Larry Niven - Pierścień

Здесь есть возможность читать онлайн «Larry Niven - Pierścień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pierścień: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pierścień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nagrodzona Hugo Award i Nebulą powieść, którą — na fali sukcesu — Niven rozwinął w czteromową serię powieściową, mieszczącą się w stworzonej przez niego historii przyszłości.
Historia odkrycia i pierwszej eksploracja Świata Pierścienia — najbardziej zadziwiającego tworu w poznanym kosmosie. Pierścień to sztuczny świat, trzy miliony razy większy od Ziemi, gigantyczna konstrukcja opasująca słońce i z niego czerpiąca energię.
Kto zbudował tę nieprawdopodobną konstrukcję i w jakim celu? Czy budowniczowie Pierścienia wciąż jeszcze na nim zyją?

Pierścień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pierścień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Biorąc pod uwagę jej wiek, znajdująca się w zamku maszyneria działała i tak zadziwiająco cicho. Zza podwójnych drzwi dochodził przytłumiony pomruk.

Lotus wyciągnął swój laser i ostrożnie wyszedł z komnaty map.

Znalazł kzina u szczytu schodów. Odłożył broń i razem z Mówiącym-do-Zwierza przyglądał się wznoszącej się ku nim Teeli.

— Jadą tylko do góry — poinformowała ich dziewczyna. — Na dół nie chcą. Między piątym a szóstym piętrem w ogóle nie działają.

Louis zaczekał chwilę, po czym zadał oczywiste pytanie:

— Jak je uruchomiłaś?

— Trzeba złapać słupek balustrady i pchnąć do przodu. Działają tylko wtedy, kiedy tego chcesz. Tak jest dużo bezpieczniej. Odkryłam to zupełnie przypadkowo.

— Ja myślę. Rano przeszedłem na piechotę dziesięć pięter. A ty ile?

— Żadnego. Szłam właśnie na śniadanie, kiedy potknęłam się na pierwszym stopniu, złapałam za słupek i…

— Wystarczy. Wszystko się zgadza.

Teela zrobiła obrażoną minę.

— To nie moja wina, że ty…

— Przepraszam. I co, jesteś już po śniadaniu?

— Nie. Obserwowałam ludzi. Czy wiecie, że pod tym budynkiem jest coś w rodzaju rynku albo głównego placu?

Uszy kzina stanęły na baczność.

— Naprawdę? I jest tam ktoś?

— Tak. Od rana ściągają ze wszystkich stron. Jest ich już tam pewnie z kilkuset. — Jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech. — I wszyscy śpiewają.

We wszystkich korytarzach zamku znajdowały się obszerne nisze, czy raczej alkowy, wyłożone miękkimi dywanami, wyposażone w wygodne kanapy i stoły, oferujące miejsce do spożycia posiłku każdemu, kto by tylko miał na to ochotę. Jedna z takich alków na najniższym piętrze zamku miała wypukłe okno, zajmujące nie tylko ścianę, ale i część podłogi.

Louis zadyszał się trochę po drugim w ciągu kilku godzin, dziesięciopiętrowym spacerze. Zafascynował go stół, jego blat był rzeźbiony w kształty mające wyobrażać talerze z zupą, miseczki z sałatkami, naczynia do napojów. Dziesiątki, czy może nawet setki lat intensywnego użytkowania pozostawiły na twarde, białej powierzchni dość wyraźne ślady.

— Widocznie nie używali naczyń — myślał na głos Louis. — Kładli potrawy w te zagłębienia, a potem myli cały stół. — Wydawało się to niezbyt higieniczne, ale… — Nie zabrali ze sobą much, moskitów, ani wilków. Czemu mieliby zabierać bakterie?

— Dotrawienia — odpowiedział sam sobie. Są przecież niezbędne do trawienia. Wystarczyłoby, żeby zmutowała jedna, jedyna, a wtedy… — Wtedy żaden organizm nie potrafiłby się obronić. Czy właśnie w ten sposób zginęła cywilizacja Pierścienia? Każda cywilizacja potrzebuje dla swego przetrwania pewnej minimalnej ilości żywych osobników.

Teela i Mówiący nie zwracali na niego żadnej uwagi. Klęczeli w zagięciu okna i patrzyli w dół. Louis dołączył do nich.

— Ciągle tam są — powiedziała Teela. I rzeczywiście, byli. Louis ocenił, że patrzy na niego jakieś tysiąc osób. Już nie śpiewali.

— Przecież nie mogą wiedzieć, że tu jesteśmy — powiedział.

— Może czczą sam budynek — zasugerował Mówiący-do-Zwierząt.

— Jeśli nawet, to nie mogą tego robić codziennie. Jesteśmy zbyt daleko od skraju miasta. Nie zdążyliby dotrzeć na pola,

— Więc może trafiliśmy tutaj akurat na jakiś ich święto.

— Albo coś zdarzyło, się w nocy — odezwała się Teela. — Coś niezwykłego.

Na przykład nasze przybycie, jeżeli ktoś zdołał to zauważyć. Albo TO — wskazała palcem.

— Zastanawiałem się nad tym — powiedział kzin. — Jak długo to spada?

— Co najmniej do rana. Zupełnie jak deszcz albo jakiś nowy rodzaj śniegu. To nić łącząca czarne prostokąty. Ale dlaczego opada właśnie tutaj?

Louis pomyślał o sześciu milionach mil, dzielących od siebie czarne prostokąty… o czarnej nici dokładnie takiej długości, zerwanej przez „Kłamcę”, spadającej wraz z nim ku powierzchni Pierścienia… Nic dziwnego, że w końcu trafili na nią.

Nie był w zbyt gadatliwym nastroju.

— Przypadek — mruknął tylko.

— Tak czy tak, zaczęła pewnie spadać tej nocy i jest jej coraz więcej. Co do zamku, to tubylcy z pewnością już wcześniej uważali go za święte miejsce chociażby dlatego, że wciąż lata.

— Pomyślcie — powiedział niespiesznie kzin. — Gdyby akurat dzisiaj pojawili się mityczni Inżynierowie, przyjęto by to jako logiczne następstwo niezwykłych wydarzeń. Louis, czy spróbujemy rozegrać gambit boga?

Louis chciał odpowiedzieć, ale nie mógł. Z zaciśniętymi zębami walczył o to, by zachować niezmieniony wyraz twarzy. Może nawet by mu się udało, gdyby nie to, że kzin mówił dalej do Teeli:

— Louis uważa, że w kontaktach z tubylcami powinniśmy odgrywać rolę budowniczych Pierścienia. Ty i Louis bylibyście akolitami, a Nessus schwytanym demonem, ale damy sobie jakoś radę bez niego. Ja byłbym raczej bogiem, niż budowniczym, groźnym bogiem wojny, który…

Teela wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Louis nie wytrzymał i poszedł w jej ślady.

Wysoki na osiem stóp, niezwykle szeroki w barkach i biodrach, był kzin stworzeniem zbyt wielkim i zbyt zębatym na to, by się go nie bać. Może najmniej imponującym elementem jego postury był szczurzy, nagi ogon. Teraz cała jego skóra była takiego samego koloru-dziecinnie różowa z mlecznymi, tłustymi gąsienicami gojących się blizn. Uszy na jego pozbawionej sierści głowie sterczały niczym dwie parasolki. Zachowane pomarańczowe futro na oczach kojarzyło się z maską złodziejaszka, a poniżej pleców — z noszoną dla wygody wielką, puchatą poduszką.

Fakt, że śmianie się z kzina było równie niebezpieczne, jak chodzenie po linie, czynił całą sytuację jeszcze zabawniejszą. Louis, zgięty w pół, trzymając się za brzuch i śmiejąc się bezgłośnie, niezdolny do zaczerpnięcia tchu w piersi, cofał się po omacku, mając nadzieję trafić na krzesło.

Nieludzko wielka dłoń zacisnęła się na jego ramieniu i uniosła go w górę. Załzawione ze śmiechu oczy Louisa po raz pierwszy w jego życiu znalazły się na równym poziomie z oczami kzina.

— Doprawdy, Louis, musisz wyjaśnić to zachowanie — usłyszał.

Nadzwyczajnym wysiłkiem woli udało mu się na moment opanować.

— G… g… gro… groźny bóg woj… wojny… — wykrztusił, po czym znowu ryknął śmiechem. Teela wydawała słabe, piskliwe odgłosy.

Kzin postawił go na podłodze i czekał spokojnie, aż obydwoje dojdą do siebie.

— Jesteś teraz zbyt mało dostojny, by grać rolę boga-wyjaśnił mu Louis kilka minut później. — Bez futra nie da rady.

— Może nabraliby respektu, gdybym rozdarł kilku na strzępy?

— Wielbiliby cię wtedy z daleka i z ukrycia. Nic by to nam nie dało. Nie, musimy poczekać aż wyrośnie ci nowe futro. A nawet wtedy przydałby nam się tasp Nessusa.

— Lalecznik jest nieosiągalny.

— Ale…

— Powiedziałem, że jest nieosiągalny. W jaki sposób nawiążemy kontakt z tubylcami?

— Będziesz musiał tu zostać. Przez ten czas rozejrzyj się jeszcze po komnacie map. Może coś znajdziesz. Teela i ja… — Louis spojrzał na nią, jakby zobaczył ją po raz pierwszy w życiu. — Teela, przecież ty nie byłaś w komnacie map!

— A co to jest?

— W takim razie zostaniesz z Mówiącym. Polecę sam. Będziecie słyszeć mnie przez komunikatory; w razie czego przyjdziecie mi z odsieczą. Mówiący, oddaj mi swój laser.

Kzin wymamrotał coś pod nosem, ale nie sprzeciwił się życzeniu Louisa. Miał przecież jeszcze „nieznacznie udoskonalony” dezintegrator Slavera.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pierścień»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pierścień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Pierścień»

Обсуждение, отзывы о книге «Pierścień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x