Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Filmowy wehikuł czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Filmowy wehikuł czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tylko cud albo szerokoekranowa superprodukcja może ocalić wytwórnię filmową Climatic Studios przed bankructwem. Ratunkiem okazuje się jednak Vremiatron — maszyna czasu profesora Hewetta.
Przedsiębiorczy menadżer, Barney Hendrickson, przenosi się z całą ekipą w jedenastowieczny świat Wikingów, by tam, bez kosztownych wydatków i kłopotów z dekoracjami, statystami i związkami zawodowymi nakręcić przygodową sagę z życia krwiożerczych barbarzyńców. Pomysł jest znakomity, ale średniowieczna Europa szykuje Amerykanom wiele niespodzianek…
Jedna z najlepszych powieści o podróżach w czasie, dowcipna, wciągajaca, znakomicie napisana.

Filmowy wehikuł czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Filmowy wehikuł czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Gdy tylko wyładowano kamerę, Barney pchnął galopem samochód z powrotem do obozu. Jeep wrócił, zanim statek zdążył wykonać zwrot i postawić główny żagiel. Tylne siedzenie wozu wypełnione było po brzegi kartonami piwa, skrzynkami sera i puszkowaną szynką.

— Wywal to jakieś dziesięć jardów za kamerą — nakazał Barney — i ułóż na kupę, dość wysoką, by była widoczna ze statku. Otwórz szynkę, żeby wiedzieli co to jest i daj mi jedną puszkę szynki i piwo.

— Nadpływają — dobiegi go głos Gina. — Niebywałe! Absolutnie fantastyczne!

Wielki, prostokątny żagiel unosił się niemal nad knorrem, który z pełną szybkością pruł wody zatoki i wśród rozbryzgów spienionych fal sterował prosto ku ujściu strumienia. Barney nie był zupełnie pewien czy entuzjazm żeglarzy utrzyma się również podczas drugiego lądowania, zdecydowany był jednak nie zaprzepaścić żadnej szans.

Öl! — wrzasnął, wkładając w ten okrzyk całą siłę płuc. — Svínakjöt, öl ok ostr! [14] Piwo… Szynka, piwo i ser

Zrozumieli. Po prawie trzech tygodniach życia o suchym prowiancie — sucharach i solonej rybie ryknęli z entuzjazmu. Ich reakcja była równie dobra, a może nawet lepsza niż za pierwszym razem. Walczyli, by wydostać się na brzeg, tratowali się wzajem na mieliźnie i gnali na wyścigi w kierunku kamery, by dorwać się do jedzenia i picia.

— Stop! — polecił Barney. — Ale nie odchodź, Gino. Chciałbym nakręcić wyładunek bydła, kiedy już się napchają do syta.

Pojawił się Ottar z nadgryzioną do połowy szynką w jednej dłoni i butelką w drugiej.

— Jak sądzisz, nadaje się to na wasze obozowisko? — zagadnął go Barney. Ottar rozejrzał się naokoło i przytaknął uszczęśliwiony.

— Dobra trawa, Babra woda. Pełno drewna na opał przy brzegu, pełno drzew o twardym drewnie na wzgórzach. Do ścinania. Ryby, polowanie. To dobre miejsce! Gdzie jest Gudrid? Gdzie reszta?

— Mają wolny dzień. Na Starej Katalinie. Płatny wolny dzień, z wielkim party, piknikiem i wszystkimi innymi przyjemnościami.

— Dlaczego party?

— Dlatego, że jestem wspaniałomyślny i lubię, gdy ludzie się cieszą; dlatego że nie mieliśmy tu nic do roboty przed waszym przybyciem i dlatego, że tak jest taniej. Czekałem tu z podstawową ekipą przez trzy tygodnie — cała reszta, ci co są na party, wyjechali tam tylko na jeden dzień.

— Chce widzieć Gudrid!

— Masz na myśli Slithey. Myślę, że ona również pragnie cię ujrzeć.

— Minęło wiele czasu…

— Jesteś zwolennikiem niewyszukanych przyjemności, Ottarze. Dokończ najpierw szynkę, a potem staraj się zapamiętać ten historyczny moment. Przybyłeś właśnie do Nowego Świata.

— Zgrywasz się, Barney. Ten świat jest tak samo stary, po prostu to jest Winland. Wygląda, że są tu niezłe drzewa.

— Zapamiętam te wiekopomne słowa — rzekł Barney.

14

— Nie czuje się dziś najlepiej — stwierdziła Slithey, rozluźniając złocistą klamrę paska. — To musi mieć jakiś związek z tutejszym powietrzem. Może klimat, albo co?

Coś w tym guście — w głosie Barneya nie było ani cienia sympatii. — Chyba powietrze, bo oczywiście nie może to mieć nic wspólnego z tym szaleńczym wikińskim piknikiem wczoraj na plaży, ze smażonymi ostrygami, paleniem ogniska i sześcioma beczkami piwa, które przy okazji wypito.

Jedyną odpowiedzią było pogłębienie się zielonkawego odcienia zazwyczaj mlecznobiałej cery i brzoskwiniowych policzków Slithey. Barney wytrząsnął na drżącą dłoń dwie kolejne pigułki i podał je aktorce.

— Połknij je, zaraz przyniosę ci szklankę wody.

— Za dużo tego. Nie dam rady ich przetknąć — odparła słabym głosem.

— Dobrze ci radzę, mamy cały dzień zdjęć przed sobą. To gwarantowana kuracja doktora Hendricksona dla wszystkich skacowanych. Aspiryna na ból głowy. Dramamim na mdłości. Soda oczyszczona na zgage. Benzedryna na stany lękowe i dwie szklanki wody na złagodzenie stanu odwodnienia organizmu. Nigdy nie zawodzi.

Slithey faszerowała się właśnie kapsułkami, gdy do drzwi przyczepy zapukała sekretarka Barneya. Poprosił ją do środka.

— Wyglądasz dziś kwitnąco, Betty — zauważył.

— Mam uczulenie na ostrygi i dlatego wcześnie poszłam spać. W ręku trzymała dzienny rozkład zajęć.

— Mam pytanie do pana — szybko przesunęła palcem po poszczególnych pozycjach spisu. — Aktorzy w porządku… dublerzy OK… obsługa kamer także… technicy. O właśnie. Technicy pytają, czy potrzebna będzie panu krew i sztylety z wchodzącym do rękojeści ostrzem?

— Oczywiście, że tak: Przecież nie kręcimy poranku dla przedszkolaków. — Wstał i założył marynarka. — Idziemy, Slithey.

— Przyjdę na plan za dziesięć minut — odrzekła ledwo dosłyszalnym głosem.

— Dobrze, ale nie później. Grasz w pierwszej scenie.

Był pogodny, słoneczny poranek. Słońce wyszło właśnie zza pasma wzgórz i sklecone z długich bali szopy z pokrytymi brzozową korą przybudówkami rzucały długie cienie na łąka. Osadnicy normańscy najwidoczniej byli zajęci — z dziury w kalenicy największego budynku prosto w niebo ulatywała smuga niebieskawego dymu.

— Mam nadzieje, że Ottar jest w lepszej formie niż jego partnerka — rzekł Barney patrząc na przeciwległy brzeg zatoki. — Betty, spójrz tam, po lewej stronie wyspy… to skały, czy motorówka?

— Nie wzięłam okularów…

— To chyba motorówka, patrz, nadpływa. No, najwyższy już czas, żeby zdecydowali się wrócić. Barney zbiegał długimi susami w dół zbocza i Betty chcąc dotrzymać mu kroku musiała puścić się za nim galopem, omijając stado przeżuwających krów. Łódź była teraz zupełnie dobrze widoczna. Nad wodą niósł się słaby terkot silnika. Większość ekipy stała przy brzegu opodal knorra. Gino montował kamera.

— Wygląda na to, że wracają nasi badacze — zawołał do Barneya i wskazał ręką na morze.

— Zauważyłem i zatroszczę się o to osobiście. Reszta niech zajmie miejsca na planie. Kręcimy te scena jak tylko skończę z nimi rozmawiać.

Barney oczekiwał na zbliżającą się łódź niemal na samej granicy fal. Na rufie Tex sterował za pomocą przyczepnego silnika, a Jens Lynn usadowił się naprzeciw niego. Obaj mężczyźni byli solidnie zarośnięci i wyglądali na mocno ze sobą skłóconych.

— No i co? Jakie wieści? — zapytał Barney, zanim jeszcze łódź dobiła do brzegu.

Lynn pokręcił głową z niczym nieporównywalnym, skandynawskim smutkiem.

— Nic — odparł. — Nic wzdłuż całego wybrzeża. Dopłynęliśmy tak daleko, jak nam na to pozwalał zapas paliwa i nie znaleźliśmy niczego!

— Niemożliwe! Widziałem tych Indian na własne oczy, a Ottar nawet zabił dwóch innych. Muszą być gdzieś w okolicy!

Lynn wyszedł na brzeg i przeciągnął się.

— Byłem zainteresowany ich odnalezieniem w równym stopniu co pan. To byłaby niepowtarzalna okazja do badań. Konstrukcja ich łodzi i ornamenty na ostrzu włóczni nasunęły mi przypuszczenie, że są to przedstawiciele prawie nieznanej nauce kultury Cape Dorset. Wiemy o nich stosunkowo niewiele, zaledwie kilka mało znaczących informacji, wynikających z badań archeologicznych. O ile można stwierdzić, ostatni jej przedstawiciele wymarli gdzieś z końcem tego, to znaczy, jedenastego stulecia…

— Nie interesuje mnie pańska niepowtarzalna szansa przeprowadzenia obserwacji naukowych interesuje mnie moja niepowtarzalna szansa ukończenia tego filmu. Potrzebujemy Indian! Gdzie oni są? Musieliście chyba natknąć się na jakieś ślady?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Filmowy wehikuł czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Filmowy wehikuł czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Filmowy wehikuł czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Filmowy wehikuł czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x