— Rozumiem, że tego jeszcze nie wierny.
— Wydaje się, że cię to nie zmartwiło — powiedział z rozdrażnieniem Pierwszy Mówca.
— Zastanawiam się, czy to nie lepiej, że tak się stało — rzekł Gendibal. — Chciałbyś, żeby przyleciał na Trantor, bo wtedy miałbyś go na oku i wykorzystał jako źródło informacji. Ale czy nie stanie się on źródłem znacznie ważniejszych informacji, dotyczących osób ważniejszych niż on, jeśli poleci tam, gdzie chce lecieć i .zrobi to, co chce zrobić, o ile oczywiście nie stracimy go z pola widzenia?
Niezupełnie! powiedział Pierwszy Mówca. Wmówiłeś mi, że istnieje nowy wróg naszej Fundacji i teraz nie mam spokoju. Co gorsza, ja sam wmówiłem sobie, że musimy tu zatrzymać Trevize — go, bo inaczej wszystko stracimy. Nie mogę uwolnić się od uczucia, że on, tylko on — jest kluczem do rozwiązania tego problemu. Gendibal powiedział z naciskiem:
Cokolwiek się stanie, Pierwszy Mówco, my nie przegramy To byłoby możliwe tylko wtedy, gdyby ta społeczność anty — Mułów — żeby raz jeszcze użyć .twego określenia ryła pod nami niezauważona. Jeśli będziemy ze sobą współpracować, to na następnym posiedzeniu Stołu zaczniemy kontratak.
— To nie sprawa Trevizego spowodowała, że cię wezwałem. — rzekł Pierwszy Mówca. — Zacząłem od niej, bo wydawało mi się, że jest to moja osobista porażka. Błędnie zanalizowałem ten aspekt sytuacji. Źle zrobiłem, stawiając osobiste niepowodzenia ponad sprawy dotyczące wszystkich i przepraszam za to. Jest jeszcze inna sprawa.
— Bardziej poważna, Pierwszy Mówco?
— Bardziej poważna, Mówco Gendibal. — Pierwszy Mówca westchnął i zaczął bębnić palcami po biurku. Gendibal stał i cierpliwie czekał.
W końcu Pierwszy Mówca powiedział oględnie, jakby chcąc złagodzić cios:
— Na nadzwyczajnym posiedzeniu Stołu, zwołanym z inicjatywy Mówcy Delarmi…
— Bez twojej zgody, Pierwszy Mówco?
— Do tego, czego chciała, potrzebna jej była zgoda tylko trzech innych Mówców, nie włączając w to mnie. Na nadzwyczajnym posiedzeniu, które zostało potem zwołane, zostałeś, Mówco Gendibalu, postawiony w stan oskarżenia. Postawiono zarzut, że nie jesteś godzien stanowiska Mówcy i w związku z tym zostanie ci wytoczony proces. Po raz pierwszy od trzystu lat wniesiono oskarżenie przeciw Mówcy…
— Chyba ty sam nie głosowałeś za wniesieniem tego oskarżenia? — powiedział Gendibal, tłumiąc wzbierający w nim gniew.
— Ja nie, ale mój głos był odosobniony. Reszta Mówców była jednomyślna i wynik głosowania brzmiał — dziesięć przeciw jednemu za oskarżeniem. Jak wiesz, do wniesienia oskarżenia wymagane jest osiem głosów, jeśli jest w tej liczbie głos Pierwszego Mówcy albo dziesięć, jeśli on jest przeciw czy wstrzymuje się od głosu.
— Ale ja nie byłem obecny.
— Nie mógłbyś brać udziału w głosowaniu.
— Mógłbym powiedzieć coś w swojej obronie.
— Nie na tym etapie. Jest tylko kilka precedensów, ale są one oczywiste. Będziesz mógł zabrać głos w swojej obronie na procesie, który naturalnie odbędzie się tak szybko, jak to tylko możliwe.
Gendibal pochylił głowę w zamyśleniu. Potem powiedział:
— Nie przejmuję się tym zbytnio, Pierwszy Mówco. Myślę, że instynktownie ustaliłeś właściwą hierarchię spraw. Sprawa Trevizego jest ważniejsza. Czy nie mógłbyś na tej podstawie odroczyć procesu?
Pierwszy Mówca wzniósł dłoń do góry. — Nie dziwię ci się, Mówco, że nie rozumiesz sytuacji. Postawienie Mówcy w stan oskarżenia jest tak rzadkim przypadkiem, że ja sam zostałem zmuszony do odszukania odpowiedniej procedury prawnej. Nic teraz nie jest ważniejsze od tej sprawy. Jesteśmy zmuszeni przygotować proces, odsuwając wszystko inne na później.
Gendibal oparł się pięściami o biurko i pochylił w stronę Pierwszego Mówcy:
— Nie mówisz chyba tego poważnie?
— Takie jest prawo.
— Nie można pozwolić na to, aby prawo przesłoniło oczywiste, aktualnie zagrażające nam niebezpieczeństwo.
— Dla Stołu, Mówco Gendibalu, ty jesteś oczywistym i aktualnie zagrażającym nam niebezpieczeństwem… Chwileczkę, wysłuchaj mnie! Prawo to opiera się na przekonaniu, że nic nie może być ważniejsze niż przypadek korupcji albo nadużycia władzy przez Mówcę.
— Ale ja, Pierwszy Mówco, nie popełniłem ani jednego, ani drugiego, i dobrze wiesz o tym. To osobista zemsta Mówczyni Delarmi. Jeśli można tu mówić o nadużyciu władzy, to tylko z jej strony. Moją winą jest to, że nigdy nie zabiegałem o zdobycie popularności, przyznaję to, i za mało uwagi poświęcałem głupcom, którzy są na tyle starzy, że cierpią na uwiąd starczy, ale jednocześnie na tyle młodzi, że mają władzę.
— Takim jak ja? Gendibal westchnął.
— Widzisz, i znowu mnie poniosło. Nie ciebie miałem na myśli, Pierwszy Mówco… A zatem dobrze, niech proces odbędzie się niezwłocznie. Jutro. A jeszcze lepiej dziś wieczorem. Załatwmy to i zajmijmy się sprawą Trevizego. Nie wolno nam zwlekać.
— Mówco Gendibal — rzekł Pierwszy Mówca. — Nie wydaje mi się, żebyś zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Były już przypadki postawienia Mówców w stan oskarżenia… nie było ich dużo — tylko dwa. Żaden nie zakończył się wyrokiem skazującym. Ale ty zostaniesz skazany! Nie będziesz już członkiem Stołu i nie będziesz miał już nic do powiedzenia w sprawach naszej polityki. Nie będziesz nawet miał prawa głosu na corocznych walnych zgromadzeniach.
— I nie zrobisz nic, żeby temu zapobiec?
— Nie mogę. Zostałbym natychmiast jednomyślnie przegłosowany. Wtedy musiałbym ustąpić i myślę, że o to im właśnie chodzi.
— A Pierwszym Mówcą zostałaby Delarmi?
— To jest bardzo prawdopodobne.
— Ależ nie można do tego dopuścić!
— Właśnie! I dlatego będę musiał głosować za wyrokiem skazującym cię.
Gendibal wciągnął głęboko powietrze.
— Nadal domagam się, żeby proces odbył się niezwłocznie.
— Musisz mieć czas, żeby przygotować sobie obronę.
— Jaką obronę? Nie będą słuchali żadnej obrony. Chcę, żeby proces odbył się niezwłocznie!
— Stół musi mieć czas, żeby zgromadzić dowody.
— Nie mają i nie będą mieli żadnych dowodów. W swoich myślach uznali mnie już za winnego i skazali, i nie potrzebują nic więcej. Prawdę mówiąc, będą woleli skazać mnie raczej jutro niż pojutrze… raczej dziś wieczorem niż jutro. Zostaw to im.
Pierwszy Mówca podniósł się z miejsca. Popatrzyli na siebie ponad biurkiem. Pierwszy Mówca spytał: — Dlaczego tak ci się spieszy?
— Sprawa Trevizego nie może czekać.
— Co będzie można zrobić, kiedy zostaniesz skazany, a ja stanę sam przeciwko całemu zjednoczonemu w oporze Stołowi?
Gendibal szepnął z optymizmem:
— Nie obawiaj się! Na przekór wszystkim, nie zostanę skazany!
Rozdział IX
NADPRZESTRZEŃ
— Jesteś gotowy, Janov? — spytał Trevize. Pelorat podniósł wzrok znad książki, którą oglądał, i powiedział:
— To znaczy, do skoku, drogi przyjacielu?
— Tak. Do skoku przez nadprzestrzeń. Pelorat przełknął ślinę. — No cóż, skoro jesteś pewien, że nie będzie to się wiązało z żadnymi nieprzyjemnymi wrażeniami… Wiem, że to głupio z mojej strony mieć jakieś obawy, ale sama myśl 0 tym, że mam zostać zredukowany do niematerialnych tachyonów, których nikt nigdy nie widział ani nie zaobserwował…
— Daj spokój, Janov, to dokładnie sprawdzona i opanowana metoda. Słowo honoru! Ze skoków, jak sam mówiłeś, korzysta się od dwudziestu dwóch tysięcy lat i nigdy nie słyszałem, żeby zdarzył się jakiś nieszczęśliwy wypadek w nadprzestrzeni. Możemy się wyłonić z nadprzestrzeni w niespodziewanym miejscu, ale wówczas wypadek zdarzyłby się w przestrzeni, a nie wtedy, kiedy składalibyśmy się z tachyonów.
Читать дальше