Trevize skrzywił się.
— To, że są dumni, wcale nie sprawi, że ich muzyka będzie lepiej brzmiała w naszych uszach.
— Pozwól mi skończyć — powiedziała Bliss. Z tego, co usłyszałam, wynika, że doskonale grają na starożytnych instrumentach. Przy tej okazji może uda się nam dowiedzieć czegoś o Ziemi.
Trevize uniósł brwi do góry.
— Interesująca myśl. Ale to mi przypomina, że oboje mieliście postarać się zdobyć jakieś informacje. Janov, widziałeś się z tym Monolee, o którym mówiła Hiroko?
— Tak — odparł Pelorat. — Spędziłem z nim trzy godziny. Hiroko nic nie przesadziła. Był to jeden monolog z jego strony, a kiedy zbierałem się na obiad, złapał mnie za rękę i nie chciał puścić, dopóki nie obiecałem, że wrócę, jak tylko będę mógł, żeby go jeszcze posłuchać.
— Powiedział ci coś ciekawego?
— On też, jak wszyscy inni, upierali się, że cała Ziemia jest skażona zabójczym promieniowaniem radioaktywnym. Powiedział też, że ich przodkowie byli ostatnimi, którzy opuścili Ziemię i że gdyby te go nie zrobili, to wszyscy zginęliby… Mówił to z takim przekonaniem, że nie sposób było mu nie uwierzyć. Golan jestem przekonany, że Ziemia jest martwa i że nasze poszukiwania są bezcelowe.
Trevize wyprostował się w krześle i zmierzył wzrokiem Pelorata, który siedział na wąskim łóżku. Bliss podniosła się z miejsca i spoglądała to na jednego, to na drugiego.
W końcu Trevize powiedział:
— Pozwól, Janov, że to ja będę osądzał, czy nasze poszukiwania są bezcelowe. Powiedz mi lepiej, co ci ten stary gaduła naopowiadał… oczywiście, w skrócie.
— Robiłem notatki z tego, co mówił. Uwiarygodniało to moją rolę uczonego, ale nie muszę się do nich odwoływać. Ten jego monolog to był prawdziwy strumień świadomości. Wszystko, co mówił, przypominało mu o czymś innym, ale rzecz jasna — przez całe życie starałem się systematyzować informacje poszukując rzeczy ważnych i istotnych dla mnie, tak że w końcu umiejętność przedstawiania w skondensowanej formie nawet bardzo długich i bezładnych opowieści stała się moją drugą naturą…
Trevize przerwał mu, mówiąc łagodnie:
— Do rzeczy, Janov, do rzeczy.
Pelorat chrząknął z zakłopotaniem.
— Tak, oczywiście, stary. Postaram się przedstawić to chronologicznie i w pewnym porządku. A zatem Ziemia była kolebką ludzkości i milionów gatunków roślin i zwierząt. Było tak przez niezmierzony czas, aż do wynalezienia sposobu podróży przez nadprzestrzeń. Wtedy to założono światy Przestrzeńców. Oderwały się one od Ziemi, wykształciły swą własną kulturę i zaczęły pogardzać macierzystą planetą i gnębić jej mieszkańców.
Trwało to kilkaset lat, po czym Ziemi udało się odzyskać wolność, chociaż Monolee nie wyjaśnił dokładnie, w jaki sposób, a ja nie śmiałem pytać, nawet gdybym zdołał mu przerwać, bo to by mu tylko dało okazję do nowych dygresji. Wspomniał o jakimś bohaterze nazwiskiem Elijah Baley, ale to, co o nim mówił, było tak typowe dla pewnych legend, w których wszystkie osiągnięcia wielu pokoleń przypisuje się jednej osobie, że nie warto było starać się…
— W porządku, Pel, rozumiemy to — przerwała mu Bliss.
Pelorat znowu umilkł i zastanawiał się przez chwilę. Potem powiedział:
— Oczywiście. Przepraszam. Ziemia zapoczątkowała drugą falę osadnictwa, zakładając wiele nowych światów, ale na zupełnie inną modłę. Ta nowa fala kolonizatorów okazała się bardziej energiczna niż pierwsza, wyprzedziła Przestrzeńców, pobiła i przetrwała ich, a w końcu założyła Imperium Galaktyczne. Podczas wojen osadników z Przestrzeńcami… nie, nie wojen… Monolee starannie unikał tego słowa, używając terminu „konflikt”… a więc wtedy Ziemia stała się radioaktywna.
— To śmieszne, Janov — powiedział, wyraźnie zawiedziony, Trevize. — W jaki sposób jakiś świat może się stać radioaktywny? Każdy świat, od chwili jego powstania, jest w takim czy innym, ale w sumie niewielkim stopniu radioaktywny, lecz ten stopień powoli się zmniejsza. Żaden świat nie staje się radioaktywny.
Pelorat wzruszył ramionami.
— Powtarzam tylko to, co usłyszałem. A on opowiedział mi tylko to, co sam usłyszał od kogoś innego, kto z kolei usłyszał to od innego, i tak dalej. To ludowa wersja historii, powtarzana z pokolenia na pokolenie, kto wie jak zniekształcona i ubarwiona przez rzesze tych, którzy przekazywali ją sobie z ust do ust.
— Rozumiem, ale czy nie ma tu jakichś książek, dokumentów, w których historia została utrwalona w czasach starożytnych i które dzięki temu mogłyby być jej wierniejszym zapisem niż te opowieści?
— Wyobraź sobie, że udało mi się zadać mu to pytanie, ale odpowiedź jest przecząca. Powiedział, że kiedyś mieli takie książki, ale że zaginęły dawno temu, a poza tym było w nich właśnie to, co mi opowiadał.
— Tak, tyle że nieźle przekręcone. Wciąż ta sama historia. Na każdym świecie, na którym się znajdziemy, okazuje się, źe materiały dotyczące Ziemi w ten czy inny sposób zaginęły… No dobrze, a skąd jego zdaniem wzięła się na Ziemi radioaktywność? Powiedział coś?
— Nic konkretnego. Dowiedziałem się tylko tyle, że to sprawka Przestrzeńców, ale zdaje mi się, że dla Ziemian Przestrzeńcy byli czymś w rodzaju demonów odpowiedzialnych za wszystkie nieszczęścia. Radioaktywność…
Przerwał mu czysty głos:
— Bliss, czy ja jestem Przestrzeńcem?
W wąskich drzwiach prowadzących do drugiej izby stała Fallom, z potarganymi włosami, w koszuli nocnej (dopasowanej do pełniejszego ciała Bliss), która zsunęła się jej z jednego ramienia, ukazując nierozwiniętą pierś.
— Martwimy się, czy nas nikt nie podsłuchuje z zewnątrz, a zapomnieliśmy o tym, kogo mamy wewnątrz — powiedziała Bliss. — Dlaczego tak mówisz, Fallom? — podniosła się i zbliżyła do niej.
— Nie mam ani tego, co oni — Fallom wskazała Trevizego i Pelorata — ani tego, co ty, Bliss. Jestem inna. Czy to dlatego, że jestem Przestrzeńcem?
— Jesteś Przestrzeńcem — powiedziała łagodnie Bliss — ale małe różnice nie są ważne. Wracaj do łóżka.
Fallom odwróciła się posłusznie, jak zawsze wtedy, kiedy Bliss tego chciała, ale zanim wyszła, spytała:
— A czy jestem demonem? Co to jest demon?
— Zaczekajcie na mnie chwilę — powiedziała Bliss. — Zaraz wracam.
Po pięciu minutach była z powrotem. Potrząsnęła głową.
— Będzie spała, dopóki jej nie obudzę. Chyba powinnam to była zrobić wcześniej, ale ingerencja w czyjś mózg jest usprawiedliwiona tylko w razie nagłej potrzeby… Nie mogę pozwolić, żeby zastanawiała się nad tym, czym jej ciało różni się od naszych — dodała tonem usprawiedliwienia.
— Kiedyś i tak będzie się musiała dowiedzieć, że jest hermafrodytą — powiedział Pelorat.
— Kiedyś tak, ale nie teraz. Opowiadaj dalej, Pel.
— Właśnie — rzekł Trevize. — Zanim nam coś innego nie przeszkodzi.
— No więc Ziemia, a przynajmniej jej skorupa, stała się radioaktywna. W owym czasie Ziemia była gęsto zaludniona, a największe skupiska ludzi znajdowały się w wielkich miastach, które w przeważającej części zbudowane były pod ziemią…
— No, to na pewno nie było tak — przerwał mu Trevize. — To lokalny patriotyzm każe gloryfikować przeszłość i mówić o złotym wieku tej czy innej planety. A szczegóły zostały zaczerpnięte z historii Trantora, jego złotego wieku, kiedy był stolicą imperium obejmującego całą Galaktykę.
Читать дальше