Larry Niven - Pierścień

Здесь есть возможность читать онлайн «Larry Niven - Pierścień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pierścień: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pierścień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nagrodzona Hugo Award i Nebulą powieść, którą — na fali sukcesu — Niven rozwinął w czteromową serię powieściową, mieszczącą się w stworzonej przez niego historii przyszłości.
Historia odkrycia i pierwszej eksploracja Świata Pierścienia — najbardziej zadziwiającego tworu w poznanym kosmosie. Pierścień to sztuczny świat, trzy miliony razy większy od Ziemi, gigantyczna konstrukcja opasująca słońce i z niego czerpiąca energię.
Kto zbudował tę nieprawdopodobną konstrukcję i w jakim celu? Czy budowniczowie Pierścienia wciąż jeszcze na nim zyją?

Pierścień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pierścień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Spróbował jeszcze raz.

— Wiesz, tak się składa, że znam najlepszego kochanka na Ziemi. To jego hobby. Jest moim przyjacielem. Pisze o tym książki. Ma doktoraty z fizjologii i psychologii. Przez ostatnich sto trzydzieści lat…

Teela zasłoniła uszy rękami.

— Przestań — poprosiła. — Przestań.

— Po prostu nie chcę, żebyś zginała. Jesteś za młoda. Na jej twarzy pojawił się wyraz zdumienia oznaczający, że znowu użył zwyczajnych słów interworldu w kontekście, który pozbawiał je jakiegokolwiek sensu. „Nagłobieg serca”? „Zginęła”? Louis westchnął, zrezygnowany.

— Sypialnia, połączyć pola — powiedział.

Dwa niezależne od siebie pola, utrzymujące Louisa i Teelę dokładnie miedzy dwiema emitującymi je płaszczyznami zlały się w jedno. Przez chwila zdawało im się, że gdzieś spadają, a potem byli już koło siebie.

— Naprawdę chciało mi się spać, Louis… Ale nie szkodzi…

— Pomyśl jeszcze i o tym, zanim wyruszysz na wyprawa do krainy marzeń. W kabinie będzie dosyć ciasno.

— Czy chcesz powiedzieć, że nie będziemy mogli się kochać? Do licha, Louis, nic mnie nie obchodzi, czy będą patrzeć, czy nie. Przecież to obcy.

— Ale mnie to obchodzi.

Znowu to zdumione spojrzenie.

— A gdyby byli ludźmi? Też byś się tym przejmował? .

— Tak. Chyba, że bardzo dobrze byśmy się znali. Czy jestem bardzo staroświecki?

— Trochę.

— Pamiętasz tego przyjaciela, o którym ci wspominałem? Tego najlepszego kochanka? Otóż miał on, hm, znajomą, która nauczyła mnie części tego, czego on uczył ją. Ale do tego potrzebne jest ciążenie — dodał. — Sypialnia, wyłączyć pole! .

— Próbujesz zmienić temat.

— Rzeczywiście. Poddaje się.

— Pomyśl jeszcze o jednej rzeczy. Twój znajomy lalecznik mógłby zażyczyć sobie przedstawicieli czterech, a nie tylko trzech gatunków. Równie dobrze zamiast ze mną mógłbyś to robić z samicą trinoka.

— Okropna-perspektywa. Wracając do rzeczy: całość składa się z trzech faz. Zaczynamy od pozycji „na jeźdźca”…

— Co to jest pozycja „na jeźdźca”?

— Zaraz ci pokażę…

Rano Louis był szczęśliwy, że lecą razem. Kiedy powróciły wątpliwości, było już za późno. Właściwie, było już za późno od dłuższego czasu.

Zewnętrzni handlowali informacją. Dobrze za nią płacili i drogo sprzedawali, ale to, co raz kupili, sprzedawali wielokrotnie, ponieważ teren ich działania obejmował całe ramię galaktyki. We wszystkich bankach zamieszkanego przez ludzi Kosmosu mieli nieograniczony kredyt.

Najprawdopodobniej ich gatunek powstał na zimnym, lekkim księżycu jakiegoś gazowego giganta, takim, jak na przykład Nereida, największy satelita Neptuna.

Teraz zamieszkiwali przestrzeń międzygwiezdną w olbrzymich statkach, przeróżnie wyglądających i wyposażonych w urządzenia od żagli fotonowych po silniki, których istnienie, a już szczególnie działanie, według ludzkiej nauki było absolutnie niemożliwe. Jeżeli jakiś system planetarny był zamieszkany przez potencjalnych klientów i jeżeli znajdowała się w nim odpowiednia planeta lub księżyc, Zewnętrzni zakładali tam na dzierżawionym terenie olbrzymi, rekreacyjno-handlowy ośrodek. Pięćset lat temu wydzierżawili Nereidę.

— Chyba właśnie tutaj muszą mieć coś w rodzaju swojej centrali — powiedział Louis, jedną ręką wskazując w dół, drugą zaś trzymając na sterach transportowca.

Nereida była lodową, popękaną równiną, oświetloną jasnym blaskiem gwiazd. Słońce wyglądało stąd jak duża, tłusta kropka i dawało mniej więcej tyle samo światła, co na Ziemi Księżyc w pełni. Właśnie ten blask oświetlał rozciągający się w dole labirynt, zbudowany z niewysokich ścian. Tu i ówdzie stały kopulaste budynki i orbitalne wahadłowce o nie osłoniętych niczym przedziałach pasażerskich, ale najwięcej miejsca zajmował właśnie labirynt.

— Ciekawe, po co im to? — zapytał górujący nad Louisem Mówiący-do-Zwierząt. — Do obrony?

— To coś w rodzaju plaży — wyjaśnił Louis. — Zewnętrzni funkcjonują dzięki energii termoelektrycznej. Leżą z głową w słońcu i ogonem w cieniu, a różnica temperatur powoduje przepływ prądu. Dzięki tym ścianom mają więcej miejsc, w których słońce graniczy wyraźnie z cieniem.

Nessus znacznie się uspokoił podczas dziesięciogodzinnego lotu. Zrobił obchód systemów bezpieczeństwa, zaglądając tu i tam, wtykając to jedną, to drugą głowę w najróżniejsze kąty i rzucając przez ramię zdawkowe uwagi. Jego skafander, pumpiasty balon ze wzmocnieniami na kryjącym mózg garbie, sprawiał wrażenie lekkiego i wygodnego. Systemy regenerujące żywność i powietrze były wręcz nieprawdopodobnie małe.

Trochę wszystkich zaskoczył tui przed startem. W kabinie rozległy się dźwięki dziwnej, bogatej muzyki, tęsknej niczym zawodzenie komputera opętanego manią seksualną. To był właśnie Nessus.

Dzięki swoim dwóm gardłom, umięśnionym tak, jak muszą być umięśnione narządy spełniające również funkcję rąk, był niemal chodzącą orkiestrą.

Uparł się, by za sterami koniecznie siedział Louis, a jego zaufanie do niego było tak wielkie, że nawet nie zapiął pasów. Louis podejrzewał, że na statku laleczników muszą być zainstalowane jakieś specjalne, dodatkowe urządzenia zabezpieczające.

Mówiący-do-Zwierząt zjawił się na pokładzie z dziesięciokilogramowym bagażem, który, jak się okazało, składał się niemal wyłącznie z mikrofalowego piecyka do podgrzewania mięsa i olbrzymiej porcji samego mięsa, oczywiście surowego, raczej nie ziemskiego pochodzenia. Nie wiadomo czemu Louis oczekiwał że skafander kzina będzie przypominał średniowieczną zbroję; nic z tych rzeczy. Był to raczej wieloczłonowy balon, zupełnie przezroczysty, z monstrualnych rozmiarów plecakiem i przypominającym mydlaną bańkę hełmie o uruchamianych językiem przełącznikach. Chociaż kzin nie miał przy sobie żadnej widocznej broni; sam plecak sprawiał wrażenie ekwipunku wojennego i Nessus uparł się, żeby złożyć go w przedziale bagażowym.

Większą cześć drogi kzin po prostu przespał.

A teraz wszyscy stali za plecami Louisa, patrząc na rozciągający się pod nim krajobraz.

— Wyląduję przy statku Zewnętrznych — powiedział Louis.

— Nie. Leć jeszcze na wschód. „Szczęśliwy Traf” stoi w odosobnionym miejscu.

— Dlaczego? Obawiacie się, że Zewnętrzni mogą was szpiegować?

— Nie. Mogłaby im zaszkodzić temperatura podmuchu silników plazmowych.

— Dlaczego „Szczęśliwy Traf'?

— Nazwał go tak Beowulf Schaeffer, jedyna istota, która kiedykolwiek nim leciała. Odbył na nim podróż do jądra galaktyki.

Czy „Szczęśliwy Traf” nie ma czegoś wspólnego z hazardem?

— Ma. Zapewne ten Schaeffer nie oczekiwał, że uda mu się wrócić.

Chyba bodzie lepiej, jeśli ci od razu o tym powiem: nigdy nie pilotowałem statku z silnikami plazmowymi. Mój ma zwyczajne, takie jak ten.

— Będziesz musiał się nauczyć — powiedział Nessus.

— Chwileczkę — wtrącił się Mówiący-do-Zwierząt. — Ja już latałem statkiem z silnikami plazmowymi.

Więc to ja polecę „Szczęśliwym Trafem”.

— To niemożliwe. Fotel pilota, wszystkie wskaźniki i urządzenia sterujące dostosowane są do wymagań człowieka.

Z gardła kzina wydobył się złowrogi pomruk.

— Tam, Louis. Prosto przed nami.

„Szczęśliwy Traf” okazał się przezroczystą bańką około trzystumetrowej średnicy. Louis, zataczając kręgi wokół olbrzyma, nie mógł znaleźć nawet skrawka miejsca nie zapchanego zielono-brązową maszynerią napędu hiperprzestrzennego. Sam kadłub był standardowym kadłubem General Products nr 4, tak dużym, ze zwykle używało się go tylko do transportu całych, nowych kolonii. „Szczęśliwy Traf” wcale nie przypominał statku kosmicznego. Wyglądał raczej jak jakiś olbrzymi, prymitywny satelita wykonany przez rasę o tak ograniczonej technologii i zasobach naturalnych, że każdy, najmniejszy nawet wycinek przestrzeni musiał być dokładnie zagospodarowany.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pierścień»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pierścień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Pierścień»

Обсуждение, отзывы о книге «Pierścień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x