocząć w spo… to znaczy spokojnie odpocząć.

— Bardzo przepraszam — rudowłosy syn gajowego podszedł bliżej prowadząc za sobą siostrzyczkę. — Czy pani naprawdę nie pójdzie się kąpać?

— Nie, nie pójdę. I bardzo chętnie pobawię się chwilę z małą — zapytana natychmiast odgadła, o co chodzi. Wolnym ramieniem przygarnęła dziewczynkę i uśmiechnęła się do niej.

Piegus pokręcił siostrzyczce palcem.

— Bądź grzeczna. Zaraz po ciebie wrócę i pójdziemy do domu. Mama wybrała się do sąsiadów — uznał, że pani Helenie należy się wyjaśnienie. — Do cioci Amelii. Nie była u niej chyba dwa lata. Mój tato nie cierpi jej męża. Tego, co zawsze chodzi w takim brudnym kapeluszu. Ciotka byłaby nawet do rzeczy, ale mąż to jej się nie udał. Ani Jacek, to jest ich syn. Niby mój kuzyn, ale jak go spotykam, to zawsze boję się, że mnie opluje. No, niechby spróbował. Dzisiaj po południu przyszedł do nas pan Profesor Piotrowicz i długo rozmawiał z mamą. Wracał z Górka, ze szkoły. A potem mama zaraz poleciała do ciotki. Nie wiem, co pan profesor jej Powiedział, bo wybiegła tak jak stała, a właśnie była w oborze. Zapomniałem nawet o jedzeniu dla taty. Chciałem poczekać na mamę w domu, ale wtedy pan Piotrowicz wziął mnie za rękę i przyprowadził tutaj. Mówił tak śmiesznie. Że w dole, zaraz za drzewami, jest całkiem ładne jeziorko, i że powinienem je choć raz w życiu zobaczyć. A przecież ja urodziłem się w Górku… No to pójdę do wody, dobrze?

Pani Helena została na brzegu z wiercącą się niespokojnie dziewczynką i z kostiumem, którego obecność nie pozwalała jej cieszyć się beztrosko pięknym popołudniem.

Z opowieści piegusa wynikało, że dziadek Klemens istotnie spędził dzień pracowicie. Był w szkole. Zapewne po to, żeby się spotkać ze znajomym profesorem, badającym ślady kosmitów. Następnie odwiedził żonę gajowego. Ciekawe, o czym z nią rozmawiał? Dlaczego zacna kobieta zaraz potem pobiegła do swojej siostry, pomimo że nie utrzymywała z nią bliskich, rodzinnych stosunków.

Pan Klemens stawał się tajemniczym.

W pięknym domu na zboczu nikt dzisiaj nie pamiętał o poobiedniej sjeście. Pierwszy wyszedł dziadek. Zaraz po nim Łukasz, a zaledwie minutę później Mira, choć przedtem zapowiedziała, że nigdzie się nie wybiera. Paweł napompował ponton. Mama i ojciec Łukasza pomogli mu go zanieść nad wodę.

Ale to wszystko działo się trzy godziny temu.

Pani Helena uspokoiła zniecierpliwioną dziewczynkę, dała jej do zabawy swój czepek kąpielowy i spojrzała przez ramię na piasek. Porzucony kostium Miry przyciągał jej wzrok jak magnes.

Łukasz niby zahipnotyzowany zrobił pół kroku do przodu.

— Nie podchodź! — drobna rączka z zaskakującą siłą wpiła się w jego koszulę na plecach.

— Nie podchodzę… — wykrztusił chłopiec. Zabrzmiało to tak, jakby w jego gardle odezwał się przeziębiony gawron.

Niesamowita cisza. W dole, obok matowego, srebrnego bąka ani śladu żywej istoty, z Ziemi czy z gwiazd. Na tle ścian, najeżonych ostrymi szczerbami, potłuczonymi rurami, szpikulcami grubych drutów, nieskazitelna gładzizna spodka sprawiała wrażenie czegoś absolutnie nierzeczywistego.

— Ich nie ma, co? — wyszeptała Mira.

Łukasz jeszcze raz rozejrzał się po placyku.

— Nie ma nikogo — powiedział. — Odchrząknął i powtórzył: — Nie ma nikogo.

Gawron opuścił jego gardło, jednak pozostawił w nim parę łaskoczących piórek.

Dziewczyna podniosła się, ale nie wypuściła z ręki koszuli swojego towarzysza stojącego tuż przed nią. Posługując się nią jak uchwytem w tramwaju wychyliła głowę i popatrzyła w dół.

— Tędy nie zejdziemy — mruknęła po chwili, cofając się z powrotem.

W tym stwierdzeniu zadźwięczała raczej ulga aniżeli uczucie zawodu. Niemniej nie ulegało wątpliwości, że nawet gdyby bardzo chcieli obejrzeć pojazd kosmitów od spodu, to mogliby tego dokonać jedynie w wypadku, gdyby zawczasu uzbroili się w strażacką drabinę albo w spadochrony.

A przynajmniej w linę, jakiej używają alpiniści, kiedy pragną szybko zjechać z jakiegoś urwiska. Próba zejścia bez specjalnego sprzętu i bez ubezpieczenia równałaby się samobójstwu.

Gorzej, że innej drogi nie było. Płytę, na której stali, odgradzały od następnych szerokie, zdradliwe rozpadliny. Z przodu studnia, a w niej wiadomo co. Z prawej jakby jej odnoga, niby niezbyt szeroka, lecz po przeciwnej stronie czyha krawędź z wystającymi drutami, ostrymi jak widły. Z lewej coś w rodzaju zapadni. Dna szczeliny nie widać, a tu na górze jej brzegi łączył ruchomy mostek, zbudowany z popękanego i wygiętego słupka. Bezpiecznie mogłaby po nim przejść co najwyżej jaszczurka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tu Alauda z Planety Trzeciej»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tu Alauda z Planety Trzeciej» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Tu Alauda z Planety Trzeciej»

Обсуждение, отзывы о книге «Tu Alauda z Planety Trzeciej» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x