David Brin - Stare jest piękne

Здесь есть возможность читать онлайн «David Brin - Stare jest piękne» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1995, ISBN: 1995, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stare jest piękne: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stare jest piękne»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Fizyk Dennis Nuel był pierwszym człowiekiem, który badał dziwne królestwa — światy alternatywne, gdzie panowały nawet inne prawa nauki. Jednak świat, który odkrył Dennis, wydaje się prawie taki sam jak nasz własny, z jedną tylko kłopotliwą różnicą.
Ku swemu zdumieniu Dennis zostaje tam powitany jako czarodziej i okazuje się, że walczy u boku pięknej i władającej przedziwnymi mocami kobiety przeciw tajemniczemu władcy. To tak jakby toczył batalię o rozwiązanie zagadki tego niezwykle tajemniczego świata.

Stare jest piękne — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stare jest piękne», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Siedząc poprzednim razem na tych schodach, Dennis nie mógł nadziwić się stojącym w skrzyni przy drzwiach narzędziom, z których część wyglądała jak z filmu o Bucku Rogersie, pozostałe zaś robiły wrażenie przeniesionych z późnej Epoki Kamiennej. Teraz zauważył, że ponad połowa tych narzędzi zniknęła… ta lepsza połowa. Wspaniałe instrumenty, doprowadzone przez Sitvyunga Sigela do doskonałości, znajdowały się prawdopodobnie wraz z Tomoshem w domu ciotki chłopca. Podobnie jak najlepsze przedmioty z wyposażenia domu Siegla.

Pozostałe narzędzia ze skrzyni zostały tu zostawione, ponieważ nie miał ich kto używać. Większość wyglądała już jak rekwizyty z niskonakładowego hollywoodzkiego filmu o jaskiniowcach.

Arth oparł się o schody z założonymi na piersi rękoma 1 niemal natychmiast zaczął donośnie pochrapywać.

Linnora ostrożnie zdjęła buty. Pomimo intensywnego w ciągu ostatnich dwóch dni ich zużywania, ciągle nie nadawały do chodzenia po nierównym, dzikim terenie.

Księżniczka nabawiła się kilku okropnych bąbli, a ponadto w nocy skręciła sobie kolano i przez ostatnie kilkanaście godzin mocno utykała. W sumie bardzo ją to bolało, jednak nie poskarżyła się ani słowem żadnemu ze swych towarzyszy.

Dennis podniósł się powoli. Ciężkim krokiem powlókł sie za róg domu, podszedł do studni i wrzucił do niej wiadro. Po chwili usłyszał z dołu plusk. Wyciągnął wiadro, odczepił je i poniósł z powrotem na ganek, rozchlapując wodę.

Arth obudził się na wystarczająco długą chwilę, żeby wypić kilka głębokich łyków, potem znowu usnął. Linnora piła bardziej umiarkowanie, zmoczyła jednak chusteczkę i otarła kurz z twarzy.

Dennis obmył jej stopy, najdelikatniej jak potrafił, usuwając zakrzepłą krew. Linnora skrzywiła się, jednak dzielnie milczała. Gdy skończył i usiadł obok niej na zakurzonym schodku, oparła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy.

Uciekali, kryjąc się przed patrolami, już niemal trzy dni. Jedli ptaki, które Dennisowi udało się trafić ze swej procy, i ryby, wyławiane z niewielkich strumieni przez zręczne ręce Linnory. Dwukrotnie niemal zostali wykryci — za pierwszym razem przez żołnierzy na koniach, potem przez szybki, niemal bezgłośny szybowiec. Baron albo jego regent, szukając ich, przewracał całą okolicę do góry nogami.

Linnora poruszyła głowa, układając ją wygodniej obok jego policzka. Dennis czuł słodki zapach jej włosów, nawet tak splątanych po trzech dniach ucieczki po bezdrożach. Wreszcie, choćby na chwilę, mieli odrobinę spokoju.

— Nie możemy tutaj zostać, Dennizz — powiedział Arth, nie poruszając się ani nie otwierając oczu.

Z początku złodziej chciał ukryć się gdzieś w pobliżu Zuslik do czasu, aż będzie mógł wśliznąć się z powrotem do miasta. Nie czuł się dobrze na otwartej przestrzeni. Jednak szum, jaki podniesiono wokół ich ucieczki i staranność prowadzonych poszukiwań, skłoniły go w końcu do pójścia razem z Linnorą i Dennisem w stronę okolic, w których zamieszkiwali L’Toff.

— Wiem, że nie możemy. Jestem pewien, że ludzie barona tu byli. I z pewnością wrócą. Jednak stopy Linnory a jej kolano spuchło jak bania. Musieliśmy znaleźć jakieś miejsce, w którym mogłaby chwilę odpocząć, i tylko ta farma przyszła mi do głowy.

— Dennis, ja mogę iść dalej. Naprawdę. — Linnora usiadła prosto, jednak niemal natychmiast zaczęła się chwiać. — Wydaje mi się, że mo…

Jej oczy stanęły w słup i Dennis musiał ją chwycić, żeby nie upadła.

— Wrzaśnij, jeśli wroga armia nadciągnie — powiedział do Artha, biorąc Linnorę na ręce. Wstał niepewnie, wszedł na kilka pozostałych schodków i otworzył drzwi kopnięciem. Zaskrzypiały przeraźliwie.

Wewnątrz domu dosłownie wszystko było pokryte kurzem. Dennis niemal czuł starania i miłość, jakie Sigel i jego żona wkładali w ten dom, a teraz był on na najlepszej drodze do zamienienia się z powrotem w stertę pni, gliny i papieru.

Dennis zastanawiał się, co się stało z wysokim farmerem i z Gathem, bystrym młodzieńcem, który chciał zostać uczniem czarownika. Czy wyszli cało z przygody z balonem? Może Sigel właśnie w tej chwili szuka swojej żony gdzieś w lasach L’Toff?

Dennis przeniósł Linnorę przez wąski przedpokój, wszedł do sypialni Sigelów i delikatnie położył ją na łóżku. Potem niemal zwalił się na stojące obok krzesło.

— Tylko chwilę, potrzebuję tylko minuty… — wymamrotał. Zmęczenie kładło mu się na ramionach jak ołowiany koc. Usiłował wstać, ale mu się nie udało.

— Och, do diabła! — Spojrzał na młodą kobietę, śpiącą spokojnie tuż obok. — To zdaje się nie w ten sposób powinno wyglądać, gdy bohater po raz pierwszy zanosi piękną księżniczkę do łóżka…

* * *

Umysł Dennisa wędrował na wpół uśpiony. Stwierdził, że rozmyśla o chochlaku i robocie… wyobraża sobie, jak jakiś przypadkowy przechodzień mógł na nich patrzeć kilka tygodni temu — mały, różowy zwierzak o błyszczących zielonych oczach w towarzystwie maszyny z innej planety pojawiający się nagle na zatłoczonych ulicach Zuslik, przemykający po dachach i balkonach, szpiegujący mieszkańców miasta.

Nic dziwnego, że rozszalały się plotki o „diabelskim pomiocie” i o duchach.

Linnora powiedziała, że gatunek Krenegee potrafi, podobnie jak ludzie, wsączać Pr’fett w przedmioty, jednak sam nie posługuje się narzędziami, nie jest też rozumny w ludzkim znaczeniu.

Czasami dziki Krenegee pozostaje przez dłuższy okres z jednym człowiekiem. Gdy to się zdarza, taki człowiek staje się bardzo potężnym zużywaczem. Potrafi w kilka godzin udoskonalić przedmiot w sposób, który normalnie zająłby całe miesiące. Nawet L’Toff, niedoścignieni mistrzowie w sztuce zużywania, nie potrafią dorównać człowiekowi, któremu towarzyszy Krenegee, szczególnie jeśli potrafi on wprawić się od czasu do czasu w trans felhesz.

Jednak Krenegee są niezwykle płochliwe. Ludzie, którzy widzieli Krenegee chociaż raz w życiu, już uważają się za szczęściarzy. Te nieliczne osoby, którym udało się na dłużej z którymś z tych zwierzaków związać, określane są mianem „twórców świata”.

Dennis wyobraził sobie chochlaka, zwiedzającego dachy miasta na grzbiecie robota, nieustannie pchającego go ku doskonałości w jego zaprogramowanych funkcjach — funkcjach, które pierwotnie zostały mu wyznaczone przez Dennisa. Rezultat może być zadziwiający.

Być może chochlak rzeczywiście jest niestały i płochliwy, jednak Dennis wyrządził mu krzywdę, nazywając go bezużytecznym.

Nie mógł się uwolnić od poczucia winy względem robota, chociaż wiedział, że jest ona irracjonalna. Widział go w swej wyobraźni, dzielnie broniącego dachu przed nacierającymi żołnierzami.

Dennis drzemał spokojnie, śniąc o zielonych i płonących czerwienią oczach, aż na ramię opadła mu jakaś dłoń i zaczęła nim potrząsać.

— Dennizz! — Dłoń była bezlitosna. — Dennizz! Obudź się!

— Co to…? — Dennis usiadł gwałtownie, otwierając oczy. — Co się stało? Żołnierze?

Arth był tylko niewyraźną sylwetką w mrocznym pokoju. Potrząsnął głową.

— Nie, nie sądzę. Słyszałem jakieś głosy na drodze, ale tylko ludzkie, żadnych zwierzęcych. Zmyłem się, zanim otworzyli bramę.

Dennis wstał ciężko, podszedł do okna i wyjrzał przez szczelinę między zasłonami. Okno, zakurzone i pożółkłe, wychodziło na podwórze farmy. Z prawej strony, na granicy pola widzenia, dostrzegł jakiś ruch. Usłyszał kroki, dobiegające z ganku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stare jest piękne»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stare jest piękne» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Stare jest piękne»

Обсуждение, отзывы о книге «Stare jest piękne» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x