David Brin - Listonosz

Здесь есть возможность читать онлайн «David Brin - Listonosz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Listonosz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Listonosz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Był ocalałym z katastrofy wędrowcem, który wymieniał opowieści na prowiant i schronienie w okrutnym świecie po straszliwej wojnie. Pewnego mrocznego dnia dotknęło go zrządzenie losu. Pożyczył sobie kurtkę dawno zmarłego pocztowca, by schronić sie przed zimnem. Stary, wytarty strój nadal miał moc jako symbol nadziei. Przyodziany w tę kurtkę zaczął snuć swą najwspanialszą opowieść o odradzającej się ojczyźnie.
Powieść Davida Brina jest historią o kłamstwie, które stało się najpotężniejszą prawdą, jest dramatyczną sagą o człowieku, który przebudził ducha Ameryki, posiłkując się moca marzenia.
Opowieść otrzymala nagrody Campbella i Locusa w 1986.
Nominowana do nagrod Nebula w 1985 i Hugo w 1986.

Listonosz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Listonosz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Było to tak, jakby nasiona cywilizacji potrzebowały czegoś więcej niż dobra wola i marzenia starzejących się absolwentów szkoły średniej. Gordon często zastanawiał się, czy odpowiedni symbol — odpowiednia idea — mogłaby przynieść powodzenie. Wiedział jednak, że jego małe przedstawienia, bez względu na to, jak dobrze są przyjmowane, nie są tym właściwym środkiem. Mogły one niekiedy — choć raczej rzadko — dać czemuś początek, lecz entuzjazm tubylców zawsze szybko opadał. Gordon nie był wędrownym mesjaszem. Legendy, które miał do zaoferowania, nie były paliwem potrzebnym do przezwyciężenia inercji czasów ciemności.

“Świat wciąż się obraca. Wkrótce odejdą ostatni przedstawiciele starszego pokolenia. Kontynentem zawładną rozproszone plemiona. Może za tysiąc lat przygoda zacznie się od nowa. Tymczasem…”

Gordonowi udało się uniknąć wysłuchiwania dalszych, tragicznie nieprawdopodobnych planów pani Thompson. Z tłumu wydobyła się mała, siwowłosa, czarnoskóra kobieta o twardych mięśniach i wysuszonej skórze. Złapała Gordona za ramię w przyjaznym, lecz mocnym jak imadło uścisku.

— Posłuchaj, Adele — zwróciła się do matriarchini klanu. — Pan Krantz nie miał nic w ustach od południa. Myślę, że jeśli chcemy, by miał siłę wystąpić jutro wieczorem, powinniśmy dać mu coś do jedzenia. Mam rację?

Uścisnęła jego prawe ramię. Najwyraźniej uznała, że jest niedożywiony. Dobiegający go aromat jedzenia sprawiał, że nie miał najmniejszej ochoty zmieniać tego wrażenia.

Pani Thompson obrzuciła starszą kobietę cierpliwym, pobłażliwym spojrzeniem.

— Oczywiście, Patrycjo — odparła. — Porozmawiam o tym z panem później, panie Krantz, kiedy pani Howlett utuczy już pana trochę.

Jej uśmiech i błyszczące oczy pełne były inteligentnej ironii. Gordon skorygował swą ocenę Adele Thompson. Z pewnością nie była naiwna.

Pani Howlett poprowadziła go przez tłum. Uśmiechał się i kiwał głową, gdy ludzie wyciągali ręce, by dotknąć jego rękawa. Każdy ruch gościa śledzono z wybałuszonymi oczyma.

“Głód musiał zrobić ze mnie lepszego aktora. Nigdy nie spotkałem się z taką reakcją widzów. Chciałbym wiedzieć, co dokładnie wywołało u nich aż takie emocje”.

Jedną z osób obserwujących go zza długiego stołu bufetowego była młoda, niewiele wyższa od pani Howlett kobieta o głębokich, migdałowych oczach i włosach tak czarnych, że Gordon nie przypominał sobie, by kiedykolwiek widział podobne. Dwukrotnie odwróciła się, by trzepnąć delikatnie w rączkę któreś z dzieci, dobierające się do jedzenia przed czcigodnym gościem. I za pierwszym, i za drugim razem dziewczyna szybko skierowała wzrok z powrotem na przybysza i uśmiechnęła się.

Stojący obok niej wysoki, tęgi, młody mężczyzna pogłaskał rudawą brodę i obrzucił Gordona dziwnym spojrzeniem. Wydawało się, że jego oczy wypełnia jakaś rozpaczliwa rezygnacja. Gość miał tylko chwilę na przyjrzenie się tym dwojgu, nim pani Howlett zatrzymała się wraz z nim przed ładną brunetką.

— Abby — powiedziała — zbierzmy po trochę wszystkiego na talerzu dla pana Krantza. Potem będzie mógł się zdecydować, co chce na dokładkę. Ja piekłam placek z jagodami, panie Krantz.

Oszołomiony Gordon zanotował sobie w pamięci, by wziąć dwa kawałki placka. Trudno mu jednak było skupić się na dyplomacji. Od lat jego oczy ani nos nie natrafiły na nic w tym rodzaju. Wonie odciągnęły jego uwagę od niepokojących spojrzeń i dotykających go dłoni.

Był tam duży, pieczony na rożnie, nadziewany indyk. Kolejne danie stanowiły gotowane ziemniaki w wielkiej, parującej misie, pomieszane z maczanym w piwie suszonym mięsem, marchewką i cebulą. Gordon wypatrzył też jabłecznik oraz otwartą baryłkę suszonych płatków jabłkowych. “Muszę wyłudzić ich trochę, nim odejdę”.

Dał sobie spokój z dalszym remanentem. Wyciągnął ochoczo talerz. Abby wzięła naczynie w ręce, nie spuszczając wzroku z gościa.

Wielki, rudy facet o zasępionej minie wymamrotał nagle coś niezrozumiałego. Wyciągnął obie ręce, by uścisnąć w nich prawą dłoń Gordona. Ten wzdrygnął się, lecz małomówny tubylec nie wypuścił go, dopóki nie odwzajemnił uścisku i nie potrząsnął mocno jego dłonią.

Mężczyzna mruknął coś, zbyt cicho, by można go było zrozumieć, skinął głową i uwolnił rękę Gordona. Następnie nachylił się, by pocałować szybko brunetkę i oddalił się sztywnym krokiem ze wzrokiem wbitym w podłogę.

Gordon zamrugał powiekami. “Czy coś przeoczyłem?” Miał wrażenie, że przed chwilą doszło do jakiegoś wydarzenia, którego w ogóle nie zrozumiał.

— To był Michael, mąż Abby — wyjaśniła pani Howlett. — Musi iść zmienić Edwarda przy linii sideł. Chciał jednak najpierw obejrzeć pana przedstawienie. Kiedy był mały, uwielbiał telewizję…

Para buchająca z talerza dotarła do jego twarzy. Gordonowi zakręciło się w głowie z głodu. Abby zaczerwieniła się i uśmiechnęła, gdy jej podziękował. Pani Howlett zaciągnęła go do stosu starych opon i kazała tam usiąść.

— Będzie pan mógł porozmawiać z Abby później — ciągnęła. — Teraz proszę się najeść. Smacznego.

Gordona nie trzeba było zachęcać. Zabrał się do jedzenia. Ludzie przyglądali mu się z ciekawością, a pani Howlett nie przestawała trajkotać.

— Smaczne, prawda? Niech pan sobie siedzi, je i nie zwraca na nas uwagi. A kiedy już pan się naje i będzie mógł znowu rozmawiać, wszyscy chcielibyśmy jeszcze raz usłyszeć, w jaki sposób został pan listonoszem.

Gordon popatrzył na otaczające go, pełne entuzjazmu twarze. Pociągnął pośpiesznie łyk piwa, by popić zbyt gorące ziemniaki.

— Jestem zwykłym wędrowcem — odparł z na wpół wypełnionymi ustami, unosząc z talerza indyczą nogę. — Nie ma nic szczególnie ciekawego w tym, jak znalazłem torbę i mundur.

Nie obchodziło go, czy się na niego gapią, dotykają go, czy gadają różne rzeczy, dopóki pozwalali mu jeść!

Pani Howlett przyglądała się mu przez parę chwil. Nagle, niezdolna się powstrzymać, znowu zaczęła mówić:

— Wie pan, kiedy byłam małą dziewczynką, dawaliśmy listonoszowi mleko i ciasteczka. Przed Nowym Rokiem ojciec zawsze zostawiał dla niego na płocie szklaneczkę whisky. Tata zawsze mówił nam ten wiersz. No wie pan: “Przez deszcz, przez błoto, przez wojnę i zarazę, przez bandytów i najczarniejszą noc…”

Gordon zakrztusił się, gdy kolejny kęs nagle poszedł niewłaściwą drogą. Kaszlnął i podniósł wzrok, by się przekonać, czy kobieta mówiła serio. W jego mózgu rozbłysło światełko, które pragnęło zatańczyć z radości, wywołanej przypadkowo wspaniałą pomyłką w recytacji starszej pani. To bomba.

Iskierka zgasła jednak szybko, gdy zatopił zęby w pysznym, pieczonym indyku. Brak mu było motywacji, by spróbować się domyślić, do czego kobieta zmierza.

— Nasz listonosz zawsze dla nas śpiewał!

Człowiekiem, który się odezwał, był ciemnowłosy olbrzym, z brodą usianą pasemkami siwizny. Jego wygląd pozostawał w kontraście ze słowami. Wydawało się, że oczy zaszły mu mgłą, gdy pogrążył się we wspomnieniach.

— W soboty, kiedy nie chodziliśmy do szkoły, czasem słyszeliśmy go już wtedy, gdy był jeszcze o przecznicę od nas. Był czarny, znacznie czarniejszy niż pani Howlett czy Jim Horton. To ten tam. Chłopie, ale on miał głos! Pewnie właśnie dlatego dali mu tę robotę. Zbierałem monety. Zamawiałem je przez pocztę. Zawsze dzwonił do drzwi, żeby wręczyć mi je osobiście. Własnoręcznie. — Mówił przyciszonym głosem, przepojonym kosmiczną czcią.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Listonosz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Listonosz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Listonosz»

Обсуждение, отзывы о книге «Listonosz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x