— Każdy katolik może wysłuchać spowiedzi niewiernego. Ceifeiro jednak zachował powagę.
— Mówco Andrew, najwyraźniej okazałeś nam więcej zaufania, niż było to twoim zamiarem. Zapewniam cię, że na nie zasługujemy. A tymczasem, przyjacielu, przekonałem się, że mogę zaufać także tobie. Biskup się ciebie boi i muszę przyznać, że sam odczuwałem pewną obawę. Teraz już nie. Pomogę ci w miarę swoich możliwości, ponieważ wierzę, że nie zechcesz świadomie zaszkodzić naszej wiosce.
— No, no — szepnęła Jane. — Teraz rozumiem. Bardzo sprytny manewr, Ender. Nie podejrzewałam, że jesteś tak dobrym aktorem.
Jej gadanie sprawiło, że Ender poczuł się wyrachowany i cyniczny. Dlatego właśnie uczynił to, czego nie zrobił jeszcze nigdy. Sięgnął palcami do klejnotu, odnalazł sztyft mocujący, po czym odchylił go paznokciem w bok i w dół. Klejnot był wyłączony. Jane nie mogła już szeptać mu do ucha, widzieć i słyszeć tego, co on.
— Wyjdźmy — zaproponował. Doskonale pojęli, co zrobił — wszyscy znali działanie takich implantów. Zrozumieli gest jako dowód, że pragnie szczerej, osobistej rozmowy. Dlatego chętnie przystali na jego propozycję. Ender zamierzał wyłączyć klejnot tylko na chwilę, reagując na brak wyczucia Jane. Chciał ponownie uruchomić sprzęg najwyżej po kilku minutach. Jednak, gdy tylko implant przestał działać, Ceifeiro i Aradora odprężyli się natychmiast tak wyraźnie, że nie mógł go znowu włączyć, przynajmniej nie od razu.
Na zewnątrz, na okrytym nocą wzgórzu, zatopiony w rozmowie, zapomniał, że Jane go nie słucha. Opowiedzieli mu o samotności Novinhy w dzieciństwie; o tym, jak na ich oczach odżywała w cieple ojcowskiej troski Pipa, o przyjaźni z Libem.
— Lecz od tamtej nocy, kiedy zginął, stała się znowu jak martwa.
Novinha nie miała pojęcia o rozmowach, jakie się toczą na jej temat. Zgryzoty większości dzieci z pewnością nie byłyby usprawiedliwieniem spotkań w pokojach biskupa, rozmów z nauczycielami w klasztorze, ciągłych spekulacji w biurze burmistrz. W końcu większość dzieci nie była córkami Os Venerados; większość nie była jedynymi ksenobiologami swej planety.
— Stała się bardzo chłodna i rzeczowa. Składała raporty z pracy nad adaptacją miejscowej flory i przystosowania do życia na Lusitanii ziemskich roślin. Na każde pytanie odpowiadała swobodnie, uprzejmie i wymijająco. Ale była jak martwa. Nie miała przyjaciół. Pytaliśmy nawet Liba, niech spoczywa w spokoju, a on odpowiedział, że choć był jej przyjacielem, nie okazuje mu nawet tej pustej uprzejmości, jaką ma dla innych. Wścieka się tylko na niego i zakazuje zadawania jakichkolwiek pytań — Ceifeiro rozerwał źdźbło miejscowej trawy i zlizał płyn z wewnętrznej powierzchni. — Spróbuj tego, Mówco Andrew. Ma ciekawy posmak, a że twoje ciało nie potrafi przetworzyć nawet cząstki soku, jest zupełnie nieszkodliwy.
— Mógłbyś go uprzedzić, drogi mężu, że brzegi trawy potrafią rozciąć wargi i język jak brzytwy.
— Właśnie miałem zamiar.
Ender zaśmiał się, zerwał źdźbło i skosztował. Kwaśny cynamon, ślad cytryny, ciężki, nieświeży oddech — aromat kojarzył się z wieloma zapachami, w większości nieprzyjemnymi. Był też bardzo silny.
— Można wpaść w nałóg.
— Mój mąż właśnie ma zamiar użyć alegorii, Mówco Andrew. Strzeż się. Ceifeiro uśmiechnął się skromnie.
— Czy San Angelo nie powiedział, że Chrystus nauczał we właściwy sposób, porównując nowe problemy do starych?
— Smak trawy… — zastanowił się Ender. — Co może mieć wspólnego z Novinhą?
— Bezpośrednio nic. Sądzę jednak, że ona także skosztowała czegoś niezbyt przyjemnego, ale tak potężnego, że uległa. Nie mogła się już wyrzec smaku.
— Co to było?
— W sensie teologicznym? Pycha uniwersalnego poczucia winy. To forma próżności i egomanii. Uważa, że jest odpowiedzialna za to, na co z pewnością nie miała wpływu. Jakby panowała nad wszystkim, jakby cierpienia innych były karą za jej tylko grzechy.
— Obciąża się winą za śmierć Pipa — wyjaśniła Aradora.
— Przecież nie jest głupia — zaoponował Ender. — Wie, że to prosiaczki i że Pipo poszedł do nich sam.
— Kiedy ta myśl po raz pierwszy przyszła mi do głowy, miałem te same wątpliwości. Potem jednak przejrzałem transkrypcje i zapisy zdarzeń, jakie miały miejsce tej nocy, gdy zginął Pipo. Jedna tylko rzecz sugerowała coś niezwykłego: Libo wypowiedział pewną uwagę, prosząc Novinhę, by mu pokazała, nad czym pracowali z Pipem, zanim ten wyszedł do prosiaczków. Odmówiła. To wszystko; ktoś im przerwał i więcej nie wracali do tego tematu, a w każdym razie nie w Stacji Zenadora, gdzie rozmowa byłaby rejestrowana.
— Oboje zaczęliśmy się zastanawiać, co zaszło przed śmiercią Pipa, Mówco Andrew — wtrąciła Aradora. — Dlaczego właściwie Pipo wybiegł w takim pośpiechu? Pokłócili się? Był zły? Kiedy ginie ktoś, kogo kochamy, a nasze ostatnie słowa były wypowiedziane w gniewie lub złości, zaczynamy się obwiniać. Gdybym tego nie powiedział, gdybym tamtego nie powiedział…
— Staraliśmy się zrekonstruować możliwy przebieg wydarzeń tamtej nocy. Zbadaliśmy rejestry komputera, gdzie automatycznie przechowywane są notatki robocze i zapis wszystkiego, co robił użytkownik. Wszystko, co dotyczyło Novinhy, było zablokowane. Nie tylko pliki, nad którymi pracowała. Nie mogliśmy nawet dotrzeć do zapisu jej czasu pracy. Nawet znaleźć zbiorów, które ukryła. Po prostu nie mogliśmy się tam dostać. Ani my, ani burmistrz, z jej normalnymi uprawnieniami. Aradora pokiwała głową.
— Po raz pierwszy ktoś w ten sposób zabezpieczył publiczne zbiory, cząstkę dzieła całej kolonii.
— Zrobiła rzecz straszną. Naturalnie, burmistrz mogła skorzystać ze swych specjalnych możliwości, ale przecież nie było żadnego zagrożenia. Musielibyśmy urządzić publiczne przesłuchanie, a nie było po temu żadnych podstaw prawnych. Zwyczajnie martwiliśmy się o nią, ale prawo nie robi ustępstw dla ludzi, którzy wtykają nos w cudze sprawy dla czyjegoś dobra. Pewnego dnia dowiemy się może, co było w tych plikach, co zdarzyło się między nimi tuż przed śmiercią Pipa. Nie mogła ich wykasować, ponieważ dotyczą spraw ważnych dla wszystkich.
Enderowi nie przyszło do głowy, że Jane tego nie słyszy. Założył, że gdy tylko padły te słowa, natychmiast przełamała wszelkie zabezpieczenia Novinhy i sprawdza, co jest w ukrytych zbiorach.
— A jeszcze to małżeństwo z Marcosem — dodała Aradora. — Wszyscy wiedzieli, że to szaleństwo. Libo chciał się z nią ożenić, zresztą nie robił z tego tajemnicy, ale ona powiedziała: nie.
— Jakby chciała powiedzieć: nie zasługuję na to, by poślubić mężczyznę, który mógłby uczynić mnie szczęśliwą. Wyjdę za człowieka, który jest brutalny i okrutny, który wymierzy mi zasłużoną karę — Ceifeiro westchnął. — Jej pragnienie kary rozdzieliło ich na zawsze. Ender czekał, by Jane wygłosiła ironiczną uwagę o sześciorgu dzieciach, będących dowodem, że jednak nie byli całkiem rozdzieleni. Kiedy tego nie powiedziała, przypomniał sobie wreszcie, że przecież wyłączył sprzęg. Teraz jednak, gdy Ceifeiro i Aradora na niego patrzyli, nie mógł go na powrót uruchomić.
Ponieważ wiedział, że Libo i Novinha byli kochankami, wiedział też, że Ceifeiro i Aradora się mylą. Owszem, Novinha mogła czuć się winna — to wyjaśniało, dlaczego znosiła Marcosa i dlaczego odizolowała się od ludzi. Ale to nie dlatego odmówiła małżeństwa z Libem; niezależnie od poczucia winy, najwyraźniej uznała, że zasługuje na rozkosze jego łoza. To ślub z Libem odrzuciła, nie samego Liba. Nie był to łatwy wybór w tak małej kolonii, szczególnie katolickiej. Więc co to mogło być, co wiązało się z małżeństwem, a nie ze współżyciem? Czego chciała uniknąć?
Читать дальше