— Pan kłamie!
— Cooo? — Layle zacisnął suchą, żylastą pięść pokrytą piegami. — Ja kłamię? Jeśli nie cofnie pan swoich słów, to przeleci pan natychmiast z terytorium ambasady angielskiej na terytorium ambasady francuskiej — powiedział tonem groźby.
Ich przyjaźń nie wytrzymała poważnej próby.
Maramballe’a tak rozzłościło zachowanie się „przyjaciela”, że gotów był bić się z nim: rozsunął łokcie, zacisnął pięści i stanął w pozycji bojowej.
Lecz w tej samej chwili rozległy się w odbiorniku radiowym słowa, które pohamowały przyjaciół — wrogów. Oto usłyszeli:
— Halo! Halo! Komunikat specjalny! Słuchajcie! Słuchajcie! „Koniec świata” skończył się, lecz może się powtórzyć!
„Tego jeszcze brakowało!” — pomyślał Maramballe, usiadł w fotelu i zaczął słuchać komunikatu.
— By zrozumieć, co spowodowało zmniejszenie się szybkości światła, należy sobie przede wszystkim uprzytomnić istotę światła.
Maramballe’owi nie chciało się wcale słuchać wykładu naukowego w rozstrzygającym momencie walki o teczkę numer 174… Ale… „koniec świata” może się powtórzyć!
A jeśli się powtórzy, to wszystkie dokumenty dyplomatyczne tracą swą wartość. Na wszelki wypadek trzeba się jednak dowiedzieć, jakie są szanse na nowy „koniec świata”… I Maramballe zaczął słuchać nudnych informacji, które dotyczyły najistotniejszych spraw życiowych. Layle oparł się w milczeniu o biurko i również słuchał.
— Istnieją obecnie — mówił spiker — dwie teorie światła: atomowa i falowa. Teoria atomowa utrzymuje, że każde źródło światła stanowi coś w rodzaju baterii, ostrzeliwującej otaczające ją ciała huraganowym ogniem, przy czym pociski wysyłane są równomiernie we wszystkich kierunkach i biegną po liniach prostych. Ich szybkość jest wielkością stałą i równa się w próżni trzystu tysiącom kilometrów na sekundę. W wypadku zaś, gdy światło przechodzi przez inne środowisko — powietrze, szkło — szybkość jego, aczkolwiek bardzo duża, jest trochę inna.
Kiedy atomy światła trafiają w jakiś cel materialny, nie wybuchają jak pociski artyleryjskie, lecz albo zatrzymują się w nim (absorpcja światła), albo odbijają się od niego rykoszetem (odbicie światła), albo wreszcie przedostają się do wnętrza i rozchodzą się dalej, lecz w nieco odmiennym niż pierwotny kierunku (załamanie światła). Tak, ogólnie biorąc, zapatrywał się na istotę światła Newton. Te poglądy dominowały w ciągu wieku, lecz zostały wyparte przez teorię falową, o której powiemy później, a która obecnie odrodziła się w tak zwanej kwantowej teorii światła (od łacińskiego „quantum” — ilość).
Zgodnie z teorią kwantową „atomy światła” są cząstkami materialnymi i różnią się od zwykłej materii tylko tym, że nie posiadają jej wytrzymałości, „wieczności”, która jest cechą wszystkich atomów materialnych. Atomy światła „rodzą się” kosztem nadmiaru energii tego atomu, który je wyrzuca. „Żyją”, czyli istnieją w czasie swego lotu od atomu, który je wyrzucił, do innego atomu i wreszcie „umierają”, czyli znikają, przekształcając się w energię tego ostatniego.
Zastanówmy się teraz, jakie przyczyny mogły wywołać zmniejszenie się szybkości światła, biorąc za podstawę atomową teorię światła. Przypuśćmy, że między słońcem a ziemią zjawiła się w przestrzeni kosmicznej jakaś przeszkoda w postaci gazu lub jakiegoś innego nieznanego nam stanu silnie rozrzedzonej substancji materialnej. Gdyby ta substancja absorbowała atomy światła, nasza ziemia znalazłaby się w ciemnościach. Światło tak samo nie dotarłoby do naszej planety, gdyby zostało odbite przez ową przeszkodę. Wreszcie, w wypadku załamania światła, jego promienie mogłyby zmienić kierunek, ale nie szybkość. Pozostaje jedna hipoteza, którą wskazywaliśmy: zmniejszenie szybkości światła podczas przechodzenia przez nieznaną nam przeszkodę. Jakiego rodzaju jest ta przeszkoda, nie zdołaliśmy wyjaśnić. Być może, jest to jakaś mgławica szczególnego rodzaju. I jeśli przypomina ona swym kształtem mgławice, które obserwujemy przez teleskop, to jest rzeczą prawdopodobną, że również ta nieznana mgławica ma wygląd spirali. W takim razie nasza ziemia może w swym ruchu wraz z całym systemem słonecznym przeciąć jeszcze niejeden „zwój” tej mgławicy, a wówczas efekt zmniejszenia szybkości światła może się ponowić.
Dlatego rząd zaleca usilnie mieć w pogotowiu sygnalizacyjne aparaty dźwiękowe i wszelkie urządzenia, powstałe w czasie „końca świata”, dla regulacji ruchu ulicznego i procesów produkcyjnych.
Tak się przedstawia sprawa, jeśli wyjdziemy z założeń atomowej, czyli kwantowej teorii światła.
Co się tyczy teorii falowej, to uważa ona wahania świetlne za energetyczne; polegają one na szybkich periodycznych zmianach w każdym punkcie przestrzeni sił elektrycznych i magnetycznych, płynących ze źródła światła. Według teorii falowej, fale widzialnego światła nie różnią się niczym od powszechnie znanych fal radiowych. Szybkość fal radiowych równa się szybkości światła. Zwolnienia szybkości fal radiowych jak dotąd w praktyce nie zaobserwowano. Obserwowaliśmy jednak pewne bardzo dziwne i niezrozumiałe zjawisko. Jak wiadomo, fala radiowa obiega kulę ziemską w bardzo krótkim czasie (1/7 część sekundy) i wraca na miejsce, z którego wyruszyła, jako „echo”. W ten sposób możemy wielokrotnie odebrać falę, wysłaną przez nas dokoła kuli ziemskiej. Lecz stwierdzone zostały wypadki, kiedy wysłana przez stację fala radiowa gdzieś „znikała” i nie powracała w ciągu dziesięciu, dwunastu minut! Gdzie się błąkała? Oczywiście gdzieś w przestrzeniach wszechświata i wróciła być może dopiero po odbiciu się od jakiegoś ciała niebieskiego. Co zmieniło jej kierunek? Nie wiemy. Lecz wiemy, że fala wróciła z dwunastominutowym opóźnieniem, aczkolwiek szybkość jej „lotu” zapewne nie była mniejsza od normalnej. Jeśli zaś światło jest w swej istocie taką samą falą elektromagnetyczną, to czy nie zaszło z nim takie samo zjawisko, jakie zaszło z błądzącą falą radiową?
W każdym razie, przyczyny, które spowodowały zmniejszenie szybkości światła, mogą się powtórzyć. I dlatego jeszcze raz wzywamy do zachowania spokoju i czujności.
Audycja radiowa skończyła się. Maramballe spojrzał na Layle’a.
Layle milczał.
— Po co to było potrzebne? — powiedział Maramballe. — Koniec końców nic konkretnego. Same hipotezy. Wiedzieliśmy i bez nich, że to, co się zdarzyło raz, może się zdarzyć drugi raz. Teraz nie czas na wygłaszanie odczytów! Ale nie skończyliśmy naszej rozmowy, Layle. To przeklęte radio…
— Sądzę, że zakończenie rozmowy nie będzie korzystne dla pana, Maramballe — rzekł Layle zaciskając ponownie pięści.
Maramballe nastroszył się jak kogut gotowy do wałki.
Lecz w tym momencie rozległo się pukanie. Layle ruszył w stronę drzwi, jak gdyby nie dostrzegając stojącego na drodze Maramballe’a, i Maramballe musiał odsunąć się na bok.
Do pokoju wszedł Metaxa. Uśmiechał się całą twarzą, jego białe zęby błyszczały, a oliwkowe oczy połyskiwały jak nigdy dotąd.
— Dzień dobry! Zastałem obu panów? To dobrze! Byłem u pana w nocy, panie Maramballe. Tak mi wypadło. Portier powiedział mi, że pan jest w domu, ale nie mogłem się dostukać i odszedłem. Pan ma mocny sen. Uczciwy człowiek zawsze mocno śpi.
„Więc to on był u mnie w nocy. Że też się nie domyśliłem — pomyślał Maramballe. — Ale Metaxa nie ma brody. Może był ucharakteryzowany?”
Читать дальше