- Wehikuł Wyobraźni
Здесь есть возможность читать онлайн « - Wehikuł Wyobraźni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1978, Издательство: Wydawnictwo Poznańskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wehikuł Wyobraźni
- Автор:
- Издательство:Wydawnictwo Poznańskie
- Жанр:
- Год:1978
- Город:Poznań
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wehikuł Wyobraźni: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wehikuł Wyobraźni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wehikuł Wyobraźni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wehikuł Wyobraźni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
I. Identyfikacja: życie, plus życie, plus życie… Identyfikowanie: jedno życie… jedno życie… jedno życie…
J. Język. Efektory emisyjne nadawców w kanionie (znowu?). Na dnie pod ścianą słońca, za obiema krawędziami pamięci (znowu!). Translacja w zupełnej ciszy.
K. Kanał łączności. Dyskretny. Koń by się uśmiał…
L. Labirynt. Układanka. A jednak z dystansu. Bełkot Adama uwikłanego w interpretację geometryczną snu.
M. Matryca. Macierz. Matylda o macierzance. Matyldo, teraz nie mogę lecieć z tobą na Ziemię.
N. Neurony, Panteon.
O. Osoba w grze. Adam? Matylda? Identyfikacja równa zeru. Ukłucie żalu pochodzi z innego snu.
P. Prawdopodobieństwa…
R. …rachunek. Szczęście.
S. Słowa, słowa, słowa… Oczywiście, udawać. Co śnisz, Adamie? Słowami? A jak inaczej? Grajmy więc. A… B… C… Adam ma kota…
T. Tautologia (szybko, szybko!)…
U. Układ. Taniec zaimków osobowych.
V. Van der Waals. Siły. Uśmiech do brodatego portretu. Werbalna błazenada. Wiesz o tym? W takim razie to koniec snu. Zanik sił oddziaływania między cząsteczkami czasu.
Y. Yellowstone. Matyldo, zrozum. Matyldo, nie m o g ę… Bajdurzysz, stary. Opadasz przy muzyce jak latawiec. Tylko spojrzenia dzieci trzymają cię jeszcze w górze. Matyldo, nie usłyszysz już ani słowa…
W. Wreszcie zaczynasz mówić rozsądnie. Ale sen był wart tej nocy… tak jak noc nie była warta takiego snu…
Z. Zubrin. Adam (Także Adam, tylko młodszy. Do licha, piekielnie młody!). Adam Zubrin nuci swój wiersz:
W naszej pracowni profesorze,
Pierwszy skowronek kończy noc,
Godzinę górskiej astronomii,
Długą jak leśnej gwiazdy lot,
Krótką jak jałowcowy płomień,
Błysk ciszy, czerni krzyk w pożodze,
Archetyp czasu był i pękł,
I wrócił w adamowym wzorze:
Jutro spełnienie, wczoraj śmierć,
Dzisiaj?… Wybieraj, profesorze!..
— Adam! Adam! — głos Matyldy uderzył jak cienka, sprężysta strzała.
Profesor Adam Layton otworzył oczy. Ujrzał sufit sypialni, nasączony matowym, nocnym światłem i stwierdził, że nadal uśmiecha się do swego snu.
— Adam!
Zacisnął powieki i potarł je mocno palcami. Dłonie, ześlizgując się po policzkach, zabrały ze sobą uśmiech.
— Co się stało? Dlaczego nie śpisz? — spytał.
— Jak mam spać, skoro cały czas mruczysz, mówisz, a nawet śpiewasz… — w głosie kobiety zabrzmiała tak dobrze znana Laytonowi nuta gorzkiej satysfakcji.
— Naprawdę?… — udał zdziwienie. Ponownie otworzył oczy i pokonując bierny opór rozluźnionych mięśni, uniósł się na łokciach. Matylda naga podobnie jak on, leżała nieruchomo na wznak. W półmroku profil jej ciała, spoczywającego na niskim aurostorze, przypominał wieko staroegipskiego sarkofagu. Zabawne — pomyślał ze smutkiem Adam. Oto jest sen mojego życia. Magiczna pieczęć na książce zawierającej wyjaśnienie zagadki, która z biegiem lat przestała najpierw jątrzyć, potem kusić nadzieją, wreszcie intrygować, aż stała się zwapniała blizną, ograniczającą swobodę ruchów, ale nie myśli. — Śpiewałem?… Cóż, widać dziecinnieję… — uciekł się do autoironii.
— Nuciłeś ten wiersz, który Zubrin napisał na twój jubileusz. Kpił sobie z ciebie, a ty się śmiałeś…
— Odpowiedział piosenką na moją opinię o jego teorii. Czy uważasz, że powinienem był się obrazić? Jest moim uczniem…
— …jako cybernetyk. Ale nie jako biomatematyk, egzobiolog, konstruktor i licho wie co jeszcze… oraz nie jako mąż… na szczęście. W dodatku jest także „poetą” — ostatnie słowo wymówiła z przesadną emfazą.
— Podoba mi się, że pisze wiersze i traktuje to jak zabawę. Melodyjki do nich każe układać komputerowi… Wiesz — Adam zmienił temat i ton — śnił mi się alfabet. A raczej jakieś bzdurne, kolorowe obrazki, jakby wariacje na temat cybernetycznego abecadła…
— Śniła mi się Ziemia — powiedziała Matylda. — Był ranek. Wybiegłam z namiotu nad jeziorem, wskoczyłam do żaglówki…
— Stałem równocześnie na obu brzegach głębokiego kanionu, nie widziałem dna, ale mogłem patrzeć prosto w słońce…
— Dopłynęłam do maleńkiej wyspy, pośrodku której rosło jedno jedyne drzewo. Wierzba płacząca, a może stary modrzew…
— Czułem zapach jabłek i bawiłem się klockami czasu jak jakiś bóg…
— Byłam boso. Wiał lekki wiatr. W trzcinach szeleściły ptaki…
— Wreszcie zacząłem się budzić. Wtedy właśnie przyśnił mi się Zubrin. Pewnie dlatego nuciłem jego piosenkę. Przepraszam…
Matylda poruszyła nieznacznie głową.
— Gdybyś żył jak inni ludzie — powiedziała rzeczowym tonem — nie musiałbyś bawić się po nocach klockami…
— A jak ja żyję?
— Tak samo jak ja… przez ciebie. Więc śnił ci się Zubrin? Dziwne.
— Dziwne? — podchwycił skwapliwie Adam. — Dlaczego?
— Bo on nie jest człowiekiem snu. Nie egzystuje wyłącznie wewnątrz siebie jak drzewo. Co najmniej dwa razy do roku zabiera Dianę na Ziemię. Biwakują w rezerwatach, wędrują, pływają po oceanach, nurkują. Zresztą, wystarczy zobaczyć, jak mieszka tutaj. Ta przeźroczysta ściana z widokiem na góry. Góry, w których zna każdą ścieżynkę…
— Ja też chodziłem po górach, zanim tacy jak Zubrin nie zdeptali w nich każdej ścieżynki i nie napisali o nich tych wszystkich piosenek, które tak ci się nie podobają — rzekł łagodnie Layton. — Poza tym nie jestem już młody…
— Wiek nie ma z tym nic wspólnego. Nigdy nie umiałeś, a raczej nie chciałeś żyć tak jak Zubrin i nigdy nie myślałeś o mnie jak on o Dianie.
— A jak on o niej myśli?
Dłuższą chwilę w sypialni panowała martwa cisza. Wreszcie spod przeciwległej ściany dobiegło delikatne tchnienie, nieuchwytny ruch powietrza, jakby przysiadł tam cichy, nocny ptak i złożył skrzydła.
— Nie zaczynajmy od początku — westchnęła Matylda. — Po prostu Diana nie jest sama. A ja tak…
— Przykro mi. Co do mnie, jestem tylko samotny… — Adam pożałował tych słów, zanim jeszcze zdążył je wypowiedzieć. Ale było za późno. Głos kobiety zabrzmiał żywiej.
— Tak postanowiłeś. Za siebie i za mnie. Może zresztą niczego nie postanawiałeś, tylko pozwoliłeś zepchnąć się na ślepy tor, żeby tam wygodnie przeczekać lata, kiedy normalny człowiek nie tylko rozmyśla o zmianach, lecz także je aranżuje. Potem poczujesz się rozgrzeszony i wreszcie osiągniesz swój wymarzony, doskonały spokój. Rodzina jest dla ciebie balastem i nie chcesz sobie zadać bodaj tej odrobiny trudu, żeby to ukryć. Nasze córki boją się z tobą rozmawiać, bo nigdy nie wiedzą, co myśleć o twoich odpowiedziach… jeśli naturalnie w ogóle raczysz się odezwać. Kiedy Karolina nie może sobie poradzić z jakimś testem cybernetycznym, to biegnie z nim do twojego ukochanego Zubrina, a Anna spytała mnie kilka dni temu, z kim byliśmy w wesołym miasteczku przy wyjeździe do Yellowstone, gdy miała cztery latka. Odpowiedziałam, że z tatusiem, ale nie uwierzyła. Zapamiętała wysokiego blondyna z roześmianą twarzą, który jej się szalenie podobał. Mówiła o nim z rozanieloną buzią, a ja przyłapałam się na tym, że sama próbuję sobie przypomnieć, kto naprawdę był wówczas z nami. Coś ci powiem. Tacy jak ty powinni latać w załogowych próbnikach do Centrum Galaktyki..
— A jednak i tutaj coś zrobiłem — rzekł bardzo cicho Adam, jakby usłyszał tylko to ostatnie zdanie i uznał, że ono jedno zawiera zarzut, z którego powinien się oczyścić… przynajmniej sam przed sobą. — Byłem jednym z założycieli bazy, zostałem jej pierwszym kierownikiem. Ściągnąłem kilku młodych, zdolnych specjalistów i umiałem zatrzymać ich w Evolucie…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wehikuł Wyobraźni»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wehikuł Wyobraźni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wehikuł Wyobraźni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.