Alastair Reynolds - Migotliwa wstęga. Tom 1 - Pościg

Здесь есть возможность читать онлайн «Alastair Reynolds - Migotliwa wstęga. Tom 1 - Pościg» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Mag, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Główny bohater książki, zawodowy morderca Tanner Mirabel przybywa do Chasm City, aby zabić swego wroga Reivicha. Obu łączy mroczny sekret i okryta tajemnicą przeszłość. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, która zakończy się śmiercią jednego z nich i odsłoni przerażającą prawdę o wydarzeniach, które miały miejsce 15 lat wcześniej, doprowadzając do straszliwego kataklizmu.

Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wyjątki z dokumentu dla nowo przybyłych, rozpowszechnionego bezpłatnie w kosmosie wokół Yellowstone, rok 2517.

JEDEN

Zapadał zmrok, gdy Dieterling i ja przybyliśmy do podstawy mostu.

— Musisz coś wiedzieć o Czerwonorękim Vasquezie — powiedział Dieterling. — Nigdy go tak przy nim nie nazywaj.

— Dlaczego?

— Bo to go wkurza.

— No i co z tego? — Zatrzymałem kołowiec i zaparkowałem go wśród zbieraniny pojazdów, stojących rządkiem po jednej stronie ulicy. Puściłem stabilizatory; przegrzany silnik pachniał jak gorąca lufa karabinu. — Nie mamy zwyczaju przejmować się odczuciami hołoty — odparłem.

— No tak, ale tym razem trzeba wykazać nadmiar ostrożności. Vasquez nie jest wprawdzie najjaśniejszą gwiazdą w konstelacji kryminalistów, ale ma przyjaciół, a za sobą serię nadzwyczaj sadystycznych czynów. Więc zachowuj się jak najlepiej.

— Wstrzelę się w tę rolę najlepiej jak umiem.

— Tak… ale nie zostaw za dużo krwi na podłodze.

Wysiedliśmy z kołowca. Wyciągałem szyję, by objąć wzrokiem most. Widziałem go po raz pierwszy — to była moja pierwsza wyprawa nie tylko do Strefy Zdemilitaryzowanej, ale i do Nueva Valparaiso; most wydawał się absurdalnie olbrzymi, nawet gdy patrzyło się na niego z odległości piętnastu, dwudziestu kilometrów. Łabędź — rozdęty i czerwony, z gorącą jaśniejszą plamką w centrum — chował się już za horyzont, ale nawet w tym świetle było widać nitki mostu i od czasu do czasu małe koraliki wind zjeżdżających lub wznoszących się w kosmos. Zastanawiałem się, czy nie przybyliśmy za późno. Może Reivich zdążył już wsiąść do windy? Vasquez zapewnił nas jednak, że człowiek, na którego polujemy, nadal jest w mieście, upraszcza sieć swoich aktywów na Skraju Nieba i przenosi fundusze na rachunki długoterminowe.

Dieterling poszedł na tył kołowca — z zachodzącymi na siebie segmentami opancerzenia jednokołowy samochód przypominał pancernika — i z trzaskiem otworzył mały bagażnik.

— Cholera, brachu, omal nie zapomniałem płaszczy.

— Prawdę mówiąc, miałem nadzieję, że zapomnisz.

— Wkładaj i nie narzekaj! — Rzucił mi płaszcz.

Włożyłem płaszcz na warstwy odzieży, które miałem na sobie. Jego brzeg omiatał powierzchnię ulicznych kałuży z błotnistą deszczówką; arystokraci lubili się tak nosić, jakby prowokując, by przydeptywano im poły szat. Dieterling też zarzucił płaszcz na ramiona i zaczął przebierać w opcjach doboru wzorów umieszczonych na rękawie. Krzywił się z niesmakiem na kolejne krawieckie propozycje.

— Nie. Nie… Na litość Boską, nie. Też nie. To też się nie nadaje. Wyciągnąłem rękę i położyłem palec na jednej z jego naszywek.

— Masz. Wyglądasz zabójczo. Teraz się zamknij i podaj mi pistolet.

Przedtem wybrałem na swoim płaszczu barwę perłową — na takim tle pistolet nie powinien się odcinać. Dieterling wyjął z kieszeni marynarki małą broń i podał mi ją po prostu jak pudełko papierosów.

Pod gładką plastikową półprzezroczystą powierzchnią pistoletu widniał labirynt części wewnętrznych.

Był to pistolet nakręcany, wykonany całkowicie z węgla — głównie diamentu, ale zastosowano też fullereny do smarowania i magazynowania energii. Nie miał żadnych części metalowych, żadnych materiałów wybuchowych czy obwodów elektrycznych. Tylko skomplikowany układ dźwigni i zapadek, smarowanych kulkami fullerenu. Z pistoletu strzelało się diamentowymi strzałkami stabilizowanymi obrotowo, napędzanymi dzięki relaksacji fullerenowych spirali zwiniętych niemal do granicy zerwania. Nakręcało się go kluczem, jak zabawkę. Broń nie posiadała urządzeń celowniczych, systemów stabilizujących ani lokatorów celu.

I tak nie miało to znaczenia.

Wsunąłem pistolet do kieszeni płaszcza, pewien, że nikt z przechodniów nie zauważył przekazania broni.

— Obiecałem, że wybiorę ci cacko — rzekł Dieterling.

— Ujdzie.

— Tylko tyle? Tanner, jestem rozczarowany. Ten przedmiot ma w sobie niesamowite niecne piękno. Sądzę nawet, że otwiera wyraźne możliwości łowieckie.

Cały Miguel Dieterling, cały on, pomyślałem. Na wszystko patrzy z punktu widzenia myśliwego. Usiłowałem się uśmiechnąć.

— Zwrócę ci to w jednym kawałku. A gdyby się nie udało, wiem, jaki prezent dać ci na gwiazdkę.

Ruszyliśmy w stronę mostu. Żaden z nas nie był przedtem w Nueva Valparaiso; no i co z tego. Jak większość sporych miast na tej planecie, również i to miało w swym założeniu coś z gruntu znajomego; nawet nazwy ulic brzmiały znajomo. Plany większości naszych osad oparto na deltoidalnej strukturze ulic z trzema głównymi arteriami biegnącymi z wierzchołka centralnego trójkąta o boku jakichś stu metrów. Wokół tego ośrodka tworzono zwykle coraz większe trójkąty, wreszcie struktura geometryczna psuła się, tworząc plątaninę rozrzuconych przedmieść i nowo zabudowywanych stref. Miasto decydowało, jak wykorzystać centralny trójkąt, i zwykle zależało to od tego, ile razy miasto było okupowane i bombardowane podczas wojny. Tylko w nielicznych wypadkach pozostawał jakiś ślad po deltokształtnym promie, wokół którego wyrosło osiedle.

Nueva Valparaiso też powstało w ten sposób. Ulicom nadano zwykłe nazwy: Omdurman, Norquinco, Armesto i tak dalej, ale centralny trójkąt został pogrzebany pod konstrukcją mostu, który okazał się na tyle istotny dla obu wojujących stron, że przetrwał bez uszczerbku. Wyrastał błyszczący i czarny, trzema ścianami, każda o długości trzystu metrów. Przypominał kadłub statku, ale jego dolne poziomy obrosły w hotele, restauracje, kasyna i burdele. Nawet gdyby most tu nie sterczał, już sam wygląd ulicy świadczył o tym, że znajdujemy się w starej dzielnicy blisko miejsca lądowania. Niektóre budynki powstały ze spiętrzonych gondoli towarowych, w których wykuto okna i drzwi, a potem w ciągu dwóch i pół wieku przyozdobiono architektonicznymi detalami.

— Hej tam! — usłyszałem czyjś głos. — Tanner Pieprzony Mirabel.

W zacienionym portyku stał oparty o mur mężczyzna. Sprawiał wrażenie, że nie ma nic do roboty poza oglądaniem pełzających owadów. Dotychczas miałem z nim do czynienia tylko za pośrednictwem wideo albo telefonu, i zawsze krótko z nim rozmawiałem. Spodziewałem się zobaczyć kogoś znacznie wyższego i o mniej szczurowatym wyglądzie. Czerwonawe zęby spiłował na ostro, pociągłą twarz porastała nierówna szczecina, długie czarne włosy sczesał z bardzo niskiego czoła do tyłu. Jego płaszcz, ciężki jak mój, wyglądał tak, jakby za chwilę miał mu się zsunąć z ramion. W lewej ręce trzymał papierosa — wkładał go co chwila do ust — a prawa dłoń zniknęła w kieszeni płaszcza i jakoś nie chciała się wynurzyć.

Nie okazałem zdziwienia, że nas śledził.

— Vasquez — powiedziałem — zakładam, że wziąłeś naszego człowieka pod nadzór?

— Teee, Mirabel, bez obaw, facet się nie wysiusia bez mojej wiedzy.

— Ciągle porządkuje swoje sprawy?

— No wiesz, jakie są te bogate dzieciaki. Muszą dbać o interesy. Jeśli o mnie chodzi, wjechałbym po moście jak gówno na kółkach. — Wskazał papierosem Dieterlinga. — To facet od wężów?

— Jeśli tak to określisz… — Dieterling wzruszył ramionami.

— Nielicha robota polować na węże. — Ręką z papierosem wy konał gest, jakby celował i strzelał z pistoletu, zapewne w wyimaginowaną hamadriadę. — Moglibyście mnie wcisnąć do swojej następnej wyprawy?

— Nie wiem — odparł Dieterling. — Raczej nie używamy żywej przynęty. Ale porozmawiam z szefem i zobaczę, co się da zrobić.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Alastair Reynolds - Poseidon's Wake
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - On the Steel Breeze
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - The Six Directions of Space
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - L'espace de la révélation
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Unendlichkeit
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Chasm City
Alastair Reynolds
Alastair Reynolds - Otchłań Rozgrzeszenia
Alastair Reynolds
Отзывы о книге «Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg»

Обсуждение, отзывы о книге «Migotliwa wstęga. Tom 1: Pościg» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x