Isaac Asimov - Nagie Słońce

Здесь есть возможность читать онлайн «Isaac Asimov - Nagie Słońce» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Nagie Słońce: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Nagie Słońce»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

To miała być po prostu kolejna sprawa Elijaha Baleya. Co prawda embriolog Rikaine Delmarre zginął w niezwykłych okolicznościach i nie odnaleziono narzędzia zbrodni, ale zamordować go mogła tylko jedna osoba — jego żona Gladia. Okazuje się jednak, że Delmarre był Przestrzeńcem, że śledztwo trzeba przeprowadzić na dalekiej Solarii i że nowojorskiemu detektywowi raz jeszcze towarzyszyć będzie humanoid Daneel Olivaw. Sytuację komplikuje dodatkowo fakt, że Baleyowi powierzono tajną misję, która może pogorszyć i tak już napięte stosunki Ziemian z Przestrzeńcami. Czy rozwiązanie zagadki morderstwa na odległym Świecie Zaziemskim może zaważyć na przyszłości Ziemi?

Nagie Słońce — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Nagie Słońce», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ręka drżała, gdy ją wyciągała ku Baleyowi.

Drżała też ręka Baleya, gdy ujmował jej dłoń swoją. Stali tak przez chwilę, a jej spłoszona, przestraszona dłoń spoczywała w jego dłoni. Puścił ją i nagle, bez uprzedzenia dłoń jej pomknęła ku jego twarzy aż końce palców, lekkie jak piórka, musnęły jego policzek.

— Dziękuję ci, Eliaszu. Zegnaj!

— Żegnaj, Gladio! — spoglądał w ślad za odchodzącą.

Nawet świadomość, że czeka nań statek, który zawiezie go na Ziemię nie zatarła poczucia dotkliwej straty.

Mina podsekretarza Alberta Minnima wyrażała serdeczność aż do przesady — Rad jestem pana widzieć znów na Ziemi. Pański raport wyprzedził pana i właśnie jest przedmiotem studiów. Zrobił pan dobrą robotę. Ta sprawa dobrze się zapisze w pańskiej karierze.

— Dziękuję — odpowiedział Baley. Nie mógł zdobyć się na więcej. Po powrocie na Ziemię, do bezpiecznych Stalowych Jaskiń, do Jessie (już z nią rozmawiał) wciąż miał poczucie dziwnej pustki.

— Jednakże, — mówił Minnim — raport pański dotyczy tylko śledztwa w sprawie morderstwa. Pytaliśmy o coś jeszcze. Chciałbym usłyszeć sprawozdanie.

Baley zawahał się, sięgając raka do kieszeni, w której znów była fajka.

— Niech pan pali — rzekł natychmiast Minnim.

Baley jak mógł przeciągał czynność zapalania. W końcu powiedział.

— Nie jestem socjologiem.

— Nie jest pan? — Minnim uśmiechnął się przelotnie — Wydaje mi się, że już o tym rozmawialiśmy. Dobry detektyw musi być w praktyce socjologiem, nawet jeśli nigdy nie słyszał o równaniu Hacketta. Sądząc po pańskim zachowaniu, dowiedział się pan czegoś o Zaziemskich Światach, nie jest pan jednak pewien, jak to przyjmę.

— Jeśli ujmuje to pan w ten sposób, panie sekretarzu… Kiedy mnie pan wysyłał na Solarię, postawił pan pewne pytanie. Pytał pan o słabe punkty Światów Zaziemskich. Ich siłą miały być ich roboty, mała liczba ludności, długowieczność, jakie jednak mają słabości?

— I cóż?

— Sądzę, że znam słabe strony Solarian, panie sekretarzu.

— Zna pan odpowiedź na pytanie? Świetnie! Proszę mówić!

— Ich słabe strony, panie sekretarzu, to roboty, mała liczba ludności, długowieczność.

Minnim wpatrywał się w Baleya z niezmienionym wyrazem twarzy a jego ręce kreśliły jakieś zygzaki po papierach leżących na biurku.

— Co pan chce przez to powiedzieć?

Baley układał to sobie w myślach całymi godzinami, wracając z Solarii. W wyobraźni spotykał się z ludźmi z rządu, rozporządzając wyważonymi, dobrze uzasadnionymi argumentami. Teraz był w kłopocie.

— Nie jestem pewien, czy potrafię to wyjaśnić.

— Mimo wszystko chcę to usłyszeć.

Baley zaczął — Solarianie utracili coś, co ludzkość miała przez miliony lat, coś co jest warte więcej niż energia atomowa, miasta, rolnictwo, narzędzia, ogień i wszystko inne, ponieważ to coś umożliwia wszystko inne.

— Nie chcę zgadywać, Baley. Co to takiego?

— Wspólnota, panie sekretarzu. Współpraca jednostek. Solaria całkiem z niej zrezygnowała. To świat oddzielonych od siebie jednostek, czym zachwyca się jedyny socjolog tej planety. Ten socjolog, nawiasem mówiąc nie słyszał nawet o socjomatematyce. Sam buduje swoją naukę. Nie ma nikogo, kto by go pouczył, pomógł mu albo wskazał pomyłki. Jedyna nauką, która naprawdę kwitnie na Solarii jest robotyka ale zajmuje się nią garstka ludzi, a kiedy trzeba analizować stosunki między ludami i robotami muszą prosić o pomoc Ziemianina.

— Sztuka Solarii to sztuka abstrakcyjna, panie sekretarzu. Na Ziemi to tylko jeden z rodzajów sztuki, na Solarii jedyny. Nie czuje się w tym ludzkiej ręki. Swą przyszłość widza w ektogenezie i całkowitej izolacji od urodzenia.

— Brzmi to okropnie. Czy może nam to jednak szkodzić?

— Tak sądzę. Tam, gdzie nie ma wzajemnych oddziaływań między ludźmi zanika zainteresowanie życiem, zanika większość wyższych wartości, zanika uzasadnienie życia. Oglądanie nie jest w stanie zastąpić widzenia, choć Solarianie traktują je jak nowy rodzaj zmysłu. Izolacja nie spowodowała dotąd stagnacji. To zasługa ich długowieczności. My tu na Ziemi mamy ciągły dopływ młodych, z natury skorych do zmian, bo nie mają dość czasu by przywyknąć. To chyba najkorzystniejsze. Żyjemy wystarczająco długo, by czegoś dokonać ale i na tyle krótko, by ustąpić w porę miejsca młodym. Na Solarii trwa to zbyt długo.

Minnim wciąż rysował coś końcem palca — Ciekawe! Ciekawe!

— Kiedy podniósł wzrok, wydawało się, że zdjął maskę z twarzy.

Oczy świeciły mu wesoło. — Ma pan bystre oko, agencie!

— Dziękuję — odrzekł sztywno Baley.

— Czy wie pan, czemu zachęcałem pana by opisał pan swe wrażenia? — Nie czekał na odpowiedź — Pański raport został już wstępnie oceniony przez naszych socjologów. Zastanawiałem się, czy rozumie pan, jak wspaniałe nowiny przywiózł pan Ziemi. Widzę, że pan rozumie.

— Chwileczkę, — powiedział Baley — jest coś jeszcze.

— Istotnie — zgodził się ochoczo Minnim. — Solaria nie zdoła zapobiec stagnacji. Minęła już punkt zwrotny. Zbyt daleko posunęła się ich zależność od robotów. Pojedynczy robot nie zdoła utrzymać dziecka w posłuchu, chociaż wyszłoby to dziecku na dobre. Rzesza robotów nie zdoła uratować planety, bo pozwoli rozpadać się jej strukturom społecznym, kiedy te zaczną się wyradzać. Zaziemskie Światy czeka więc stagnacja a Ziemia wyzwoli się spod ich dominacji. Nie musimy się buntować. Wolność przyjdzie sama.

— Chwileczkę — powiedział Baley, już głośniej. — Mówimy tylko o Solarii, nie o pozostałych Światach Zaziemskich.

— To wszystko jedno. Pański Solariański socjolog… Kmiot…

— Quemot, panie sekretarzu.

— A więc Quemot. Powiedział, że inne Zaziemskie Światy zmierzają w tym samym kierunku, co Solaria, nieprawdaż?

— Tak mówił, ale on sam niczego nie wic o innych Zaziemskich Światach i żaden z niego socjolog. Myślałem, że wyłożyłem to dość jasno.

— Nasi ludzie to sprawdzą.

— Im też brak danych. Niczego nie wiemy o naprawdę wielkich Światach Zaziemskich, choćby o Aurorze, świecie Daniela. Nierozsądne byłoby spodziewać się, że wszystkie będą podobne do Solarii.

W Galaktyce jest w istocie tylko jeden świat podobny do Solarii…

Minnim przerwał, machając z zadowoleniem swą zadbaną dłonią — Nasi ludzie to sprawdzą. Jestem pewien, że zgodzą się z Quemotem.

Baley spochmurniał. Ziemscy socjologowie zgodzą się z Quemotem, jeśli będzie im na tym zależało. W liczbach można znaleźć wszystko, jeśli szuka się odpowiednio długo i pomija niewygodne informacje.

Zastanawiał się, czy lepiej będzie mówić teraz, gdy słucha go przedstawiciel rządu, czy też…

Zastanawiał się odrobinę za długo. Minnim, przesunąwszy kilka papierów, odezwał się rzeczowym tonem — Jeszcze parę drobiazgów, agencie, związanych ze sprawą Delmarre’a, i jest pan wolny.

Czy chciał pan aby Leebig popełnił samobójstwo?

— Chciałem zmusić go do przyznania się, panie sekretarzu. Nie przewidywałem samobójstwa i to spowodowanego zbliżaniem się kogoś, kto, o ironio, był tylko robotem, nie mógł więc naruszyć tabu.

Nie żałuję jednak, że zginął, prawdę mówiąc. Był niebezpiecznym człowiekiem. Upłynie sporo czasu zanim ktoś inny połączy geniusz z szaleństwem, jak on.

— Zgadzam się z tym — rzekł sucho Minnim — i uważam jego śmierć za szczęśliwy traf. Czy jednak brał pan pod uwagę ryzyko, że Solarianie zrozumieją, iż Leebig nie mógłby zapewne zabić Delmarre’a?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Nagie Słońce»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Nagie Słońce» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Nagie Słońce»

Обсуждение, отзывы о книге «Nagie Słońce» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x