Troy pokręcił głową. — To tylko maleńkie zygoty, aniołku. W twojej ręce zmieściłyby się ich miliardy. Niczego byś nie zobaczyła.
Carol nie dała się przekonać. — Ależ ci faceci mają zdumiewające możliwości technologiczne. Być może mogą… — Przerwała. — Zaraz, Troy, pamiętasz tę marchew w bazie? To była projekcja holograficzna i tak czy inaczej musiała pochodzić z bazy informacyjnej na tym statku kosmicznym.
Carol zostawiła Troya na środku pomieszczenia. Podniosła ręce i spojrzała trzydzieści stóp wyżej, na sklepienie.
— Dobra, kimkolwiek jesteście — zawołała na cały głos — teraz ja czegoś chcę. Nadstawialiśmy tyłki, żeby postarać się o to, czego potrzebowaliście do napraw. Moglibyście się przynajmniej zrewanżować. Chcę się przekonać, jak będziemy kiedyś wyglądać…
Na lewo od nich, niedaleko jednego z wielkich urządzeń połączonych z cylindrem dwie płyty rozsunęły się tworząc korytarz. Na drugim jego końcu dostrzegli światło. — No, chodź — zawołała Carol na Troya. Nie posiadała się z radości. Troy znowu uśmiechnął się podziwiając jej pewność siebie. — Chodźmy sprawdzić, co teraz nasi superkosmici powołali do życia.
Na końcu krótkiego korytarza znajdował się łagodnie oświetlony kwadratowy pokój o szerokości mniej więcej dwudziestu stóp. Pod przeciwległą ścianą, która jaśniała błękitnym światłem — nadawało ono całemu obrazowi surrealistyczny wygląd — stało ośmioro dzieci. Kiedy Caroi i Troy podeszli bliżej, zorientowali się, że to co widzą, nie istnieje realnie, że to tylko złożona sekwencja wyświetlanych przed nimi obrazów. Był przeźroczysty, zawierał jednak takie bogactwo szczegółów, że z łatwością zapomniała, że to jedynie projekcja.
Dzieci miały po cztery, pięć lat. Ubrane były tylko w cienkie, białe przepaski, które zakrywały im genitalia.
Cztery dziewczynki i czterech chłopców. Dwoje z nich było czarnych, dwoje w typie kaukaskim, o niebieskich oczach i blond włosach, dwoje w typie orientalnym, a ostatni chłopiec i dziewczynka, najwyraźniej bliźnięta, wyglądali na mieszańców wszystkich ras. Uwagę Carol natychmiast przykuły ich oczy: ogromne, przenikliwe, — intensywnie błyszczące, skierowane na jarzący się przed nimi globus.
— Kontynenty tej planety — mówił czarny chłopczyk — tworzyły niegdyś w całości jeden ląd, który rozciągał się od bieguna do bieguna. Było to stosunkowo niedawno, około dwustu milionów lat temu. Od tego czasu ruch płyt, na których spoczywały kontynentalne masy, całkowicie zmienił ukształtowanie powierzchni. Tutaj, na przykład, widać jak subkontynent indyjski odrywa się od Antarktydy setki milionów lat temu i przemieszcza się przez ocean aż w końcu zderza się z Azją. W następstwie tego zderzenia i starcia się płyt Himalaje zostały wyniesione do ich obecnej wysokości. To najwyższe góry na planecie.
Kiedy chłopczyk mówił, elektroniczny model Ziemi naprzeciwko niego pokazywał zmiany, o których była mowa.
— Ale jaki to mechanizm powoduje, że płyty i kontynentalne masy przemieszczają się? — spytała maleńka jasnowłosa dziewczynka.
— Psst — szepnęła Carol Troyowi do ucha. — Jak to się dzieje, że mówią po angielsku i znają geografię Ziemi?
— Troy spojrzał na nią, jakby go rozczarowała i wykonał kolisty ruch rękami. Jasne, pomyślała Carol, już przetworzyli te dyski.
…Wówczas materialne efekty tej aktywności były wypychane spod skorupy ziemskiej ku górze. W końcu kontynenty rozdzieliły się. Jeszcze jakieś pytania? — Czarny chłopiec uśmiechał się. Wskazał na model, który miał przed sobą. — Oto co stanie się z bryłami lądów w ciągu następnych pięćdziesięciu milionów lat i później. Ameryki nadal będą przemieszczać się na Zachód odsuwając się od Afryki i Europy, co spowoduje, że południowy Atlantyk stanie się oceanem o wiele większym. Zatoka Perska zamknie się całkowicie, Australia będzie zmierzać na północ, w kierunku równika i naciskać na Azję, a zarówno Zatoka Kalifornijska, jak teren wokół Los Angeles oderwą się od Ameryki Północnej i popłyną ku Północy, na Pacyfik. Za pięćdziesiąt milionów lat Los Angeles zacznie się wsuwać między Wyspy Aleuckie.
Wszystkie dzieci z wielką uwagą obserwowały zmieniającą się kulę ziemską. Kiedy kontynenty na powierzchni modelu przestały się przemieszczać, z grupy nieśmiało wystąpił chłopiec w typie orientalnym. — Zjawisko dryfowania kontynentów, które opisywał Brian, obserwowaliśmy na kilku innych planetach, z których wszystkie w większości pokryte są cieczą. Jutro Sherry pokieruje bardziej szczegółową dyskusją na temat sił wewnątrz planety, które sprawiają, że najpierw poszerza się morskie dno.
Z lewej strony pojawił się obraz strażnika, który usunął zarówno globus, jak i kilka innych nieokreślonych rekwizytów. Chłopczyk czekał cierpliwie aż strażnik skończy pracę, a potem podjął na nowo. — Darła i David chcą teraz podzielić się z nami projektem, nad którym pracowali przez kilka dni. Zagrają, a Miranda i Justin wykonają taniec według własnej choreografii.
Bliźniaki ochoczo zwróciły się do swoich kolegów. Dziewczynka zabrała głos. — Kiedy po raz pierwszy dowiedzieliśmy się o miłości dorosłych i o zmianach, jakich możemy się spodziewać po tym, jak przejdziemy okres dojrzewania, David i ja próbowaliśmy wyobrazić sobie, jakby to było odkryć pragnienia gorętsze niż te, które już znamy. Nasza wspólna wizja przyjęła formę krótkiej kompozycji muzycznej i tańca. Nazywamy go tańcem miłości.
Dwójka dzieci usiadła z dala od grupy, prawie przy ścianie i zaczęła przebierać szybko palcami, jakby pisała na maszynie. Lekka, grana na syntetyzerze melodia, przyjemna i porywająca, wypełniła pokój. Blondynek i orientalna dziewczynka zaczęli tańczyć w środku grupy. Najpierw para tańczyła oddzielnie, każde z nich pochłonięte własnymi czynnościami, jakby nieświadome istnienia drugiego.
Chłopiec przyklęknął, żeby zerwać kwiat błyszczący biało-
— czerwonym kolorem na holograficznym obrazie. Dziewczynka tańcząc odbijała wielką, jasnoniebieską piłkę. Zauważyła chłopca, zbliżyła się do niego i jakby na próbę zaproponowała wspólną zabawę. Chłopiec grał z nią w piłkę, ale ignorował wszystko poza zabawą.
Fantastyczne, pomyślała Carol obserwując, jak dzieci na obrazie poruszają się przed nią z wdziękiem i z precyzją. Te dzieci są cudowne, ale nieautentyczne. Są za spokojne, zbyt opanowane. Gdzie napięcia, konflikty? Pomimo wątpliwości była jednak poruszona sceną, której była świadkiem.
Dzieci w grupie działały jednomyślnie, harmonijnie przechodząc od jednej czynności do drugiej. Wypowiadały się szczerze i bez zahamowań. Procesu uczenia się nie blokowały u nich żadne neurozy.
Taniec trwał. Kiedy chłopiec zaczął zwracać uwagę na swą partnerkę, a ona na ich krótkie spotkania zaczęła wpinać we włosy jego ulubione kwiaty, muzyka stała się głębsza. Do tego ruchy ciał zmieniły się: wesołe, żywe podskoki ustąpiły miejsca wyrafinowanym dwuznacznym gestom obliczonym na rozbudzenie, a następnie podrażnienie rodzącego się libido. Mali tancerze stykali się, odsuwali i z powrotem obejmowali się.
Carol była zachwycona. Jakże inne byłoby moje życie, zastanawiała się, gdybym to wszystko wiedziała w wieku pięciu lat? Przypomniała sobie swoją bogatą przyjaciółkę z obozu sportowego, Jessikę z Laguna Beach, którą w późniejszych latach sporadycznie widywała. Jessica zawsze prowadziła, zawsze była pierwsza. Kontakty seksualne z chłopakami miała, zanim ja zaczęłam miesiączkować.
Читать дальше