Larry Niven - Pierścień

Здесь есть возможность читать онлайн «Larry Niven - Pierścień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pierścień: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pierścień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nagrodzona Hugo Award i Nebulą powieść, którą — na fali sukcesu — Niven rozwinął w czteromową serię powieściową, mieszczącą się w stworzonej przez niego historii przyszłości.
Historia odkrycia i pierwszej eksploracja Świata Pierścienia — najbardziej zadziwiającego tworu w poznanym kosmosie. Pierścień to sztuczny świat, trzy miliony razy większy od Ziemi, gigantyczna konstrukcja opasująca słońce i z niego czerpiąca energię.
Kto zbudował tę nieprawdopodobną konstrukcję i w jakim celu? Czy budowniczowie Pierścienia wciąż jeszcze na nim zyją?

Pierścień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pierścień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Znalazł kosze na owoce, a w nich kurz i jakieś wysuszone, sczerniałe resztki. Znalazł chłodnię, gdzie kiedyś wisiały połcie mięsa, teraz pustą i ciepłą. Znalazł wielką lodówkę, ciągle działającą. Być może część wiktuałów poustawianych na jej półkach nadawała się jeszcze do jedzenia, ale Louis wolał nie ryzykować.

Nie znalazł natomiast żadnych pojemników z wodą:

Krany były suche.

Oprócz lodówki nigdzie nie zauważył żadnej maszyny czy urządzenia bardziej skomplikowanego od automatu przy drzwiach. Przy kuchniach nie było żadnych regulatorów czy termometrów. Nigdzie nie mógł dostrzec niczego w rodzaju opiekaczy czy piekarników. Z sufitu zwieszały się sznury wyschniętych bulw i jakby cebulek — przyprawy? — Czyżby używano ich w całości?

Miał już wyjść, ale obrzucił pomieszczenie jeszcze jednym spojrzeniem. Gdyby tego nie zrobił, nie zauważyłby najważniejszej rzeczy.

To kiedyś wcale nie była kuchnia. _

Więc co? Magazyn? Sala stereowizyjna? Całkiem możliwe. Jedna ze ścian była zupełnie gładka, pomalowana świeższą farbą, niż pozostałe, zaś na podłodze można było dostrzec ślady po stojących tam kiedyś fotelach lub sofach.

Niegdyś mogła tu być luksusowo wyposażona sala projekcyjna. Potem aparatura zepsuła się i nie było już nikogo, kto by wiedział, jak ją naprawić. Później to samo stało się z automatyczną kuchnią.

Salę przerobiono więc na tradycyjną, obsługiwaną przez ludzi kuchnię.

Z pewnością powstawało ich wtedy coraz więcej, w miarę, jak psuły się skomplikowane, automatyczne urządzenia. Żywność dostarczały na górę latające ciężarówki.

A kiedy i one, jedna po drugiej, zaczęły odmawiać posłuszeństwa?

Louis wyszedł.

Wreszcie udało mu się trafić do sali bankietowej, a zarazem do jedynego, pewnego źródła pożywienia. Tam zjadł śniadanie składające się z cegiełki z regeneratora żywności.

Kończył już, kiedy do sali wszedł Mówiący-do-Zwierząt.

Kzin musiał umierać z głodu. Bez słowa skierował się do swego skutera, połknął trzy krwiste cegiełki i dopiero wtedy zwrócił się do Louisa.

Nie był już „gumowym kzinem”. W nocy biała pianoguma zakończyła swoje lecznicze działania i złuszczyła się, ukazując różową, zdrową skórę, o ile oczywiście skóra zdrowego kzina powinna mieć właśnie kolor różowy. Tylko gdzieniegdzie widać było szare zgrubienia świeżych blizn i fioletową siatkę żył.

— Chodź ze mną — polecił kzin. — Znalazłem komnatę map.

16. Komnata map

O ważności tego pomieszczenia świadczył już fakt, że znajdowało się na samym szczycie zamku. Louis dyszał ciężko, zmęczony wspinaczką. Musiał zdrowo wyciągać nogi, by nie zostać z tyłu. Kzin co prawda nie biegł, ale szedł dużo szybciej, niż zwykle chodzi człowiek.

Kiedy Louis wszedł na ostatni stopień, Mówiący-do-Zwierząt otwierał właśnie duże, podwójne drzwi znajdujące się u szczytu schodów.

Przez powstały w ten sposób otwór Louis dostrzegł poziomy, szeroki na około osiem cali, atramentowo czarny pas, znajdujący się jakieś trzy stopy nad podłogą. Odruchowo uniósł nieco wzrok, w poszukiwaniu takiego samego pasa, tyle tylko, że jasnobłękitnego, z regularnymi, czarnymi cieniami. Znalazł go.

Stanął w drzwiach i rozejrzał się dookoła. Miniaturowy Pierścień był niemal wielkości samego pomieszczenia, które mogło mieć średnicę jakichś stu dwudziestu stóp. Wewnątrz makiety znajdował się potężny, prostokątny ekran, zamocowany na obrotowej osi. W tej chwili był zwrócony tyłem do drzwi.

Wzdłuż ściany umieszczono dziesięć obracających się kul. Różniły się między sobą rozmiarami i prędkością obrotów, ale wszystkie miały ten sam, błękitno-zielono-biały kolor, charakterystyczny dla planet ziemskiego typu. Pod każdą z kul znajdowała się mapa jej powierzchni w projekcji stożkowej.

— Spędziłem tutaj całą noc — powiedział kzin. — Mam ci do pokazania wiele rzeczy. Chodź tutaj.

Louis chciał już przejść na czworakach pod miniaturowym Pierścieniem, ale w ostatniej chwili zatrzymał się, tknięty pewną myślą. Ten człowiek o dumnych rysach, którego wizerunek zdobił salę bankietową z pewnością nie zrobiłby tego nawet wtedy, gdyby w tym najświętszym z miejsc był zupełnie sam. Louis ruszył prosto na Pierścień i przeszedł przez mego, nie czując najmniejszego oporu; była to tylko projekcja.

Zajął miejsce u boku kzina.

Prostokątny ekran otoczony był urządzeniami sterującymi. Wszystkie pokrętła były duże, masywne, wykonane ze srebra; wszystkie przedstawiały podobizny głów zwierząt. Wszelkie ścianki i płaszczyzny przenikały w siebie bogatymi, ozdobnymi łukami. Przeładnione, pomyślał Louis. Czyżby dekadencja?

Ekran działał. Obraz przypominał widok, jaki roztaczał się na Pierścień z okolic czarnych prostokątów.

— Używałem już tego wcześniej — powiedział kzin. — O ile sobie dobrze przypominam… — dotknął jednego z pokręteł i obraz ruszył im na spotkanie tak szybko, że ręka Louisa odruchowo sięgnęła po nieistniejący drążek sterowy. — Chcę pokazać ci krawędź Pierścienia. Rrr…trochę w bok… — Musnął dłonią inną, rzeźbioną główkę i obraz przesunął się. Mieli przed sobą krawędź olbrzymiej konstrukcji.

Gdzieś znajdowały się teleskopy, dzięki którym mogli podziwiać ten widok: Ale gdzie? Czyżby na czarnych prostokątach?

Spoglądali prostopadle z góry na tysiącmilowej wysokości wzniesienia. Obraz cały czas powiększał się, nie tracąc nic ze swojej jakości. Zaraz za górami otwierała się czarna otchłań Kosmosu.

W pewnej chwili Louis dostrzegł szereg srebrnych kropek, biegnących wzdłuż niebotycznych szczytów. To mu wystarczyło.

— Akcelerator liniowy.

— Zgadza się — potwierdził Mówiący-do-Zwierząt. — Przy braku kabin transferowych to jedyny sposób, by przemieszczać się na takie odległości. Z pewnością właśnie na tym opierał się główny system komunikacyjny.

— Ale to jest na wysokości tysiąca mil. Windy?

— Tak. Szyby wzdłuż całej krawędzi. O, na przykład tam. — Tymczasem szereg kropek powiększył się do rozmiarów małych pętelek, rozmieszczonych w równych odstępach i z pewnością niewidocznych z dołu, bo zasłoniętych wyniosłymi szczytami. Przy jednej z pętelek można było dostrzec cieniutką nitkę szybu windowego niknącą w rozciągającej się poniżej szczytu warstwie chmur.

— Zwoje są zdecydowanie gęściejsze w okolicy wind — powiedział kzin. — Najprawdopodobniej potrzebne są tylko do startu, lądowania i nadawania kierunku. Odbywa się to pewnie tak, że pojazdowi nadaje się szybkość swobodnego spadania, wyrzuca za krawędź Pierścienia ze względną prędkością 770 mil na sekundę, po czym wyhamowuje się go w następnej spirali.

— W ten sposób dalsze podróże mogłyby trwać i dziesięć dni. Nie licząc przyspieszania i hamowania.

— I co z tego? Na dotarcie do Srebrnookiej, waszej najbardziej odległej od Ziemi planety, potrzebujesz sześćdziesięciu dni. Przebycie całego poznanego Kosmosu zajęłoby ci cztery razy więcej czasu.

— To prawda. A tutaj jest więcej miejsca niż w całym poznanym Kosmosie. Zbudowali to po to, żeby mieć jak najwięcej przestrzeni. Zauważyłeś jakieś ślady aktywności?

Używają jeszcze tego akceleratora?

— To nie ma znaczenia. Patrz uważnie.

Obraz drgnął, przesunął się raptownie, po czym znowu zaczął się powiększać. Była noc. Ciemne chmury przesuwały się nad pogrążonym w ciemności lądem, a potem…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pierścień»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pierścień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Pierścień»

Обсуждение, отзывы о книге «Pierścień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x