— Ojciec Arago będzie zmartwiony.
— Przechodzimy na stan wojenny? Co to jest SG? — dopytywał się Tempe.
— Zawartość kilowej ładowni nie jest już tajemnicą, panowie.
— Tej zamkniętej? To tam nie ma wielkochodów?
— Nie. Tam są niespodzianki dla wszystkich. Nawet dla GODa. Oprócz dowódcy i mojej skromnej osoby. Widząc zdumienie pilotów, dodał:
— Sztab SETI uznał to za wskazane, panowie piloci. Każdy z was przeszedł symulacyjny trening lądowania w pojedynkę. Tym samym mógłby się znaleźć w sytuacji — powiedzmy — zakładnika.
— A GOD?
— To maszyna. Komputery ostatniej generacji też mogą ulec włamaniu, nawet zdalnemu, i wysypać całą zawartość programów.
— Ale do pomieszczenia paru osobnych bloków pamięci nie trzeba aż całej ładowni?
— Tam nie ma tych bloków. Tam jest „Hermes”. Rodzaj makiety. Bardzo pięknie i starannie sporządzonej. Jako, dajmy na to — przynęta.
— A te dodatkowe programy…? Japończyk westchnął.
— To symbole, bardzo stare. Bliższe wam niż mnie. S jak Sodoma, G jak Gomora. Przykre — zwłaszcza dla apostolskiego delegata. Współczuję mu.
Zwykle, kiedy statek szedł własną mocą, na pokładzie, a bodaj głównie w mesie, udzielał się wszystkim lepszy nastrój, bo można było zapomnieć chociażby podczas posiłków o gordyjskim węźle, który ich coraz mocniej zaciskał. Już to, że siadało się do stołów, że krążyły półmiski, że można było zwyczajnie lać zupę do talerzy i piwo do szklanek, podawać sobie sól, ocukrzyć łyżką kawę, stawało się wyswobodzeniem z praktyk nieuchronnych w nieważkości, są bowiem, jak się tysiąc razy powiedziało, takim wyzwoleniem z więzów grawitacji, taką zupełną wolnością, która nie tylko obyczajowość człowieka, lecz i jego ciało czyni w każdym ruchu pośmiewiskiem. Roztargniony astronauta, to astronauta cały w siniakach, guzach, oblany wraz z odzieżą dowolnym napitkiem, latający po kajucie za rozlatującymi mu się papierami, albo — jeśli znajdzie się w dużym pomieszczeniu, bez „materiałów odrzutowych” — istota bardziej bezradna od niemowlęcia, bo nie wyraczkuje z zawieszenia w powietrzu: zapominalskim zdarzało się w takiej opresji używać dla poratowania ręcznych zegarków, a gdy to nie starczyło, kurtki, swetra, bo prawa mechaniki Newtonowskiej ujawniały całą swoją bezwzględność: jeśli na ciało w bezruchu nie działa żadna siła, nic go nie poruszy poza regułą akcji i reakcji. W czasie, kiedy go nachodziła jeszcze ochota do żartów, Harrach powiedział raz, że doskonały mord można popełnić na orbicie bardzo łatwo i wątpliwe, czy jakikolwiek sąd mógłby skazać zabójcę, wystarczy bowiem namówić upatrzonego na ofiarę, żeby się rozebrał do kąpieli i dać mu lekkiego prztyczka tak miarkowanego, by zawisł między ścianami i stropem i wił się tam, aż umrze z głodu, a przed trybunałem można wyjaśnić, że się poszło po ręcznik i zapomniało. Niedostarczenie ręcznika to żadna zbrodnia, a jak wiadomo, nullum crimen sine lege: prawo karne nie przewidziało jakośe nieważkości w jej kryminalnych konsekwencjach.
Po wprowadzeniu nowych zarządzeń, mianowanych przez Tempego „stanem wojennym”, nastrój i przy wieczornym posiłku ani trochę się nie podniósł. Mógłby kto pomyśleć, że okrętowa mesa to refektarz klasztoru z surową regułą milczenia. Jedli, nie bardzo wiedząc, co jedzą, pozostawiwszy całą odpowiedzialność za resztę żołądkom, trawili bowiem to, co im zakomunikował po południu Steergard. Przedstawił plan operacji, a mówił tak cicho, że ledwie go słyszeli. Kto go znał, wiedział, że lodowatym spokojem przejawia się jego wściekłość.
— Zaproszenie jest pułapką. Jeśli się mylę, czego bym chciał, nastąpi kontakt. Nie widzę jednak żadnych podstaw do optymizmu. Obecność neutralnego państwa na planecie w co najmniej stuletniej wojnie z kosmiczną sferomachią jest możliwa, lecz nie jest możliwe, żeby przyjęło kosmicznego gościa bez zgody walczących z sobą potęg. Podług komunikatu użyczyły tej zgody. Spróbowałem odwrócić sytuację, czyli uznać, że jesteśmy jednym z generalnych sztabów Kwinty i odpowiedzieć na pytanie, jak reagować na apel, kierowany przez intruza do całej ludności. Taki sztab wie już sporo o potencjale intruza. Wie, że go nie zlikwiduje w przestrzeni, bo już usiłował to zrobić dostępnymi sposobami — choć może jeszcze nie wszystkimi. Wie, że intruz nie jest wprawdzie agresywny, choć usiłował wymusić kontakt demonstracją siły, lecz jej obiektem uczynił bezludny Księżyc, aczkolwiek znacznie mniejszym nakładem środków niechybnie mógł uderzyć w lodowy pierścień, któremu i tak niewiele brakuje do rozpadu. Wie też oczywiście, że jeśli nie on sarn ani w chwilowym aliansie z przeciwnikami, to w każdym razie głównym winowajcą lunoklazmu z katastrofalnymi skutkami jest Kwinta; podkreślam, że wie to z pewnością, nie można bowiem prowadzić działań militarnych na skalę kosmiczną bez zaplecza wysoko kwalifikowanych naukowców. Dalszy ciąg wiedzy sztabowej jest już poszlakowy. Na długo przed opanowaniem grawitacji poznaje się jej własności aż do skrajnych, w rodzaju zapaści Czarnych Dziur. Sposób, w jaki odparliśmy ich nocny atak, był dla nich zaskoczeniem. Jeśli mają jednak cokolwiek wartych fizyków, pojmują, że grawitacyjna defensywa jest dla statku na planecie samobójcza tak samo, jak ofensywa. Nie można wyprowadzić z relatywistyki takiej konfiguracji pola zwartego ciążenia, żeby statek, emitujący to pole, nie zniszczył siebie razem z planetą.
Zamierzam wysłać dwa ładowniki na wskazany obszar i przypuszczam, że nie wykryją najmniejszego zagrożenia. Jeśli chcą zwabić „Hermesa” na planetę, to ładowniki wrócą. Nie mogą wrócić z niczym; coś się już dla nich zainscenizuje, aby nas zarazem napoić ufnością i zaciekawić. Gościnni Kwintanie wyjawią, że prawdziwy kontakt to zetknięcie się żywych istot z żywymi, a nie z maszynami. Temu trudno zaprzeczyć. Więc jeśli sprawy przebiegną z grubsza tak, jak powiedziałem, „Hermes” wyląduje i wtedy przyjdzie do definitywnego rozstrzygnięcia. Odzyskawszy ładowniki, ale nie wziąwszy ich na pokład — bo po wszystkim co zaszło, wolę sto razy przesadzić raz w ostrożności, niż raz jej nie dopatrzyć — zapowiemy lądowanie.
Przechodzę do szczegółów operacji. Po wyrzuceniu lądowników ruszymy średnią mocą od Kwinty ku Sekścid; Korzystnie dla nas obie są w podobnej opozycji względem Słońca, nasze sondy zbadały już Sekstę i wiemy, że jest bezpowietrznym globem o wysokim sejsmizmie i dlatego nie nadawała się ani do kolonizacji, ani do ustawiania baz militarnych. Bardziej niż przez wroga byłyby zagrożone przez planetę. Wejdziemy w cień Seksty, a „Hermes”, który zza niej wyjdzie, niczym nie da się odróżnić z dala od naszego statku. Co innego z bliska, zakładam jednak, że nie przeszkodzą mu na pewno aż do wejścia w atmosferę. Z punktu widzenia siderystyki mogliby go już zaatakować w jonosferze — ale nie wierzę, żeby tak postąpili. Statek po miękkim, normalnym lądowaniu będzie łupem daleko cenniejszym niż statek strzaskany, i będzie też mniej odporny na działania zaczepne niż statek lądujący, który idzie rufą w dół na ogniu i przez to ma szansę manewru lub ucieczki.
Ten „Hermes” będzie nadawał i odbierał sygnały radiowe, będzie miał siłownię umożliwiającą lądowanie, co prawda tylko jednorazowe. Żadnej bezpośredniej łączności z nami mieć nie będzie. Kończę: w zależności od tego, jak zostanie przywitany, udzielimy odpowiedzi.
— Sodoma i Gomora? — spytał wtedy Arago. Steergard patrzał dobrą chwilę na zakonnika, nim odpowiedział z nie ukrywaną złośliwością:
Читать дальше