— Wiem, Bliss, ale mimo to…
— A jeśli chodzi o jej inteligencję, to należy ją podziwiać, a nie zazdrościć.
— Ja jej nie zazdroszczę, ja się jej obawiam.
— Jej inteligencji?
Trevize oblizał wargi w zamyśleniu.
— Niezupełnie.
— A więc czego?
— Nie wiem, Bliss. Gdybym wiedział, czego się obawiam, to może nie musiałbym się obawiać. To jest coś, czego nie rozumiem. — Ściszył głos, jak gdyby mówił sam do siebie. — Galaktyka zdaje się pełna rzeczy, których nie rozumiem. Dlaczego wybrałem Gaję? Dlaczego muszę znaleźć Ziemię? Czyżby psychohistorii brak było jakiegoś założenia? A jeśli tak, to jakiego? I przede wszystkim, dlaczego tak mnie niepokoi Fallom?
— Niestety nie potrafię odpowiedzieć na te pytania — powiedziała Bliss. Wstała i wyszła ze sterowni.
Pelorat spojrzał za nią, a potem powiedział:
— Na pewno nie wszystko maluje się tak czarno, Golan. Z każdą chwilą jesteśmy bliżej Ziemi, a gdy się już na niej znajdziemy, wyjaśnią się wszystkie tajemnice. A na razie nikt nie stara się nas powstrzymać przed wylądowaniem na niej.
Trevize zerknął na Pelorata i powiedział cicho:
— Wolałbym coś innego.
— Tak? — spytał Pelorat. — Dlaczego?
— Wolałbym jakiś znak życia.
Pelorat otworzył szeroko oczy.
— Czyżbyś stwierdził, że Ziemia jest jednak radioaktywna?
— Niezupełnie. Ale jest ciepła. Trochę cieplejsza, niżbym się spodziewał.
— Czy to źle?
— Niekoniecznie. To, że jest ciepła, niekoniecznie znaczy, że nie nadaje się do zamieszkania. Ma grubą warstwę chmur, składających się z pary wodnej. Te chmury i duże ilości wody oceanicznej mogą, mimo dość wysokiej temperatury, którą obliczyliśmy na podstawie analizy emisji mikrofalowej, stwarzać tam odpowiednie warunki dla istnienia życia. Mimo to nie mam pewności. Chodzi o to, że…
— Że co, Golan?
— Że gdyby Ziemia była radioaktywna, to wyjaśniałoby to dlaczego jest cieplejsza, niż należało się spodziewać.
— Ale nie dowodzi to odwrotności tej implikacji, co? Jeśli jest cieplejsza niż należało się spodziewać, to nie znaczy, że musi być radioaktywna, co?
— Tak — Trevize zdobył się na uśmiech. — Nie ma sensu spekulować. Za dzień czy dwa będę mógł o tym powiedzieć więcej i będziemy już wiedzieli na pewno, jak jest.
Kiedy Bliss weszła do kabiny, Fallom siedziała na łóżku pogrążona w myślach. Spojrzała na Bliss, a potem znowu opuściła wzrok.
— Co się stało, Fallom? — spytała cicho Bliss.
— Bliss, dlaczego Trevize tak bardzo mnie nie lubi?
— Dlaczego uważasz, że cię nie lubi?
— Patrzy na mnie z irytacją… Czy to odpowiednie słowo?
— Może odpowiednie.
— Patrzy na mnie z irytacją, kiedy jestem koło niego. Jego twarz zawsze się trochę wykrzywia.
— Trevize przeżywa teraz ciężkie chwile, Fallom.
— Dlatego, że szuka Ziemi?
— Tak.
Fallom myślała przez chwilę, a potem powiedziała:
— Szczególnie irytuje go, kiedy chcę coś poruszyć myślą.
Bliss zacisnęła lekko usta.
— Słuchaj, Fallom, nie mówiłam ci, żebyś tego nie robiła, szczególnie wtedy, kiedy jest przy tym Trevize?
— To było wczoraj, tu, w tym pokoju. Stał w drzwiach, a ja go nie zauważyłam. Nie wiedziałam, że wszystko widzi. Zresztą to był jeden z książkofilmów Pela. Próbowałam tak zrobić, żeby stanął na boku. Nie robiłam nic złego.
— To go denerwuje, Fallom, i nie chcę, żebyś to robiła, bez względu na to, czy patrzy czy nie.
— Czy dlatego go to denerwuje, że on tego nie potrafi?
— Być może.
— A ty potrafisz?
Bliss potrząsnęła głową.
— Nie.
— Ale nie denerwuje cię, kiedy to robię. Pela też nie.
— Każdy człowiek jest inny.
— Wiem — powiedziała Fallom z nagłą stanowczością, która zaskoczyła Bliss.
Bliss zmarszczyła brwi.
— Co wiesz, Fallom? — spytała.
— Że jestem inna.
— Oczywiście, przecież przed chwilą to mówiłam. Każdy jest inny.
— Ale ja mam inne kształty. Mogę wprawiać rzeczy w ruch.
— To prawda.
— Muszę wprawiać rzeczy w ruch — powiedziała Fallom z nutą buntu w głosie. — Trevize nie powinien się za to na mnie gniewać i nie powinien mnie przed tym powstrzymywać.
— A dlaczego musisz wprawiać rzeczy w ruch?
— Bo to jest praktyka. Ćwiczeń… Czy to właściwe słowo?
— Niezupełnie. Ćwiczenie.
— Tak. Jemby zawsze mówił, że muszę ćwiczyć swoje… swoje…
— Przetworniki?
— Tak. I wzmacniać je. Potem, kiedy dorosnę, będę mogła dostarczać energii wszystkim robotom. Nawet Jemby’emu.
— Fallom, a kto dostarczał energii wszystkim robotom, kiedy ty nie mogłaś?
— Bander. — Fallom powiedziała to rzeczowym tonem.
— Znałaś Bandera?
— Oczywiście. Widziałam go wiele razy. Miałam być po nim głową posiadłości. Posiadłość Bandera miała się stać posiadłością Fallom. Jemby tak mówił.
— Chcesz powiedzieć, że Bander przychodził do twojego…
Z wrażenia Fallom aż otworzyła usta.
— Bander nigdy by nie przyszedł do… — zaczęła zduszonym głosem, ale zabrakło jej tchu. Po chwili doszła do siebie i powiedziała: — Widziałam Bandera na ekranie.
— A jak on cię traktował? — spytała z wahaniem Bliss.
Fallom spojrzała na nią z lekkim zaciekawieniem.
— Bander pytał mnie, czy czego potrzebuję, czy jest mi dobrze… Ale zawsze był przy mnie Jemby, więc niczego nie potrzebowałam i zawsze było mi dobrze.
Pochyliła głowę i zapatrzyła się w podłogę. Potem zakryła dłońmi oczy i powiedziała:
— Ale Jemby przestał działać. Myślę, że dlatego, że Bander… też przestał działać.
— Dlaczego tak myślisz?
— Myślałam o tym. Bander zasilał wszystkie roboty, więc jeśli Jemby przestał działać, i inne roboty też, to musiał przestać działać Bander. Prawda?
Bliss milczała.
— Ale kiedy zawieziecie mnie z powrotem na Solarię, to uruchomię Jemby’ego i resztę robotów i znowu będę szczęśliwa.
Zaczęła łkać.
— Nie jesteś szczęśliwa z nami, Fallom? — spytała Bliss. — Ani trochę? Nigdy?
Fallom podniosła zapłakaną twarz. Głos jej się trząsł, kiedy pokręciła głową i powiedziała:
— Chcę do Jemby’ego.
W nagłym przypływie współczucia, Bliss zarzuciła jej ręce na szyję.
— Och, Fallom, jak bardzo bym chciała zawieźć cię z powrotem do Jemby’ego — powiedziała i uświadomiła sobie, że ona też płacze.
Znalazł je tak Pelorat. Zatrzymał się w pół kroku i rzekł:
— Co się stało?
Bliss oderwała się od Fallom i zaczęła niezgrabnie szukać czegoś, aby wytrzeć oczy. Potrząsnęła głową i Pelorat natychmiast spytał, z jeszcze większym niepokojem:
— Ale co się stało?
— Fallom, odpocznij trochę — powiedziała Bliss. — Pomyślę, co zrobić, żeby było ci lepiej. Pamiętaj — kocham cię tak samo jak Jemby.
Chwyciła Pelorata za łokieć i wypchnęła go do salonu, mówiąc:
— Nic się nie stało, Pel… Nic.
— Ale chodzi o Fallom, prawda? Nadal odczuwa brak Jemby’ego.
— Bardzo. I nic nie możemy na to poradzić. Mogę jej tylko powiedzieć, że ją kocham… i naprawdę ją kocham. Jak można nie pokochać tak inteligentnego i miłego dziecka? Niezwykle inteligentnego. Trevize uważa, że aż zanadto. Wiesz, widziała w swoim czasie Bandera, a raczej oglądała jego holograficzny obraz. Jednak jego wspomnienie wcale jej nie wzrusza. Mówi o tym zupełnie chłodno i rzeczowo i rozumiem dlaczego. Łączyło ich tylko to, że Bander był ówczesnym właścicielem posiadłości, a Fallom miała być następnym. Nic poza tym.
Читать дальше