Brian Aldiss - Wiosna Helikonii
Здесь есть возможность читать онлайн «Brian Aldiss - Wiosna Helikonii» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1989, ISBN: 1989, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wiosna Helikonii
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1989
- Город:Warszawa
- ISBN:83-207-1204-1
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wiosna Helikonii: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wiosna Helikonii»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wiosna Helikonii — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wiosna Helikonii», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Juliemu przyszły na myśl dekarzowe robaki, gdy po raz pierwszy od ponad roku opuścił posępne mroki Ziemi Świętej i oszołomiony powrócił do tętniącego codziennym życiem świata. Początkowo gwar, światło i ciżba ludzka wprawiły go w osłupienie. Wszystkie pułapki i pokusy tego świata objawiły mu się w postaci Iskadory — pięknej Iskadory. Obraz jej twarzy był lak świeży w jego pamięci, jakby ją widział zaledwie wczoraj.
Jeszcze piękniejsza ukazała mu się na jawie i ledwie zdołał wyjąkać przed nią parę słów. Kilkuizbowa kwatera jej ojca stanowiła część niewielkiej manufaktury, w której wyrabiano łuki Ojciec był wielkim łukmistrzem swojej gildii.
Przyjęła kapłana raczej wyniośle. Siadł na podłodze, wypił kubek wody i powoli opowiedział swoją historię. Iskadora wyglądała na śmiałą dziewczynę, z tych, co nie bawią się w ceregiele. Od mlecznej bieli jej skóry odbijały piwne oczy i kaskada czarnych włosów. Twarz miała szeroką, o wystających kościach policzkowych, usta też szerokie i blade, każdy jej ruch tryskał życiem, a tego, co Juli miał do powiedzenia, wysłuchała założywszy rzeczowo ręce na biuście.
— Dlaczego sam Usilk nie przyszedł do mnie z tymi dyrdymałami? — spytała.
— Zabiera jeszcze jednego towarzysza wyprawy. Nie mógł pokazać się w Vakku…,twarz ma jeszcze trochę obitą i wzbudziłby niepożądane zainteresowanie.
Czarne włosy opadały Iskadorze z obu stron jak para skrzydeł. Teraz skrzydła te odrzuciła w tył niecierpliwym ruchem głowy.
— Tak czy owak, mam turniej łuczniczy za sześć dni i chcę go wygrać. Nie pragnę opuścić Pannowalu — jestem tu całkiem szczęśliwa. To Usilk zawsze narzekał. Poza tym nie widziałam Usilka od wieków. Mam już nowego chłopaka.
Juli wstał, rumieniąc się z lekka.
— Doskonale, skoro tak uważasz. Tylko nie piśnij ani słowa o tym, co ci powiedziałem. Zaniosę wiadomość Usilkowi.
Zabrzmiało to bardziej szorstko niż zamierzał, bowiem onieśmielała go swoją bliskością.
— Czekaj. — Podeszła z wyciągniętą ręką i położyła mu na ramieniu kształtną dłoń. — Nie odprawiłam cię, mnichu. To, co opowiadasz, jest dość interesujące. Miałeś błagać w imieniu Usilka, prosić mnie, abym poszła z wami.
— Dwie rzeczy, panno Iskadoro. Na imię mam Juli, nie „mnich”. I dlaczego miałbym błagać w imieniu Usilka? Nie jest moim przyjacielem, a poza tym…
Urwał. Wpatrywał się w nią płonącym wzrokiem, czerwieniąc się coraz bardziej.
— Co poza tym? — W jej pytaniu czaił się śmiech.
— O, Iskadoro, jesteś piękna, oto co poza tym, i ja uwielbiam cię własnym sercem, oto co poza tym.
Jej obejście zmieniło się. Uniosła dłoń, jak gdyby chciała przesłonić blade wargi.
— Dwa „oto co poza tym”… oba dość istotne. Cóż, Juli, to trochę zmienia postać rzeczy. Patrzę tak na ciebie i widzę, że jesteś niczego sobie chłopak. Dlaczego zostałeś kapłanem?
Wyczuwając zmianę nastroju zawahał się, po czym rzekł śmiało:
— Zabiłem dwóch ludzi.
Długą chwilę obserwowała go spod gęstych rzęs.
— Zaczekaj tu, spakuję manatki i tęgi łuk — rzekła w końcu.
Zawał spowodował w Pannowalu trwożliwe poruszenie. Nastąpiło coś czego powszechnie lękano się najbardziej. Uczucia były mieszane; obawie towarzyszyła ulga, że przysypało jedynie więźniów, dozorców i trochę fagorów. Tych, którzy niewątpliwie zasługują na wszystko, czym Akha ich karze.
W głębi Rynku ustawiono szlabany i zmobilizowano milicję do pilnowania porządku. Drużyny ratowników — mężczyźni i kobiety z gildii medycznej oraz robotnicy — kursowali tam i z powrotem w miejscu wypadku. Napierały gromady gapiów, cichych i przejętych bądź rozbawionych tam, gdzie trafiła się grupa muzykantów z linoskoczkiem budząc wesołość. Juli torował dziewczynie drogę przez ten zamęt, a tłum starym zwyczajem rozstępował się przed kapłanem.
Obora, miejsce wypadku, przedstawiała niecodzienny widok. Gapiów nie wpuszczano, zaś dla ułatwienia pracy ratownikom zapalono szereg oślepiających kagańców awaryjnych. Więźniowie sypali w płomienie proszek podtrzymujący ich jasność. Trwał gorączkowy ruch; gdy jedni kopali, z tyłu czekały szeregi następnych, by ich zmienić, gdy opadną z sił. Pagóry zaprzęgnięto do wózków z gruzem. Co chwila rozlegał się okrzyk, a wówczas kopano z jeszcze większą zajadłością, wyławiając z gruzowiska ludzkie ciało, które przekazywano stojącym w pogotowiu medykom.
Rozmiary katastrofy robiły ogromne wrażenie. Z zawałem nowego wyrobiska runęła część sklepienia głównej komory. Na prawie całej posadzce piętrzyły się sterty odłamków skalnych, pod którymi niemal zniknęła hodowla ryb i grzybów. Początkiem i pierwotną przyczyną tragedii był podziemny strumień, który teraz wylał, dodając powódź do innych nieszczęść. Oberwane skały przywaliły tylne wyjście. Juli z Iskadorą musieli się gramolić na czworakach przez stertę gruzu. Na szczęście jeszcze większe rumowisko zasłaniało ich wspinaczkę przed oczami ciekawskich. Usilk ze swym towarzyszem Skorawem kryli się w mroku korytarza.
— Do twarzy ci w czerni i bieli, Usilk — zauważył złośliwie Juli, pijąc do kapłańskiego przebrania obu więźniów.
Usilk zaś wybiegł na powitanie Iskadory z otwartymi ramionami. Nie padła mu w objęcia, być może zrażona widokiem jego pokiereszowanej twarzy, na pocieszenie podając mu dłonie.
Skoraw nawet w przebraniu wyglądał jak więzień. Wysoki i chudy, z przygarbionymi plecami człowieka, który zbyt długo przebywał w zbyt ciasnej celi. Miał wielkie, pokryte bliznami dłonie. Nie patrzył w oczy, uciekał spojrzeniem przynajmniej podczas tego spotkania, ukradkiem tylko zerkając na Juliego. Na pytanie, czy przygotował się na ciężką wyprawę, kiwnął jedynie głową, mruknął poprawił na ramieniu rzemień sakwy z dobytkiem. Taki początek nie wróżył wyprawie nic dobrego i Juli zaczynał już żałować swego odruchu. Zbyt wiele poświęcał dla towarzystwa dwóch osobników w rodzaju Usilka i Skorawa. Najpierw, uświadomił sobie, musi pokazać, że to on tu rządzi, inaczej czekają ich kłopoty. Usilkowi najwyraźniej przyszło na myśl to samo. Poprawił plecak i wysunął się naprzód.
— Spóźniłeś się, mnichu. Myśleliśmy, że nie dotrzymasz słowa. Że to jeszcze jeden z twoich numerów.
— Czy ty i twój kompan wytrzymacie trudy wyprawy? Nie wyglądacie najlepiej.
— Najlepiej ruszać stąd, zamiast sterczeć i mleć ozorami — powiedział Usilk i prostując ramiona wepchnął się pomiędzy Iskadorę a Juliego, na czoło.
— Ja przewodzę, wy słuchacie — rzekł Juli. — Wbijcie to sobie do głowy, a zapanuje między nami zgoda.
— Kto ci wbił do głowy, że masz przewodzić, mnichu? — drwiąco powiedział Usilk, kiwając na dwoje swoich przyjaciół, żeby go poparli. Z na pół przymkniętym jednym okiem wyglądał nieśmiało i groźnie zarazem. Wobec perspektywy ucieczki znów stał się agresywny.
— Proszę, masz odpowiedź — rzekł Juli i zwinąwszy prawą pięść, z pół obrotu ulokował ją krótkim hakiem na żołądku Usilka. Usilk zgiął się we dwoje, stękając i klnąc na przemian.
— Zasraniec, w łon pieprzony…
— Nie garb się. Usilk, tylko ruszaj w drogę, nim tu za nami zatęsknią.
Więcej nie dyskutowano. Pomaszerowali za nim posłusznie. W tyle pogasły blade światła Obory. Tylko muralny ornament z powiązanych nitek paciorków i maleńkich muszelek snuł się pod opuszkami palców Juliego kapryśnie i zawile, jak melodia wygrywana na hornie, i zastępując mu wzrok wiódł w bezmiary ciszy, w głąb góry. Inni nie dzielili z Julim kapłańskiej tajemnicy i nadal zdani byli na światło. Zaczęli prosić, żeby zwolnił lub pozwolił im zapalić kaganek, jednak nie mógł przystać ani na jedno, ani na drugie. Korzystając z okazji ujął dłoń Iskadory, której mu nie broniła, i szedł upojony dotykiem jej ciała. Pozostałym towarzyszom podróży musiały wystarczyć poły kaftana Iskadory. Po jakimś czasie korytarz rozwidlił się, ściany odnogi straciły gładkość i zniknęła z nich nitka ornamentu. Dotarli do granic Pannowalu — byli zupełnie sami. Przysiedli dla złapania tchu. Podczas gdy inni gwarzyli, Juli rozgryzał w myśli plan naszkicowany mu przez ojca Sifansa. Teraz żałował, że nie uściskał starca raz jeszcze na pożegnanie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wiosna Helikonii»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wiosna Helikonii» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wiosna Helikonii» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.