— To nie moje — rzekł tamten. — Kazali nam się pozbyć tego gówna.
Stojący za nim żołnierz uderzył go kolbą karabinu w podstawę czaszki i mężczyzna runął na ziemię jak ścięte drzewo. Japończyk uderzył go jeszcze dwukrotnie, lecz przerwał na dźwięk ostrego rozkazu.
Ten, który wyglądał na dowódcę, zaczął coś wrzeszczeć do jeńców, wciąż wskazując im leżącego towarzysza, który wił się w drgawkach, krwawiąc z obojga uszu. Potem Japończycy wyszli równie nagle, jak się pojawili.
Jeden z jeńców przyklęknął obok leżącego i odwrócił go. Zobaczyli tylko białka oczu. Z ust żołnierza ciekła ślina, krew i coś przypominającego wodę.
— Płyn mózgowo-rdzeniowy — rzekł uzurpator.
— Umrze?
— Jest w bardzo złym stanie. — Pogrzebał w stercie ubrań, znalazł swój mundur i włożył go. — Lepiej się ubierzcie — rzekł do kolegi, który trzymał rannego. — Musimy wyglądać dla nich jednakowo.
— Jimmy ma rację — poparł go Hugh, znajdując własne ubranie. — Pewnie zabiją nas wszystkich, ale ja nie chcę być pierwszy.
Gdy się ubierali, w drzwiach stanął nowy Japończyk. Miał na sobie czysty mundur i był bez karabinu. Wskazał leżące na podłodze nagie ciało.
— Zakopać go — rzekł po angielsku.
— On nie umarł — zaprotestował przyjaciel rannego.
— Aha. — Oficer rozpiął kaburę i wyjął pistolet Nambu. Schylił się, włożył lufę do ust leżącego i wystrzelił. Dźwięk rozległ się głośnym echem w małym pokoiku, a krew, mózg i fragmenty kości rozprysły się po całej betonowej podłodze. — Teraz go zakopcie — rzekł Japończyk, włożył pistolet do kabury i wyszedł.
Żołnierz, który trzymał ciało przyjaciela, ruszył za oficerem. Pozostali próbowali go powstrzymać, ale się uwolnił. W drzwiach jednak opadł z sił i po prostu spoglądał za tamtym.
— Gnoje — wyszeptał. — Pierdolone żółte gnoje.
Oświęcim, Polska, 7 grudnia 1941
Kiedy uzurpator korzystał z gościnności Japończyków, kameleon pomagał nadzorować budowę Brzezinki, nowego obozu koncentracyjnego, położonego o cztery kilometry od Oświęcimia. Wkrótce miał po raz drugi spotkać swojego pobratymca duchowego, Josefa Mengele.
Miał nosa do przewidywania działań wojennych, więc w 1937 roku przeniósł się do Niemiec i przybrał tożsamość młodego prawicowego lekarza, zamieszkałego we Frankfurcie. Był idealnym Aryjczykiem: jasnowłosym, niebieskookim i wysportowanym.
W roku 1938 zapisał się do nazistowskiej Schutzstaffel, tzw. „czarnych koszul”, gdzie po raz pierwszy spotkał Mengele, który także był młodym lekarzem. Chaos wojenny rozdzielił ich jednak: Mengele służył jako oficer medyczny we Francji i w Rosji, gdzie został ranny i odznaczony. Kameleon wolał uczestniczyć w ataku na Polskę. Operował tam wielu ludzi, ale poza tym nie zobaczył nic ciekawego.
Już w 1939 roku znalazł jednak stanowisko, które bardziej odpowiadało jego talentom. Został oddelegowany do Brandenbuga, by wziąć udział w hitlerowskim projekcie eutanazji „Aktion T4”. Osobom dotkniętym kalectwem, opóźnionym w rozwoju, chorym na epilepsję, zniedołężniałym ze starości lub z innych powodów uwłaczającym aryjskiemu ideałowi umożliwiano „litościwą śmierć”. W pozostałych miejscach dokonywano tego za pomocą w miarę bezbolesnego zastrzyku, lecz w Brandenburgu nastąpiło pionierskie wdrożenie komory gazowej, udającej kabinę prysznicową.
Hitler zakończył Aktion T4 w sierpniu 1941 roku po publicznych protestach, które rozgorzały, gdy znany biskup ujawnił prawdę o projekcie w nadawanym przez radio kazaniu. Kameleona przeniesiono wówczas do Oświęcimia, gdzie zarówno jego znajomość komór gazowych, jak i doświadczenia z wcześniejszego pobytu w Polsce mogły się bardzo przydać.
Wcale go to nie cieszyło. Brandenburg był cywilizowanym miastem uniwersyteckim, z rozkoszami podniebienia, wytrawnym winem i wyrafinowanymi rozrywkami. W Oświęcimiu nie było nic z wyjątkiem podludzi skazanych na należną im eksterminację, Choć trzeba przyznać, że różnica między ludźmi a podludźmi była dla niego cokolwiek dyskusyjna.
Ucieszył się, gdy w maju 1943 roku sam Himmler mianował jego starego kumpla z Frankfurtu głównym lekarzem dla Oświęcimia i Brzezinki. Kameleon został jednym z asystujących mu chirurgów.
W tamtym okresie plan „ostatecznego rozwiązania” był już wdrażany na całego. Wagony bydlęce przybywały regularnie, przywożąc żałosnych wyrzutków: Romów, komunistów, homoseksualistów, no i — przede wszystkim — Żydów. Himmler życzył sobie, by obóz w Brzezince mógł pomieścić sto tysięcy więźniów — ponad trzy razy tyle co ten w Oświęcimiu. Tamtejsze komory gazowe i krematoria mogły przerobić 1500 osób dziennie. Było to siedlisko terroru i chaosu, co bardzo spodobało się Mengelemu.
Jednym ze wspólnych obowiązków lekarzy było stanie przed drzwiami wagonów bydlęcych, gdy te się otwierały, i decydowanie na podstawie pobieżnych oględzin, które osoby mają iść w prawo, do obozu pracy, a które w lewo, do komory. Wielu lekarzy nie znosiło tego zadania, ale Mengele je kochał. Nawet gdy nie miał dyżuru, przychodził, by popatrzeć — zawsze w nieskazitelnym mundurze, lśniących jak lustro butach i białych rękawiczkach, z batem do poganiania koni w ręku.
Jednym z powodów, dla których lubił się przyglądać gramolącym się z wagonów tłumom, była chęć dopilnowania, by żadne bliźnięta nie zostały rozdzielone ani wysłane do komory, nim on nie zrobi z nich użytku. Bliźnięta stanowiły główny obszar jego badań, a kameleon pomagał mu w realizacji tej pasji.
Zainteresowanie Mengelego było dwojakie: chciał wiedzieć, czy istnieje sposób sprawienia, by porządna aryjska kobieta urodziła bliźniaki, dzięki czemu rasa panów mogłaby się rozmnażać dwa razy szybciej niż normalnie, a oprócz tego przeprowadzał proste, acz nieco wypaczone eksperymenty środowiskowe nad kwestią „natura czy wychowanie?”. Na przykład pozostawiał jedno z bliźniąt w spokoju, a drugie skazywał na śmierć z głodu, zatrucia, uduszenia, okaleczenia, czy co tylko przyszło mu do głowy, po czym zabijał także „bliźniaka kontrolnego” — zwykle za pomocą zastrzyku fenolu w serce. Następnie wraz ze swymi asystentami (wśród których był kameleon) przeprowadzał równoległe sekcje zwłok, opisując zmiany wewnętrzne, które mogły mieć związek z przyczyną śmierci.
Nie była to nauka w czystej postaci, a kryjąca się za nią motywacja być może dotyczyła głównie przyjemności płynącej z władzy, torturowania, mordowania i rozkrawania. Mengele to uwielbiał. Przez cały czas uśmiechał się i trajkotał.
Kameleon był zdumiony. Nie pamiętał, by w ciągu dziesiątek tysięcy lat spotkał człowieka, który byłby tak podobny do niego. Czyżby Mengele był innym przedstawicielem jego rasy? Miał nadzieję, że gdy nadejdzie właściwy czas, dowie się tego, zabijając go. Na razie jednak z przyjemnością spędzał czas w jego towarzystwie.
Mengele doceniał umiejętności kameleona podczas przeprowadzania sekcji pod wodą, które drażniły pozostałych. Kiedy zabijali ludzi poprzez uduszenie w komorach symulujących duże wysokości, zwłoki natychmiast umieszczano pod wodą w celu przeprowadzenia sekcji. Obserwator szukał zdradliwych bąbelków, by sprawdzić, które części ciała zachowały najwięcej powietrza. W mózgu było go całkiem sporo.
Większość „naukowych” archiwów Mengelego została zniszczona przed wejściem wojsk radzieckich do Oświęcimia w 1945 roku. Prace na temat badań wysokościowych przetrwały i ostatecznie zostały wykorzystane w badaniach kosmicznych, zarówno w Rosji, jak i w Stanach Zjednoczonych.
Читать дальше