Bolek pomyślał, że dobrze świadczy o czarnowłosym troska o siostrę, więc przechylił się do tyłu, jak to robią nurkowie uzbrojeni w prawdziwe aqualungi, i prosto z burty pontonu znalazł się w innym świecie. Tym razem bez interwencji czarodziejskiego automatu z kosmosu.
Na głębokości trzech, czterech metrów woda była chłodna, ale idealnie czysta. Bolek od razu ujrzał przed sobą biały kostium Eli przesuwający się powoli na tle ciemnej skały. Długie włosy dziewczyny rozsunęły się na pojedyncze pasemka, linie smukłego ciała załamywały się w promieniach słabego światła i Eli wyglądała jak postać z bajki.
W pewnym momencie przytrzymała się dłonią głazu i obejrzała. Ujrzawszy za sobą Bolka dała mu znak, żeby podpłynął bliżej. Chłopiec zrobił kilka szybszych ruchów płetwami i zobaczył czarny otwór o wyszczerbionych krawędziach. Grota. A więc to tutaj. Eli trafiła bezbłędnie.
Bolek uniósł prawą dłoń, co w języku nurków oznacza uznanie, a następnie pokiwał głową i spojrzał w górę. Niestety, człowiek nie jest rybą. Nie jest nawet wielorybem, który może pozostawać pod powierzchnią wody przez całą godzinę.
Para odkrywców podążyła ku światłu na powietrze. Bolek wynurzył się zaraz po Eli i od razu usłyszał głos Pelosa:
— No i co? Znaleźliście?
— Tak! — odkrzyknęła dziewczyna. Zdjęła maskę i przepłukała ją. — Wiecie — zawołała nagle — otwór nie jest wcale tak głęboko, jak nam się zdawało. Dosięgam go stopą… o, o! — zakończyła, jakby obaj chłopcy naprawdę mogli dostrzec, co jej stopy robią pod wodą.
Bolek jednak postanowił sprawdzić tę informację. Nabrał do pluć powietrza i ponownie dał nurka. Szybko odnalazł wlot do jaskini i wtedy na jego głowie spoczęło nagle coś miękkiego, a jednocześnie zdradzającego wyjątkową ruchliwość. Podwodny napastnik, usadowiwszy się na samym czubku czaszki chłopca, zaczął spychać go w przepastną głębinę. Bolek nadludzkim wysiłkiem woli zagryzł wargi, żeby nie wrzasnąć i zamachał gwałtownie rękami. W wyniku tej akcji złapał coś, co napierało na jego głowę. Teraz z kolei usłyszał stłumiony odgłos, bardzo przypominający okrzyk protestu. Czując, że się dusi, puścił swoją zdobycz i rozpaczliwymi wyrzutami ramion popłynął w górę.
Kiedy znowu ujrzał wokół siebie otwarte morze i mógł zaczerpnąć tchu, Eli ciągle jeszcze krzyczała.
— To on! Wiedziałam, że to on!
— Wcale nie wiedziałaś — zaprzeczył ze stoickim spokojem jej brat wygodnie rozparty w pontonie. — Gdybyś wiedziała, to poczekałabyś, aż wypłynie, i dopiero potem zaczęłabyś wrzeszczeć.
— Ale on mnie przestraszył! To mogła być ośmiornica — odparowała dziewczyna. Spojrzała na Bolka, który wystawiając z wody głowę patrzył na nią okrągłymi oczami pełnymi strachu, ale już zmieszanego z oburzeniem.
— To ty mnie topiłaś — wydyszał wreszcie. — Nogą? Dlaczego?
Eli zaniemówiła.
— Co się stało? Kto cię topił?… aaa, rozumiem — zaniepokojony Pelos zmienił nagle ton i roześmiał się: — A to dopiero! Dobrana z was para, nie ma co.
— Oparłam stopę na występie skały — tłumaczyła Eli zerkając z niesmakiem na brata. — Ale ta skała osunęła się pode mną, a potem coś złapało mnie za kostkę…
— To nie był występ skały, tylko moja głowa — wyjaśnił Bolek. — A potem ja… no, przecież nie wiedziałem, że to ty. Myślałem…
— …o ośmiornicy — podpowiedział usłużnie Pelos. — Spotkały się dwie naraz, i to niezwykle groźne.
— Przecież — Bolek powoli odzyskiwał jasność myśli — tam nie mogło być żadnego występu ani stopnia, bo otwór jaskini jest rzeczywiście wysoko. Najwyżej półtora metra pod powierzchnią. Nie spróbowałbyś od razu zajrzeć do wnętrza? — zwrócił się do Pelosa. — Morze jest spokojne, więc ponton nie odpłynie. Bo tam na dół musimy pójść we troje. Ktoś powinien zostać przy otworze jaskini, kiedy my… to znaczy, chciałem powiedzieć, kiedy inni będą w środku — poprawił się widząc, że Pelos zmarszczył czoło.
Ale brat Eli przypomniał sobie, że czuje się gospodarzem na Klio, przynajmniej w stosunku do przybysza z Polski, i rzekł z samozaparciem:
— No, dobrze. Tym razem jeszcze poczekam na was przy wejściu. Ale nie liczcie na nic więcej. Zresztą i tak nie możecie siedzieć tam dłużej niż trzydzieści sekund, bo musicie mieć zapas czasu na wypadek, gdyby w drodze powrotnej coś wam się przytrafiło. Wprawdzie dzisiaj nie ma wiatru…
— Pod wodą nigdy nie ma wiatru — zauważył nieco od rzeczy Bolek.
— Co? Aa… oczywiście — przytaknął nieco zaskoczony Pelos. — No, to kiedy odpoczniecie po walkach z ośmiornicami.
— Ja już odpocząłem — powiedział prędko Bolek. — Może jednak Eli…
Przerwał, bo Eli cichutko i z właściwą sobie gracją zniknęła pod wodą. Poprawił więc maskę i skoczył w stronę, gdzie czarna głowa dziewczyny wpływała powoli w czeluść podwodnej jaskini.
Trzydzieści sekund pod błękitnym niebem, kiedy leży się z przymkniętymi oczami i oddaje błogiemu leniuchowaniu, to bardzo niewiele. Pół minuty wewnątrz podwodnej groty może oznaczać całą wieczność. Nurkowanie pod głazami jest najbardziej niebezpieczne. Zawsze istnieje możliwość, że coś się zawali albo że uderzy się o skałę, albo wreszcie, że z jakiejś szczeliny wyskoczy stwór uzbrojony w jadowite żądło lub zęby ostre jak chirurgiczne noże. Bolkowi przyszło nawet do głowy, że postępują trochę nierozważnie zapuszczając się do jaskini bez ojca czy pana Uranisa. Ale Eli i Pelos zachowywali się tak, jakby ich wyprawa była uzgodniona z rodzicami.
Chwilka, którą Bolek strawił rozmyślając, co mogłoby, a co nie mogłoby się zdarzyć, wystarczyła, by Eli zniknęła w czarnej sztolni, wykutej przez naturę pod skalistym brzegiem Klio.
Chłopiec żachnął się na siebie za swoje gapiostwo i, schylając głowę, mocno uderzył płetwami. Natychmiast i jego ogarnął nieprzenikniony mrok. Woda zdawała się gęsta jak czarna farba. Po pewnym czasie wypatrzył jednak niewyraźną jaśniejszą plamę. Zaraz potem plama przybrała kształt Eli. Siostra Pelosa poruszała powolutku płetwami stojąc w miejscu, a właściwie nie tyle stojąc, co wisząc głową w dół. Bolek podpłynął bliżej i ujrzał, że dziewczyna dotyka wyciągniętymi rękami dna, szukając czegoś. Nagie woda zmętniała. Eli zaczęła się powoli prostować unosząc w dłoniach jakiś przedmiot. Bolek wytężył wzrok i rozpoznał zarysy sporego naczynia, posiadającego po obu stronach pałąkowate uchwyty. Eli wraz ze swą zdobyczą płynęła w stronę wyjścia, więc chłopiec cofnął się, żeby ją przepuścić. Raptem dziewczyna puściła naczynie. Bolkowi mignęły jej otwarte jak do krzyku usta. Podkurczyła nogi, a następnie wyprostowała je gwałtownie, chcąc zapewne nadać swemu ciału przyśpieszenie, które pozwolił by jej od razu opuścić jaskinię. Niestety, ten ruch sprawił, że zamiast do przodu, ruszyła prosto w górę. Bolek rzucił się w jej stronę, ale nie zdążył. Eli uderzyła głową w sklepienie groty i zaczęła powoli, jak na zwolnionym filmie, osuwać się w dół.
Chłopiec błyskawicznie chwycił ją za ramię i pociągnął za sobą ku plamie światła, która oznaczała zbawcze wrota podziemi. W pewnym momencie zauważył tuż pod swoją maską przesuwający się wężowy kształt. Ryba — przemknęło mu przez myśl.
Ryba miała może metr długości i przypominała węgorza. Przefalowała przed nosem Bolka, wyginając w pośpiesznych skrętach swoje opływowe ciało, i zniknęła.
Jaskinia została wreszcie z tyłu. Jeszcze kilka rozpaczliwych uderzeń płetwami, i słońce.
Читать дальше