— Kupiłem sobie stanowisko, tam samo jak ty kupiłaś sobie przystojniaka męża, tak samo jak Newt kupił sobie tydzień na przylądku Cod ze swoją liliputką!
Nienaturalny uśmiech wrócił na jego twarz.
Frank wyszedł trzasnąwszy drzwiami.
“Czasami pul-pa — powiada Bokonon — wykracza poza nasze zdolności pojmowania.” W Księdze Bokonona słowo pul-pa raz jest tłumaczone jako “deszcz gówna”, a raz jako “gniew boży”.
Z tego, co Frank powiedział, zanim trzasnął drzwiami, wynikało, że Republika San Lorenzo i trójka Hoenikkerów nie byli jedynymi posiadaczami lodu-9. Wszystko wskazywało na to, że Stany Zjednoczone Ameryki i Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich miały go również. Stany Zjednoczone zdobyły lód-9 przez męża Angeli i jego zakłady w Indianapolis były niewątpliwie otoczone drutami pod wysokim napięciem i krwiożerczymi owczarkami alzackimi.
Stałem w milczeniu z pochyloną głową i przymkniętymi oczami. Czekałem na powrót Franka ze skromnym sprzętem potrzebnym do uprzątnięcia sypialni — tej jednej jedynej na świecie sypialni zakażonej lodem-9.
Skądś z fioletowej aksamitnej oddali dobiegał mnie głos Angeli. Nie próbowała bronić siebie, broniła małego Newta.
— Newt niczego jej nie dawał. Ona sama ukradła.
Jej wyjaśnienie nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia.
Na co może liczyć ludzkość — myślałem sobie — skoro istnieją tacy ludzie jak Feliks Hoenikker, którzy potrafią dawać takie zabawki jak lód-9 w ręce bezmyślnych dzieci, jakimi są wszyscy prawie mężczyźni i kobiety.
I przypomniałem sobie Rozdział Czternasty Księgi Bokonona, przeczytany w całości poprzedniego wieczora. Rozdział Czternasty jest zatytułowany: Jaką nadzieję może żywić myślący człowiek co do przyszłości ludzkości, jeśli weźmie pod uwagą doświadczenia ostatniego miliona lat?
Na przeczytanie Rozdziału Czternastego nie trzeba zbyt wiele czasu. Składa się on z jednego tylko słowa i kropki.
Oto on:
“Żadnej.”
Frank wrócił z miotłami, szufelkami, lutlampą, prymusem, wiadrem i gumowymi rękawicami.
Włożyliśmy rękawice, aby nie zakazić rąk lodem-9. Frank rozpalił prymus na ksylofonie niebiańskiej Mony i na tym wszystkim ustawił stare poczciwe wiadro.
Zbieraliśmy większe kawałki lodu-9 z podłogi i wrzucaliśmy je do tego skromnego, zwykłego wiadra, gdzie topniały, stając się dobrą, kochaną, uczciwą wodą.
Angela i ja zamiataliśmy podłogę, a mały Newt szukał pod meblami kawałeczków lodu, które mogliśmy przeoczyć. Frank zaś szedł naszym śladem z oczyszczającym płomieniem lutlampy.
Opanowała nas bezmyślna pogoda ducha sprzątaczek i woźnych pracujących na nocną zmianę. W tym rozbabranym świecie robiliśmy porządki przynajmniej w swoim kąciku.
Słyszałem samego siebie, wypytującego swobodnym tonem Newta, Angelę i Franka o dzień wigilijny, w którym umarł ich ojciec, i o psa.
A oni, wierząc jak dzieci, że sprzątaniem wszystko da się naprawić, opowiedzieli mi następującą historię:
W ową fatalną wigilię Bożego Narodzenia Angela udała się do wsi po lampki na choinkę, zaś Newt i Frank poszli na spacer po opustoszałej zimowej plaży, gdzie spotkali czarnego psa wodołaza. Pies był w towarzyskim nastroju, jak wszystkie wodołazy, i poszedł za chłopcami do domu.
W czasie gdy dzieci nie było, Feliks Hoenikker umarł w swoim białym wiklinowym fotelu zwróconym w stronę morza. Przez cały dzień drażnił dzieci aluzjami do lodu-9, pokazując im buteleczkę z etykietką, na której wyrysował czaszkę z piszczelami i napisał: “Uwaga! Lód-9! Chronić przed wilgocią!”
Przez cały dzień Feliks Hoenikker dręczył dzieci wypowiadanymi żartobliwym tonem pytaniami w rodzaju: “No, wytężcie trochę mózgownice! Mówiłem wam, że składa się wyłącznie z wodoru i tlenu, a topi się w temperaturze stu czternastu przecinek czterech stopni Fahrenheita. Jak to wyjaśnić? Pomyślcie trochę! Boicie się nadwerężyć swoje mózgi? Nic im nie będzie.”
— Stale powtarzał nam, żebyśmy wytężyli mózgownice — powiedział Frank, przywołując wspomnienie dawnych czasów.
— Ja zrezygnowałam z wytężania mózgownicy jeszcze jako dziecko — wyznała Angela, opierając się na miotle. — Kiedy zaczynał mówić o nauce, natychmiast przestawałam go słuchać. Kiwałam tylko głową i udawałam, że próbuję wytężyć mózgownicę, ale moja biedna mózgownica przy zetknięciu z nauką traciła wszelką elastyczność niczym stary pasek do pończoch.
Z dalszej opowieści Angeli wynikało, że Feliks Hoenikker, zanim zasiadł w swoim wiklinowym fotelu i umarł, bawił się w kuchni wodą, garnkami, patelniami i lodem-9. Musiał widocznie przekształcać wodę w lód-9 w tę i z powrotem, bo powyciągał wszystkie garnki i patelnie, jakie tylko były. Termometr też leżał na wierzchu — pewnie mierzył temperaturę różnych rzeczy.
Stary Hoenikker miał widocznie zamiar odpocząć w swoim fotelu tylko przez chwilę, bo zostawił w kuchni straszny bałagan. Częścią tego bałaganu była patelnia wypełniona lodem-9. Bez wątpienia Hoenikker miał zamiar stopić go, zmniejszając z powrotem światowe zasoby błękitnobiałej substancji do kilku okruchów przechowywanych w buteleczce. Chciał to zrobić po chwili odpoczynku.
Ale, jak powiada Bokonon: “Każdy człowiek może sobie odpocząć, ale nikt nie wie, jak długo będzie odpoczywać.”
— Powinnam się domyślić, że on nie żyje, jak tylko weszłam — mówiła Angela znowu opierając się na miotle — bo jego wiklinowy fotel nie wydawał żadnego dźwięku. Zawsze skrzypiał i trzeszczał, kiedy ojciec w nim siedział, nawet jeśli spał.
Angela uznała jednak, że ojciec śpi, i poszła ubierać choinkę.
Newt i Frank wrócili z wodołazem i poszli do kuchni, poszukać jakiegoś jedzenia dla psa. Znaleźli tam kałuże pozostawiane przez ojca.
Newt wziął szmatę i wytarł wodę z podłogi. Mokrą szmatę rzucił na blat jednego ze stołów.
Tak się złożyło, że szmata upadła na patelnię z lodem-9.
Frank myślał, że na patelni jest jakiś krem do tortu, i podsunął ją pod nos bratu, żeby mu pokazać, co narobił, rzucając szmatę.
Newt oderwał szmatę od powierzchni lodu i stwierdził, że ścierka nabrała dziwnych, metalicznych, wężowych właściwości, jakby była spleciona z cieniutkich złotych drucików.
— Wspomniałem o złotych drucikach — wyjaśnił Newton w sypialni “Papy” — ponieważ ta ścierka przypominała w dotyku torebkę mamy.
Angela ze wzruszeniem dodała, że Newt jako dziecko, przechowywał wśród swoich skarbów torebkę matki. Domyśliłem się, że była to mała torebka wieczorowa.
— Była jakaś dziwna w dotyku, nie przypominała żadnej znanej mi rzeczy — mówił Newt, przywołując w pamięci dawne przywiązanie do matczynej torebki. — Ciekawe, co się z nią stało.
— Ciekawe, co się stało z całą masą innych rzeczy — powiedziała Angela. Jej pytanie zawisło w pustce, żałosne i bezradne.
W każdym razie historia ścierki, która przypominała w dotyku torebkę, skończyła się tak, że Newt pokazał ją psu, a pies ją polizał. I natychmiast zesztywniał.
Newt pobiegł powiedzieć o tym ojcu i stwierdził, że ojciec również jest sztywny.
Porządki w sypialni “Papy” nareszcie dobiegły końca.
Należało jednak zrobić coś jeszcze z ciałami. Uznaliśmy, że trzeba to przeprowadzić z należytą pompą po uroczystościach ku czci Stu Męczenników.
Читать дальше