Huttling skinął głową.
— Zapamiętajmy to sobie jako punkt pierwszy. — I Simpkins zagiął jeden palec. — Skoro z zaginionych okrętów utworzyła się cała wyspa, jasne jest, że w obrębie Morza Sargassowego istnieją prądy znoszące na jedno miejsce wszystkie statki, które doznały awarii. Słuszne?
— Tak.
— To dwa — Simpkins zagiął drugi palec. — Z tego więc wynika jasny wniosek: będziemy powoli poruszać się po linii koła, zatrzymując maszynę od czasu do czasu i obserwując, czy nie ma prądu, który znosiłby statek w głąb morza. Ten prąd zaprowadzi nas do wyspy. Na tym polega cała sztuka! — I Simpkins podniósł triumfalnie trzy palce,
Plan zainteresował nie tylko kapitana, lecz również Thompsona.
— Wewnętrzne prądy na Morzu Sargassowym?… Istotnie warto się nad tym zastanowić. Dotychczas podano tylko przepływ Prądu Zatokowego dokoła Morza Sargassowego.
— Skąd mogłyby się wziąć na Morzu Sargassowym silne prądy podwodne? — spytała Vivian.
— Żąda pani odpowiedzi na jedno z najtrudniejszych zagadnień oceanografii — odparł Thompson. — Jakie przyczyny wywołują prądy morskie? Uczeni jeszcze nie uzgodnili swych poglądów w tej sprawie. Jedni tłumaczą powstawanie prądów morskich działaniem przypływów i odpływów, inni — różnym stopniem zgęszczenia wody, wreszcie ostatnia grupa uczonych przyznaje decydującą rolę wiatrom. I chyba to ostatnie rozwiązanie jest najbardziej zbliżone do prawdy. W każdym bowiem razie, z grubsza biorąc, kierunki głównych prądów morskich odpowiadają kierunkom głównych prądów powietrznych. Lecz ściślej mówiąc, mamy do czynienia ze zbiegiem kilku przyczyn. Jeżeli Simpkins ma rację twierdząc, że w obrębie Morza Sargassowego istnieje wewnętrzny prąd zmierzający w stronę Wyspy Zaginionych Okrętów, to może on być odgałęzieniem lub odchyleniem głównego prądu — Prądu Zatokowego. Takie odchylenia powstają najczęściej wskutek pewnych przeszkód mechanicznych stojących na drodze głównego prądu.
— Jakie przeszkody mechaniczne mogą się znajdować na oceanie? — zadała Vivian nowe pytanie. — Przecież nie ma tu ani wysp, ani mielizn.
— A góry podwodne? Zapomniała pani o nich? Proszę sobie wyobrazić, że nieco dalej na wschód znajduje się pod wodą przecinający Prąd Zatokowy łańcuch górski. Proszę sobie następnie przedstawić, że w tym łańcuchu istnieje wąskie przejście — wąwóz skierowany wylotem ku wyspie, grającej z nami w ciuciubabkę. Prąd Zatokowy to ogromna rzeka, której wody płyną z szybkością dwóch i pół metra na sekundę. Cała ta masa szybko płynącej wody napiera na łańcuch górski, znajduje tylko jedno wąskie przejście i kieruje się w jego stronę. I to jest właśnie prąd wewnętrzny na Morzu Sargassowym.
— A taki prąd na pewno istnieje! W przeciwnym razie nie istniałaby również wyspa! — odezwał się Simpkins.
— Tak, zdaje się, że rada Simpkinsa jest dobra — zgodził się kapitan. — No, to spróbujmy „złamać ster i śrubę”, jak pan mówi.
— I jeśli odnajdziemy wyspę, to panu przypadnie cały zaszczyt odkrycia „Ameryki” — powiedział Huttling zwracając się do Simpkinsa.
— Do diabła z wyspą! Ja muszę znaleźć pewne dokumenty, a przy sposobności znajdę również panu wyspę.
Nad rezydencją gubernatora Wyspy Zaginionych Okrętów powiewała na wysokim maszcie duża flaga z błękitnego jedwabiu z wyhaftowanym brunatnym wiankiem z gronorostów i złotym orłem z rozpostartymi skrzydłami. Był to również pomysł Floresa. Z jego polecenia Maggie cały dzień haftowała flagę. Kiedy godło było gotowe, odbyła się uroczystość podniesienia flagi.
Flores w szamerowanym złotym kaftanie, otoczony „dostojnikami” pstrymi jak papugi, wygłosił odpowiednie przemówienie.
— Wyspiarze! — powiedział. — Sargassy, oderwane przez burze od brzegów swej ojczyzny, przyniesione zostały tutaj. My wszyscy, jak te wodorosty, również oderwani zostaliśmy od ojczyzny i przeniesieni tutaj, by znaleźć nową ojczyznę, stworzyć nowe społeczeństwo. Jest nas niewielu. Nasze państwo nie jest wielkie. Lecz możemy być dumni z tego, że mamy niepodległość… Jesteśmy wolni jak ten orzeł z rozpostartymi skrzydłami. Oto jaką treść zawarłem w herbie widniejącym na naszej fladze. Niech żyją sargassy, broniące naszej wolności, niech żyje nasza wyspa! Niech żyją jej mieszkańcy!
Wyspiarze odpowiedzieli głośnymi oklaskami i okrzykami „hura”, patrząc z zachwytem na piękny sztandar trzepoczący na wietrze.
Flores chciał na ten uroczysty dzień zorganizować orkiestrę. Wśród różnych gratów zebranych przez kapitana Slaytona znalazło się kilka starych instrumentów strunowych różnego pochodzenia, ale struny dawno popękały, nowych nie można było znaleźć i Flores już chciał zrezygnować z tego pomysłu, kiedy nieoczekiwanie O’Harze przyszła myśl, by wykorzystać megafony, których było więcej niż mieszkańców wyspy. Co prawda mogły one tylko wzmacniać ludzki głos, lecz za to brzmiały donośnie jak trąby orkiestry dętej. Wyspiarze z zapałem zabrali się do nauki „muzyki” i podczas uroczystości podniesienia sztandaru wykonali „Marsz Wyspiarzy”. Była to bardzo dziwna muzyka, bowiem każdy grał hymn swojej ojczyzny, usiłując przekrzyczeć innych. Rzecz wypadła nieskładnie, lecz tak imponująco i głośno, że nawet ryby w przerażeniu rzucały się na wszystkie strony, plącząc się w gronorostach.
„Reformy” Floresa wywołały również głębsze zmiany w życiu wyspiarzy. Flores umiał ich pokłócić między sobą; wyspiarze nie stanowili już jednolitej masy od chwili, gdy zjawiła się „arystokracja”. O’Hara i Bocco przestali jadać w ogólnej stołówce, trzymali się na uboczu, zachowując się wyniośle. Zwykli obywatele odpowiadali na to pogardą i zawiścią.
— Doskonale — kpił sobie w duchu Flores — teraz mogę spać spokojnie.
Owego dnia, w którym Flores zwołał naradę w celu omówienia planu ekspedycji na sąsiednią wyspę, O’Hara i Bocco. przebrani w swe wspaniałe stroje, szli do rezydencji z poważnymi minami dostojników, witając napotkanych wyspiarzy lekceważącym skinieniem głowy.
A wyspiarze, nie głupi w istocie rzeczy, lecz nieomal zdziecinniali wskutek monotonnego życia, z lękiem spoglądali na ten splendor i z szacunkiem schylali głowy.
Narada trwała dość długo. Chociaż sąsiednia wyspa znajdowała się blisko, dotrzeć do niej było trudno. Można było zbudować łódź. Ale łódź w najlepszym wypadku poruszałaby się wśród gronorostów z ogromnym trudem i bardzo wolno.
W ostateczności najprościej byłoby zbudować pływające pomosty. Ale to wymagałoby znacznej ilości materiałów budowlanych, które miały na wyspie ogromną wartość. Co prawda morze od czasu do czasu przynosiło odłamki statków, lecz używano ich bardzo oszczędnie do wypieku chleba i bardzo rzadko do gotowania gorącej strawy. Kilka starych statków już rozebrano i zbudowano mostki między okrętami i parowcami; rozebranie dalszych statków oznaczałoby zmniejszenie „terytorium państwa”.
Na dobitkę materiały budowlane potrzebne były po to, by rozwiązać kryzys mieszkaniowy. Istotnie, zaginionych statków było niewiele więcej niż mieszkańców wyspy. Lecz szło o to, że statki stały nachylone pod różnymi kątami do powierzchni morza. Jedne leżały z niewielkim przechyłem, inne — na boku, a inne znów — wywrócone do góry dnem. Mieszkać w „lokalu”, w którym podłoga pochylona jest pod kątem 45°, stale chodzić po „zboczu” pełznąć w dół, z trudem wychodząc na zewnątrz — to niewielka przyjemność. Między wyspiarzami toczyły się stale kłótnie o pomieszczenia z mniej lub więcej wyrównaną powierzchnią podłogi. By przynajmniej częściowo złagodzić kryzys mieszkaniowy, trzeba było część zapasowych materiałów przeznaczyć na mieszkania.
Читать дальше