— Jeśli prawda może świadczyć na moją korzyść — rzekł Gendibal — to mam coś na swoją obronę. Są powody, by przypuszczać, że istnieją stąd przecieki. Może t o się łączyć z poddaniem przez kogoś kontroli psychicznej jednego lub więcej członków Drugiej Fundacji, nie wykluczając osób tu obecnych, a to stawia Drugą Fundację w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa. Jeśli faktycznie przyspieszyliście ten proces, gdyż nie chcecie tracić czasu, to być może wszyscy niejasno zdajecie sobie sprawę z powagi sytuacji, ale dlaczego w takim przypadku zmarnowaliście dwa dni, mimo iż złożyłem formalny wniosek o natychmiastowy proces? Proszę łaskawie wziąć pod uwagę, że właśnie to śmiertelne niebezpieczeństwo zmusiło mnie do powiedzenia tego, co powiedziałem. Zachowałbym się w sposób niegodny Mówcy, gdybym tego nie zrobił.
— On po prostu powtarza zniesławienie, Pierwszy Mówco — powiedziała słodko Delarmi.
Krzesło Gendibala ustawiono w większej odległości od stołu niż krzesła pozostałych Mówców, co samo w sobie było już oznaką degradacji. Odsunął je jeszcze dalej, jak gdyby nie dbał o to, i powstał.
— Oskarżycie i skarzecie mnie z miejsca, mając prawo za nic, czy mogę kontynuować swoją obronę? — spytał.
Odpowiedział mu Pierwszy Mówca.
— To nie jest posiedzenie zwołane wbrew prawu czy niezgodne ,z prawem, Mówco. Chociaż nie ma zbyt wielu precedensów, którymi moglibyśmy się kierować w tej sprawie, to jednak dajemy ci pełną możliwość wypowiedzenia się. Uważamy bowiem, że gdyby nasze ponadludzkie zdolności miały doprowadzić nas do pogwałcenia zasad sprawiedliwości, to lepiej by było uniewinnić winnego niż skazać niewinnego. Dlatego, aczkolwiek sprawa, którą tu rozpatrujemy, jest zbyt poważna, byśmy pochopnie mieli uwolnić z zarzutów winnego, pozwalamy ci przedstawić tu twoje argumenty w taki sposób, jaki uznasz za stosowny i mówić tak długo, jak będziesz potrzebował, dopóki wszyscy, włączając w to mnie (zaakcentował to, podnosząc głos), nie uznamy jednomyślnie, że usłyszeliśmy już dosyć.
— Pozwólcie zatem, że zacznę od informacji, iż Golan Trevize, ten radny z Pierwszej Fundacji, który został skazany na wygnanie i który — zdaniem Pierwszego Mówcy i moim — jest ostrzem nadciągającego niebezpieczeństwa, oddalił się w nieoczekiwanym kierunku.
— W kwestii formalnej — rzekła słodko Delarmi. — Skąd ten mówca (intonacja wyraźnie wskazywała na to, że słowo „mówca” wypowiedziała z małej litery) wie o tym?
— Zostałem o tym poinformowany przez Pierwszego Mówcę — rzekł Gendibal — ale potwierdzam to na podstawie swojej własnej wiedzy. Jednak w obecnej sytuacji, mając na względzie fakt, że — jak już powiedziałem — nie ma gwarancji, iż nic z tego, co się tu mówi, nie przedostanie się poza ściany tej sali, nie mogę ujawnić źródeł swoich informacji.
— Na razie wstrzymujemy się od osądu w tej sprawie — powiedział Pierwszy Mówca. — Będziemy kontynuować bez tej informacji, jednak jeśli — w opinii Stołu — okaże się to konieczne, Mówca Gendibal będzie musiał ujawnić swoje źródła.
— Jeśli ten mówca nie ujawni ich teraz — odezwała się Delarmi — to będę miała powody przypuszczać, że ma on swojego prywatnego agenta, którego zatrudnił dla swych własnych celów i o którym Stół nic nie wie. Nie możemy mieć pewności, czy taki agent przestrzega zasad obowiązujących personel Drugiej Fundacji.
Pierwszy Mówca rzekł z lekką irytacją:
— Zdaję sobie doskonale sprawę z wszystkich implikacji stwierdzenia Mówcy Gendibala, Mówco Delarmi. Nic musisz mi ich tu wykładać jak dziecku.
— Wspominam o tym, Pierwszy Mówco, tylko dlatego, by umieszczono to w aktach sprawy. Jest to dodatkowa okoliczność obciążająca, nie ma jej jednak w akcie oskarżenia, który — nawiasem mówiąc — nie został tu w pełni przedstawiony. Zgłaszam zatem wniosek, by uzupełniono oskarżenie o tę okoliczność.
— Proszę umieścić ten punkt w akcie oskarżenia — rzekł Pierwszy Mówca, zwracając się do urzędnika. — Zostanie rozwinięty i sformułowany zgodnie z literą prawa w odpowiednim czasie. … Mówco Gendibal (on przynajmniej wymawiał jego tytuł z dużej litery), jak dotąd, twoje wyjaśnienia faktycznie pogarszają tylko twoją sytuację. Mów dalej.
— Trevize — podjął na nowo Gendibal — nie tylko udał się w nieoczekiwanym kierunku, ale w dodatku podróżuje z nieznaną dotąd prędkością. Z moich informacji, których nie zna jeszcze Pierwszy Mówca, wynika, że przebył blisko dziesięć tysięcy parseków w czasie niespełna godziny.
— Jednym skokiem? — spytał z niedowierzaniem któryś z Mówców.
— Nie jednym, lecz ponad dwudziestoma skokami, następującymi jeden po drugim, bez prawie żadnych przerw między nimi — odparł Gendibal — co nawet trudniej sobie wyobrazić niż jeden tak wielki skok. Nawet jeśli uda się teraz ustalić jego położenie, to dotarcie do niego zajmie sporo czasu, a jeśli nas wyśledzi i będzie chciał nam umknąć, to absolutnie nie będziemy w stanie go dogonić… A wy tu tracicie czas na zabawy w oskarżenia i procesy i nawet zwlekacie z tą sprawą dwa dni, żeby się nią jeszcze bardziej delektować.
Pierwszemu Mówcy udało się ukryć zniecierpliwienie. — Proszę, Mówco Gendibalu — powiedział — żebyś wyjaśnił nam, jakie to, twoim zdaniem, ma znaczenie.
— Świadczy to wymownie, Pierwszy Mówco, o niesłychanym postępie technologicznym, który nastąpił w Pierwszej Fundacji. Są oni teraz o wiele potężniejsi niż w czasach Preema Palvera. Gdyby nas odkryli i mogli swobodnie działać, to nie mielibyśmy żadnych szans.
Mówca Delarmi podniosła się z miejsca. — Pierwszy Mówco — powiedziała — szkoda naszego czasu na słuchanie takich rzeczy. To nie ma nic wspólnego ze sprawą. Nie jesteśmy dziećmi, żeby nas tu straszyć bajkami Babci Czarnej Dziury. Dopóki jesteśmy w stanie kontrolować ich wolę i umysły, fakt, że posiadają fantastyczne maszyny, nie ma żadnego znaczenia.
— Co na to powiesz. Mówco Gendibal? — spytał Pierwszy Mówca.
— Tylko to, że kontrolą woli i umysłu zajmiemy się w odpowiednim czasie. Na razie chcę po prostu podkreślić ogromną — i stale rosnącą — przewagę technologiczną Pierwszej Fundacji.
— Przejdź do następnego punktu, Mówco Gendibal — rzekł Pierwszy Mówca. — Muszę ci wyznać, że to, co powiedziałeś do tej pory, nie wydaje mi się zbytnio związane z zarzutami zawartymi w akcie oskarżenia.
Zachowanie reszty Mówców wymownie świadczyło, że zgadzają się w pełni ze zdaniem Pierwszego Mówcy.
— Proszę bardzo, już przechodzę — powiedział Gendibal. — Trevize nie podróżuje sam. Towarzyszy mu niejaki — przerwał na chwilę, zastanawiając się jak wymawia się to nazwisko — Janov Pelorat, uczony bez jakichś specjalnych osiągnięć, który poświęcił całe życie na zbieranie mitów i legend dotyczących Ziemi.
— Widzę, że wiesz o nim wszystko — wtrąciła się Delarmi, która z widoczną przyjemnością przyjęła na siebie rolę oskarżyciela. — Pewnie to znowu owo tajemnicze źródło informacji?
— Owszem, wiem o nim wszystko — odparł spokojnie Gendibal. — Kilka miesięcy ternu burmistrz Terminusa, zdolna i energiczna kobieta, zainteresowała się nim bez żadnego wyraźnego powodu, a więc siłą rzeczy ja też się nim zainteresowałem. Zresztą nie robiłem z tego tajemnicy. Wszystkie informacje, które udało mi się uzyskać, przekazałem Pierwszemu Mówcy.
— Potwierdzam to — rzekł cicho Pierwszy Mówca.
Jeden ze starszych Mówców spytał:
— A co to takiego ta Ziemia? Czy to ten znany z baśni świat, z którego jakoby wywodzi się ludzkość? Ten, wokół którego było tyle zamieszania w starym Imperium?
Читать дальше