Orson Card - Mówca umarłych

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Mówca umarłych» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1992, ISBN: 1992, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Mówca umarłych: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Mówca umarłych»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kontynuacja wątków zarysowanych w Grze Endera. Niezagrożona ludzkość zaczyna współczuć pokonanym napastnikom i skazuje Endera na banicję. Tymczasem otwartość Ziemian zostanie wystawiona na próbę przez kolejne zjawienie ię obcych.
Nagroda Nebula 1986.
Nagroda Hugo 1987.

Mówca umarłych — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Mówca umarłych», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Nawet teraz myślisz o tym przeklętym Mówcy — szepnęła mama.

— Ty także — odpowiedziała Ela. Ich przytulone ciała zadrżały od śmiechu mamy.

— Tak. Nagle spoważniała i spojrzała Eli w oczy.

— Czy już zawsze będzie między nami?

— Tak. Będzie między nami jak most, nie jak mur.

Miro dostrzegł prosiaczki w połowie drogi między lasem a ogrodzeniem. Wśród drzew były niesłyszalne, ale nie miały wprawy w biegach po capim, szeleszczącej głośno pod stopami. A może uznały, że nie muszą się kryć, biegnąc na wezwanie Mira. Rozpoznał je, gdy się zbliżyły: Strzała, Człowiek, Mandachuva, Liściojad, Kubek. Nie wołał do nich i one się nie odzywały. Stały za barierą i patrzyły na niego w milczeniu. Żaden Zenador nie wzywał jeszcze prosiaczków w to miejsce. Ich bezruch świadczył o podnieceniu.

— Nie mogę już was odwiedzać — oznajmił Miro. Czekali na wyjaśnienia.

— Framlingowie dowiedzieli się o nas. Że łamiemy prawo. Zatrzasnęli bramę. Liściojad dotknął brody.

— Czy wiesz, co zobaczyli framlingowie?

— A czego nie widzieli? — zaśmiał się gorzko Miro. — Tylko jeden framling do was wyszedł.

— Nie — wtrącił Człowiek. — Królowa kopca twierdzi, że to nie Mówca. Satelity zobaczyły wszystko z nieba. Satelity?

— Co mogli zobaczyć z tej wysokości?

— Może polowanie — mruknął Strzała.

— Może strzyżenie cabry — zasugerował Liściojad.

— Może pola amarantu — dodał Kubek.

— Wszystkie te rzeczy — stwierdził Człowiek. — Może zauważyli też, że od pierwszych zbiorów amarantu, żony pozwoliły na urodzenie trzystu dwudziestu dzieci.

— Trzystu!

— I dwudziestu — poprawił Mandachuva.

— Zrozumiały, że jedzenia nam nie zabraknie — wyjaśnił Strzała. — Teraz jesteśmy pewni zwycięstwa w najbliższej wojnie. Zasadzimy naszych wrogów w wielkich, nowych lasach na równinie, a żony w każdym umieszczą matczyne drzewo.

Miro poczuł, że robi mu się niedobrze. Czy temu miały służyć ich ofiary i poświęcenia? By jedno plemię prosiaczków uzyskało chwilową przewagę nad innym? Już miał krzyknąć: czy po to umarł Libo, żebyście mogli podbić cały świat? Lecz trening okazał się silniejszy niż odruchy.

— Gdzie są wszystkie nowe dzieci? — spytał obojętnie.

— Żaden z małych braci do nas nie przychodzi — odparł Człowiek. — Mamy za dużo pracy, ucząc się od was i nauczając inne braterskie domy. Nie możemy szkolić małych braci. Po czym dodał z dumą:

— Z tych trzystu pełna połowa to dzieci mojego ojca, Korzeniaka.

— Żony mają wielki respekt dla waszych nauk — Mandachuva z powagą kiwnął głową. — Wiązały też wielkie nadzieje z Mówcą Umarłych. Lecz to, co mówisz teraz, to bardzo złe wieści. Cóż poczniemy, jeśli framlingowie nas nienawidzą?

— Nie wiem — odparł Miro. Przez chwilę jego umysł usiłował przetrawić informacje, które właśnie mu przekazali. Trzysta dwadzieścia nowych prosiaczków. Eksplozja demograficzna. A Korzeniak był ojcem połowy. Do wczoraj Miro uznawał oświadczenia dotyczące ojcostwa Korzeniaka za część totemicznego systemu wierzeń. Kiedy zobaczył, jak drzewo przewraca się samo i rozpada reagując na pieśń, skłonny był zakwestionować wszystkie wcześniejsze założenia.

Ale co mu przyjdzie z tej wiedzy? Już nigdy nie napisze raportu. Nie będzie prowadził badań. Najbliższe ćwierćwiecze spędzi na pokładzie statku, a jego pracę będzie wykonywał ktoś inny. Albo jeszcze gorzej — nikt.

— Nie martw się — powiedział Człowiek. — Zobaczysz, Mówca Umarłych wszystko jakoś rozwiąże.

— Mówca… tak, na pewno. Tak, jak rozwiązał wszystko dla mnie i Ouandy. Mojej siostry.

— Królowa kopca mówi, że on nauczy framlingów nas kochać.

— Może nauczy — zgodził się Miro. — Ale musi to robić szybko. Już za późno na ratunek dla mnie i Ouandy. Mają nas aresztować i wywieźć z tej planety.

— Do gwiazd? — spytał z nadzieją Człowiek.

— Tak, do gwiazd, żebyśmy stanęli przed sądem. I ponieśli karę za udzieloną wam pomoc. Będziemy lecieć dwadzieścia dwa lata i już nigdy nie pozwolą nam wrócić. Prosiaczki zastanawiały się przez chwilę. Doskonale, pomyślał Miro. Niech się martwią, jak Mówca ma wszystko rozwiązać. Ja też w niego wierzyłem i nic dla mnie nie zrobił. Prosiaczki podjęły decyzję. Człowiek wystąpił do przodu i stanął przed ogrodzeniem.

— Ukryjemy cię.

— W lesie nigdy cię nie znajdą — dodał Mandachuva.

— Mają maszyny, które potrafią śledzić mój zapach — poinformował Miro.

— Aha. A czy prawo nie zabrania pokazywania nam takich maszyn? — spytał Człowiek.

— To bez znaczenia — chłopiec pokręcił głową. — Brama jest dla mnie zamknięta. Nie mogę stąd wyjść. Prosiaczki spojrzały zdziwione.

— Przecież masz tam capim — powiedział Strzała.

— I co z tego? — Miro nie rozumiał.

— Pogryź ją — zawołał Człowiek.

— Po co?

— Widzieliśmy, jak ludzie żują capim — oświadczył Liściojad. — Zeszłej nocy, na wzgórzu, widzieliśmy Mówcę i jednego z ludzi w habitach, jak żuli capim.

— I jeszcze wiele razy — dodał Mandachuva. Ich niecierpliwość zaczynała go irytować.

— A co to ma wspólnego z ogrodzeniem? Prosiaczki raz jeszcze spojrzały zaskoczone. Wreszcie Mandachuva zerwał źdźbło trawy, zwinął je starannie, wsunął do ust i pogryzł. Po chwili usiadł. Pozostali drażnili go, szturchali palcami i szczypali. Nie dawał znaku, że cokolwiek czuje. Wreszcie Człowiek uszczypnął go szczególnie mocno, a kiedy Mandachuva nie zareagował, wszyscy zaczęli powtarzać w języku mężczyzn: gotów, czas ruszać, teraz, gotów.

Mandachuva wstał trochę niepewnie. Potem podbiegł do ogrodzenia, wspiął się na szczyt, przerzucił ciało i wylądował na czworakach, po stronie Mira. Miro podskoczył i krzyknął w chwili, gdy Mandachuva dotarł do szczytu; zanim dokończył okrzyk, prosiaczek zdążył wstać i otrzepywał się z ziemi.

— To niemożliwe — oświadczył Miro. — Ono stymuluje wszystkie ośrodki bólu organizmu. Nie można przekroczyć ogrodzenia.

— Och — zdziwił się Mandachuva. Po drugiej stronie Człowiek pocierał udami o siebie.

— On nie wiedział — stwierdził. — Ludzie nie wiedzą.

— To działa znieczulająco — domyślił się Miro. — Blokuje wrażenie bólu.

— Nie — zaprzeczył Mandachuva. — Czuję ból. Okropny ból. Najgorszy na świecie.

— Korzeniak mówi, że ogrodzenie jest jeszcze gorsze niż umieranie — oznajmił Człowiek. — Boli we wszystkich miejscach.

— Twoje drugie ja to czuje — wyjaśnił Mandachuva. — To się dzieje z twoim zwierzęcym ja. Ale twoje drzewne ja nie dba o to. Stajesz się swoim własnym drzewem.

Wtedy Miro przypomniał sobie pewien szczegół, przeoczony w zamieszaniu po śmierci Liba. Martwy miał w ustach zwitek capim. Tak, jak każdy zamordowany prosiaczek.

Znieczulenie. Ich śmierć wydawała się ohydną torturą, lecz to nie ból był celem. Używali znieczulenia. Ból nie miał tu nic do rzeczy.

— No więc — przynaglił Mandachuva — żuj trawę i chodź z nami. Ukryjemy cię.

— Ouanda — przypomniał Miro.

— Pójdę po nią — obiecał Mandachuva.

— Nie wiesz, gdzie mieszka.

— Wiem.

— Robimy to wiele razy w roku — wyjaśnił Człowiek. — Wiemy, gdzie kto mieszka.

— Przecież nikt was nigdy nie widział.

— Kryjemy się — oświadczył Mandachuva. — Zresztą, nikt nas nie szukał. Miro wyobraził sobie dziesięciu prosiaczków przekradających się nocą przez Milagre. Nie było straży. Tylko kilku ludzi miało pracę, wymagającą wychodzenia po zmroku. A prosiaczki były tak niskie, że bez trudu mogły zniknąć wśród capim. Nic dziwnego, że wiedziały o metalu i maszynach, mimo wszystkich przepisów, które miały im w tym przeszkodzić. Z pewnością widziały kopalnie, oglądały lądowanie promu, obserwowały piece wypalające cegły i fazendeiros, jak orzą i sieją przeznaczony dla ludzi amarant. Dlatego zawsze wiedzieli, o co pytać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Mówca umarłych»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Mówca umarłych» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Mówca umarłych»

Обсуждение, отзывы о книге «Mówca umarłych» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x