Barbarzyństwo europejskich wodzów kontrastowało silnie z cywilizowanymi zwyczajami i systemem monarszym Bliskiego Wschodu. Tamci królowie i faraonowie też szukali cennych metali, ale czynili to z pozycji przedsiębiorców prowadzących interesy na wielką skalę. Może wynikało to z faktu, że na terenie Egiptu i Sumeru nie było pokładów cyny i miedzi, przez co trzeba było penetrować Europę, i to tam narodziła się metalurgia brązu. Królowie musieli pilnować szlaków komunikacyjnych i dostaw surowca dla własnych rzemieślników, przez co organizowali dalekie i nierzadko zbrojne wyprawy. Rzemieślnicy, rzeźbiarze, cieśle i żołnierze skupiali się zatem wkoło dworu. W Europie było inaczej. Wojownicy byli tu jedyną uprzywilejowaną grupą, zaś rzemieślnicy krążyli od osady do osady, tak samo jak niegdyś wędrowni majstrowie od wszystkiego. Jeszcze znaczniejszą różnicę stanowił fakt, że królowie Sumeru i Egiptu mieszkali w prawdziwych miastach, które roiły się od ludzi prowadzących rozmaitą działalność. W Europie w osadach mieszkała prawie wyłącznie arystokracja, która żyła z podatków ściąganych od neolitycznych wieśniaków mieszkających w szeroko pojmowanej okolicy. Można zaznaczyć, że w ten sposób powstał system podatkowy. Miejskie życie, struktura władzy, tworzona dla elit dworskich sztuka — tego wszystkiego brakowało systemowi wodzowskiemu. I ci właśnie mieszkańcy Europy przegrali ostatecznie, gdy potomkowie dawnych królów z epoki brązu przystąpili w epoce żelaza do podbojów terytorialnych, miast jedynie handlować z Zachodem.
W ten sposób trafiamy do Galii zdobywanej przez Cezara i jego Rzymian. Tam to bohaterscy wojownicy napotkali dobrze zorganizowane oddziały wyćwiczone nie tyle w honorowej walce, ile w szybkim mordowaniu. Cezar pozostawił po sobie nader przydatne nam notatki dotyczące owych wojen, zacytował nawet kilka relacji naocznych świadków zapisanych przez innych autorów. Wśród tych ostatnich był grecki „etnograf” Posejdonios z Apamei, który zmarł w 51 roku p.n.e., kiedy to Cezar pisał własne komentarze. Posejdonios opisuje galijski lud Keltoi, w klasycznej literaturze historycznej zwany ludem Celtów. Dla archeologów stanowią oni ostatni etap przedromańskiej kultury żelaza, badacze określają ich inaczej jako lud kultury lateńskiej.
Epoka żelaza w wydaniu rzymskim oznaczała nie tylko produkcję taniego żelaznego oręża i narzędzi, ale także upowszechnienie alfabetu, systemu monetarnego. Powstawały gildie rzemieślnicze i „sieci informacyjne". Szybcy posłańcy przemierzający kraj na koniach znacznie przyczyniali się do wzmocnienia władzy centralnej i państwa. Tanie, masowo produkowane miecze i zbroje utrąciły dawny monopol szlachty na drogi oręż z brązu, zaistniała możliwość tworzenia regularnych armii. Powszechna (stosunkowo) umiejętność zapisywania słów za pomocą znaków alfabetu zniszczyła z kolei monopol kapłanów, którzy dotąd jako jedyni służyli w tym zakresie swą wiedzą królom epoki brązu. System monetarny (masowe bicie monet) umożliwił rozwój drobnego rzemiosła niezależnego od królewskich szkatuł. Tanie narzędzia dały początek tworzeniu cechów chroniących niezawisłość rzemieślników. Nowi władcy epoki żelaza rządzili zupełnie innymi metodami, metodami, które zapowiadały nadejście prawdziwych monarchii.
Europa kultury lateńskiej, która pozostawała poza granicami Imperium Rzymskiego, przypominała wciąż wszakże społeczeństwa epoki brązu. Posejdonios opisuje celtyckich wojowników uzbrojonych w żelazne miecze, jednak nie znających nowoczesnych metod walki. W Brytanii Cezar ujrzał ich jeżdżących na rydwanach tak samo, jak czynili to bohaterowie Homera. Nie trafiono nawet na ślad systemu dynastycznego, o żadnej monarchii nie wspominając, rzemieślnicy utrzymywali niezależność nie dzięki własnym organizacjom, ale dzięki wędrownemu trybowi życia. Pracowali dla tych wodzów, których sobie akurat wybrali. Druidzi pełnili funkcje kapłanów, ale nie znali pisma. Mieli za to monopol na tradycję ustną, przekazywali sobie opowieści oraz genealogie wodzów. Gdybyśmy odjęli z tego obrazu wszystko to, co wiązało się z żelazem, otrzymalibyśmy homeryckie Mykeny. Nawet zawiązany ostatecznie sojusz wielu wodzów powstał tylko dlatego, że pojawiło się zagrożenie z zewnątrz. Zupełnie, jak w Mykenach za czasów wojny z Atlantydą i fikcyjnego króla Perimedesa (którego „prototypem" był walczący pod Troją Agamemnon). Tylko to jedno mogło powstrzymać ich od podkradania sobie bydła i wzajemnych najazdów. Tacy sami wojownicy-pastuszkowie wznieśli Stonehenge. Na dzisiejszych wyspach Brytyjskich trwała wówczas epoka brązu. Ich dwusieczne topory z kamienia i liczne łupy wojenne spoczywają teraz u boku właścicieli w grobach rozrzuconych w promieniu dwóch mil od kamiennych kręgów. Grobów tych jest ponad 460. Jeśli Celtowie zwykli urządzać wielkie narady plemienne pośrodku cmentarzysk, nad grobami bohaterów, wówczas zapewne i Stonehenge zostało wzniesione w podobnym celu. Wojownicy z okolicy Wessex należeli dokładnie do tej samej grupy, co pochowani w kurhanach w Czechach; w literaturze archeologicznej nazywa się ich Protoceltami. Yerni i Geramani to ubodzy krewni herosów Homera. Wywodzenie sposobu życia Celtów z epoki żelaza jeszcze z dziedzictwa epoki brązu nie jest bezzasadne. Przyglądając się Celtom możemy dowiedzieć się sporo o Protoceltach z Wessex (Yerni), którzy nie zostawili po sobie żadnych ustnych ni pisanych świadectw.
***
Naoczni świadkowie życia Celtów rekrutują się spośród Greków takich, jak geograf Strabon i historyk Diodor Sycylijczyk, najcenniejsze zaś są etnograficzne obserwacje Posejdoniosa. Strabon tak pisze o Celtach: „Do szaleństwa uwielbiają wojnę, odważni są i skorzy do walki". Bez wątpienia Yerni byli tacy sami i tak właśnie zostali przedstawieni w tej powieści.
Ostatnie warowne centrum kultury Celtów znalazł święty Patryk w Irlandii w piątym wieku naszej ery. Była to typowa społeczność indoeuropejska podobna do tej, którą opisuje Homer, którą odnajdujemy także w eposie Rigweda. Rydwany, kradzieże bydła, wojowniczość i skłonność do chełpienia się zasługami, odwaga i uwielbienie przemocy oraz tradycja ustnych przekazów na dokładkę. Chrześcijańscy mnisi spisali wiele z tych opowieści, między innymi Tain Bo Cualnge. Tytuł ten można przełożyć jako Zagnanie krów z Cualnge lub Uprowadzenie stad z Cualnge.
Podobnie jak u Homera, tak i tutaj mało co opisywano poza walkami i innymi czynami wojowniczej arystokracji. Zresztą, obserwujący galijskich Celtów Diodor też pokojarzył ich z bohaterami Homera:
Obok nich płoną paleniska, a na nich kotły i rożny z wielkimi kawałami mięsa. Najdzielniejszych wojowników nagradza się najlepszymi kęskami, tak jak pisał Homer o Ajaksie, który pobiwszy Hektora uhonorowany został: „Zaszczycił Ajaksa całym grzbietem".
Posejdonios widział to samo i opisał rzecz, chociaż nie tak barwnie, jak czyniono to w irlandzkich opowieściach:
Celtowie urządzają sobie pojedynki w trakcie obiadu. Biją się na niby, udając ciosy i obronę, chociaż czasem zdarzyć się może, że który ranę w trakcie otrzyma, a wtedy irytacja do walki prawdziwej pobudza i rzeczywiście zabić przeciwnika może, jeśli go widzowie w porę nie powstrzymają. W dawniejszych czasach, gdy największą porcję z zadu otrzymywał największy bohater, bywało i tak, że gdy ktoś inny zażądał tego zaszczytu, to wstawać musieli i walczyć do śmierci.
W irlandzkich opowieściach porcja dla bohatera to curadmir, najlepszy kęs mięsa. Sprawa wyglądała poważnie i było się o co kłócić. W opowieści zatytułowanej Świnia mac Datha, wojownicy kolejno zgłaszają pretensje do dzielenia dania obiadowego, każdy zachwala najpierw swe prawdziwe i fikcyjne zalety, potem wyzywa poprzednika. Ostatecznie zaszczyt ten przypada mistrzowi z Connachtu, Cetowi mac Magachowi, który zawstydził kilku Ulsterczyków. Wtedy do sali wkracza Conall Cernach i dochodzi do sceny niemal identycznej z tą, którą opisał tysiąc lat wcześniej Posejdonios. Trudno o lepszy dowód stałości irlandzkiej tradycji. Kultura lateńska wiecznie żywa, można powiedzieć.
Читать дальше