Robert Silverberg - Zamknięty świat

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Zamknięty świat» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zamknięty świat: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zamknięty świat»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Oto szczęśliwy dzień w roku 2381. Poranne słońce oświetla już górne pięćdziesiąt pięter Monady 116. Charles Mattern przeciąga się, wstaje i wita z dziećmi. W głębi duszy ogromnie mu wstyd, że ma tak małą rodzinę: czy człowiek, który spłodził zaledwie czwórkę potomstwa, może być uważany za godnego szacunku obywatela?
Niestety, jego małżonka już nie urodzi więcej dzieci. Lekarze nie pozostawili im najmniejszych złudzeń, w związku z czym Mattern coraz częściej mysli o jeszcze jednej żonie. Ogromnie brakuje mu kwilenia niemowlęcia. Człowiek żyje przecież po to, żeby spełniać swoją powinność, a powinnością tą jest dawanie życia.

Zamknięty świat — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zamknięty świat», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przeżycia erotyczne. Pod jego czaszką odbywa się sto tysięcy kopulacji. Rozwarte uda, uniesione pośladki, rozszerzone wargi. Traci dziewictwo, odbiera dziewictwo; oddaje się mężczyznom, kobietom, chłopcom i dziewczętom; dominuje i ulega; tryska rozkoszą, o włos mija go orgazm; triumfalnie się wbija, ze wstydem przeżywa brak erekcji; wpycha się, przyjmuje członki, czerpie i daje przyjemność, wzbrania się przed rozkoszą i opada tuż po niej.

Szybociąg umysłu unosi go w górę. Wyżej! 501,502,503,504, 505! 600! 700! 800! 900! Staje na lądowisku na dachu monady i wpatruje się w noc. Dokoła same wieże, 115,117,118, cała masa sąsiednich miastowców. Przedtem czasami zastanawiał się, jak żyje się w innych budowlach Chipitts. W tej chwili nic go to nie obchodzi. 116 kryje wystarczająco dużo cudów. Przeszło osiemset tysięcy krzyżujących się istnień. W San Francisco słyszał raz, jak jeden z przyjaciół przekonywał, że to źle zmieniać świat w taki sposób, upychać tysiące ludzi w jednej kolosalnej budowli, urządzając życie na wzór ula. Jak bardzo się mylił! Jak bardzo mylą się wszyscy ci krytykanci! Gdyby tylko mogli się zwielokrotnić i uzyskać właściwą perspektywę. Gdyby tylko popróbowali bogatej złożoności tej strzelistej egzystencji. Zjazd w dół! 480, 479, 476, 475! Miasto na mieście. Każde piętro kryje tysiące pudełek z niespodziankami czystej radości. Siemacie, jestem Dillon Chrimes, mogę pobyć z wami przez chwilę? I z wami? Wami? Tobą? Jesteście szczęśliwi? Nie? Dlaczego? A widzieliście ten wspaniały świat, w którym żyjecie? Co? Marzycie o większej mieszkalni? Chcielibyście podróżować? Nie podobają się wam wasze dzieci? Nudzi praca? Wypełnia was mgliste, nieokreślone zniechęcenie? Idioci. Zabierzcie się ze mną, latajcie od piętra do piętra, zobaczcie! Zachwyćcie się, pokochajcie.

— Naprawdę aż tak dobrze? — pyta Alina. — Oczy tak ci błyszczą.

— Nie do opisania — mamrocze Dillon, który w tym czasie buja na wysokościach i jednocześnie sunie w dół do rdzenia instalacyjnego, na poziomy poniżej Reykjayiku, by po chwili na powrót wzbić się do Louisville, przecinając naraz wszystkie punkty od podstawy po szczyt. Ocean skwierczących umysłów. Hałas prychających tożsamości. Ciekawe, ile czasu upłynęło. Narkotyk powinien działać pięć godzin. Fizycznie jest wciąż złączony z Al-mą, więc chyba nie jest na haju więcej niż dziesięć, piętnaście minut, choć nie można wykluczyć, że jednak dłużej. Rzeczy stają się teraz bardziej namacalne. Płynąc przez miastowiec dotyka ścian, podłóg, ekranów, twarzy i tkanin. Odlot chyba się kończy.

Nie. Bynajmniej. Nadal dryfuje w przestworzach. Wrażenie jednoczesności jeszcze potężnieje. Zalewa go fala doznań. Ludzie w ruchu, we śnie, gadający, tańczący i parzący się; schylają się, sięgają, czytają i jedzą. Jestem wami wszystkimi, a wy jesteście cząstkami mnie. Wyostrza zmysły na konkretne osobowości. Elektra… a tam Nat, spektralny jeździec… Mamelon Kluver… pozbawiony polotu socjokomputator nazwiskiem Charles Mattern… zarządca z Louisville… warszawski robol… Tu, tam, my, ja. Cała szczęśliwa monada.

Cudowne miejsce, kocham tu żyć. Ale czadowo… ooch!

Wróciwszy do rzeczywistości, Dillon widzi pogrążoną we śnie, ciemnowłosą kobietę, zwiniętą w rogu platformy sypialnej. Nie pamięta, jak ma na imię. Dotyka jej uda. Dziewczyna momentalnie się budzi, mrugając oczami.

— Cześć — mówi do Dillona. — Witaj z powrotem. Jak się nazywasz?

— Alma. Alma Clune. Masz bardzo zaczerwienione oczy.

Dillon potakująco kiwa głową. Czuje na sobie ciężar całego miastowca: pięćset pięter przygniata mu głowę, a czterysta dziewięćdziesiąt dziewięć napiera na niego od dołu. Miejsce, w którym ścierają się te dwie siły, jest gdzieś w okolicy trzustki. Jeżeli prędko stąd nie odejdzie, jego wewnętrzne organy pękną. Z zespolenia zostały tylko strzępy. W mózgu opadają bezładnie rozproszone serpentyny zrujnowanych wizji. Widzi jeszcze zamazane kolumny mrówek, wędrujące przed jego oczami z poziomu na poziom.

Alma przysuwa się, chcąc go uspokoić. Dillon odtrąca ją i sięga po ubranie. Przykrył go stożek ciszy. Za chwilę wróci do Elektry i opowie, gdzie był i co przeżył, potem być może popłacze sobie i wtedy poczuje się lepiej. Wychodzi, nawet nie dziękując Almie za gościnność. Rozgląda się za szybociągiem, który kursuje na dół. Zamiast niego znajduje inny, jadący do góry. Niby przypadkiem, od niechcenia, wysiada na 530 piętrze. Idzie do rzymskiego ośrodka fonicznego. Ciemno. Instrumenty stoją jeszcze na estradzie. Cicho wślizguje się za wibrastar i włącza go. Oczy mu wilgotnieją. Próbuje złowić cienie uczuć swojej podróży. Twarze, tysiąc pięter. Ekstaza. Piękne miejsce. Kocham tu żyć. Ale czadowo… ooch! Naprawdę czuł to wszystko. To było wtedy. Teraz został tylko gorzki posmak zwątpienia. Pyta sam siebie: czy rzeczywiście tak miało być? To wszystko, na co nas stać? Ten kolos? Monstrualny ul? Jego dłonie pieszczą projektrony, rozgrzane, kłujące w dotyku. Przyciska je po omacku i z instrumentu zaczynają sączyć się nieczyste kolory. Włącza dźwięk, wydobywając tony, które kojarzą mu się z grzechotaniem starych kości w sflaczałym worku ciała. Co poszło nie tak? Można było się spodziewać. Najpierw lecisz w górę, na niebotyczne wyżyny, a później spadasz na samo dno. Tylko czy ono musi być aż takie denne? Granie staje się nieznośne. Dziesięć minut po przyjściu Dillon wyłącza wibrastar i wychodzi. Wróci do San Francisco na piechotę. Sto sześćdziesiąt pięter w dół. Nie tak dużo — przed świtem będzie w domu.

IV

Mieszkalnia Jasona Quevedo znajduje się na 761 piętrze, czyli jeszcze w Szanghaju; gdyby przeniósł się o jeden tylko poziom w dół, mieszkałby już w Chicago, które nie jest miastem odpowiednim dla uczonego. Żona regularnie suszy mu głowę, powtarzając, że ich niski status w Szanghaju jest wiernym odbiciem wartości, jaką ma jego praca. Micaela należy do tych żon, które często mówią mężom takie rzeczy.

Większość czasu pracy Jason spędza w Pittsburghu, gdzie mieści się archiwum. Jest historykiem, musi więc wertować dokumenty i kroniki opisujące dawne życie. Prowadzi swoje badania w wilgotnym i zimnym pokoiku na 185 piętrze, prawie w samym środku Pittsburgha. Tak naprawdę wcale nie musi tam pracować — wszystko, co przechowuje się w archiwum, mógłby z łatwością uzyskać przez terminal danych we własnej mieszkalni. Jednak posiadanie gabinetu, gdzie może studiować, układać i segregować materiały źródłowe, jest dla Jasona źródłem swoistej zawodowej dumy. Podobnie argumentował, gdy starał tsię o przyznanie mu tego pomieszczenia: „Odtwarzanie dawnych epok to trudne i delikatne zadanie, do którego powinno się stworzyć jak najlepsze warunki, inaczej…”

Prawda jest taka, że gdyby co dzień nie uciekał od Micaeli i szóstki dzieci, skończyłby jako nonszalant; po prostu frustracja i upokorzenia doprowadziłyby go do popełnienia czynów antyspołecznych, może nawet aktów przemocy. Jason zdaje sobie sprawę, że w monadzie nie ma miejsca dla osobników aspołecznych. Gdyby stracił nad sobą kontrolę i zrobił coś naprawdę niebłogosławiennego, zwyczajnie wrzuciliby go do zsuwni, zamieniając jego ciało w energię. Dlatego musi być ostrożny.

Jest niskim mężczyzną, o miękkim głosie, łagodnych, zielonych oczach i rzednących, piaskowożółtych włosach. „Twój niepozorny wygląd jest zwodniczy” — powiedziała mu swym gardłowym głosem śliczna Mamelon Kluver na przyjęciu zeszłego lata. — „Tacy jak ty są jak drzemiący wulkan, który raptem wybucha, dziko i nieoczekiwanie”. Jason przypuszcza, że mogła mieć rację. Sam boi się tkwiących w nim możliwości.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zamknięty świat»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zamknięty świat» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Zamknięty świat»

Обсуждение, отзывы о книге «Zamknięty świat» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x