Connie Willis - Przewodnik stada

Здесь есть возможность читать онлайн «Connie Willis - Przewodnik stada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przewodnik stada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przewodnik stada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Autorka bezlitośnie wykpiwa skostniałe schematy myślenia i postępowania, obowiązujące w światku uczonych, szukając jednocześnie odpowiedzi na pytanie: czy przypadek, który zdaje się rządzić naszym życiem, naprawdę jest tylko przypadkiem? W wyjaśnieniu tej zagadki niezwykle pomocna okazuje się teoria chaosu oraz... kierdel owiec.
Powieść nominowana do premii Nebula w 1997.

Przewodnik stada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przewodnik stada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Ja już swoje oddałam — rzekła. Oczywiście.

— A bałagan jest dobry. Laboratoria Susan Holyrood i Dana Twofeathersa były zabałaganione. R. C. Mendez twierdzi, że to wyróżnik kreatywności.

Nie miałam pojęcia ani kim są wspomniane osoby, ani o co w tym wszystkim chodzi. A najwyraźniej o coś chodziło. Może Dyrekcja poleciła jej tropić wszelkie oznaki palenia. Alicja pozbyła się przyjacielskiego uśmiechu i teraz jak rekin krążyła po laboratorium.

— Bennett powiedział mi, że przeprowadzasz analizę źródeł mody. Dlaczego obrałaś sobie taki temat?

— Bo wszyscy się tym zajmują.

— Naprawdę? — spytała z ożywieniem. — A kto jeszcze?

— Żartowałam tylko — odparłam słabo i zaczęłam wyjaśniać, choć to sprawa beznadziejna. — Rozumiesz, manie, szaleństwa, coś co ludzie robią tylko dlatego, że inni to robią.

— A, rozumiem — odparła, co znaczało, że nie rozumie. Jednak minę miała raczej refleksyjną, a nie obrażoną. — Poczucie humoru też może sprzyjać kreatywności. Jaka jest według ciebie najważniejsza cecha uczonego?

— Mieć szczęście — wypaliłam. Teraz dopiero miała obrażoną minę.

— Szczęście?

— I dobrych asystentów — dodałam. — Weźmy takiego Roya Plunketta. Jego asystent zastosował srebrną uszczelkę w zbiorniku z fluoropochodnymi węglowodorów, co doprowadziło do odkrycia teflonu. Albo Becquerel. Traf chciał, że do pomocy w laboratorium zatrudnił młodą Polkę. Nazywała się Maria Skłodowska.

— To bardzo ciekawe. Powtórz, gdzie robiłaś dyplom licencjata?

— Na Uniwersytecie Stanowym w Oregonie — odparłam.

— Ile miałaś lat, gdy obroniłaś doktorat? Zatem powróciliśmy do formalnego śledztwa.

— Dwadzieścia sześć.

— A ile masz teraz?

— Trzydzieści jeden. — To była najwyraźniej prawidłowa odpowiedź, gdyż Alicja znowu pojaśniała.

— Wychowałaś się w Oregonie?

— Nie, w Nebrasce — poinformowałam. Tym razem to nie była prawidłowa odpowiedź — uśmiech zgasł.

— Mam dużo pracy — oświadczyła i nie oglądając się, wyszła.

Nie wiem, czego chciała, ale na pewno poczucie humoru i bałagan jej nie wystarczały.

Siedziałam wpatrzona w ekran, zastanawiając się, o co jej chodziło, gdy weszła Flip. Miała na sobie pasma taśm klejących i drewniaki bez pięt.

Dobrze by było, gdyby trochę taśmy zużyła na przytrzymanie podeszwy. Przy każdym kroku buty jej spadały i idąc do mnie przez korytarz głośno powłóczyła nogami. Zarówno taśma, jak i drewniaki miały jadowitą niebieską barwę.

— Jak się nazywa ten kolor? — spytałam.

— Błękit Czerenkowa.

Oczywiście. Niebieskie promieniowanie reaktorów atomowych. Bardzo stosownie. Musiałam jednak oddać sprawiedliwość — nie po raz pierwszy modnej barwie nadano odrażająca nazwę. W czasach Ludwika XVI kolory nosiły wstrętne określenia. Ściekowy, arseniczny, ospowy, chory Hiszpan — to wszystko odnosiło się do żółtozielonego.

Flip podała mi kartkę.

— Musi to pani podpisać — oświadczyła. Była to petycja o uznanie klubu dla pracowników za pomieszczenie dla niepalących.

— A gdzie ludzie mają palić, jeśli zabroni im się palić w klubie? — spytałam.

— W ogóle nie powinni palić. To przyczyna raka — odparła z przekonaniem o swej absolutnej racji. — Uważam, że ludzie którzy palą, nie powinni dostawać pracy. — Odrzuciła kosmyk. — I powinni sobie mieszkać gdzieś tam, żeby bierne palenie nie szkodziło nam wszystkim.

— Doprawdy, Herr Goebbels? — powiedziałam, zapomniawszy, że obecnie najsilniejszym trendem jest ignorancja. Oddałam jej papier.

— Wtórno-wtórny dym jest niebezpieczny — rzekła urażona.

— Małostkowość również. — Odwróciłam się do swego komputera.

— Ile kosztuje korona? — spytała znienacka. Zdaje się, że dziś był dzień zaskakujących pytań.

— Korona? Chodzi ci o taką królewską? — zdziwiłam się.

— Nieee. Ko-ro-na.

Flip w koronie, spod której zwisa z boku kosmyk włosów — nie, nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Nie wiedziałam, o czym Flip mówi, ale powinnam zwracać na to uwagę, gdyż było bardzo prawdopodobne, że stanie się to kolejnym wielkim szałem. Może Flip jest niekompetentna, niesubordynowana i ogólnie nieznośna, ale nadąża za duchem mody.

— Korona. Złota? — Wykonałam ruchy ręką, jakbym wkładała ją na głowę. — Spiczasta?

— Spiczasta? — spytała Flip oburzona. — Lepiej, żeby nie miała szpiców. Ko-ro-na.

— Niestety, nie wiem — odparłam.

— Pani jest naukowcem. Powinna pani znać terminy naukowe — stwierdziła Flip.

Czyżby korona stała się „terminem naukowym”, podobnie jak podanie taśmy klejącej stało się „posługą osobistą”?

— Ko-ro-na! — Westchnęła bardzo głęboko i stukając sabo-tami wyszła na korytarz.

Tego dnia czekało mnie wiele zdarzeń, których nie potrafiłam uporządkować. Żałowałam, że w ogóle zaczęłam włączać dane dotyczące innych manii z początku wieku. Było ich zbyt wiele i nie tworzyły logicznej całości.

Na przykład siedzenie na maszcie czy malowanie kolan na czerwono. Studenci z college’ów wypisywali na starych fordach modelu T dowcipne hasła w rodzaju: „Kawał kitu” lub „O, ty mały”; gospodynie domowe przebierały się za Chinki i grały w mah-dżonga; nowe manie wyskakiwały jakby z szuflady, wypierając poprzednie szaleństwa, które trwały najwyżej kilka miesięcy, a niekiedy zaledwie parę tygodni. Taniec black bot-tom zajął miejsce mah-dżonga, który wcześniej zastąpił szał na punkcie faraona Tutanchamona. Wszystko sprawiało wrażenie chaosu, w którym nie sposób się rozeznać.

Krzyżówki to jedyna choć częściowo sensowna pasja, ale i jej zagadkę trudno było rozwiązać. Zaczęła się w 1924 roku, gdy wiele kobiet dawno już obcięło warkocze. Jednak krzyżówki były popularne od początku dziewiętnastego wieku, a „New York World” publikował je co tydzień od 1913 roku.

Jednak przy bliższym oglądzie „sensowna” nie wydaje się właściwym słowem. Jeden z pastorów podczas mszy puścił między wiernych krzyżówkę, która po rozwiązaniu dawała hasło z Biblii. Materiały na kobiece sukienki drukowano w czarno-białe kwadraty, do tego sprzedawano odpowiednie kapelusze i pończochy. Na Broadwayu wystawiono rewię Krzyżówki roku 1925. Niektórzy małżonkowie twierdzili, że krzyżówki doprowadziły do ich rozwodu; sekretarki nosiły kieszonkowe słowniczki przyczepione do dłoni jak bransolety; lekarze ostrzegali przed nadwerężaniem wzroku, a w Budapeszcie jakiś pisarz popełnił samobójstwo, zostawiwszy list w formie krzyżówki. Po-

licja nigdy jej nie rozwiązała, gdyż prawdopodobnie pochłonięta była kolejnym szaleństwem — charlestonem. Bennett wetknął głowę przez drzwi.

— Masz chwilkę? Chciałbym cię o coś zapytać.

Wszedł. Tym razem nie miał koszuli w dwubarwną kostkę, lecz w wyblakłą szkocką kratę. Trzymał w ręce uproszczony formularz.

— Chodzi ci o egipskiego boga słońca na dwie litery? — powiedziałam. — Ra. Uśmiechnął się.

— Nie, myślałem, że może Flip przyniosła ci okólnik Dyrekcji, który obiecali rozesłać. Z wyjaśnieniami, jak wypełnić formularz.

— I tak, i nie — odparłam. — Otrzymałam egzemplarz od Giny. Wydostałam go spomiędzy książek o latach dwudziestych.

— Doskonale — powiedział. — Zrobię kopię i potem ci odniosę.

— Możesz go sobie zatrzymać.

— Skończyłaś już wypełniać ten formularz?

— Nie. Przeczytałam okólnik. Spojrzał w kartki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przewodnik stada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przewodnik stada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Connie Willis - Zwarte winter
Connie Willis
Connie Willis - Black-out
Connie Willis
Connie Willis - Passage
Connie Willis
Connie Willis - Rumore
Connie Willis
Connie Willis - All Clear
Connie Willis
Connie Willis - Fire Watch
Connie Willis
Connie Willis - Remake
Connie Willis
Connie Willis - Doomsday Book
Connie Willis
Connie Willis - L'anno del contagio
Connie Willis
Отзывы о книге «Przewodnik stada»

Обсуждение, отзывы о книге «Przewodnik stada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x