— Nick — powiedziała głośno. — Nick, możesz tu przyjść?
— Właśnie jestem w środku roboty — usłyszała nieprzyjazny głos z drugiej strony osłony. — Czy to ważne?
— Nie, to znaczy tak — odpowiedziała Carol. — Ale to może chwilę poczekać.
Jej wyobraźnia pracowała na przyśpieszonych obrotach.
Istnieją tylko dwie możliwości, myślała logicznie wnioskując. Albo się zmienił, albo nie. Jeżeli się nie zmienił, to ja chyba jestem nawiedzona. Bo w końcu jest chyba zdecydowanie grubszy. Ale jak mógł się zmienić? Albo zmienił się sam z siebie, albo coś go zmieniło. Albo ktoś go zmienił.
Ale kto? Nick, ale jak on mógłby…
Nick podszedł do niej. — Tak? — odezwał się chłodnym, omalże wrogim tonem. Był wyraźnie poirytowany.
Carol wręczyła mu trójząb. — No — powiedziała uśmiechając się i patrząc wyczekująco.
— No, co? — powiedział zupełnie zmieszany tym, co się dzieje i wciąż zły o wcześniejsze zajście.
— Czy dostrzegasz różnicę? — ciągnęła Carol wskazując głową trójząb, który trzymał w ręku.
Nick obrócił przedmiot zębami do dołu. Promień słońca odbił się od złotej powierzchni i poraził jego oczy. Zmrużył je. Potem przerzucał przedmiot z ręki do ręki, przyglądał mu się pod różnymi kątami. — Chyba się pogubiłem — powiedział w końcu. — Czy chcesz mi powiedzieć, że coś w nim się zmieniło?
Trzymał go w wyciągniętej ręce. — Tak — odpowiedziała. — Nie wyczuwasz? Środkowy pręt jest grubszy, aniżeli był w czwartek, a zęby poszczególnych elementów widelca są na końcach nieco dłuższe. Nie uważasz, że jest cięższy?
Nickowi nieprzerwanie pulsowało w obolałej głowie.
Patrzył to na Carol, to na trójząb. O ile mógł stwierdzić, nic się nie zmieniło.
— Nie, nie uważam — powiedział. — Wydaje mi się, że jest taki sam.
— Ależ ty jesteś ciężki — upierała się zabierając mu trójząb. — Popatrz na tę fotografię. Sprawdź na niej długość widelca w porównaniu do całego pręta, a potem spójrz tutaj. Jest różnica.
W postawie Carol było coś takiego, co rzeczywiście drażniło Nicka. Zawsze zdawała się zakładać, że ma rację i że wszyscy pozostali są w błędzie.
— To absurd — Nick prawie krzyczał — a ja mam mnóstwo roboty. Na chwile przerwał, a potem dalej ciągnął: — Jak, do diabła, mógł się zmienić? To jest metalowy przedmiot, na miłość boską. Nie wydaje ci się? Tak sobie po prostu urósł? Bzdura!
Pokręcił głową i zbierał się do odejścia. Po paru krokach odwrócił się: — Tak czy inaczej nie możesz zdawać się na fotografie — powiedział bardziej umiarkowanym tonem.
— Podwodne zdjęcia zawsze zniekształcają przedmioty…
Zbliżał się Troy z wózkiem i ze sprzętem Carol. Z gestów, nawet nie słysząc słów, mógł wnosić, że znowu są przy tym. — No, no — powiedział podchodząc. — Nie mogę was zostawić samych ani na minutę. O co walczysz od rana, profesorze?
— Ta twoja przyjaciółka, rzekomo inteligentna reporterka — protekcjonalnym tonem odpowiedział Nick patrząc na Carol — upiera się, że nasz trójząb zmienił kształt.
Jak rozumiem, w ciągu nocy. Chociaż jeszcze nie wytłumaczyła, jak. Zechciałbyś udzielić jej wyjaśnień na temat wskaźników refrakcji czy cokolwiek to jest, co paprze obraz na podwodnych zdjęciach? Bo mnie ona nie uwierzy.
Carol zwróciła się do Troya: — Ależ on się zmienił!
Słowo. Dokładnie przypominam sobie to pierwsze wrażenie. Teraz jest inny.
Troy rozładował wózek i wciągnął oceaniczny teleskop na pokład Florida Queen. — Aniołku — zasugerował odwracając wzrok od trójzębu, który trzymała. — Nie umiem stwierdzić, czy się zmienił czy nie, ale jedno mogę ci powiedzieć, że za pierwszym razem, gdy go znalazłaś, byłaś bardzo podniecona i do tego byłaś pod wodą. W tym układzie nie ufałbym swojej pamięci.
Carol popatrzyła na obu mężczyzn. Zamierzała kontynuować dyskusję, ale Nick nagle zmienił temat. — Czy wiesz, panie Jefferson, że nasza klientka, panna Dawson, zamówiła twoje usługi jako partnera do nurkowania na dzisiaj? Nie chce nurkować ze mną — znowu wpadł w zgryźliwy ton.
Troy, zaskoczony, spojrzał na Carol. — To naprawdę świetnie, aniołku — powiedział szybko — ale Nick naprawdę jest ekspertem. Ja ledwie zaczynam.
— Wiem o tym — burknęła wciąż zła z powodu efektów poprzedniej rozmowy. — Ale ja chcę nurkować z kimś, komu mogę zaufać, z kimś, kto zachowuje się odpowiedzialnie. Wiem dosyć o nurkowaniu, żeby starczyło za nas dwoje.
Nick odwrócił się na pięcie i odszedł. — Chodź, Jefferson — powiedział. — Już zgodziłem się, by panna wszystkowiedząca postawiła na swoim. Tym razem. Przygotujmy łódź i skończmy montaż tego jej teleskopu.
— W końcu ojciec rozwiódł się z moją matką, kiedy miałam dziesięć lat — mówiła Carol do Troya. Siedzieli we dwoje na krzesłach na dziobie łodzi. Parokrotnie dokładnie omówili sposób zachowania pod wodą. Potem Carol coś wspomniała o swoich pierwszych doświadczeniach na łodzi, o szóstych urodzinach spędzonych na rybackiej łodzi ze swoim ojcem. W końcu oboje z przyjemnością pogrążyli się w rozmowie o dzieciństwie. — Rozstanie było okropne — wręczyła Troyowi puszkę coli. — Myślę, że można w jakiś sposób być szczęśliwym w ogóle nawet nie znając swojego ojca.
— Wątpię — odpowiedział poważnie Troy. — Odkąd pamiętam oburzał mnie fakt, że inne dzieci mają oboje rodziców. Mój brat Jaimie usiłował coś oczywiście poradzić. Ale niewiele mógł zrobić. Celowo dobierałem sobie przyjaciół, którzy mieli w domu ojców — roześmiał się.
Pamiętam jednego ponurego, czarnego chłopaka. Nazywał się Willi Adams. Miał co prawda w domu ojca, ale dla rodziny to był kłopot. Ten starzejący się mężczyzna, wtedy pod sześćdziesiątkę, nie pracował i po prostu cały dzień siedział w bujanym fotelu przed frontem domu na werandzie i pił piwo. Ilekroć szedłem do jego domu pobawić się, zawsze wynajdywałem jakąś wymówkę, by spędzić nieco więcej czasu siedząc obok Adamsa. Willi kręcił się niespokojnie i nie był w stanie zrozumieć, dlaczego chcę słuchać, jak jego ojciec opowiada swoje stare, pewnie nudne historie. Pan Adams był na wojnie koreańskiej i uwielbiał opowiadać o swoich przyjaciołach, o bitwach, a zwłaszcza o koreańskich kobietach i o tym, co nazywał ich sztuczkami. Tak czy inaczej zawsze można było stwierdzić, kiedy pan Adams zamierza rozpocząć jedną ze swych opowieści.
Wbijał wzrok przed siebie, jakby uważnie przypatrywał się czemuś w oddali i mówił niby do siebie, niby do wszystkich „prawdę gadaj”. Potem recytował opowieść, prawie jakby, ją czytał z książki: Odparliśmy północnych Koreańczyków do Jalu i dowódca naszego batalionu powiedział, że oni są gotowi poddać się, mówił. Mieliśmy dobre samopoczucie, rozmawialiśmy o tym, co wszyscy będziemy robili, gdy wrócimy do Stanów, ale wtedy z Chin wylała się wielka żółta horda…
Troy przerwał, wpatrywał się w ocean. Carol z łatwością ujrzała go jako młodego chłopaka, który siedzi na werandzie ze swoim zakłopotanym przyjacielem Willim i wysłuchuje historii opowiadanych przez człowieka, który beznadziejnie zanurzony był w przeszłości, niemniej jednak był ojcem, którego Troy nigdy nie miał. Przysunęła się do Troya i dotknęła jego przedramienia. — To ładny obrazek — powiedziała. — Ty pewnie nigdy się nie dowiedziałeś, jak bardzo uszczęśliwiłeś tego człowieka słuchając jego opowieści.
Читать дальше