Elizabeth Moon - Prędkość mroku
Здесь есть возможность читать онлайн «Elizabeth Moon - Prędkość mroku» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2005, ISBN: 2005, Издательство: ISA, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Prędkość mroku
- Автор:
- Издательство:ISA
- Жанр:
- Год:2005
- Город:Warszawa
- ISBN:83-7418-065-X
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Prędkość mroku: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prędkość mroku»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Prędkość mroku — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prędkość mroku», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Kręcę głową.
— Chcę to przemyśleć — oświadczam. — Nie wiem, które ja jest moim nowym ja.
— Ale Lou… — zaczyna.
— Przepraszam. — Odsuwam się od stołu i wstaję. Wiem, że to niegrzeczne. Wiem, że muszę tak postąpić. Przez chwilę pomieszczenie sprawia wrażenie większego, a każda krawędź odznacza się ostro błyszczącą linią. Trudno ocenić głębię; wpadam na róg stołu. Światła przygasają; krawędzie tracą na ostrości. Czuję się niepewnie, jak pozbawiony zmysłu równowagi… po chwili kucam na podłodze, trzymając się stołu.
Wyczuwam pod dłonią solidny kant mebla — jakiś kompozyt z ziarnistą imitacją drewna na blacie. Oczy widzą drewno, a dłoń wyczuwa jego imitację. Słyszę wtłaczane do sali powietrze, jak również to wdychane przeze mnie, bicie serca, a włoski w uszach — skąd wiem, że to włoski? — poruszają się w strumieniach dźwięków. Atakują mnie zapachy: kwaśna woń mojego potu, smród środków do czyszczenia podłogi, słodkie kosmetyki Janis.
Przypomina to moje pierwsze przebudzenie. Teraz je pamiętam: wyrwanie ze snu, zalew danych zmysłowych; jakbym w nich tonął, nie mogąc znaleźć punktu zaczepienia, wyzwolenia od nadmiaru. Pamiętam trwającą godzinami walkę o zrozumienie wzorów światła i ciemności, kolorów, wysokości dźwięków, rezonansu, zapachów, smaków i struktur…
To jest podłoga wyłożona winylowymi płytkami, jasnoszarymi w ciemniejsze kropki. To jest stół zrobiony z kompozytu o drewnopodobnym wykończeniu. Patrzę na własny but, rozpraszając mruganiem powiek fascynację wzorem grubo tkanego płótna i dostrzegając w nim wyłącznie obuwie stojące na podłodze. Znajduję się w pokoju terapeutycznym. Jestem Lou Arrendale, który kiedyś był autystycznym Lou Arrendale’em, a teraz jest nieznanym Lou Arrendale’em. Moja stopa w moim bucie spoczywa na podłodze, która znajduje się na gruncie planety systemu słonecznego galaktyki we wszechświecie, gdzieś w umyśle Boga.
Podnoszę wzrok i widzę ciągnącą się do samej ściany podłogę; faluje i nieruchomieje, tak płaska, jak wykonali ją budowniczowie, choć nie doskonale płaska, co nie ma znaczenia, gdyż zwykło się nazywać ją płaską. Sprawiam, że wygląda na płaską. To właśnie znaczy określenie: „płaska”. Płaskość nie jest absolutem; płaskość jest wystarczająco płaska.
— Dobrze się czujesz? Lou, proszę, odpowiedz mi!
Czuję się wystarczająco dobrze.
— Wszystko jest OK — uspokajam Janis. „OK” oznacza wystarczająco dobrze, a nie idealnie dobrze. Wygląda na zalęknioną. Przestraszyłem ją. Nie chciałem tego. Kiedy się kogoś przestraszy, należy go uspokoić. — Przepraszam — dodaję. — To jedna z tych gorszych chwil.
Uspokaja się nieco. Siadam, potem wstaję. Ściany nie są dokładnie proste, ale dostatecznie proste.
Jestem wystarczająco Lou. Lou wcześniejszy i Lou teraźniejszy; Lou wcześniejszy użycza mi lat swoich doświadczeń, które nie zawsze potrafił zrozumieć, a Lou teraźniejszy ocenia, interpretuje i dokonuje oszacowania. Mam ich dwóch — ja jestem obydwoma.
— Muszę pobyć trochę sam — mówię Janis. Znowu robi zaniepokojoną minę. Wiem, że się o mnie martwi; z jakichś względów nie aprobuje mego postępowania.
— Potrzebujesz kontaktu z ludźmi — oznajmia.
— Wiem — zapewniam ją. — Ale mam na to wiele godzin dziennie. Teraz potrzebuję chwili samotności, by uporządkować sobie to, co właśnie zaszło.
— Porozmawiaj o tym ze mną, Lou — prosi. — Powiedz mi, co się stało.
— Nie mogę — odpowiadam. — Potrzebuję czasu… — Robię krok w stronę drzwi. Stoliki zmieniają kształt, gdy je mijam; ściana z drzwiami zatacza się na mnie, jak pijacy w komedii — gdzie ją widziałem? Skąd to wiem? Jak mogę to pamiętać, a jednocześnie borykać się z podłogą, która jest tylko wystarczająco płaska, a nie po prostu płaska? Z pewnym trudem doprowadzam ściany i drzwi z powrotem do płaskości; elastyczny stolik wraca do prostokątnego kształtu, jaki powinienem widzieć.
— Ale jeśli masz kłopoty ze zmysłami, Lou, to może trzeba zmienić dawkę…
— Nic mi nie będzie — zapewniam, nie oglądając się. — Po prostu potrzebuję przerwy. — Ostateczny argument: — Muszę iść do łazienki.
Wiem — pamiętam — skądś — że to, co się stało, związane jest z integracją zmysłów i przetwarzaniem bodźców wizualnych. Chodzenie jest dziwne. Wiem, że idę; czuję poruszające się płynnie nogi. Lecz widzę jakieś podskoki; gwałtowną zmianę jednej pozycji na inną. Słyszę kroki i echo kroków, a także zwielokrotnione echo kroków.
Lou wcześniejszy mówi mi, że było inaczej, przynajmniej odkąd urósł. Lou wcześniejszy pomaga mi skupić się na drzwiach do męskiej toalety i pokonaniu ich, podczas gdy Lou teraźniejszy buszuje we wspomnieniach podsłuchanych rozmów i przeczytanych książek, starając się znaleźć coś, co mogłoby pomóc.
Męska toaleta jest cichsza; nie ma w niej nikogo. Oczy atakują odbicia światła od gładkich krzywizn białej porcelany i lśniących metalowych klamek i rur. Na końcu pomieszczenia stoją dwie kabiny; wchodzę do jednej z nich i zamykam drzwi.
Lou wcześniejszy przygląda się płytkom na podłodze i ścianach i chce obliczyć objętość pomieszczenia. Lou teraźniejszy chce wpełznąć do jakiegoś miękkiego, ciemnego miejsca i nie wychodzić stamtąd do następnego ranka.
Jest ranek. Wciąż jest ranek, a my — ja — nie jadłem jeszcze drugiego śniadania. Stałość obiektów. To, czego potrzebuję, to stałość obiektów. Przypominam sobie, co Lou wcześniejszy przeczytał o tym w książce — książce, którą przeczytał — książce, którą nie całkiem pamiętam, a jednocześnie pamiętam. Dzieci nie uświadamiają sobie stałości obiektów; dorośli tak. Niewidomi od urodzenia, którym przywrócono wzrok, nie mogą się tego nauczyć: widzą, jak mijany stolik zmienia kształt.
Nie byłem niewidomy od urodzenia. Przetwarzanie bodźców wizualnych Lou wcześniejszego zawierało w sobie stałość obiektów. Ja też mogę być jej świadomy. Byłem, dopóki nie spróbowałem przeczytać tamtej historyjki…
Czuję, jak mój puls zwalnia, spadając poniżej granicy postrzegania. Pochylam się i przyglądam terakocie na podłodze. Nie obchodzi mnie, jakie rozmiary mają płytki ani jaka jest powierzchnia podłogi czy objętość łazienki. Mógłbym to obliczyć z nudów, gdybym został tutaj zamknięty, ale w tej chwili się nie nudzę. Jestem zdezorientowany i zaniepokojony.
Nie wiem, co się stało. Operacja mózgu? Nie mam żadnych blizn ani nierówno odrośniętych włosów. Jakiś nagły atak?
Zalewają mnie emocje: strach, a potem złość i dziwne wrażenie, że puchnę, a potem się kurczę. Kiedy jestem rozgniewany, czuję się wyższy, a otaczające mnie przedmioty wydają się mniejsze. Kiedy jestem przestraszony, czuję się mały, a otoczenie rośnie. Bawię się tymi uczuciami; to bardzo dziwne wrażenie, że kabina, w której siedzę, zmienia rozmiary. Tak naprawdę nie może tego robić. Ale skąd wiedziałbym, gdyby zmieniła?
Wtem w głowie rozbrzmiewa mi muzyka — koncert fortepianowy. Łagodne, kołyszące, uporządkowane dźwięki… Zaciskam mocno powieki i odprężam się. Przypominam sobie nazwisko: Chopin. Etiuda. Etiuda to „wprawka”… Nie, nie myśl, pozwól muzyce płynąć.
Przesuwam dłońmi wzdłuż ramion, wyczuwając fakturę skóry, sprężystość włosków. To uspokaja, ale nie muszę tego robić przez cały czas.
— Lou! Jesteś tam? Wszystko w porządku? — To Jim, pielęgniarz, który zajmował się mną przez większość czasu. Muzyka cichnie, ale nadal czuję, jak uspokajająco faluje pod skórą.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Prędkość mroku»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prędkość mroku» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Prędkość mroku» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.