Joe Haldeman - Kamuflaż

Здесь есть возможность читать онлайн «Joe Haldeman - Kamuflaż» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Wrocław, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Wydawnictwo Dolnośląskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kamuflaż: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kamuflaż»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Od wielu pokoleń wędrują po Ziemi dwie nikomu nieznane istoty. Obcy nie wiedzą o sobie nawzajem, ale zachowują szczątkowe wspomnienia tajemniczego zatopionego reliktu i upodobanie do morskich głębin. Jedna z istot, uzurpator, przetrwała dzięki przystosowaniu, przybierając kształty wielu różnych organizmów. Druga, kameleon, przeżyła wyłącznie dlatego, że niszczy wszystko, co jej zagraża. Teraz podniesiony wreszcie z dna morza przez biologa morskiego Russella Suttona relikt wzywa do siebie obie istoty. Przez tysiąclecia na Ziemi żyły dwa niezniszczalne stworzenia… ale kameleon uważa, że jest tam miejsce tylko dla jednego z nich.
Powieść otrzymała nagrodę Nebula w 2004 r.

Kamuflaż — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kamuflaż», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zabawny to był czas. Angielszczyzna kameleona liczyła niemal tysiąc lat, więc musiał udawać idiotę, póki nie nauczył się komunikować. Powędrował na północ, znów rabując i zabijając, by się utrzymać, gdy wiedział, że nie zostanie schwytany.

Szedł i szedł, aż doszedł do Bostonu i osiedlił się tam na kilkaset następnych lat.

14.

Apia, Samoa, 2020

— Male, zielone ludziki — rzeki Halliburton, spoglądając na Nesbitta. — Naczytał się pan brukowców.

— To coś ma co najmniej milion lat — dodał Russell.

Nesbitt skinął głową.

— Ale niewątpliwie zostało przez kogoś zrobione.

— Niekoniecznie — odparł Russell. — Może być wytworem jakiejś osobliwej siły naturalnej.

— Załóżmy jednak, że tak nie jest. Jeśli jakaś inteligencja zbudowała to milion lub kilka milionów lat temu… Cóż, nie wiemy nic o ich motywacji, ale jeśli choć trochę przypominają ludzi, jest duże prawdopodobieństwo, że to coś jest w jakiś sposób zamieszkane.

— I mieszkańcy sprzed miliona lat wciąż żyją — mruknął Halliburton, łącząc dwie małe kanapki z sałatką jajeczną.

— My żyjemy po ponad milionie lat.

— Niech pan mówi za siebie, kosmito.

— Mam na myśli ludzkość od czasów homo erectus. Podróżujemy przez kosmos w zamkniętym środowisku, rozrastając się od kilku jednostek do siedmiu miliardów.

— Coś w tym jest — przyznał Russ. — Nie da się ukryć, że ten obiekt stanowi zamknięte środowisko.

— Pańskie osiem miliardów zielonych ludzików musi być naprawdę niewielkich rozmiarów.

— Nie spodziewam się chomików w skafandrach kosmicznych — rzekł Nesbitt. — Rzecz może wcale nie być zamieszkana w takim sensie, że będzie zawierać żywych osobników. Może to być jakiś ekwiwalent spermy i jajeczek albo zarodników. Lub po prostu informacja, jak w maszynie von Neumanna.

— Aha — mruknął Russ. — Pamiętam coś takiego.

— Ja nie — rzekł Halliburton. — To był jakiś Niemiec?

— Chyba Węgier. Wpadł na taki pionierski nanotechnologiczny pomysł. Wysyła się małe statki kosmiczne w kierunku różnych gwiazd. Każdy z nich jest maszyną zaprogramowaną na szukanie materiałów i zbudowanie dwóch duplikatów samej siebie, które wyruszą ku kolejnym gwiazdom.

— Właśnie — potwierdził Russ — a po kilku milionach lat nie będzie w galaktyce planety, która nie zostałaby odwiedzona przez którąś z tych maszynek. Fakt, iż na Ziemi bez wątpienia takiej nie ma, dowodzi, że w naszej galaktyce nie istnieje inna cywilizacja, która latałaby w kosmos.

— Galaktyka jest całkiem spora.

Russ wzruszył ramionami.

— Ale liczy tysiące milionów lat. Logika wskazuje, że projekt byłby stosunkowo prosty do wdrożenia, a dalej już sam by się sobą zajął.

— Niewątpliwie jednak dostrzega pan lukę w tej logice — rzekł Nesbitt.

— Jasne — wtrącił Jack. — Wiem, do czego pan zmierza. Powyższy argument zakłada, że wiedzielibyśmy, gdyby maszyna tu była.

— Może być dobrze ukryta — zauważył Nesbitt. — Ukryta w miejscu, w którym mogą ją odnaleźć jedynie inne istoty o wysoko rozwiniętej technologii.

Jack potarł zarost na policzku.

— Tu się zgadzam. Żaden poławiacz pereł nie znajdzie ani nie wydobędzie takiego czegoś.

— Zatem wydobycie jej z owego środowiska może stanowić sygnał, że życie na planecie wyewoluowało dostatecznie, by można było podjąć kolejne działania.

— Nawiązać z nami kontakt.

— Być może. Albo wyeliminować nas jako rywali. — Spoglądał kolejno na poszczególnych rozmówców. — A jeśli ten projekt uruchomiło stworzenie pokroju Hitlera? Dżyngis Chana? A przecież oni byli przynajmniej ludźmi. Istnieje mnóstwo zwierząt, które upraszczają swoją egzystencję poprzez eliminację przedstawicieli własnego gatunku zagrażających ich prymatowi. My sami zniszczyliśmy całe gatunki — zarazki wywołujące ospę i malarię — w trosce o swoje zdrowie.

— To dość fantastyczna teoria — rzekł Halliburton.

— Ale nawet gdyby prawdopodobieństwo było bliskie zeru, stawka jest tak wysoka, że problem należy rozważyć.

— Hmm… — Jack postukał łyżeczką w filiżankę i natychmiast zjawiła się kelnerka. — Czas na małe co nieco, Colleen. — Kobieta skinęła głową i oddaliła się. — Jak więc pańska dwunastka zamierza ocalić ludzkość przed inwazją obcych?

— Zastanawialiśmy się nad przeniesieniem całej operacji na powierzchnię Księżyca.

— O, w mordę! — mruknął Russ.

— Program Apollo przypomina przy tym projekt z targów nauki — rzekł Nesbitt. — Nikt nie ma silnika pomocniczego, który mógłby wynieść na orbitę choćby jedną dziesiątą masy tego obiektu. A nie możemy go tam wysyłać w kawałkach.

Jack zmrużył oczy, wykonując obliczenia.

— Nie sądzę, żeby to się w ogóle dało zrobić. Masa silnika pomocniczego wzrasta z kwadratem masy ładunku. Wytrzymałość materiałów. Rozwaliłby się.

— Rozumie pan implikacje tych słów. Komuś udało się to przetransportować ze znacznie dalszego miejsca niż Księżyc.

— To nadal tylko założenie — rzekł Russ — a ja wciąż się skłaniam ku naturalnej interpretacji. Obiekt prawdopodobnie uformował się tu, na Ziemi, w wyniku jakiegoś osobliwego procesu.

Nesbitt po raz pierwszy stracił cierpliwość.

— Cholernie osobliwego! Trzy razy gęstszy od plutonu, i to pod warunkiem, że jest monolitem wykonanym w całości z tego samego materiału! A jeśli jest pusty w środku? Co tworzy skorupę?

— Neutronium — odparł Russ. — Zdegenerowana materia. Tak bym zgadywał, gdyby rzeczywiście był pusty.

— W szkole mówiliśmy na to „balonium” — wtrącił Jack. — Najpierw ustalmy właściwości, a po nich dojdźmy do pierwiastka.

Colleen wwiozła wózek z całą gamą szkła i butelek.

— Co dla panów?

Facet z NASA pozostał przy herbacie, Russ wziął białe wino, a Jack podwójną Krwawą Mary.

— Co zatem pańska dynamiczna dwunastka proponuje? — zapytał Jack, gdy kobieta odeszła.

Nesbitt pochylił się do przodu.

— Izolację. Większą niż w przypadku materiałów stanowiących skrajne zagrożenie biologiczne. Środowisko, jakiego wojsko używa przy badaniach nad…

— Nanobronią — dokończył usłużnie Russ. — Rzecz jasna, w rzeczywistości nie produkujemy takich rzeczy. Uczymy się tylko, jak się przed nimi bronić, gdy ktoś inny to zrobi.

— Nie mam na myśli wyłącznie wojska. Wszyscy, którzy zajmują się nanotechnologią, stosują podobne zabezpieczenia w celu odizolowania tych drobiażdżków.

— Pokrylibyśmy laboratorium, które kończą budować wasi ludzie, zewnętrzną warstwą, czymś w rodzaju egzoszkieletu. Ogólnie rzecz biorąc, jest to bezszwowy metal niemal identycznych rozmiarów co laboratorium. Aby wejść, trzeba przejść przez śluzę powietrzną. Ciśnienie atmosferyczne w środku jest nieznacznie niższe niż na zewnątrz. Śluza jest zarazem przebieralnią; w miejscu pracy nikomu nie wolno się pojawić w tym ubraniu, w którym chodzi po ulicy.

— Nie sądzę, by naszym ludziom spodobała się praca w takich warunkach — rzeki Russ. — To przypomina interwencję rządową.

— Można to postrzegać także jako wykorzystanie rządu dla własnych korzyści. Dajemy panu funkcjonalny odpowiednik izolacji księżycowej — powietrze i woda są recyklowane, a źródła zasilania niezależne od świata zewnętrznego.

— Plus odzyskanie całego zainwestowanego do tej pory kapitału? — upewnił się Jack, zerkając na Russella.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kamuflaż»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kamuflaż» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joe Haldeman - The Coming
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Work Done for Hire
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Starbound
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Marsbound
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Tricentenario
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Forever Peace
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Camouflage
Joe Haldeman
Joe Haldeman - The Forever War
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Guerra eterna
Joe Haldeman
Отзывы о книге «Kamuflaż»

Обсуждение, отзывы о книге «Kamuflaż» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x