Elizabeth Moon - Prędkość mroku

Здесь есть возможность читать онлайн «Elizabeth Moon - Prędkość mroku» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2005, ISBN: 2005, Издательство: ISA, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prędkość mroku: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prędkość mroku»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Prowokująca do myślenia, wzruszająca, niezapomniana PRĘDKOŚĆ MROKU to pasjonująca wyprawa w głąb umysłu osoby autystycznej, zmagającej się z fundamentalnymi kwestiami człowieczeństwa i uczuć.

Prędkość mroku — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prędkość mroku», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wkrótce nawet i to cichnie; znajduję się pod skalnym występem, który zatrzymuje odgłosy autostrady. Większość liści opadła z drzew i nasiąkła wczorajszym deszczem. Niżej widzę czerwone liście, błyszczące nawet w tak słabym świetle; pokrywają klony, które przetrwały jeszcze tutaj, na najchłodniejszych obszarach.

Czuję, że się odprężam. Tych drzew nie obchodzi, czy jestem normalny, czy nie. Skał i mchu również. Nie potrafią rozróżniać ludzi. Kojące. W ogóle nie muszę na siebie uważać.

Zatrzymuję się, żeby przysiąść na głazie i zwiesić nogi. Rodzice zabierali mnie do parku w pobliżu naszego domu, kiedy byłem dzieckiem. Tam również płynął strumień z wodospadem, tyle że węższy od tutejszego. Skały były ciemniejsze i miały ostro zakończone wierzchołki. Jedna przewróciła się płaskim bokiem do góry. Lubiłem na niej stawać lub siedzieć. Zachowywała się przyjaźnie, ponieważ nic nie robiła. Rodzice tego nie rozumieli.

Gdyby ktoś powiedział klonom, że mogłyby się zmienić i żyć szczęśliwie w cieplejszym klimacie, czy dokonałyby takiego wyboru? A jeśli oznaczałoby to utratę ich półprzeźroczystych liści, które przybierają co roku tak przepiękne barwy?

Wciągam powietrze i czuję mokre liście, mech na skałach, porosty, kamień, glebę… W niektórych artykułach napisano, że osoby autystyczne są zbyt wrażliwe na zapachy, ale nikt nie ma tego za złe psom lub kotom.

Nasłuchuję odgłosów lasu, ledwo słyszalnych ze względu na mokre liście. Mimo to wychwytuję delikatny tupot na pobliskiej gałązce. Łapki wiewiórki, która właśnie skoczyła, drapiąc pazurkami o korę. Trzepot skrzydełek i cichutki świergot ptaka, którego nie dostrzegam. W niektórych artykułach napisano, że osoby autystyczne są zbyt wrażliwe na ciche dźwięki, ale nikt nie ma tego za złe zwierzętom.

Tutaj nie ma nikogo, kto miałby mi cokolwiek za złe. Mogę cały dzień cieszyć się swoimi nadwrażliwymi zmysłami, na wypadek gdybym za tydzień już je utracił. Wierzę, że wówczas będę się cieszył takimi zmysłami, jakie będę posiadał.

Pochylam się i próbuję kamienia, mchu, porostu, dotykając ich językiem, a potem ześlizguję się z głazu i liżę mokre liście zalegające u jego podstawy. Kora dębu (gorzka, surowa), kora topoli (początkowo bez smaku, potem lekko słodkawa). Rozkładam ramiona i kręcę się dookoła, depcząc ze zgrzytem kamienie ścieżki (nie ma nikogo, kogo mogłoby to zdenerwować, kto mógłby zwrócić mi uwagę lub ostrzegawczo potrząsnąć głową). Wokół mnie wirują kolory; kiedy się zatrzymuję, one nie zamierają w bezruchu natychmiast, lecz stopniowo.

Przy samej ziemi znajduję paproć, której mogę dotknąć językiem — ma tylko jeden zielony listek. Bez smaku. I korę innych drzew, których nie znam, ale które odróżniam po wyglądzie. Każde ma nieco inny, niemożliwy do opisania smak, nieznacznie odmienny zapach, różne wzory na korze, bardziej szorstkiej lub gładszej pod moimi palcami. Szum wodospadu, początkowo jedynie cichy syk, rozpada się na mnóstwo pojedynczych dźwięków: grzmot największej kaskady uderzającej o skały w dole, echo tego grzmotu, przechodzące w ryk, pluskanie pióropuszy wody, szemranie mniejszych wodospadów, ciche kapanie pojedynczych kropel z uschniętych od mrozu liści paproci.

Obserwuję spadającą wodę, próbując dojrzeć każdą jej część w pozornie jednolitej masie, która dopływa gładko do progu i rozszczepia się na mnóstwo strumieni w drodze ku dołowi… Co czułaby kropla, ześlizgując się z ostatniej skały i spadając w nicość? Woda nie ma rozumu, nie może myśleć, ale ludzie — normalni ludzie — piszą o wściekłych rzekach i podstępnych powodziach, jakby nie wierzyli w tę niemożność myśli.

Podmuch wiatru spryskuje mi twarz kropelkami; najmniejsze na przekór grawitacji unoszą się na wietrze i nie wracają tam, skąd się wzięły.

Niemal zaczynam rozmyślać o podjętej decyzji, o niewiadomej, o niemożności powrotu, ale nie chcę rozważać tego dzisiaj. Chcę czuć wszystko, co mogę czuć, i zapamiętać to, na wypadek gdybym zachował wspomnienia w tej nieznanej przyszłości. Skupiam się na wodzie, doszukując się jej wzoru, porządku w chaosie i chaosu w porządku.

* * *

Poniedziałek. Dziewiąta dwadzieścia dziewięć. Znajduję się w klinice w głębi campusu, daleko od Sekcji A. Siedzę na jednym z ustawionych w rzędzie krzeseł, pomiędzy Dale’em a Baileyem.

Krzesła wykonane są z jasnoszarego plastiku; na siedzisku i oparciu umieszczono niebiesko-zielono-różowe tweedowe poduszki. Po przeciwległej stronie pomieszczenia znajduje się kolejny rząd krzeseł; dostrzegam niewielkie wgłębienia w miejscach, gdzie siedzieli ludzie. Ściany pokryte są tapetą w szare paski, nad którą umieszczono jasnoszarą listwę, a ponad nią — białawy, kamienisty tynk. Pomimo pasków ściana ma taką samą chropowatą strukturę jak nad listwą. Na ścianie naprzeciwko wiszą dwa obrazy; pejzaż ze wzgórzem w tle i zielonymi polami na pierwszym planie oraz martwa natura z bukietem maków w mosiężnym dzbanku. Na końcu pomieszczenia znajdują się drzwi. Nie wiem, co się za nimi kryje. Nie wiem, czy to przez te drzwi przejdziemy. Przed nami stoi niski stolik z dwoma schludnymi rządkami przeglądarek osobistych oraz pudełkiem dysków z etykietką: „Informacje dla pacjenta: zrozumieć projekt”. Na etykietce dysku, który widzę z mojego miejsca, napisano: „Zrozumieć swój żołądek”.

Mój żołądek przypomina zawieszoną w próżni zimną kluchę. Mam wrażenie, że ktoś zbyt mocno naciągnął na mnie skórę. Nie sprawdzam, czy w pudełku znajduje się dysk z podpisem: „Zrozumieć swój mózg”. Nie chcę go odczytywać, nawet jeśli tam jest.

Kiedy próbuję wyobrazić sobie przyszłość — pozostałe godziny tego dnia, jutro, przyszły tydzień, resztę swój ego życia — przypomina to zaglądanie w źrenicę oka, skąd wyziera czerń. Mrok, który już tam jest, zanim dotrze światło, nieznany i niemożliwy do poznania przed nadejściem światła.

Niewiedza pojawia się przed wiedzą; przyszłość przybywa przed teraźniejszością. Od tej chwili przeszłość i przyszłość są tym samym, tylko o przeciwnych kierunkach, ale ja wybrałem tamtą drogę, a nie tę.

Kiedy tam dotrę, prędkość światła i prędkość mroku będą takie same.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY

Światło. Mrok. Światło. Mrok. Światło i mrok. Promień światła w mroku. Ruch. Hałas. Znowu hałas. Ruch. Zimno i ciepło, gorąco, jasno, ciemno, szorstko, gładko, zimno, ZA ZIMNO, BÓL, ciepło, ciemność, brak bólu. Znowu światło. Ruch. Hałas. Coraz głośniejszy. ZA GŁOŚNO MUCZY KROWA. Ruch, kształty w świetle, żądło, ciepło. Z powrotem w mrok.

* * *

Światło to dzień. Mrok to noc. Zaczyna się dzień czas wstawać. Noc leżenie w łóżku w ciszy sen.

Teraz się obudź, usiądź, wyciągnij ramiona. Zimne powietrze. Ciepły dotyk. Wstań. Zimno w stopy. Przejdź się. Idź do miejsca jest błyszczące jest zimne przerażająco pachnie. Miejsce stawania się mokrym lub brudnym, miejsce stawania się czystym. Wyciągnij ręce, odczuwaj jak spływa po skórze. Spływa po nogach. Wszędzie zimne powietrze. Wejdź pod prysznic, trzymaj się poręczy. Poręcz zimna. Przerażający dźwięk, przerażający dźwięk. Nie bądź niemądry. Stój spokojnie. Coś uderza, bardzo dużo rzeczy uderza, mokro, za zimno, potem ciepło, potem za gorąco. W porządku, już dobrze. Niedobrze. Tak, tak, stój spokojnie. Wrażenie ociekania na całym ciele. Czysto. Teraz czysto. Jeszcze więcej wilgoci. Czas minął, stój. Pocieranie całego ciała, teraz skóra ciepła. Włóż ubranie. Włóż spodnie, włóż koszulę, włóż pantofle. Czas na spacer. Trzymaj się tego. Idź.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prędkość mroku»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prędkość mroku» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Elizabeth Moon - Oath of Fealty
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Liar's Oath
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Surrender None
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Against the Odds
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Change of Command
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Rules of Engagement
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Once a Hero
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Winning Colors
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Oath of Gold
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Divided Allegiance
Elizabeth Moon
libcat.ru: книга без обложки
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - The Speed of Dark
Elizabeth Moon
Отзывы о книге «Prędkość mroku»

Обсуждение, отзывы о книге «Prędkość mroku» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x