— Skąd tubylcy czerpaliby stosowną wiedzę i skąd by wzięli odpowiedni sprzęt, żeby dokonać fałszerstwa tej miary? — powiedział Yorish, a następnie zwrócił się do Fornriego:
— Jeśli traktat jest autentyczny, a ja nie widzę powodu, żeby w to wątpić, mamy do czynienia z oszustwem na wprost niewyobrażalną skalę. Proszę mi opowiedzieć, jak to było.
Następnego ranka Arie Hort zgłosił się na umówione spotkanie, ustalone poprzedniego dnia za pośrednictwem radiostacji Smitha. Zabrał Yorisha na spacer po plaży. W pewnym miejscu, poza terenem budowy, gdzie brzeg skręcał ku północy, spotkali się z ośmioma miejscowymi chłopcami, którzy czekali na nich z łodzią. Pomknęli nią wzdłuż wybrzeża, mijając po drodze kilka wiosek, a w końcu brzeg znowu skręcił na zachód i Yorish ujrzał okazałą sylwetkę nowoczesnego budynku, usytuowanego na urwistym cyplu.
— A więc to jest ten ośrodek zdrowia — rzekł. — Czy nie zechciałby mi pan wytłumaczyć…
— Nie, póki go pan nie obejrzy. Obiecałem Talicie pierwszeństwo, bo mógłbym nafaszerować pana błędnymi informacjami.
— Talicie?
— Pannie Warr. Siostrzenicy Wemblinga. Ośrodek zdrowia jest jej oczkiem w głowie.
— Domyślam się, że nie ma pan o nim najlepszego zdania.
— Uważam, że jest wspaniały. Tylko że tubylcy zbyt słono za niego zapłacili. Jeśli ktoś ma zakażenie w palcu u nogi, powinniśmy umieć go wyleczyć bez obcinania mu głowy.
Skręcili do brzegu, a dotarłszy tam, wciągnęli łódź na plażę między dwie inne, leżące na piasku łodzie tubylców. Ktoś zadał sobie ogromny trud, by zbudować utwardzoną dróżkę, wznoszącą się łagodnie serpentyną ku szczytowi cypla, ale była tam jeszcze jedna ścieżka, stroma i zwykła, lecz uczęszczana, która prowadziła bezpośrednio na szczyt i tę wybrał Hort bez słowa wyjaśnienia.
Talitha Warr z wdziękiem przyjęła Yorisha i przedstawiła go doktorowi Fenellowi, lekarzowi personelu firmy Wembling and Company, który dwa razy w tygodniu pracował pół dnia w ośrodku zdrowia, a poza tym udzielał pomocy w nagłych wypadkach. Panna Warr byłaby ozdobą każdego towarzystwa, a przy tym robiła wrażenie osoby kompetentnej. Dr Fenell był młodym, gamoniowatym, najwyraźniej niedoświadczonym mężczyzną, jakiego Yorish z pewnością nie spodziewał się zastać na tak odpowiedzialnym stanowisku. Zastanawiał się, czy przypadkiem nie jest to jakiś kiepski lekarz, który tutaj próbuje się zrehabilitować.
Fenell dreptał za panną Warr w sposób sprawiający wrażenie, jakby to ona była lekarzem, a on jej podwładnym. Yorish zauważył, że Arie Hort w jakiś szczególny sposób patrzy na tych dwoje. Widocznie rywalizowali ze sobą o względy panny Warr i to być może było przyczyną niechętnego stosunku Horta do ośrodka zdrowia, a zatem jego opinia mogła nie być obiektywna, czym jednak Yorish się nie przejął. I tak wyrobi sobie własny sąd.
Grzecznie więc oglądał różne mikroskopijne gabinety, od magno- i hydroterapii po żywieniowy, których w większości od dawna nie używano. Oświadczył, że jest zachwycony oddziałem pediatrycznym wraz z przyległym placem zabaw, choć zastanawiał się, w jaki sposób tutejsze dzieci radzą sobie z zabawkami, pochodzącymi z tak obcej im cywilizacji.
Największe wrażenie wywarł na nim nie ośrodek, lecz fakt, że prawie nikt z niego nie korzystał. Jedynymi pacjentami, jakich zobaczył, było kilku dorosłych ze złamaniami, siedzących we wspaniałym parku z widokiem na morze. Obserwując, jak wyjeżdżali samobieżnymi wózkami inwalidzkimi z usytuowanych za głównym budynkiem domów w miejscowym stylu, postanowił poprosić personel medyczny „Hilna” o zbadanie tej tajemnicy. Albo Langryjczycy byli ludźmi niezwykle zdrowymi, albo korzystali z ośrodka tylko w przypadku kilku rodzajów dolegliwości, z którymi sami nie mogli sobie poradzić.
Poza tym, jeśli panna Warr spodziewała się zaimponować mu wielkodusznością swego wuja wobec tubylców, nie mogła się dowiedzieć o jego zamiarze złożenia raportu w tej sprawie. Yorish widział ośrodki zdrowia na wielu planetach.
Za każdym razem, gdy poważnie zachorował któryś z jego podkomendnych, a ze względu na odległość nie mógł skorzystać z pomocy regularnej służby medycznej Floty, Yorish musiał mu zapewnić najlepszą w danej sytuacji opiekę lekarską i dlatego zawsze sam przeprowadzał uprzednio inspekcję wybranego szpitala czy ośrodka. Nigdy z własnej woli nie umieściłby żadnego ze swych ludzi w ośrodku zdrowia na Langri. Sam budynek i jego otoczenie były atrakcyjne, ale sprzęt i inne urządzenia medyczne co najwyżej średnie, a dochodził do tego całkowity brak odpowiednio wyszkolonego personelu. Przy całym swym zapale panna Warr była tylko nowicjuszką, a doktorowi Fenellowi zapewne brakowało doświadczenia niezbędnego lekarzowi na kierowniczym stanowisku. Faktycznie ośrodek zdrowia dla tubylców był niczym więcej, jak tylko gestem ze strony firmy Wembling and Company.
Jednak Yorish nie miał nic przeciwko takim gestom. Dobrze bowiem wiedział, że nawet źle prowadzone ośrodki zdrowia mogą wiele zrobić na prymitywnych planetach, gdzie przedtem w ogóle nie było opieki lekarskiej.
— To byłoby już wszystko — rzekła na koniec panna Warr. — Uparłam się, żeby n a j p i e r w zbudowano ośrodek i oto jest. Zaszczepiliśmy już całą ludność przeciwko najgorszym chorobom i prowadzimy regularne szczepienia dzieci. Choroby, które dawniej kończyły się pewną śmiercią, obecnie nawet już nie wymagają hospitalizacji, a od czasu otwarcia ośrodka nie mieliśmy przypadku zgonu wskutek choroby. Robimy wyraźne postępy w ograniczaniu śmiertelności niemowląt i normalnie już leczymy złamania, które w przeszłości często kończyły się śmiercią lub powodowały trwałe kalectwo. Do dziś w koszmarnych snach widzę dziecko, którego śmierci byłam kiedyś świadkiem i mam wielką satysfakcję, wynikającą z przekonania, że nic takiego już więcej się nie zdarzy.
— Z pewnością — mruknął Yorish. — Widzę, że szkolicie personel pielęgniarski.
— Nazywamy ich asystentami medycznymi. Szkoli się tutaj młodzież płci obojga i pozwalamy im wykonywać pod nadzorem wszystkie normalne zabiegi. W miarę możności staramy się, by każdy przypadek był dla nich lekcją medycyny. Oczywiście tubylcy nie zdobędą w ten sposób dostatecznych umiejętności, żeby sami mogli prowadzić ośrodek, póki nie wyślą co zdolniejszej młodzieży do szkół medycznych na innych planetach, by uzyskać własną kadrę wykwalifikowanych lekarzy. To potrwa wiele lat, lecz sprawa nie jest pilna. Uzdrowisko będzie miało własny ośrodek zdrowia, co umożliwi nam korzystanie z tamtejszego personelu lekarskiego, dopóki tubylcy nie zapewnią własnej kadry.
— Bardzo pani dziękuję, panno Warr — rzekł Yorish. — Przyślę pani w odwiedziny mojego oficera służby medycznej. Jestem pewien, że go to zainteresuje.
Yorish i Hort opuścili ośrodek tylnym wyjściem, od strony chat tubylców, i zeszli na plażę utwardzoną dróżką. Kiedy ta skręciła i już jej nie było widać z ośrodka, Yorish zapytał Horta:
— Czy teraz odpowie pan na moje pytania?
— Sam pan widział — odparł Hort. — Ona uważa, że ośrodek zdrowia wszystko usprawiedliwia.
— Chcę wiedzieć, co pan o tym wszystkim myśli. Wiem, co powiedział Fornri i wierzę mu. W żaden sposób nie mógł sfałszować traktatu. Poza tym, przyszedł do mnie mój archiwista i przyniósł taśmę ze starym wykazem, którą szczęśliwie zapomniał skasować, a tam przy Langri figuruje kategoria 5-X. Jak Wemblingowi udało się zmienić ją na 3-C?
— A jak wszystko załatwia taka gruba ryba? — spytał z goryczą Hort. — Wiadomo: nacisk polityczny, przekupstwo, protekcja. Zawsze znajdzie jakiś sposób. Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, jak to zrobił. Trzeba raczej zadać sobie pytanie, co można zrobić, póki jest jeszcze czas na uratowanie tubylców?
Читать дальше