Robert Silverberg - Prądy czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Prądy czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prądy czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prądy czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gdyby ktoś chciał wybrać się na wycieczkę w przeszłość, w roku 2058 byłoby to możliwe, ale nie łudźmy się, ani tanie, ani bezpieczne. Należy przede wszystkim przestrzegać przepisów ustalonych przez służbę czasową. Co ma zrobić pilot wycieczki, jeśli niesforny turysta umknie z grupy i zagubi się w czasie? Przydarzyło się to Judsonowi Danielowi Elliotowi III… i zakończyło niewesoło.

Prądy czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prądy czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wiecie, jak to jest.

Mieliśmy spędzić w przeszłości szczęśliwe dwa tygodnie.

Skoczyliśmy pod prąd.

I znów byłem podrzędnym kurierem. Opuściła mnie iskra Boża. Pokazałem im wszystko, co powinni zobaczyć, ale nic więcej, nie skakaliśmy po historii, nie czyniliśmy nagłych zwrotów, nie stosowałem tych i innych, charyzmatycznych chwytów a la Metaxas, które obiecałem sobie stosować podczas każdej podróży.

Przynajmniej częściowo winna była temu nieokreślona sytuacja z Pulcheria. Miałem ją przed oczami przez prawie całe dnie, myślałem zaś o niej ciągle. Wyobrażałem sobie, jak skaczę w okolice 1105 roku i zaczynam nad nią pracować; z pewnością zapamiętała mnie ze sklepu z przyprawami i z pewnością przekazała mi tam otwarte zaproszenie.

Za moją kurierską słabość winę ponosiło też to, że Bizancjum po prostu mi spowszedniało. Pracowałem z wycieczkami tam już niemal pół roku, zacząłem się powoli przyzwyczajać. Utalentowany kurier, taki jak Metaxas, po raz tysięczny obserwuje tę samą koronację z entuzjazmem, z jakim obserwował ją po raz trzeci, i przekazuje ten entuzjazm ludziom. Może brak mi po prostu było tego naturalnego talentu. Nudziły mnie już poświęcenia Hagia Sophii, nudziły chrzty Teodozjusza II, podobnie jak operatora stymu, w którym dają pornografię, muszą w pewnym momencie znudzić puszczane orgie.

Wreszcie przeszkadzała mi obecność w grupie Conrada Sauerabenda. Ten gruby, wiecznie spocony, niechlujny mężczyzna doprowadzał mnie do mdłości za każdym razem, kiedy otwierał usta.

Nie był bynajmniej głupi, tylko szorstki, bezmyślny, obrzydliwy. Był nędznym kpiarzem, urodzonym gapiem, oślizgłym żartownisiem. Jeśli chodzi o wygłoszenie najniestosowniejszego komentarza w najmniej po temu stosownej chwili, można było liczyć na niego w każdej sytuacji.

W Augusteum gwizdnął z podziwem i stwierdził: „Fajny tu mają parking!”.

W Hagia Sophii klepnął w ramię starego białobrodego mnicha ze słowami: „Niczego sobie kościółek, księżulku”.

Podczas odwiedzin w czasach Leona Izauryjskiego — czyli czasach ikonoklazmu — kiedy jako pogańskie idole niszczono największe arcydzieła bizantyńskiej sztuki, przerwał pewnemu oszalałemu fanatykowi słowami: „Odpuść sobie, głupi kutasie. Wiesz, jak to wpłynie na wasze dochody z turystyki?”.

Sauerabend napastował także młode dziewczyny i, co więcej, był z tego dumny.

— Nic na to nie poradzę — zwierzył mi się. — Taką już mam obsesję. Psychiatrzy nazywają to kompleksem Lolity. Lubię je, kiedy mają dwanaście, trzynaście lat. Wiesz, takie już krwawiące, mające nawet pierwsze włoski, ale jeszcze niedojrzałe. Mój ideał to brać je, nim dostaną cycków. Nie znoszę w kobiecie całego tego kolebiącego się miecha. Chory ze mnie facet, nie?

Rzeczywiście, chory był z niego facet. A także cholernie irytujący, ponieważ mieliśmy w naszym gronie Palmyrę Gostaman. Sauerabend nie mógł przestać się na nią gapić. Noclegi podczas wycieczki w przeszłość nie zawsze oferują turystom odpowiednią dozę prywatności, co facet wykorzystywał doprowadzając małą do histerii. Bezustannie się nią zachwycał, zmuszając ją do rozbierania się i ubierania pod kocem, jakbyśmy żyli w XIX czy XX wieku, a kiedy ojca nie było w pobliżu, kładł swe tłuste łapska na jej tyłeczku albo na zaczątkach cycków i szeptał w ucho lubieżne propozycje. Musiałem go jakoś powstrzymać; zagroziłem w końcu, że jeśli nie zacznie nad sobą panować, wywalę go z grupy. Na parę dni poskutkowało. A przy okazji, ojciec dziewczyny uważał to za przedni dowcip.

— Pewnie mała potrzebuje tylko, żeby ją przyzwoicie wyobracać — powiedział do mnie. — Od czegoś takiego krew szybciej krąży w żyłach, nie?

Papa Gostaman cieszył się także z postępów syna. Bilba przygoda z panną Pistil stała się niemal równie męcząca jak postępki Sauerabenda; zwłaszcza że traciliśmy mnóstwo czasu czekając, aż skończą rozpoczętą w najbardziej niewłaściwym po temu czasie kopulację. Powiedzmy, że wprowadzam właśnie moich ludzi w to, co dziś zobaczą, Bilbo stoi za panną Pistil i nagle twarz panny Pistil tężeje w wyrazie zachwytu, a my wszyscy wiemy, że to znów, że mały podniósł jej spódnicę i — bum! Bilbo przez praktycznie cały czas sprawiał wrażenie zachwyconego — rozsądnie z jego strony, w końcu był czternastolatkiem wprowadzanym w rozkosze seksu przez kobietę o dziesięć lat od niego starszą. Panna Pistil natomiast cierpiała z powodu kompleksu winy. Obolałe sumienie nie przeszkadzało jej jednak rozchylać dla niego nóg trzy, a nawet cztery razy dziennie.

Wszystko to nie stwarzało warunków stymulujących nawet najbardziej twórczego kuriera.

Były także pomniejsze problemy. Stary pan Haggins równie nieskutecznie, co bezlitośnie podrywał niemrawą panią Gostaman. Sauerabenda nie dało się też powstrzymać od grzebania przy timerze.

— Wiesz — zwierzał mi się — mogę się założyć, że rozpracuję to cudo tak, by móc je regulować samemu. Nim wziąłem się za akcje, byłem inżynierem.

Kazałem mu zostawić timer w spokoju, ale kiedy nie patrzyłem, nadal przy nim majstrował.

No i wreszcie o ból głowy przyprawiał mnie Capistrano, którego spotkałem przypadkiem w 1097 roku, kiedy obserwowaliśmy wchodzącą do miasta armię Boemunda. Pojawił się akurat wtedy, kiedy skoncentrowałem się na scenie z Marge Hefferin. Chciałem sprawdzić, jak permanentna jest dokonana przeze mnie korekta historii.

Tym razem ustawiłem mych ludzi po przeciwnej stronie ulicy. No tak — niemal natychmiast zauważyłem samego siebie i Marge, niecierpliwą, napaloną na Boemunda, stojącą wraz z resztą grupy. Krzyżowcy szli w naszym kierunku, a mnie zakręciło się w głowie ze zdenerwowania. Czy zobaczę na własne oczy, jak ocaliłem Marge Hefferin? Czy może zobaczę, jak Marge rzuca się na Boemunda i zostaje przecięta na pół? Czy też może będę świadkiem czegoś, o czym na razie nie mam nawet pojęcia? Płynność, zmienność prądów czasu była tym, co w owej chwili niepokoiło mnie najbardziej.

Boemund się zbliżał. Marge rozrywała sobie tunikę na piersiach, dostrzegłem jej jasne wielkie cyce. Zesztywniała — już gotowa była do szarży przez ulicę, gdy nagle za jej plecami, znikąd, zmaterializował się drugi Jud Elliott. Dostrzegłem wyraz niebotycznego zdumienia na twarzy Marge — to moje stalowe palce zacisnęły się na jej tyłku. Widziałem swą dłoń o szeroko rozstawionych palcach chwytającą jej pierś, widziałem, jak Marge Hefferin odwraca się, jak próbuje mi się wyrwać, jak zamiera po przejściu Boemunda, i widziałem, jak znikam pozostawiając tylko dwóch siebie, jednego po jednej, drugiego po drugiej stronie ulicy.

Ulga była tak wielka, że omal się nie przewróciłem. A jednak czułem także niepokój, bo na własne oczy widziałem samego siebie montującego przeszłość, a więc teoretycznie każdy mógł to zobaczyć. Włącznie z jakimś zabłąkanym patrolowcem, który zupełnie przypadkiem mógł dostrzec krótkie zdublowanie się kuriera i zainteresować się, o co w tym wszystkim chodzi. W każdej chwili w ciągu miliona następnych millenniów jakiś patrolowiec może dostrzec tę scenę i wtedy, niezależnie od tego, że wszystko uszło mi na sucho do roku, powiedzmy, 8 000 000 000 008, i tak odpowiem za korektę przeszłości. W każdej chwili mogę poczuć na ramieniu ciężką dłoń, usłyszeć głos wypowiadający me imię…

Poczułem na ramieniu ciężką dłoń. Usłyszałem głos wypowiadający me imię.

Odwróciłem się.

— Capistrano… !

— Jasne, to ja, Capistrano. A co, spodziewałeś się kogoś?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prądy czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prądy czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Czekając na koniec
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Choke Chain
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Maski czasu
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Księga Czaszek
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Prądy czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Prądy czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x