Elizabeth Moon - Prędkość mroku

Здесь есть возможность читать онлайн «Elizabeth Moon - Prędkość mroku» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2005, ISBN: 2005, Издательство: ISA, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prędkość mroku: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prędkość mroku»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Prowokująca do myślenia, wzruszająca, niezapomniana PRĘDKOŚĆ MROKU to pasjonująca wyprawa w głąb umysłu osoby autystycznej, zmagającej się z fundamentalnymi kwestiami człowieczeństwa i uczuć.

Prędkość mroku — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prędkość mroku», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Tak — odpowiada. — Wiesz, którego dzisiaj mamy? Nagle uświadamiam sobie, że nie znam dzisiejszej daty. Na ścianie wisi kalendarz i wielki zegar, lecz choć na wyświetlaczu widnieje luty, coś mi się tu nie zgadza. Moje ostatnie wspomnienia dotyczą jesieni.

— Nie — wyznaję. Zaczynam się bać. — Co się stało? Zachorowałem, miałem wypadek czy coś takiego?

— Miałeś operację mózgu — odpowiada. — Pamiętasz?

Nie pamiętam. Gdy próbuję sobie przypomnieć, natrafiam na gęstą mgłę, ciemną i ciężką. Macam się po głowie. Nie boli mnie. Nie wyczuwam żadnych blizn. Włosy przypominają w dotyku włosy.

— Jak się czujesz? — pyta.

— Jestem nieco wystraszony — odpowiadam. — Chcę wiedzieć, co się stało.

* * *

Powiedzieli mi, że przez kilka tygodni wstawałem i chodziłem, wykonując polecenia typu „idź” i „siadaj”. Teraz odzyskałem pełną świadomość; pamiętam wczorajszy dzień, choć wcześniejsze widzę jak przez mgłę.

Popołudniami odbywam terapię fizyczną. Przez parę tygodni tkwiłem w łóżku, niezdolny do ruchu, co bardzo mnie osłabiło. Teraz nabieram sił.

Spacerowanie tam i z powrotem po sali gimnastycznej jest nudne. Jest tam kilka stopni z poręczą, na których można ćwiczyć wchodzenie i schodzenie, ale to również szybko mnie nudzi. Missy, moja terapeutka, proponuje grę w piłkę. Nie pamiętam zasad, ona jednak podaje mi piłkę i prosi, żebym ją do niej odrzucił. Siedzi raptem kilka stóp ode mnie. Ciskam jej piłkę, a ona odrzucają z powrotem do mnie. Proste. Łapię i ponownie rzucam. Bardzo łatwe. Wskazuje mi cel, który zadzwoni, jeśli go trafię. Łatwo go trafić z odległości dziesięciu stóp; z dwudziestu kilkakrotnie pudłuję, ale potem trafiam za każdym razem.

Choć nie pamiętam zbyt wiele z przeszłości, nie wydaje mi się, żebym spędzał czas na przerzucaniu się z kimś piłką. Prawdziwe gry w piłkę, o ile prawdziwi ludzie w nie grają, muszą być bardziej skomplikowane.

* * *

Tego ranka budzę się wypoczęty i silniejszy. Pamiętam dzień wczorajszy, przedwczorajszy i co nieco z jeszcze wcześniejszego dnia. Ubrałem się, zanim pielęgniarz Jim przyszedł, żeby mnie sprawdzić, i trafiłem do jadalni bez dodatkowych wskazówek. Śniadanie jest nudne: mają tutaj tylko płatki śniadaniowe na zimno i ciepło, banany i pomarańcze. Do wyboru: ciepłe z bananami, ciepłe z pomarańczami, zimne z bananami i zimne z pomarańczami. Rozglądam się i rozpoznaję kilka osób, choć niemal minutę zabrało mi przypomnienie sobie ich imion. Dale. Eric. Cameron. Znałem ich przedtem. Oni również należeli do poddanej leczeniu grupy. Było ich więcej; ciekawe, gdzie są pozostali.

— Człowieku, ile bym dał za wafle — odezwał się Eric, kiedy usiadłem przy stole. — Mam już dość tych samych dań.

— Przypuszczam, że moglibyśmy o nie poprosić — zauważył Dale tonem, który sugerował, że nie przyniesie to nic dobrego.

— Pewnie są zdrowe — rzucił Eric. Był sarkastyczny; wybuchnęliśmy śmiechem.

Nie bardzo wiedziałem, na co miałbym ochotę, ale na pewno nie na te same płatki i owoce. Przez głowę przemknęły mi wspomnienia ulubionych potraw. Ciekawe, co pamiętali inni. Wiedziałem, że skądś ich znam, ale nie miałem pojęcia skąd.

Rano wszyscy mieliśmy różne zajęcia terapeutyczne: mowa, rozpoznawanie, umiejętności dnia codziennego. Pamiętam, choć niezbyt dobrze, że robiłem to każdego ranka od dłuższego czasu.

Tym razem było niesamowicie nudno. Nic, tylko pytania i polecenia. Lou, co to jest? Miska, talerz, szklanka, dzbanek, pudełko… Lou, włóż niebieską szklankę do żółtego koszyka albo postaw zieloną miskę na czerwonym pudełku, albo ułóż klocki czy coś równie bezużytecznego. Terapeutka ma formularz, który wypełnia. Próbuję podejrzeć nagłówek, ale trudno jest czytać do góry nogami. Wydaje mi się, że kiedyś nie sprawiało mi to problemów. Zamiast tego odczytuję etykiety na pudełkach. „Zestaw manipulacyjny-diagnostyka: komplet 1”. „Zestaw manipulacyjny — czynności dnia codziennego: zestaw 2”.

Rozglądam się po pomieszczeniu. Nie robimy tego samego, ale każdy z nas pracuje z osobnym terapeutą. Wszyscy terapeuci ubrani są w białe fartuchy. Wszyscy mają pod spodem kolorowe ubrania. W sali na biurkach stoją cztery komputery. Ciekawe, czemu z nich nie korzystamy. Pamiętam mniej więcej, czym są komputery i co mogę z nimi zrobić. To pudła pełne słów, cyfr i obrazów, które można zmusić do udzielania odpowiedzi. Wolałbym, żeby to maszyna odpowiadała za mnie na pytania.

— Czy mogę skorzystać z komputera? — pytam Janis, moją terapeutkę mowy.

Robi zaskoczoną minę.

— Z komputera? Po co?

— To jest nudne — mówię. — Wciąż zadajesz głupie pytania i każesz mi robić głupie rzeczy; to dla mnie zbyt proste.

— Lou, to ma ci pomóc… Musimy sprawdzić, na ile wszystko rozumiesz… — Patrzy na mnie jak na dziecko, w dodatku niezbyt bystre.

— Znam potoczne określenia. Czy to właśnie chcesz wiedzieć?

— Tak, ale nie znałeś ich, kiedy obudziłeś się po raz pierwszy — przypomina. — Posłuchaj, mogę przejść na wyższy poziom… — Wyciąga inną książeczkę z testami. — Zobaczymy, czy jesteś na to gotowy, ale się nie przejmuj, jeśli okaże się zbyt trudne…

Mam dopasowywać słowa do obrazków. Janis czyta słowa, a ja oglądam rysunki. To bardzo łatwe; kończę po kilku minutach.

— Byłoby szybciej, gdybyś pozwoliła mi samemu czytać słowa — oznajmiam.

Znowu wygląda na zaskoczoną.

— Potrafisz czytać?

— Oczywiście — odpowiadam, zdumiony jej zdziwieniem. Jestem dorosły; dorośli potrafią czytać. W głębi ducha czuję lekki niepokój, słabe wspomnienie o nieumiejętności czytania, o pozbawionych sensu literach, będących jedynie kształtami podobnymi do wielu innych kształtów. — Czy wcześniej nie czytałem?

— Owszem, ale nie zaraz po przebudzeniu — wyjaśnia. Podaje mi listę słów i stronę z obrazkami. Słowa są krótkie i proste: drzewo, lalka, wywrotka, dom, auto, pociąg. Wręcza mi inną listę, tym razem zwierząt, a potem narzędzi. Wszystko bardzo łatwe.

— A więc wraca mi pamięć — uznaję. — Pamiętam te słowa i przedmioty…

— Na to wygląda — mówi. — Chcesz spróbować czytania ze zrozumieniem?

— Pewnie — odpowiadam. Podaje mi cienką książeczkę. Pierwszy ustęp to historyjka o dwóch chłopcach grających w piłkę. Słowa są proste. Na jej prośbę odczytuję je na głos, gdy wtem odnoszę wrażenie, że jestem dwiema osobami, które czytają te same słowa, lecz inaczej je rozumieją. Urywam pomiędzy „bazą” a „piłką”.

— O co chodzi? — pyta po dłuższej chwili milczenia z mojej strony.

— Ja… sam nie wiem — wyznaję. — Zabawne uczucie. — Nie mam na myśli uczucia rozbawienia, lecz czegoś zabawnie dziwnego. Pierwsze ja rozumie, że Tim jest rozgniewany, ponieważ Bill złamał mu kij i nie chce się do tego przyznać; drugie natomiast ja rozumie, że Tim jest rozgniewany, ponieważ tata podarował mu kij. Pytanie poniżej brzmi: „Dlaczego Tim jest rozgniewany?” Nie znam odpowiedzi. Nie jestem jej pewny. Próbuję wyjaśnić to terapeutce.

— Tim nie chciał kija na urodziny; chciał rower. Może więc być rozgniewany z tego powodu albo może być rozgniewany, ponieważ Bili złamał mu kij, który otrzymał od taty. Nie wiem, która odpowiedź jest właściwa; historyjka nie dostarcza mi wystarczającej ilości danych.

Zagląda do książeczki.

— Hmm. W kluczu podają, że właściwa jest odpowiedź C, ale rozumiem twój dylemat. Bardzo dobrze, Lou. Orientujesz się w społecznych subtelnościach. Spróbuj z innym tekstem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prędkość mroku»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prędkość mroku» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Elizabeth Moon - Oath of Fealty
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Liar's Oath
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Surrender None
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Against the Odds
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Change of Command
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Rules of Engagement
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Once a Hero
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Winning Colors
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Oath of Gold
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - Divided Allegiance
Elizabeth Moon
libcat.ru: книга без обложки
Elizabeth Moon
Elizabeth Moon - The Speed of Dark
Elizabeth Moon
Отзывы о книге «Prędkość mroku»

Обсуждение, отзывы о книге «Prędkość mroku» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x