— Uruchomiłem wcześniej przygotowany program — odparł. — Statek się obraca. Dookoła, o pełne sto osiemdziesiąt stopni.
— Ale silnik fazowy wciąż działa. — Głowa ponownie zerknęła na splina, mrużąc oko, oceniając odległość. — Powinniśmy już zwalniać. Michael, zamierzasz połączyć się z tym czymś?
— Nie — uśmiechnął się Michael. — Połączenie statków nie jest częścią planu.
— To co jest. na rany Chrystusa?
— Harry, wiesz równie dobrze jak ja, że ta stara balia nie jest okrętem wojennym. Wyjąwszy parę skanerów archeologicznych, nie dysponuję niczym, co mogłoby zostać użyte jako broił oprócz samego statku. Wzruszył ramionami, nie wstając. — Może gdybym zabrał trochę więcej próbek z chmury Oorta, mógłbym obrzucić go skałami…
— Co masz na myśli zapytał złowieszczo Harry — mówiąc „oprócz samego statku”?
— Po naszym przyspieszeniu do 2g dysponujemy dużą szybkością względem splina. Kiedy się obrócimy, zaledwie parę minut później dotrzemy do splina. Nawet z działającym silnikiem fazowym nie stracimy z niej prawie nic… Pojmujesz, Harry? Powitamy splina ustawieni tyłkiem do przodu, z działającym silnikiem fazowym…
Powolnym, niepewnym ruchem Shira uniosła ręce i zasłoniła twarz długimi palcami.
— Mój Boże — wyszeptał Harry. Staranujemy spliński okręt wojenny. Och, świetny plan, Michael.
— Masz lepszy pomysł?
Na poczerniałej kopule nad nimi zamigotał obraz: spliński okręt wojenny widziany oczyma rufowych kamer „Kraba”. Stalowa szarość kadłuba splina odbijała się w oszronionych pikselami oczach Harry'ego.
— Michael, gdy tylko ten splin ustawi się do strzału i potraktuje nas swoim cholernym gwiazdołamaczem, ten statek zamieni się w strumień stopionych żużli.
— Wtedy zginiemy w walce. Pytam raz jeszcze: masz lepszy pomysł?
— Owszem — odparł Harry. Twoją pierwszą propozycję, Wróćmy do chmury Oorta i znajdźmy sobie trochę skał do rzucania.
Za wielką, przezroczystą głową Harry'ego schemat poruszeń splina wydawał się ulegać zmianie. Michael zmrużył oczy, starając się wychwycić jakieś regularności. Czyżby obrót okrętu stawał się bardziej szarpany, bardziej chaotyczny?
Skoro już o tym mowa, należałoby się spodziewać, że w tej chwili powinni już być martwi.
Czyżby splin miał jakieś problemy?
Ćwierć kopuły zapadło się w końcu. Lufy miotaczy rozsypały się z wdziękiem. Materiał xeelee kurczył się niczym płonący plastik, przez szczeliny Miriarn dostrzegała ostry blask gwiazd, migotanie wiśniowego światła gwiazdołamaczy.
Stopione tworzywo spadło deszczem na warstwę osobliwości. Przyjaciele rozbiegli się niczym owady, gdy zasypały ich okruchy — rozżarzone do czerwoności i ostre jak brzytwa. Wiatr dmuchnął ze zniszczonego fragmentu pomieszczenia. Miriam poczuła dym i zapach płonącego ciała.
— Jezu — wyszeptała Miriam. Wiedziała, że miała szczęście. Pulpit kontrolny, przy którym pracowała wraz z Jaarem, mieścił się z dala od zapadającej się części kopuły. Jaar wydał nieartykułowany okrzyk i odskoczył od pulpitu. Berg chwyciła go za ramię. — Nie! — Obróciła go ku sobie.-Nie bądź głupi, Jaar. Za cholerę nie będziesz potrafił im pomóc. Twoje miejsce jest tutaj.
Jaar odwrócił od niej głowę, kierując wzrok ku zrujnowanym fragmentom ziemiostatku.
Wtedy oślepiło ją wiśniowe światło. Splin znalazł otwór w zniszczonej kopule i promień gwiazdołamacza uderzył bezpośrednio w ukryte pod nią pomieszczenie. Unosząc rękę, by osłonić oczy przed blaskiem bijącym od kopuły, ujrzała, jak kryształowa warstwa pokrywająca część osobliwości matowieje i pęka. Jej powierzchnię pokryły szczeliny, przywodząc na myśl topiący się lód. Na całym tym terenie nikt nie pozostał przy życiu. Same osobliwości zaś, rozżarzone do białości świetliki zanurzone w sieci błękitnego światła, poruszały się, przesuwały.
W całej sztucznej jaskini Przyjaciele nagle utracili zimną krew. Porzucili swoje stanowiska, gromadząc się w wystraszonych grupach albo, utraciwszy nadzieje, wbiegali na zniszczony teren. Lufy miotaczy osobliwości umilkły, nowe iskry nie wylatywały już w kosmos.
Berg zrozumiała, że Przyjaciele utracili wszystko, w co wierzyli.
Uwolniła Jaara i powróciła do konsoli. Starała się zignorować wszystkie bodźce zewnętrzne — smród ludzkiego mięsa, bijący w twarz wiatr, przeraźliwy zgrzyt rozpadającego się tworzywa xcelee-i zanalizować układ pulpitu kontrolnego działa. Funkcjonował na prostej zasadzie ekranu dotykowego, jego układ był jak najbardziej logiczny. Uderzając delikatnie w kolorowe kwadraty, uruchomiła procedurę graficznego sterowania celownikiem.
Kątem oka widziała schematyczne diagramy ziemiostatku — pokaźne połacie struktury kopuły płonące czerwienią — oraz wykresy, ciągi cyfr, dane opisujące mniej widoczne uszkodzenia.
— Jak bardzo dostaliśmy? — zapytała Berg. — Tracimy powietrze?
Jaar przypatrywał się jej z roztargnieniem, na jego twarzy rysowało się cierpienie.
— Nie — odparł, ochryple przekrzykując chaotyczny zgiełk. — Szczeliny w kopule znajdują się w najwyższej warstwie atmosfery. Przyciąganie osobliwości utrzyma większość powietrza w gęstej warstwie blisko powierzchni… przynajmniej przez najbliższe kilka minut. Ale z czasem powietrze wysączy się przez te szczeliny. Pochłonie całą energię cieplną, wyparuje przez zrujnowaną skorupę… a wtedy sama kopuła być może dozna kolejnych uszkodzeń.
— W porządku. A jak wygląda sytuacja w warstwie osobliwości?
Pobieżnie zerknął na konsolę, uniósł niedbale rękę i niemal od niechcenia stuknął w ekran.
— Utraciliśmy kontrolę nad około trzydziestoma procentami osobliwości. Spójność utrzymującej je sieci elektromagnetycznej została zburzona.
Berg zmarszczyła brwi, przetwarzając w milczeniu uzyskane informacje.
— Co to oznacza dla nas?
— Nie przeprowadzaliśmy żadnych symulacji takiego scenariusza. — Odwrócił się w jej stronę, pot na jego głowie lśnił w blasku gwiazdołamaczy. — To katastrofalna klęska. Teraz nie pozostało nam już nic. Uwolnione osobliwości będą się wzajemnie przyciągać, skupią się w ciasnym roju. Obliczenia ruchu dla n ciał byłyby interesujące… Roje osobliwości ostatecznie, oczywiście, implodują. To koniec. — Jego ramiona zadrgały konwulsyjnie pod cienką warstwą ubrudzonego, różowego materiału.
Berg zmierzyła go przeciągłym spojrzeniem. Odniosła wrażenie, że w tej chwili Jaar — kompletnie załamany — byłby gotów powiedzieć jej wszystko, co tylko chciałaby wiedzieć o tym ich cholernym projekcie. Zorientowała się, że na wszystkie pytania, jakie nękały ją przez długie miesiące od chwili wylądowania wprost w objęcia Przyjaciół Wignera, mogłaby wreszcie uzyskać odpowiedź…
— Jezu, gdybym tylko miała na to czas.
Spojrzała na pulpit kontrolny, wyciągnęła dłonie do ekranu — lecz ujrzała zupełnie nową konfigurację. Świetlne kwadraty przesuwały się po ekranie. Cholerstwo zmieniało się na jej oczach.
— Jaar, co się dzieje?
Spojrzał szybko, ze śladowym zainteresowaniem.
— Próba kompensacji po utracie części osobliwości — wyjaśnił. — Rozmieszczenie masy będzie się zmieniać, dopóki uwolnione osobliwości nie utworzą w miarę stabilnej konfiguracji.
— Jasne.
Spojrzała na przesuwające się kolorowe kwadraty, starając się potraktować pulpit jako swego rodzaju byt całościowy. Powoli zaczęła rozumieć zależności nowego układu względem zapamiętanej uprzednio matrycy i niepewnie wyciągnęła dłonie do ekranu…
Читать дальше