Orson Card - Glizdawce

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Glizdawce» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Glizdawce: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Glizdawce»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czekał 7000 lat, by pokonać ludzkość.
Przyszła na świat, by przynieść wybawienie lub całkowitą zagładę…
Znakomita powieść wielokrotnego laureata nagród Hugo i Nebula, dorównująca napięciem i pomysłowością
a głębią i skomplikowaniem
.
Tym razem rzecz dzieje się na planecie Imaculata, skolonizowanej przez człowieka setki pokoleń wcześniej. Cywilizacja ludzka jest jednak w ciągłym zagrożeniu. Zgodnie z przepowiednią ratunek lub ostateczną zagładę ma przynieść pracowita potomkini Kapitana Statku.

Glizdawce — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Glizdawce», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Położyli się na ziemi, Reck z jednej strony dziewczyny, Ruin z drugiej, osłaniając ją najlepiej jak mogli od śniegu, który zaczął w tej chwili sypać.

— Czy wszystko w porządku? — zapytała w pewnej chwili Reck.

— Mogę myśleć jedynie o tym — powiedziała Patience — jak bardzo go pragnę. — Potem cicho zaśmiała się. — I jeszcze o tym, jak bardzo chce mi się spać.

Przytulili ją mocniej i w ciepłym uścisku geblingów zasnęła.

Chmura odpłynęła, ale zostawiła po sobie grubą warstwę śniegu i mroźne powietrze. Ból w udzie Reck wzmógł się. Był na tyle silny, że ją obudził. Reck nie czuła oddechu śpiącej koło niej dziewczyny. Milcząco zawołała brata.

Ruin otworzył jedno oko.

— Jak ona się czuje? — wyszeptała Reck.

— Jest słaba. Ale myślę, że on tego właśnie chce.

— Jaskinia wiele tu nie pomoże, w środku jest chłodniej niż na zewnątrz.

— Wstań i rozejrzyj się, może zobaczysz jakieś światło — nakazał jej Ruin. — Ja zostanę z dziewczyną.

Reck oderwała się od śpiącego ludzkiego stworzenia. W oddali dostrzegła pełgające światełka. Czekała ich długa droga w ciemnościach.

— Szmat drogi — powiedziała Reck. — Ale nie możemy iść po pomoc. Więc trzeba ją wziąć ze sobą, choć jest tak zimno. — Reck uklękła i potrąciła nagie ramię Patience, a potem potrząsnęła nią lekko. — Ona się nie budzi.

Jakby w odpowiedzi Reck poczuła coś, czego nie doznała w czasie całej wspólnej wędrówki z Patience: Nieglizdawiec odrzucał ich. Teraz, tak blisko jego leża, uczucie to uderzyło w nią z taką siłą, że nie mogła złapać tchu. Krzyknęła z bólu.

— Zbytnio się zbliżyliśmy do niego! — załkała.

Ponieważ Patience zapadła w głęboki sen, Nieglizdawiec mógł całą swą siłę skupić na odpychaniu ich.

— Obudź ją! — jęknął Ruin.

Reck ledwie go słyszała. Nie mogła właściwie myśleć o niczym innym jak o naglącej potrzebie ucieczki w dół po zboczu. Marzyła, by rzucić się ze skały w Żurawią Wodę. Wstała i ruszyła w stronę muru.

— Nie! — wrzasnął Ruin. Złapał ją za nogę. Chociaż odpychanie działało na niego z równą siłą, miał większą wprawę w stawianiu oporu. Rana dodatkowo osłabiła Reck, więc musiał siostrę przytrzymać.

— Obudź się! — wrzasnął do Patience. — Obudź się, by znowu musiał cię wzywać.

— Puść mnie! — krzyczała Reck. — Chcę skoczyć!

— On chce nas zabić! — nie dawał za wygraną Ruin, chociaż sam miał ochotę wykonać samobójczy skok.

— Co tu się dzieje? — doszedł ich nagle z oddali czyjś głos.

— Gdzie jesteście, tralala? — wyśpiewywał ktoś inny.

— Jest zimno jak w zamku królowej zimy! — wykrzyknął jeszcze ktoś. Kimkolwiek byli, najwyraźniej cała grupa bawiła się świetnie.

— Tutaj! — krzyknął Ruin. — Pomocy!

— Puść mnie! — wrzeszczała Reck.

Potencjalni wybawcy zbliżali się. Ruin zobaczył tylko, że są to ludzie.

— Nie szarp jej! — krzyknął jeden.

— Pomóżmy mu — odezwał się drugi w tej samej chwili.

Byli starzy, a zachowywali się jak pijani lub szaleni. Ruin wątpił, czy zdołają powstrzymać Reck. Tylko jedno mogło ich uratować.

— Obudźcie tę, która leży na ziemi. Tam, dziewczyna na śniegu — obudźcie ją.

— Spójrzcie. Nie za ciepło ubrana…

— Na śniegu, to nie najmądrzejsze.

— Dobrze, że nadeszliśmy. Wiemy, co trzeba zrobić. Postawili Patience na nogi.

— Poklepcie ją! — krzyknął Ruin.

Doszedł go dźwięk uderzeń. I nagle usłyszał głos Patience:

— Przestańcie.

I w tym samym momencie pragnienie śmierci ustąpiło. Reck przestała się wyrywać.

— Zabierzmy to przemarznięte stworzenie do domu…

— Tak — powiedział Ruin. — Ale z nami. Ona nie może iść bez nas…

— Czy chcemy towarzystwa geblingów?

— O, one są całkiem w porządku. Przecież, mimo wszystko, to jest ich miasto. Bardzo miłe geblingi.

— Tak. Weźcie nas wszystkich — powtórzył Ruin.

Jakieś ręce pomogły mu wstać. Inni podtrzymali Reck, która była zbyt wyczerpana, by zrobić choć krok o własnych siłach. Patience szła przed nimi, szepcząc:

— Idę, no idę, to nie jest droga…

— Ale oczywiście, że to jest droga. My znamy drogę, czyż nie? Czy to nie jest droga?

Na obu końcach długiego, niskiego pokoju płonął ogień. Było wręcz gorąco. Ruin i Reck usiedli po bokach Patience i trzymali ją za ręce. Zwrócili twarze w stronę paleniska. Starzy ludzie kręcili się wokół nich, rzucając cały czas jakieś bezsensowne uwagi.

Patience starała się nie zważać na nich. Zamartwiała się, jak wyrwą się z tego miejsca. Oczywiście burza śnieżna nie miała nic wspólnego z Nieglizdawcem. Ale potrafił ją znakomicie wykorzystać do własnych celów. Teraz bała się zasnąć. Jeżeli nie będzie przez cały czas czuwać, nie uda jej się uchronić Ruina i Reck. Zabiją się albo uciekną. To wszystko było takie skomplikowane. Potrzebowali jej pomocy, by dostać się do Nieglizdawca. Ona potrzebowała ich, by zabili Nieglizdawca, zanim się z nią połączy. A Nieglizdawiec był taki silny. Nie mogli się z nim mierzyć. Nikt nie mógł się z nim mierzyć.

— Nie — powiedziała Reck.

— Czy on tobie robi to samo? — zapytał Ruin.

— Czuję rozpacz. Wiem, że nie może się nam udać.

Patience skinęła głową.

Paplający staruszkowie zainteresowali się ich rozmową:

— O czym te dzieciaki rozmawiają? Głowa do góry, nie ma nad czym rozpaczać. To jest szczęśliwe miejsce, więc nie róbcie takich ponurych min. Może zaśpiewamy, co?

Kilku rozpoczęło śpiew, ale ponieważ nikt nie pamiętał słów, melodia też wkrótce zamarła.

— Potrzebujemy Willa — powiedziała Reck.

— Po co? — zapytał Ruin. — Tutaj nie ma nic do orania, a jedyną osobą z naszego towarzystwa, która doszła tak wysoko, jest Angel.

— Potrzebujemy go — powtórzyła Reck.

Ale wyjaśnienia udzieliła Patience:

— Potrzebujemy człowieka, który się nigdy nie ukorzył przed Nieglizdawcem.

— Nieglizdawiec! — krzyknął jeden ze staruszków, a reszta przyłączyła się do niego. — Nieglizdawiec! Nieglizdawiec!

Patience udało się ignorować starców aż do tej pory.

— Co o nim wiecie?

— O, my jesteśmy starzy przyjaciele!

— Przyszliśmy tutaj, by go odwiedzić, a on pozwolił nam zostać tak długo, jak nam się będzie podobało.

— Nikt z nas nigdy nie wrócił do domu.

— Niektórzy oczywiście pomarli. Właściwie już całkiem sporo.

— Czy Nieglizdawiec was również zaprosił?

Łyse i siwe głowy pochyliły się nad nimi. Staruszkowie zachowywali się jak małe dzieci, ani chwilę nie mogli ustać spokojnie. Ich zgrzybiałość zmyliła czujność Patience. Dopiero teraz uprzytomniła sobie, że jej ścieżka była tą samą, którą już inni przeszli poprzednio.

— Tak — powiedziała — Nieglizdawiec nas zaprosił. Ale zgubiliśmy drogę w śnieżycy. Czy możecie nam powiedzieć, gdzie jesteśmy?

— Przed złotymi drzwiami — wyjaśnił jeden. Inni przytaknęli. — Ale nie możecie wejść wszyscy razem. Tam wchodzi się pojedynczo.

— On chce, byśmy przyszli razem — odparła Reck.

— Kłamczucha, kłamczucha! — krzyknął jeden ze starców.

Patience spojrzała na Reck, a jej wzrok mówił: ty jesteś pustelnicą, ja zaś dyplomatką. Zostaw to mnie. Ale prawdę mówiąc nie miała pojęcia, jak sobie poradzić z tymi ludźmi. Wydawali się całkowicie nieszkodliwi. A jednak znali Nieglizdawca, a Nieglizdawiec znał ich, więc mogli okazać się kłopotliwi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Glizdawce»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Glizdawce» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Glizdawce»

Обсуждение, отзывы о книге «Glizdawce» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x